środa, 25 czerwca 2014

Moment For Me Rozdział 58


- Naprawdę? – Wrzasnąłem.
- Nie wrzeszcz na mnie Harry! – Próbował się bronić.
- Po cholerę się z nim tukłeś?! – Przemyłem swoje zranione dłonie pod zimną woda. Od razu poczułem ulgę.
- Nie twój zasrany interes. – Burknął. – Po za tym nie sądzę, żeby cię to interesowało.
Nie odzywałem się. Nie miałem siły na jakąkolwiek kłótnie. Jackson nie był mi dobrze znany więc nie mogłem nic na niego powiedzieć. Starałem się nie okazywać, jak bardzo jestem wkurzony. Oboje wyszliśmy z łazienki i znowu zeszliśmy na dół. Ludzie dalej się bawili i było ich chyba jeszcze więcej niż na początku.
- Po prostu o tym zapomnijmy, okej? – Podał mi kubek z alkoholem.
- Jak chcesz, ale to nie wyglądało na przypadkowe starcie.
- Oj daj spokój. – Wywrócił oczami. – Napij się i zalicz.
- Nie mam zamiaru zaliczać. – Burknąłem.
- Dobra. Do niczego cię nie zmuszam. – Zaśmiał się.
Brunet oddalił się ode mnie. Byłem pewny, że właśnie poszedł po jakąś łatwą dziewczynę. Nie zbyt mnie to obchodziło co teraz będzie robić. Usiadłem na kanapie i rozglądałem się dookoła. Kate. Dziewczyna mnie nie zauważyła. Stała z grupką ludzi i się śmiała. Jak widać dobrze sobie radziła beze mnie. Chciałem wstać i przestać się patrzeć na jej piękne ciało. Jednak coś mnie powstrzymało. Na jej plecach znalazła się czyjaś ręka. Chłopak, którego nigdy wcześniej nie widziałem zaczął ją bezczelnie obmacywać. A ona? Nie reagowała na to.
- Zabierz te ręce! – Wrzasnąłem. – Nie słyszysz, kurwa?!
- Harry. – Jej głos był błagalny.
- Widzę, że ci się to podoba. – Burknąłem.
- Przestań. On nic nie robił. – Wszyscy zwróci się wokół nas. Każde oczy obserwowały naszą dwójkę. Ludzie naprawdę nie mają swoich problemów?
- Nic kurwa. Tylko cię obmacywał.
- Chodź. - Złapała mnie za rękę i wyprowadziła stamtąd. Jeszcze kilka minut, a znowu wdałbym się w bójkę. Nie chciałem się bić, ale jeśli bym musiał zrobiłbym to. Weszliśmy do jakiegoś pokoju. Od razu zapaliła światło, a ja stałem przy drzwiach. Byłem ciekawy co ma mi do powiedzenia.
- Dlaczego się tak zachowujesz? – Spytała ze łzami w oczach.
- Ja?! – Zaśmiałem się. – Powiedz mi jeszcze, że to ja przed chwilą obmacywałem się z jakąś panienką.
- On nic takiego nie robił. – Pisnęła. – Trzymał tylko rękę…
- No pochwal się! Gdzie ją trzymał? Na twoim ciele, kurwa.
- Nie zrobiłam nic złego. – Widziałem jak się denerwuje. – Nie chce cię tracić. Harry…proszę.
- Oh…przestań to w kółko powtarzać. – Parsknąłem. – Zachowujesz się jak dziwka. Za każdym razem widzę cię z kimś. Potem mówisz, że mi na tobie zależy.
- Nie prawda…- Jej głos się łamał.
- To tak jakbym ja poszedł teraz na dół i pocałował kogoś. Na pewno nie byłoby ci miło Kate.
Nie odpowiedziała. Stała wpatrzona w jeden punkt, a po jej policzkach płynęły łzy. Nie mogłem na nią patrzeć. Cierpiała, a ja razem z nią.
- Nigdy nie byłam w związku. – Zaczęła. – To jest już nawyk. Ktoś do ciebie podchodzi i flirtuje z tobą. Nie mam takiego światełka, które się zapala. Po prostu nie kontroluje tego.
- Ranisz mnie tym. Zdajesz sobie z tego sprawę? – Podszedłem bliżej.
- Tak. – Jęknęła. – Przepraszam Harry. Naprawdę przepraszam. Nie chcę cię tracić.
- Po prostu staraj się mnie nie ranić. – Otarłem jedną łzę z jej policzka. – Już nigdy.
*** Z perspektywy Charlie ***
Męczyłam się całą noc, nie spałam i cały czas było mi zimno. Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje. Tylko, że to nie było normalne zachowanie. Musiałam się gdzieś przeziębić, albo czymś zatruć. Na zewnątrz nawet nie było jasno. Wstałam z łóżka i od razu pobiegłam do łazienki. Było mi cholernie niedobrze.
Umyłam zęby z trzy razy, a potem z powrotem wróciłam do łóżka. Chłopak nawet się nie przewrócił na drugi bok. Spał i nic go nie rozpraszało.
Wszystko wydawało się takie idealne. Nasza przyszłość i to w jaki sposób będziemy się nią dzielić. Nigdy bym nie przypuszczała, że właśnie w takim wieku będę mieć osobę na której mi tak cholernie zależy. Przeszłam wystarczająco dużo, a nie powinnam. Większość dziewczyn w moim wieku ma „normalne” życie. Bez tego wszystkiego ciężaru. Czy im zazdrościłam? Oczywiście, że nie. One nie miały Nialla. Chłopaka, który poświęcił swoje normalne życie dla mnie. Zamiast się bawić i imprezować on jest cholernie odpowiedzialny.
Odwróciłam się na bok i mogłam spojrzeć na śpiącego blondyna. Usta miał lekko rozchylone, a jego klatka piersiowa delikatnie się unosiła. Na samą myśl o nim moje kąciki ust uniosły się ku górze. Kochałam go całym sercem i nie wyobrażałam sobie tego, aby odszedł.  To było nie do pojęcia. Nie zniosłabym tego.
Zaczęłam się wiercić i dalej nie mogłam spać. To było okropne uczucie. Byłam zmęczona, ale nic z tym nie mogłam zrobić. W końcu wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Na moim ciele znalazł się dres i biała koszulka Horana. Moim celem było znalezienie kogoś, kto mógłby mi dać jakieś lekarstwa. Na holu nie było ani jednej żywej duszy. W końcu był środek nocy.
Nacisnęłam guzik i nie minęło nawet trzydzieści sekund, a winda zdążyła przyjechać. Zjechałam na odpowiednie piętro i od razu podeszłam ro recepcji. Siedział przy niej jakiś młody chłopak. Gdy tylko mnie zobaczył poderwał się do góry, a na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech.
- W czym mogę pomóc? – Przywitał się ze mną.
- Potrzebuje leków…tabletek przeciw gorączkowych. – Wyjaśniłam. Moje ciało prawie całe się telepało. Dlaczego nie ubrałam się cieplej?
- Hmm…jasne. Zaraz czegoś poszukam. - Zabrał jakiś kluczyk i pokazał ręką, abym szła za nim. Nie szliśmy daleko. Znaleźliśmy się w jakimś kantorku, a on od razu podał mi apteczkę pierwszej pomocy.
- Znajdź coś co ci pasuje. – Uśmiechnął się.
- To chyba będzie dobre. – Wskazałam na opakowanie. – Dziękuje.
- Jeśli naprawdę źle się czujesz, powinnaś od razu wezwać lekarza. – Poinstruował mnie.
- To tylko gorączka.
- Tylko jak będzie gorzej to obiecaj, że zadzwonisz do niego. – Nigdy nie spotkałam tak opiekuńczego pracownika.
- Obiecuje. – Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Wróciłam do pokoju i tam połknęłam tabletki. Dorzuciłam do nich także moją dawkę leków. Niestety nie pomyślałam wcześniej, aby wziąć coś na zbicie temperatury.
- Charlie? – Odwróciłam się w stronę zachrypniętego głosu. – Gdzie ty byłaś?
- Na dole…ale już jestem. – Nie chciałam, aby wiedział. Zaraz by się zamartwiał.
- Po co? – Podniósł się do pozycji siedzącej. – Jest piąta rano.
- Nie mogłam spać. – Skłamałam.
- Było mnie obudzić. – Skrzywił się. – Co by było gdyby ktoś cię porwał? – Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie porwał. Dalej tu jestem. – Zdjęłam zbędne ubrania i wskoczyłam do łóżka. Miałam nadzieje, że teraz uda mi się zasnąć. Chociaż dalej było mi niedobrze.
- Nigdy więcej mnie nie zostawiaj. – Blondyn objął mnie ramieniem i mocno trzymał. – Obiecujesz?
- Obiecuje. – Drugi raz już to zrobiłam. Co jeśli jakiejś obietnicy nie dotrzymam? Co wtedy?
*** Z perspektywy Harrego ***
On nie był taki zły. Podobny do mnie i mojego idiotycznego charakteru. Przez cały dzień całkiem dobrze się poznaliśmy i musiałem przyznać, że go polubiłem. Mój kuzyn zyskał u mnie dużego plusa.
- Nie wierze! – Trzaśnięcie drzwiami i bach…zaczyna się wielka kłótnia.
- Teraz się przygotuj. – Zwróciłem się do Jacksona. – Akcja wszechczasów.
- Czy ty zawsze musisz to tak załatwiać?! – Głos Eleanor był zazwyczaj cichy. Tylko, że w tym momencie przechodził mutacje. Był potężny i cholernie głośny.
- To nie tak wyszło! Ile razy mam ci kurwa mówić?! – Lou nie dawał za wygraną i chciał postawić na swoim. Tylko, że oboje byli zbyt uparci. Jedno z nich musiało się poddać, ale to na pewno nie będzie miało miejsca w najbliższym czasie.
- Nie drzyj się na mnie Tomlinson! – Kiedy El używa jego nazwiska jest bardzo wkurzona. Więc lepiej zejść im z drogi. Pociągnąłem kuzyna za rękę i niezauważalnie wyszliśmy z mieszkania. Nie miałem zamiaru być ich ofiarą.
Gdy tylko pojawiliśmy się pod kamienicą zauważyłem czarny samochód. Stał odpalony, a kiedy koleś w środku nas zauważył odjechał z piskiem opon. Co to do cholery było? Jackson spoglądał na mnie z przerażeniem, jak małe dziecko. Ja zaś nie wiedziałem o co mu chodzi. Wystarczyło się odwrócić, a wszystko było jasne. Przynajmniej na tamtą okoliczność.

________________________________________________________________________________
Tak, wiem nie popisałam się. Tylko, że wakacje już za dwa dni, a ja już się rozleniwiłam.
Kolejny będzie we wtorek i trzy razy dłuższy :)
Pozdrawiam i życzę udanego weekendu!

niedziela, 22 czerwca 2014

Moment For Me Rozdział 57



                                                                   * W poprzedniej części *
- Przepraszam…to mama. Muszę odebrać. – Nienawidziłem kłamać, ale w tamtym momencie nie mogłem powiedzieć, kto się do mnie dobija. Popsułbym wszystko, zresztą tak jak zwykle.
Znalazłem miejsce, w którym nie ma nikogo i oddzwoniłem.
- Gdzie ty do cholery jesteś? – Dziewczyna zaczęła się drzeć. No tak, nikomu nic nie powiedziałem. Tylko, że nie zamierzałem psuć sobie tego wyjazdu.
- Nie twój zasrany interes. – Mruknąłem. – Czego ty znowu chcesz Rose?
- Dobrze wiesz, czego. – Mogłem wyczuć, że właśnie w tym momencie się uśmiecha. Wredna suka, która zamiast serca ma tam kostkę lodu. – Zrobiłeś to, co chciałam?
- Jestem w trakcie.
- Wiesz co się stanie jeśli tego nie zrobisz? – Zaśmiała się.
- Tak, wiem. Tylko nie musisz mi cały czas o tym przypominać. – Burknąłem.
- Naprawdę cię kocham.
- Oj zamknij się, dobra? – Miałem jej dosyć. Była jak rzep na ogonie. Zawsze kiedy jej się pozbywałem przybywała znowu. To było dosyć chore.
- W każdej chwili mogę wykonać jeden cholerny telefon. A potem zostaniesz całkiem sam. Wiem, że tego nie chcesz Niall.
- Nie chce i dlatego zgodziłem się na tą chorą propozycje.
- Do zobaczenia. – Pisnęła.
Odłożyłem telefon i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Byłem zdenerwowany i nie potrafiłem wrócić do tego cholernego stolika i dalej się uśmiechać. Zrobiłem wszystko co mogłem, teraz Charlie miała dać ostateczną odpowiedź. Musiałem czekać.
                                                                                  ****
Wróciliśmy do naszego pokoju. Cały czas byłem w innym świecie. To wszystko mnie przerażało. Każdy mój krok mógł wszystko zakończyć. Nienawidziłem siebie za to. Gdybym mógł zmienić to co było, chociaż na chwilę cofnąć czas. Tylko, że nie mogę.
- Pójdę pod prysznic. – Usłyszałem jej słowa i od razu coś mi się włączyło.
- Mogę do ciebie dołączyć? – Uśmiechnąłem się.
- Czemu nie. – Odpowiedziała obojętnie, a ja nie wiedziałem co mam powiedzieć. Nie spodziewałem się tego, że przyjmie moją propozycje. – Idziesz?
- Ja…jasne. – Zająkałem się.
Musiałem pozbierać myśli, ale nie teraz. W tej chwili miałem co innego do roboty. Wszedłem do łazienki i zacząłem się rozbierać. Kiedy zostałem w samych bokserkach dziewczyna na mnie spojrzała i lekko się uśmiechnęła.
- Na razie ich nie ściągaj. – Podeszła bliżej i musnęła moje usta. Ona dalej była w sukience, więc postanowiłem jej trochę pomóc. Złapałem za suwak i zacząłem się z nim mocować. Po chwili spadła na ziemie, a Charlie stała w samej bieliźnie. Wyglądała cholernie gorąco. Idealna figura i piękne kształty. Moje serce zaczęło mocnej bić, a moja męskość twardniała. Miałem ochotę rzucić się na nią i przelecieć. Tylko to by było trochę nie w porządku. Mieliśmy w końcu wziąć prysznic, tylko prysznic. Starałem się nie myśleć o tym jak bardzo mnie podnieca. Chciałem wyrzucić to sobie z głowy, ale to nie było takie proste. Jej dłonie zaczęły jeździć po moim torsie, a ja byłem jeszcze bardziej napalony.
- Co masz zamiar zrobić? – Spytałem, a ona się uśmiechnęła. To nie była odpowiedź, ale więcej się nie dopytywałem.
Złapała mnie za rękę i zaprowadziła przed kabinę prysznicową. Znajdowała się na końcu łazienki, tak aby nikt nie mógł podejrzeć drugiej osoby z sypialni. Jednak gdybym chciał, zobaczyłbym to co chcę.
- Rozbieraj się. – Nakazała.
- A ty? – Spytałem.
Jej ręce powędrowały do tyłu. W mgnieniu oka czerwony stanik znalazł się na podłodze. Nie mogłem uwierzyć w to co zrobiła. Charlotte, moja Charlie. Nie zamierzałem się z nią kłócić i zdjąłem bokserki. Spojrzała na moje nagie ciało i zaczęła się uśmiechać. Ktoś ją podmienił? Nigdy się tak nie zachowywała, ale w sumie mi to nie przeszkadzało.
Oboje byliśmy bez ubrań. Weszliśmy do wielkiej kabiny prysznicowej. Brunetka odkręciła ciepłą wodę, a ona zaczęła oblewać nasze ciała.
- Pocałuj mnie. – Poprosiła.
Zbliżyłem się do niej. Delikatnie ująłem jej malutką twarz w dłonie i zacząłem całować. Odwzajemniała moje pocałunki, a moje serce się cieszyło. Moja męskość rosła, a ona dobrze o tym wiedziała. Jej dłonie zaczęły zjeżdżać coraz niżej, co było bardzo przyjemne.
- Wiem, że tego chcesz. – Szepnęła.
- Jestem cholernie na ciebie napalony. – Mruknąłem.
Dziewczyna się uśmiechnęła i przysunęła się do mnie jeszcze bardziej. Nasze ciała były do siebie przyklejone, a języki idealnie współgrały. Swoje nogi oplotła wokół mnie, a ręce zatrzymała na moim karku. Nasze pocałunki już dano przekroczyły normalny poziom. Były namiętne i zachłanne. Po chwili nasze ciała złączyły się jeszcze bardziej. Stanowiły jedność na którą długo czekałem.
- Niall…- Jej głos był cichy.
Jej biodra ruszały się w górę i w dół. Woda dalej leciała z góry, a nasze oddechy były nie równe. Słyszałem jak jej serce biło szybciej. Nawet się tego nie spodziewałem, nie miałem pojęcia, że między nami dojdzie do zbliżenia. Ostatnie ruchy i oboje doszliśmy. Dziewczyna zeszła ze mnie, a ja jeszcze raz ja pocałowałem. Zostawiłem po sobie pamiątkę na jej szyi.
Oboje z nierównym oddechem zabraliśmy się za tą właściwą kąpiel.
*** Z perspektywy Charlie ***
Obudził mnie powiew wiatru. Nie był on groźny, ale dość przyjemny. Lekki i świeży. Spojrzałam na moją prawą stronę i nie dostrzegłam blondyna. Zamiast tego widziałam jak wiatr porusza zasłony. Znalazła się zguba, tam musiał być. Na balkonie.
Nie chciałam od razu do niego iść. Przewróciłam się na plecy i zaczęłam trochę o tym wszystkim myśleć. Zwłaszcza o naszym wspólnym mieszkaniu. Ta propozycja bardzo mnie zaskoczyła. To wszystko wyglądało niemożliwie. Wspólny wyjazd, wspólne mieszkanie i wspólne życie. Mieliśmy dzielić każdą część domu. Wynieść się z Londynu i zamieszkać kawałek od niego. Nie miałam tam nikogo, prócz przyjaciół. Moja rodzina…nie miałam jej. Tylko nie potrafiłam sobie tego wszystkiego wyobrazić. Jak to by było mieszkać cały czas z Niallem. Mam dopiero dziewiętnaście lat, a żyje jakbym miała o wiele więcej. To trochę przerażające, ale prawdziwe. Blondyn jest starszy tylko o rok. Chce ze mną zamieszkać, ale ja nie jestem pewna czy jestem na to wszystko gotowa.
Zarzuciłam na siebie pierwszą lepszą rzecz, która leżała najbliżej mnie. Czarna koszulka Horana, zakryła moje nagie ciało. Przeszłam na drugi koniec pokoju i dostrzegłam jego. Stał na balkonie opierając się o barierkę. Wydmuchiwał dym, którego tak nienawidziłam. Jednak nie chciałam go za to karać. Nie był osobą, która robi to nałogowo. Wyglądał na zdenerwowanego, a to chyba miało go uspokoić. Odwrócił się w moją stronę i od razu zgasił papierosa.
- Wszystko w porządku? – Zwróciłam się do niego.
- W jak najlepszym. – Na jego twarzy pojawił się uśmiech. – Gdybym wiedział, że tak seksownie wyglądasz w moich ciuchach dawałbym ci je częściej.
- Złapałam pierwsze co miałam pod ręką. – Mruknęłam. – Powiedz mi, jak będzie to wyglądać?
- Co takiego? – Weszliśmy do środka. Blondyn zrzucił się na łóżko, a ja zaczęłam się szykować.
- Gdybyśmy jednak zamieszkali razem. – Urwałam. - Jak sobie to wszystko wyobrażasz? – Musiałam się dowiedzieć, jak on to wszystko widzi.
- Normalnie. – Jęknął. – Będziemy dalej się uczyć, a kiedy będę wracał z uczelni będziesz czekała na mnie z pysznym obiadem. W seksownej…
- Wystarczy. – Zaśmiałam się. – Nie pracujemy…jak niby to wszystko opłacimy. A przede wszystkim za co kupimy ten dom? On na pewno kosztuje majątek.
- To, że nie pracuje nie znaczy, że nie mam pieniędzy. – Uśmiechnął się chytrze.
- Nie chce być na twoim utrzymaniu. Jeśli miałabym tam zamieszkać, chce za siebie płacić.
- To był mój pomysł Charlie.
- Sprzedam mieszkanie. – Odwróciłam się do niego. – Skoro tu mamy zamieszkać, po co mi ono?
- Chcesz tego? – Spojrzał na mnie z troską.
- Tak. Ono nic nie zmieni, nie przywróci życia mojej mamy. – Przegryzłam policzek. Mowa o niej była dla mnie bolesna, ale nie mogłam wiecznie płakać.
- Masz racje. – Uśmiechnął się. – Twoja mama byłaby z ciebie dumna.
- Dlatego, że sprzedaje mieszkanie? – Nie do końca go rozumiałam.
- Dlatego, że idziesz dalej.
Nie wiedziałam co mam z tym zrobić. Jednocześnie chciałam z nim zamieszkać, ale druga połowa mówiła abym tego nie robiła. Londyn to wspaniałe miasto, ale nic mnie tam nie trzymało. Niall był tym za kim szaleje. Jeśli on chciał tej przeprowadzki, to musiałam iść z nim. Pokazać, że chce i traktuje jego poważnie.
- Zgadzam się. – Wypaliłam nagle. – Zamieszkam z tobą.
*** Z perspektywy Harrego ***
Po raz pierwszy się pokłóciliśmy. Nie była to kłótnia o jakieś bzdety. Kate zaczęła flirtować na moich oczach z jakimś posranym kolesiem. Uważała, że nic takiego nie robiła. Tylko, że to nie prawda. Przystawiał się do niej, a ona tego nie ignorowała. Uśmiechała się do niego jak głupia i chciała więcej. Wkurzyłem się na nią i to bardzo. Ona zaś nawet nie zamierzała mnie przepraszać, bawiła się dalej i miała mnie w dupie.
Nie chciałem nigdzie wychodzić. Postanowiłem, że zostanę razem z Louisem w domu. W końcu to pierwszy wieczór od miesięcy odkąd jesteśmy sami. Eleanor wyszła z przyjaciółkami, za co jej serdecznie dziękuje.
- To zaczynamy męski wieczór! – Lou przyniósł dwie butelki piwa i usiadł przed telewizorem. Mieliśmy obejrzeć jakiś mecz. Nawet nie wiedziałam, kto ma grać.
- Zamówmy pizze. – Odezwałem się, a po chwili rozległ się dzwonek do drzwi.
- Jasne, ale najpierw otwórz.
Wywróciłem oczami i wstałem z kanapy. Zawsze to ja otwierałem drzwi. Co ja kurwa lokaj? Przekręciłem klucze w drzwiach, a przed sobą ujrzałem jakiegoś chłopaka. Uśmiechnięty od ucha do ucha w skórzanej kurtce.
- Mogę w czymś pomóc? – Odezwałem się jako pierwszy.
- Harry, tak? – Uśmiechnął się.
- Yhym. – Jęknąłem. – A ty niby kto?
- Kuzyn. – Wparował do środka jak do siebie. – Fajne mieszkanie.
Zaczął rozglądać się dookoła i usiadł na kanapie. Louis był zszokowany wizytą niejakiego kuzyna tak jak ja. Nigdy nie widziałem go nawet na oczy, a on przychodzi jak do siebie i się rozgaszcza.
- Możesz kurwa powiedzieć kim ty jesteś i co tu robisz?! – Wrzasnąłem.
- Tak oficjalnie to syn brata, twojego ojca. – Zaśmiał się. – Jackson.
- Dlaczego tu przylazłeś? – Byłem wredny, ale mnie to nie obchodziło. Nie znałem jego.  
- Ten dupek wyjechał ze swoją panienką i mnie wystawił. – W jego głosie mogłem wyczuć irytacje, ale też zbliżone słownictwo do mojego.
- Niall? – Spytałem, aby się upewnić.
- Tak, twój zakichany braciszek. – Wywrócił oczami. – Całe życie myślałem, że jest jedynakiem. A tu proszę, ma brata.
- Zazwyczaj się do mnie nie przyznają. – Burknąłem. – Ktoś cię tu wysłał?
- W sumie to tak. Twój ojciec coś o tobie gadał, kiedy do niego poszedłem. – Złapał za butelkę piwa, a ja nic nie mówiłem. Był bezpośredni i niczym się nie przejmował. – A tak w ogóle to kim jest twój kolega?
- Louis. – Oboje na niego spojrzeliśmy, a ten się zaśmiał.
- Nie mam pojęcia co tu się dzieje. – Pokręcił głową i zaczął się śmiać. Cały Lou i jego powaga w każdej sytuacji.
- No to zbierajcie się chłopaki. – Nowy znajomy wstał z miejsca i zaczął nas poganiać. Co jest, znamy się kilka lat czy kilka minut? – No co tak patrzycie? Zamierzacie cały wieczór przesiedzieć w domu? Chce iść na imprezę, ale sam na pewno nigdzie nie pójdę.
- Dzwoń do Nialla. – Zaśmiałem się. – Niech przyjeżdża i idzie z tobą.
- Nie marudź, tylko się zbieraj. Ty Louis też. – Zachowywał się naprawdę dziwnie, ale zaczynałem go lubić. Miał cechy podobne do moich, więc to samo mówi za siebie.
****
Pełno ludzi, głośna muzyka i cholernie dużo alkoholu. Zgodziliśmy się, a teraz jesteśmy na najlepszej imprezie w mieście. Nawet nie znam organizatora, ale skoro Jackson nas zaprosił to on sam musiał tu kogoś znać. Na początek wypiliśmy dwie kolejki. Potem przeszliśmy na drugi koniec domu i tam zauważyłem znajome twarze. Rose, która rozmawiała z jakimś kolesiem od razu rzuciła się na bruneta. Wyglądało na to, że się znali. Zresztą nie ma się co dziwić, ona chodziła z Niallem.
- Tak się cieszę! – Pisnęła po raz czwarty. – Kiedy przyjechałeś?
- Dzisiaj rano. – Odpowiedział. – Znacie się, prawda?
Spojrzał na nasza dwójkę i dziewczynę. Ona wywróciła oczami i potwierdziła to co powiedział. Nie przepadała za mną, bo jeszcze nie tak dawno byłem z tej niższej półki. Była atrakcyjna, nie powiem. Jednak jej charakter był okropny, a ja nienawidziłem takich dziewczyn.
- Pójdę się rozejrzeć. – Lou mnie opuścił, więc zostałem tylko z moim nowym znajomym i wredną suką.
- Więc Niall cię wystawił i kazał zająć się tobą Harremu. – Rose usiadła na kanapie, a ja zająłem miejsce naprzeciwko niej.
- Pojechał gdzieś z jakąś dziewczyną. – Jackson podał nam kieliszki i w jednej chwili zostały one opróżnione. Nie zamierzałem się odzywać, dopóki nie będę musiał. Chciałem wybadać jaki na prawdę jest mój kuzyn o którym nigdy nie słyszałem. – Właśnie! Dlaczego ja nic nie wiem o waszym pieprzonym zerwaniu Rose?
- Nie mam pojęcia. – Zaśmiała się. – Ale jestem pewna, że ktoś ci to wytłumaczy.
- Nie chcesz mówić to nie. – Wstał z kanapy i spojrzał na mnie. – Idę zapalić. Jak chcesz to zapraszam.
- Posiedzę. – Mruknąłem.
Kuzyn odszedł, a ja zostałem sam na sam z Rose. Gapiliśmy się na siebie i nic nie mówiliśmy. Mimo tego, że za nią nie przepadałem musiałem przyznać, że wyglądała dość dobrze. Sukienka doskonale na niej leżała. Harry przestań! Skarciłem samego siebie.
Zacząłem się rozglądać i nagle moje serce zaczęło mocniej bić. Stała tyłem, a jej włosy delikatnie opadały na plecy. Nie zauważyła mnie i poszła dalej. Nie miałem pojęcia co mam robić, ale wina zdecydowanie leżała po jej stronie. Więc nie zamierzałem jako pierwszy wyciągać ręki.
- Pokłóceni? – Rose usiadła bliżej.
- Nie twoja sprawa. – Mruknąłem.
- Niby nie moja, ale widzę jak się męczysz. – Nie śmiała się, ani nie uśmiechała głupkowato. O co jej chodziło?
Nagle wszyscy zaczęli wychodzić na zewnątrz i coś krzyczeć. Domyślałem się, że ktoś rozpoczął bójkę. Oboje wstaliśmy z miejsca i podążyliśmy za tłumem. Coś mi mówiło, aby przepchać się na początek. Tak też zrobiłem. Nie żałowałem. Jackson tłukł się z jakimś kolesiem. Może i nie znałem jego zbyt dobrze, ani przyczyny bójki. Jednak podszedłem do niego i próbowałem go odciągnąć. Jego ciosy w przeciwnika były dosyć mocne. Nie wyglądał na takiego co się bije.
- Przestań! – Krzyknąłem, ale to nic nie pomagało. Jakiś inny chłopak zaczął się do mnie przystawiać. Zaczął na mnie wrzeszczeć, że to nie moja sprawa. Nie chciałem odejść, więc od niego dostałem. I tak zaczęła się prawdziwa bójka. On nie wiedział z kim ma do czynienia. Waliłem konkretnie, tak aby go zabolało.
- Harry! Uspokój się! – Dziewczyna zaczęła mnie odciągać, ale nie miałem zamiaru się tako poddać.
- Proszę, zostaw go! – Nie słuchałem jej. Biłem się dalej, tak jakby to był mój najgorszy wróg.
Zanim zdążyłem się obejrzeć dookoła nas było już kilka bójek. Ta cała impreza to był jakiś jeden wielki żart. Przewróciłem się na ziemie i już nie wstałem. Nikt mnie już nie atakował więc sam także postanowiłem to zostawić w spokoju.
- Co ty wyprawiasz?! – Nade mną stała Kate. Wkurzona jak nie wiem co, ale nie zwracałem na nią uwagi.
- Gówno cię to powinno obchodzić. Lepiej idź do swojego chłoptasia. – Burknąłem i podążyłem szukać chłopaków.
- Harry! – Krzyknęła, ale nawet się nie obróciłem. Nie miałem zamiaru na nią patrzeć.


 _____________________________________________
Tak oto witamy nowego bohatera :)
Możecie znaleźć go w zakładce - Bohaterowie, nasza Kate także tam jest ;)

Kolejny w środę ^^

środa, 18 czerwca 2014

Moment For Me Rozdział 56


        Nie odzywał się do mnie przez cały niedzielny ranek, a potem wyszedł. Nie dawał znaku życia, a ja nie umiałam tego wyjaśnić. Dlaczego tak się zachowywał? Co mu zrobiłam?
W poniedziałkowy poranek, obudziłam się sama. Nie było jego przy mnie, znowu. Poszłam pod prysznic i rozkoszowałam się ciepłą wodą. Owinięta w ręcznik stanęłam przed lustrem i zaczęłam czesać swoje mokre włosy. Jednak coś mi tu nie pasowało. Tak jakby ktoś wszedł do domu. Ściszyłam radio, które było przymocowane w kabinie prysznicowej i faktycznie ktoś był na dole. Szybko przebrałam się w dres i jak gdyby nigdy nic zeszłam. Blondyn chrząkał się po kuchni i robił sobie coś do jedzenia. Stanęłam w progu i zaczęłam go obserwować. Naprawdę go nie rozumiałam.
- Hej. – Powiedział niepewnie, a ja się nie odezwałam. Olewał mnie, więc ja także postanowiłam to zrobić. – Zjesz ze mną?
Patrzyłam na niego jak na idiotę. Brakowało mi jego. Oddalaliśmy się od siebie i miał racje. Tylko nie potrafiłam tego wytłumaczyć, dlaczego to wszystko się znowu sypie? Nie potrafiłam zrobić tak, aby było wokół mnie szczęście. Ono uciekało.
- Charlotte? – Dotknął mojego nadgarstka. – Danielle u ciebie była?
- Dan? Niby po co? – Zmrużyłam oczy.
- Hmm…no nie wiem. – Odchrząknął. – Przepraszam.
- Przepraszasz? – Spytałam niepewnie. – Za co Niall?
- Za wszystko. Zachowywałem się jak dupek i dalej to robię. – Po jego policzku spłynęła łza. – Nie wiem dlaczego taki jestem.
- Gdzie byłeś wczoraj?
- Siedziałem w domu. – Mruknął.
- Nie rozumiem co się z tobą dzieje. Dlaczego palisz i przychodzisz do domu napity. Nawet nie wiesz jak bardzo to boli. – Jęknęłam.
- Naprawdę nie chciałem. Przepraszam.
Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać. Nie miałam pojęcia czemu z moich oczu wypływają łzy. Może dlatego, że bałam się, że go stracę. Czułam jak blondyn głaszczę mnie po głowie. Szepcze czułe słówka i jeszcze bardziej do siebie przytula. Takiego Nialla kochałam i z takim chciałam być.
- Potrzebujemy odpoczynku. Oboje. – Szepnął.
Odsunęłam się od niego i razem usiedliśmy przy stole. On jadł śniadanie, a ja patrzyłam na niego z utęsknieniem. Zaczęłam uśmiechać się sama do siebie, był kimś wspaniałym. Nie wyobrażałabym sobie życia bez niego.
- Niall? – Spytałam, a on się poderwał. Spojrzał na mnie tymi błękitnymi oczami. – Jesteś ze mną szczęśliwy?
Moje pytanie trochę go zaskoczyło. Rozglądał się po pomieszczeniu, tak jakby szukał odpowiedzi. Lekko westchnął i przysiadł się bliżej mnie. Złapał za rękę i spojrzał głęboko w oczy.
- Gdybym nie był szczęśliwy nie był bym z tobą Charlie. Nie spędzał bym z tobą tyle czasu i nie zakochałbym się jak idiota. – Uśmiechnął się. –Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Wiesz dlaczego? – Zaprzeczyłam. – Bo mam ciebie. Ty jesteś moim szczęściem.
- Nie spodziewałam się takiego wyznania. – Zaśmiałam się. – Kocham cię.
- To w takim razie chyba mogę ci coś powiedzieć. – Zaczął. – Mam dla ciebie niespodziankę.
- Niespodziankę? – Powtórzyłam. – Niby jaką?
- Niespodzianka to niespodzianka. – Uśmiechnął się chytrze. – Musisz być cierpliwa.
Przez cały dzień nie chciał mi nic powiedzieć. Chociaż chodziłam za nim przez cały czas. Nabijał się tylko ze mnie i się śmiał. Nie przepadałam za niespodziankami. Byłam niecierpliwa i bardzo mnie wkurzały. Bo co jeśli ktoś zrobi coś, czego nie lubię? Siedzieliśmy razem przed telewizorem. Przyklejeni do siebie i bardzo szczęśliwi. Nie podejrzewałabym, że jeszcze wczoraj przez niego płakałam.
- Chyba muszę zdradzić ci trochę tej niespodzianki. - Mruknął
- W końcu. – Wstałam zadowolona. – To co masz dla mnie?
- Powoli. – Zaśmiał się. – Spakuj się, wyjeżdżamy za dwadzieścia minut.
- Co proszę? – Zdziwiłam się. – Siedzieliśmy cały dzień, nic nie robiąc. Nie mogłeś powiedzieć wcześniej?
- Nie. – Zaśmiał się.
- I co ja mam niby tam spakować? Dokąd jedziemy? – Zaczęłam zadawać pytania.
- Nic więcej nie mówię. – Uśmiechnął się i zamilkł.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Spakować się czy może udać, że się obraziłam? Weszłam do garderoby i po chwili wahania wrzuciłam parę spodni na dno. Co dalej? Kilka sukienek, bluzki i chyba cztery pary butów. Moje pakowanie skończyło się dosłownie w czasie. Byłam z siebie dumna.
- Idziesz? – Cały czas mnie poganiał.
- Tak, chwilka. – Zdjęłam dres i w samej bieliźnie stanęłam przed szafą. Musiałam w coś się ubrać. Tylko, że nie miałam pojęcia co nałożyć.
- Dla mnie możesz jechać ubrana właśnie tak. – Jego ręce wylądowały na moich biodrach.
- Jasne. Wtedy wszyscy faceci będą się na mnie gapić. Chcesz tego prawda? – Zaśmiałam się.
- Ta niebieska bluzka też jest całkiem niezła. – Podął mi koszulkę, a ja dołożyłam szorty.
****
Jechaliśmy jakieś dwie godziny. Nie miałam pojęcia dokąd mnie zabiera. Cały czas siedziałam i gapiłam się w okno. On tylko się ze mnie śmiał. Niespodzianka…ciekawe jaka.
- Daleko jeszcze? – Cały czas marudziłam.
- Jesteśmy w Hastings. – Odpowiedział. – Jedna trzecia niespodzianki została odkryta.
- W końcu. – Pisnęłam. – Co będziemy tu robić?
- Przede wszystkim odpoczywać. – Uśmiechnął się.
Zatrzymaliśmy się przed wielkim budynkiem. Można było powiedzieć, że jest to hotel. Wspaniale oświetlony. Stałam z wielkimi oczyma i się temu wszystkiemu przyglądałam. Byłam zachwycona. Jakiś chłopak zabrał nasze walizki i zaprowadził do środka. Wielkie, jasne lobby. Na ścianach znajdowały się drewniane płyty, a sufit był wypełniony milionami malutkich światełek.
- Możemy iść. – Blondyn pociągnął mnie za rękę.
- Nic nie rozumiem. – Szepnęłam. – Dlaczego mnie tu zabrałeś?
- Dowiesz się w swoim czasie. – Pocałował mnie w policzek i chytrze się uśmiechnął.
Wjechaliśmy na czwarte piętro. Nasz pokój znajdował się prawie na samym końcu korytarza. Kiedy blondyn otworzył drzwi, nie wiedziałam co powiedzieć. Pomieszczenie było śliczne. Całe w spokojnych kolorach. W samym wejściu stała kanapa, a naprzeciwko niej wisiał telewizor. Nie było żadnych drugich drzwi. Sypialnia znajdowała się za białą ścianą, a po lewej stronie była łazienka. Także otwarta na całą przestrzeń. Plus tego wszystkiego był taki, że nigdzie nie można był się zatrzasnąć. No chyba, że w całym tym pokoju. Jednak był też minus, dla mnie. Biorąc prysznic musiałam być przygotowana na to, że blondyn może mnie podejrzeć.
- I jak ci się podoba? – Niall rzucił się na wielkie łoże.
- Jest ślicznie. – Uśmiechnęłam się.

*** Z perspektywy Nialla ***
Nie mogłem jej powiedzieć, nie teraz. Była szczęśliwa, a to jedno głupie słowo mogło zniszczyć wszystko. Oczywiście to była tylko i wyłącznie moja wina, moja własna głupota. Dalej nie mam pojęcia co mnie wtedy napadło. Gorszy dzień, czy jak?
Spojrzałem na brunetkę, która słodko spała. Widać, że jest zmęczona i potrzebuje odpoczynku. Wstałem z łóżka i podążyłem w stronę balkonu. Potrzebowałem zapalić. To było mi teraz potrzebne. Przymknąłem drzwi i usiadłem na płytkach. Jeden ruch i od razu zrobiło mi się lżej. Dym nikotynowy wypełnił moje płuca, a ja mogłem powiedzieć, że jest mi sto razy lepiej. Dzięki temu odprężałem się.
Nie miałem pojęcia, która była godzina. I chyba nie chciałem wiedzieć. Niebo było wystarczająco ciemne, a dookoła paliły się lampy. Widok na morze był nieziemski. Mógłbym tu pozostać na zawsze. Zostawić całą tą przeszłość i się tu przenieść.
- Dlaczego nie śpisz? – Szybkim ruchem zgasiłem papierosa i spojrzałem na Charlie. Dziewczyna była nieco przestraszona.
- Nie mogłem zasnąć. – Skłamałem. – Chodź do łóżka.
- Coś się stało? – Zatrzymała mnie. – Jest coś o czym powinnam wiedzieć?
- Nie. – Zaprzeczyłem. – Po prostu nie mogłem spać.
Zamknąłem drzwi balkonowe i wróciłem z brunetką do łóżka. Jej ciało owinęło się wokół mnie i zasnęła. Zaś ja dalej rozmyślałem nad tym wszystkim. Co było dobre i co mogłem jeszcze zrobić, aby ją uszczęśliwić.
- Niall. Niall. Niall. – Usłyszałem głos Charlie.
- Co się dzieje? – Poderwałem się do góry.
- Nic. – Zaśmiała się. – Pora wstawać.
- Ach, tak. – Uśmiechnąłem się. – Musimy zdążyć.
- Czyżby to ta wielka niespodzianka? – Pisnęła.
- Tak, to właśnie to.
Co jeśli jej się nie spodoba? Może mnie wyśmiać i się nie zgodzić. To wszystko było dość ryzykowne, ale musiałem spróbować. Musiałem pokazać jej jak bardzo ja kocham. Tylko, nie miałem pojęcia czy to jest najlepszy pomysł. Cały czas miałem wątpliwości.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w to miejsce. Piękny domek położony blisko morza. To było marzenie wielu dziewczyn, ale czy jej? Cholernie się bałem.
- Gdzie my jesteśmy? – Wjechałem na podjazd. To nie był domek, tylko willa. Byłem zaskoczony, ale pozytywnie. – Niall? Dowiem się w końcu?
- Jeszcze chwilkę. – Zaśmiałem się.
Złapałem ją za rękę i weszliśmy do środka. Przywitał tam nas miły pan w czarnym garniturze. Sprzedawał to miejsce, a ja byłem chętnym na zakup. Wielki salon, pięknie urządzony. To było naprawdę cudowne miejsce, a taka okazja nie mogła się powtórzyć.
- Niespodzianka jest taka, że możemy tu zamieszkać. – Odchrząknąłem.
- Co takiego? – Na jej twarzy panował wielki uśmiech, ale i zaskoczenie. O to właśnie mi chodziło.
- Wszystko zależy tylko od ciebie. – Mruknąłem.
- Nie wiem co powiedzieć. – Zaśmiała się.
- Wystarczy jedno słowo, tak albo nie.
- Mogę się zastanowić? – Spytała niepewnie.
- Jasne, ale najpierw obejrzyjmy dom. – Uśmiechnąłem się.
Zwiedziliśmy cały dół, potem górę. Charlie była zachwycona, zresztą nie tylko ona. Dom był wspaniały, ale to był dopiero początek. Wyszliśmy na zewnątrz. Wielki taras z tyłu domu, a z niego widok na morze. Usiedliśmy na krzesłach i zapadła cisza.
Szum morza był uspokajający, można było tutaj usiąść i siedzieć całymi dniami. To było coś wspaniałego. Chciałem tu zamieszkać i naprawdę się na to wszystko napaliłem. Tylko nie mogłem podjąć decyzji za nas dwoje.
Po obejrzeniu domu, nie wróciliśmy od razu do hotelu. Postanowiliśmy się przejść. Plaża, na której było mnóstwo ludzi wcale nas nie odstraszała. Zwiedzaliśmy okolice i cieszyliśmy się wspólnie spędzonym czasem.
Wieczorem udaliśmy się do restauracji. Na całe szczęście nie musieliśmy daleko iść. Była ona na parterze. Elegancka z niesamowicie dobrym jedzeniem. Siedzieliśmy tam zrelaksowani, ale jak zawsze coś musiało nam wszystko popsuć. Mój telefon nie dawał za wygraną i cały czas się odzywał. W końcu chciałem go wyłączyć, ale kiedy zobaczyłem kto dzwoni postanowiłem odebrać.
- Przepraszam…to mama. Muszę odebrać. – Nienawidziłem kłamać, ale w tamtym momencie nie mogłem powiedzieć, kto się do mnie dobija. Popsułbym wszystko, zresztą tak jak zwykle.
Znalazłem miejsce, w którym nie ma nikogo i odzwoniłem.
- Gdzie ty do cholery jesteś? – Dziewczyna zaczęła się drzeć. No tak, nikomu nic nie powiedziałem. Tylko, że nie zamierzałem psuć sobie tego wyjazdu.
- Nie twój zasrany interes. – Mruknąłem. – Czego ty znowu chcesz Rose?
- Dobrze wiesz, czego. – Mogłem wyczuć, że właśnie w tym momencie się uśmiecha. Wredna suka, która zamiast serca ma tam kostkę lodu. – Zrobiłeś to, co chciałam?
- Jestem w trakcie.
- Wiesz co się stanie jeśli tego nie zrobisz? – Zaśmiała się.
- Tak, wiem. Tylko nie musisz mi cały czas o tym przypominać. – Burknąłem.
- Naprawdę cię kocham.
- Oj zamknij się, dobra? – Miałem jej dosyć. Była jak rzep na ogonie. Zawsze kiedy jej się pozbywałem przybywała znowu. To było dosyć chore.
- W każdej chwili mogę wykonać jeden cholerny telefon. A potem zostaniesz całkiem sam. Wiem, że tego nie chcesz Niall.
- Nie chce i dlatego zgodziłem się na tą chorą propozycje.
- Do zobaczenia. – Pisnęła.
Odłożyłem telefon i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Byłem zdenerwowany i nie potrafiłem wrócić do tego cholernego stolika i dalej się uśmiechać. Zrobiłem wszystko co mogłem, teraz Charlie miała dać ostateczną odpowiedź. Musiałem czekać.

______________________________
OGŁOSZENIE KTÓRE MUSZISZ PRZECZYTAĆ !!!

Blog zostanie jeszcze przez pewien czas. Miałam go kończyć, ale jakoś nie mogę się z nim rozstać.
Rozdział ten będzie ostatni.
Dlatego, że jest to koniec I części bloga. Wiem, że nie pisałam że coś takie w ogóle będzie. Tylko trochę sie pomieszało i podzielę to na części. I i II, a jak będzie potrzeba to i na III

CO W II CZĘŚCI?
Na pewno nie będzie już gifów.
Pojawi się nowy bohater, który dużo namiesza.
Więcej emocji.
Możliwe, że rozdział będą dodawane raz w tygodniu z powodu wakacji. Tylko, że nie będą tak krótkie jak te co są w tej chwili.

Ps. Jak wam się podoba nowy wygląd bloga?

Kolejny w niedziele ;)

sobota, 14 czerwca 2014

Moment For Me Rozdział 55

                                                 Zaczęłam się martwić. Nie odbierał telefonu, ani nie odpisywał na sms-y. Rozumiem, był na imprezie u Zayna. Tylko, że powinien wrócić już dawno temu. Było już po drugiej.
- Zaraz przyjdzie, spokojnie. – Naomi jeszcze bardziej mnie denerwowała. A co jeśli coś się stało? Ona tego oczywiście nie rozumiała.
- Nie. Nie spokojnie! Coś się stało i to czuje. – Mruknęłam.
- Uspokój się. – Jęknęła.
Usiadłam na kanapie i próbowałam o tym nie myśleć. Tylko, że to było zbyt trudne. Nie potrafiłam się nie martwić. Niall był dla mnie kimś ważnym i nie mogłam jego stracić. Gdyby wysłał głupiego sms-a, było by w porządku. Tylko, że on się nie odzywał od wczoraj. To było do niego nie podobne.
- Koniec z tym marudzeniem. Ubieraj się. – Naomi wstała z miejsca i mnie podciągnęła.
- Nie mam siły na wyjścia. – Jęknęłam. – Nie widzisz, że jestem słaba?
Czułam się znakomicie, ale nie chciałam zdradzać tego przyjaciółce. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić. Tylko, że nie miałam nic do gadania. Praktycznie zaciągnęła mnie na górę i kazała się przebierać. Nałożyłam ciemne długie spodnie i koszule w kratkę. Nieodłącznym punktem mojego stroju były czarne conversy. Nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu w nich wyjdę. Tylko nie spodziewałam się tego, że to wyjście nastąpi właśnie dzisiaj. Miałam opuścić dom po raz pierwszy od mojej wizyty w szpitalu. Oczywiście wyjścia do lekarza się nie liczyły, były to tylko chwilowe pobyty na dworze.
Kiedy wyszłyśmy na zewnątrz na mojej twarzy pojawił się wielki grymas. Słońce świeciło cholernie mocno, a ja nie mogłam do niego przywyknąć. Zanim wsiadłyśmy do samochodu na moim nosie znalazły się okulary przeciwsłoneczne. Z wielkim trudem weszłam do auta Naomi. Nie byłam jeszcze nie wiadomo jak zdrowa. Nie miałam jeszcze siły, ale może to wyjście to nie był wcale taki głupi pomysł. Przynajmniej oderwie mnie od złych myśli.
Nasza droga nie trwała w ciszy. Blondynka cały czas gadała. Jak to przespała się z niejakim Joe. O jego pięknym domu i niezwykłym poczuciu humoru. Jednak sama przyznała, że leci na jego pieniądze. On sam ją nie interesuje i przestali się spotykać. Cios w plecy…Czasami nie rozumiałam tej dziewczyny. Nie mogłam zrozumieć jej toku myślenia i kiedy coś powiedziała nie wiedziałam czym mam się śmiać, czy płakać.
- Jesteśmy na miejscu. – Pisnęła z radości. – Czas na zakupy.
- Widzisz ten entuzjazm? – Spojrzałam na nią z zrzędliwą miną. – Naprawdę Naomi? Zakupy?
- Nie marudź, dobra? Nie mów, że jesteś nie wiadomo jak zmęczona. Wiem, co przeszłaś. Tylko, że nie pozwolę abyś siedziała całe życie w domu. Jesteś młoda i masz się bawić. Jasne?
- No w sumie dawno już byłam na zakupach. – Na mojej tworzy pojawił się mały uśmiech.
- No i tak trzymać. – Zaśmiała się. – A teraz idziemy!


Wyszłyśmy z samochodu i schodami wjechałyśmy na pierwsze piętro. Na całe szczęście w centrum handlowym nie było nie wiadomo jak dużo ludzi. Garstka osób, dosłownie. Zaczęłyśmy od naszych ulubionych sklepów, Zara i H&M. Naomi wybrała kilka świetnych sukienek, a mi przypadł do gustu płaszcz. Czarny i prosty.
- Co myślisz o tym? – Spojrzałam na czerwoną sukienkę i się zakochałam. Prosta z niewielkim dekoltem uszyta z koronki. Nie widziałam nigdy piękniejszej rzeczy. Od razu wzięłam ją do przymierzalni i zobaczyłam jak leży na mnie.
- Naomi? – Zwróciłam się do brunetki.
- Bierzemy. – Zaśmiała się.

Trzy godziny – tyle trwało nasze chodzenie. Potem mały obiad w jakiejś restauracji i powrót do domu. Kiedy rzuciłam się na fotel myślałam, że z niego nie zejdę. Byłam cholernie zmęczona i najedzona.
- No to zaliczam ten dzień do udanych. – Mruknęłam.
- Widzisz, a nie mówiłam. – Uśmiechnęła się. – I przez ten czas nawet nie wspomniałaś o Horanie.
- Właśnie, Niall. – Momentalnie się zerwałam i pobiegłam do kuchni. Zostawiłam tam swój telefon więc nie wiedziałam czy się odzywał. Odblokowałam komórkę i zobaczyłam, że mam jednego sms-a.
Od razu go otworzyłam.
„ Muszę coś załatwić. Będę wieczorem.”
- Serio? – Wydarłam się. – Będzie wieczorem.
- Ale przynajmniej napisał, tak? – Ziewnęła.
- Coś jest nie tak…- Szepnęłam.
****
Po długiej kąpieli mogłam spokojnie położyć się do łóżka. Zapaliłam lampkę i włączyłam telewizor. Na całe szczęście miałam go w sypialni. Przełączałam kanały, ale jak zwykle nic nie było. Jeszcze dobrze się nie zagrzałam, a już musiałam wstawać. Włożyłam płytę z filmami i znowu znalazłam się w łóżku. Tym razem wybrałam American Pie. Lepsze to niż jakiś program o gotowaniu.
Zaczęłam oglądać film, ale nie mogłam się skupić. Cały czas myślałam o blondynie. Dlaczego dalej go nie było? Wskazówki zegarka wskazywały dziesiątą w nocy. Co się działo?
Zaczęłam przysypiać i nawet coś mi się śniło. Ocknęłam się kiedy leciały już napisy końcowe. Sprawdziłam drugą stronę łóżka, dalej była pusta. Nie mogłam do niego wiecznie wydzwaniać. Więc odwróciłam się na lewy bok i próbowałam zasnąć.
Nagle poderwałam się do góry. Usłyszałam huk. Coś się zbiło. Zeszłam z łóżka i nie miałam pojęcia co mam zrobić. Co jeśli to włamywacz? Oświetliłam całą górę, a w ręku trzymałam telefon. Powoli zeszłam na dół i to co zobaczyłam zszokowało mnie jeszcze bardziej niż jakiś durne włamanie.
- Niall?! – Chłopak był nieprzytomny. – Piłeś?
- Tylko troszkę. – Wymamrotał.
- Gdzie byłeś? – W tamtym momencie byłam na niego wściekła. Nie rozumiałam jego zachowania.
- U Zayna kochanie. – Uśmiechnął się.
- Całą noc, a potem cały dzień? – Zmierzyłam go wzrokiem.
- Nie do końca. – Ziewnął. – Jestem zmęczony.
Chwiejnym krokiem zaczął do mnie podchodzić. Pomogłam mu dojść do kanapy w salonie. Usiadł zadowolony i bacznie mi się przyglądał.
- Dlaczego jesteś taka niedostępna? – Spytał. – Oddalamy się od siebie.
- Jesteś pijany. – Nie miałam ochoty z nim dyskutować. I tak by nic nie pamiętał, więc to było bez sensu. Wyjęłam z jego kieszeni telefon i odłożyłam go na stoliku.
- Jeszcze to. – Podał mi paczę papierosów. Zaraz…on miał papierosy?
- Palisz? – Spytałam zdziwiona.
- Widzisz, jak mnie znasz kochanie. – Jęknął.
- Co się z tobą dzieje? – Nie poznawałam jego. Zachowywał się jak…jak Harry. Jak zła wersja Stylesa. Teraz zauważyłam ten wspólny gen. Byli cholernie podobni, ale tylko wtedy jak się napili.
- Nic. Wracaj z powrotem do łóżka.
Powiedział to z taką pogardą, że nie wierzyłam w to co słyszę. Był dla mnie chamski, po raz pierwszy. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pomieszczenia. Zgasiłam wszystkie światła i wróciłam do łóżka. Pojedyńcze łzy spłynęły mi po policzkach. Było mi przykro z powodu jego zachowania. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego był taki dziwny.
*** Z perspektywy Harrego ***
Dzisiaj był wielki dzień. Obudziłem się z wielkim bananem na twarzy i od razu zabrałem się za sprzątanie. Tak, to trochę dziwne ale nie miałem zamiaru siedzieć w syfie.
- Harry! – Wołanie dochodziło z kuchni. Nie zamierzałem tam iść. Lou chciał coś ode mnie, więc sam powinien do mnie przyjść.
- Przyjdź, jak cos chcesz! – Wrzasnąłem.
- Co mam kupić? Zgubiłem tą listę. – Usiadł na fotelu i zaczął notować. Mieliśmy dzisiaj przygotować obiad, dla Kate i Eleanor. Dziewczyny miały się poznać. Wcześniej nie było okazji, bo cały czas się wymijaliśmy. Podzieliliśmy się obowiązkami. Louis miał zrobić zakupy i dwa dania. Ja zaś posprzątać cały ten burdel i zrobić jakiś deser. Bałem się, że to będzie jedna wielka katastrofa. Nie jesteśmy mistrzami w gotowaniu, więc to mógł być problem.
Pierwsze co zrobiłem to zebrałem wszystkie nasze walające się ubrania. Włożyłem do automatu i nastawiłem pranie. Jak sprzątać, to robić to dobrze. Potem poukładałem wszystko co się walało i pościerałem kurze. Odkurzanie zajęło mi jakąś godzinę, a zmywanie podług czterdzieści minut. Ledwo odłożyłem wszystkie „narzędzia”, a do mieszkania wpadł brunet.
- Dopiero posprzątałeś? – Jęknął.
- Dopiero wróciłeś? – Parsknąłem.
- Nawet nie wiesz jak ciężko znaleźć to wszystko. Gdyby nie taka miła pani, siedziałbym tam jeszcze z trzy godziny.
- Miła pani mówisz? – Zaśmiałem się.
- Nie przedrzeźniaj mnie Harry i zabieraj się do roboty. – Podał mi reklamówki z zakupami, a sam poszedł po kolejne. Kupił tego tyle, że chyba będziemy jedli to wszystko przez miesiąc. Ustawiłem wszystko na wielkim stole i nie wiedziałem za co mam się zabrać. Deser. Nawet nie wiedziałem jak mam go zrobić.
- Jak mam się za to zabrać? – Jęknąłem.
- Nie marudź. Lepszy ten twój deserek, niż to co ja mam zrobić.
Zająłem połowę kuchni i zacząłem coś działać. Wsypałem galaretkę do miski i zalałem wodą. To było dosyć proste. Niestety to był początek, a schody zaczęły się nieco później.
****
- Harry! Otwórz! – Poprawiłem swoją marynarkę i otworzyłem drzwi. Stała w nich Eleanor, nasz pierwszy gość.
- Wow. – Uśmiechnęła się. – Nie sądziłam, że kiedykolwiek cię zobaczę w garniturze.
- Brakuje tylko krawatu, ale jego już nie włożę. – Zaśmiałem się. – Ślicznie wyglądasz.
Dziewczyna weszła do środka. Musiałem się zmuszać, aby tylko nie patrzeć na jej zgrabny tyłek. Jednak moja męskość była silniejsza. Nie dałem rady i się złamałem. Spojrzałem i lekko westchnąłem. Nagle do drzwi znowu ktoś zaczął się dobijać. Wyciągnąłem rękę i je otworzyłem.
- Hej. – Uśmiechnąłem się.
- Cześć Harry. – Na przywitanie dostałem soczystego buziaka. Zapowiadał się miły wieczór.
Kiedy dziewczyny się zapoznały usiedliśmy do stołu. Atmosfera nie była ani trochę krępująca. Wszyscy dobrze się bawiliśmy. Kate i El znalazły wspólny język i gadały jak najęte. Może to i dobrze? Obiad, który przygotowaliśmy był bardzo dobry. Zdziwiłem się, że tak dobrze nam poszło. Zawsze było jakieś ale. Tylko, że nie teraz. Wszystko było idealne, ale to było dość podejrzane.
Kolacja minęła w niesamowitym tempie. Czas leciał jak pokręcony.
- Naprawdę było pyszne. – Dziewczyny zachwycały się na każdym kroku.
Razem z Louisem posprzątaliśmy wszystko w pięć minut. Potem przyjaciel wyszedł na spacer, aby odprowadzić Eleaonor. Dobrze wiedziałem, że już nie wróci. Brunet na pewno zostanie u niej na noc, albo i na kilka dni. Znikał tak bardzo często.
- Nalać ci wina? – Spytałem niepewnie, a dziewczyna się zgodziła.
- Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę tak z tobą siedziała. – Uśmiechnęła się. – Jesteś naprawdę wspaniałym chłopakiem Harry.
- A ja nie sądziłem, że kiedyś będę miał dziewczynę. – Zaśmiałem się. – Naprawdę się tego nie spodziewałem.
- Żałujesz? – Spytała pewnie.
- Niczego nie żałuję.
Zbliżyłem się do niej i delikatnie wpiłem się w jej usta. Były miękkie i smakowały jak truskawki. To było lekkie zaskoczenie, bo zawsze smakowała jak jagody. Jednak błyszczyk do ust można zmienić. Nasze języki współgrały idealnie. Na początku nasze pocałunki były delikatne, ale z czasem stały się namiętne i zachłanne. Wziąłem ją na ręce i poszliśmy do mojego pokoju. Byłe lekka jak piórko. Dziewczyna popchnęła nogą drzwi i zapaliła lampkę. Gdyby nie to, że posprzątałem już dawno leżelibyśmy na podłodze. Położyłem ją na łóżku, a sam zacząłem się rozbierać.
- To do jakiej części teraz przechodzimy? – Zaśmiała się. – Długi czy krótki sex?
- Oczywiście, że to pierwsze. – Uśmiechnąłem się chytrze.
- Niech ci będzie. – Mrugnęła. – To za tą pyszną kolacje.
Zostałem w samych bokserkach. Chciałem teraz zabrać się za dziewczynę, ale ona także pozbyła się zbędnych ubrań. Usiadła na mnie rozkrokiem i zaczęła całować. Jej zimne dłonie zaczęły jeździć po mojej klatce piersiowej, a paznokcie zostawiały długie czerwone ślady. Chciałem, aby się położyła. Jednak ona chyba nie chciała stracić dominacji nade mną. Cały czas trzymała się swojej pozycji i nie pozwalała aby to ja przejął kontrolę. Nigdy jeszcze nie byłem na drugim planie. Zawsze to ja byłem głównym dowodzącym. Jednak teraz się coś zmieniło. Moje usta zjechały na szyję dziewczyny. Zostawiałem tam malutkie czerwone plamki. Nie obchodziło mnie to, że to wszystko będzie widać. Cieszyłem się chwilą i tym, że zaraz przelecę moją dziewczynę. Dziewczynę…jak to ładnie brzmi. Z jej ust wydobywały się ciche jęki. Co oznaczało, że jej się podoba. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Uwielbiałem to robić, a jeśli miałem sprawić jej przyjemność to tym bardziej mnie to zadowalało. Jedną ręką odpiąłem jej stanik, a moim oczom ukazały się jędrne piersi. Na prośbę Kate położyłem się na łóżku, a ona na mnie usiadła. Nie miałem pojęcia co chce zrobić. Uśmiechała się tylko pod nosem i była strasznie tajemnicza. Między pocałunkami łapała mnie za wybrzuszenie i sprawiała, że z moich ust wydobywają się ciche jęki.
- Nie baw się mną. – Zaśmiałem się.
- Bądź cierpliwy Harry. – Uśmiechnęła się.
Zeszła nieco niżej. Zdjęła moje bokserki, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wiedziałem co chce zrobić, więc nie protestowałem. Jej dłonie ujęły mojego penisa i zaczęła się nim bawić. Jej usta dotknęły go pi kilu minutach i małymi ruchami doprowadzała mnie do rozkoszy. To była chyba najprzyjemniejsza rzecz jaką zrobiła dla mnie dziewczyna.
- Teraz ty się połóż. – Poprosiłem, ale ona się nie zgodziła. Zdjęła z siebie ostatnią cześć ubrania i była naga. Przegryzłem wargi i już chciałem to z nią zrobić. Niestety musiałem być cierpliwy. To ona teraz dominowała i musiałem się dostosować. Zaczęła mnie całować, a jej kobiecość ocierała się o moje przyrodzenie. W końcu zrobiła to na co czekałem. Nasze ciała zostały połączone w jedną całość. Jej ruchy były powolne, ale z czasem robiła to coraz szybciej. Zaś ja tylko leżałem. To było dosyć dziwne, bo nigdy nie jestem tym co nic nie robi. Może to i lepiej? Poznałem inna stronę tego wszystkiego. Po dość długim czasie dziewczyna opadła obok mnie i zaczęła się śmiać. Dołączyłem do niej i przykryłem nas kocem. Swoim delikatnym jak aksamit ciałem przytuliła się do mnie. Jej głowa znalazła się na mojej klatce piersiowej. Pocałowałem ją w czoło i jeszcze mocniej przytuliłem.
- Kocham cię. – Szepnąłem.
- Ja ciebie też. – Mruknęła.
- Nie mów tak tego. – Zaśmiałem się. – Nigdy tak nie mów, to nie brzmi kochająco.
- W porządku Harry. – Zachichotała. – Kocham cię, skarbie moje.
- Tak lepiej. – Złączyłem nasze usta i delikatnie pocałowałem.

_______________________________________________

Tak jak obiecałam. Rozdział dodany w sobotę :)
Chcieliście scene +18 z Charlie i Niallem. Ale chyba się nie pogniewacie, jak to będzie właśnie Harry i Kate? :)
Wybaczcie jeśli czytając czujecie obrzydzenie. Pisałam to ostatnie ponad godzinę i nie mogłam przestać się śmiać. Nie lubię tego pisać, ale czego się dla was nie robi :D
Kolejny w środę.
Ps. Wypowiadajcie się na temat tego co się dzieje między głównymi bohaterami :) Chce znać wasze zdanie! Bo nie wiem ile jeszcze rozdziałów będzie.
PS. 2. KTO CHCE ABY KOLEJNY ROZDZIAŁ BYŁ DLA NIEGO zadedykowany? ;)