sobota, 13 września 2014

Moment For Me - Epilog



*** 10 lat później ***
Wszystko potoczyło się zupełnie inaczej niż myślałam. Oczywiście po drodze mieliśmy kilka upadków, ale zazwyczaj po nich było jeszcze lepiej.
- Mamo! Mamo!
- Co się stało? – Spojrzałam zaniepokojona.
- Tato nie pozwala mi włożyć koszulki, którą mi wczoraj kupiłaś.
- Kochanie, zaraz przychodzą do nas goście i musisz wyglądać elegancko.
- Ele…co? – Zaśmiał się.
- Po prostu załóż tą koszulę, która tam leży. – Wskazałam na fotel.
Chłopczyk skinął głową i bez żadnej kłótni pomaszerował do niebieskiej koszuli. Tony miał cztery latka, a jego rozumowanie było przekomiczne.
Denerwowałam się tym przyjęciem. Razem z Niallem postanowiliśmy zaprosić wszystkich naszych znajomych z czasów, kiedy się poznaliśmy. Niektórych nie widziałam dobre kilka lat, a z innymi dalej utrzymywałam bliskie kontakty.
Dzwonek do drzwi rozległ się po całym domu. To było to - pierwsi goście zaczęli się schodzić. Miałam nadzieje, że to wszystko wypali.
- Ciocia Naomi! – Ed rzucił się na szyje rudowłosej kobiety. Przemalowała się dwa lata temu i tak zastało. Lubiłam ją w tym kolorze, a mój syn jeszcze bardziej. Skończył już dziesięć lat, a ja dalej w to nie wierzyłam.
Przyjaciółka weszła do środka, razem ze swoim mężem. Nie darzyłam go wielkim uczuciem. Jak dla mnie był zbyt ponury. Jednak ona go kochała i to był tylko i wyłącznie jej wybór.
Następnym gościem był Louis i Eleanor, razem z ich córeczkę Nicki. Miała cztery latka i wspaniale dogadywała się z moim synem. Lou był na odwyku aż trzy razy. Eleanor go nie opuściła, była przy nim każdej chwili. W końcu zrozumiał, że ona naprawdę go kocha. Zaręczyli się, a potem pobrali. Teraz tworzą szczęśliwą rodzinę, a El spodziewa się kolejnych dzieci. Tym razem bliźniaków.
Co z Jacksonem? Nie żyje.
Rok po naszych spięciach przedawkował narkotyki. Miał z tym spory problem i nie chciał przestać. Teraz może jest w lepszym świecie.
To wszystko mnie nie dziwi. Jednak jest pewna osoba, który zmieniła się nie do poznania. Jest kochająca, uczciwa i przede wszystkim szczęśliwa u boku ukochanej. Mowa o Harrym. Ojciec dał mu niesamowitą szansę, a on ją wykorzystał. Oczywiście na początku nie chciał, był zbyt dumny. Teraz jest szefem ogromnej firmy, a razem z Niallem mają niesamowite kontakty. W pracy, jak i w życiu prywatnym. Kate obecnie jest w drugiej ciąży. Pierwszym razem urodziła martwe dziecko. To była dla niej straszna trauma. Jednak po pięciu latach postanowili spróbować znowu.
Liam zerwał kontakty z Danielle. Potem byli ze sobą dwa miesiące i nikt o tym nie wiedział. Dwa lata później zeszli się ponownie, a potem znowu zerwali. Jednak miłość nie zna granic i postanowiła dać im prezent – synka o imieniu David. Kiedy chłopczyk miał roczek, pobrali się. Nie widziałam ich dwa lata, ale z rozmów telefonicznych wynika, że Payne jest cholernie szczęśliwy.
Malik wyjechał do Stanów na cztery lata. Na początku Niall nie mógł znaleźć sobie miejsca i tylko czekał na jego powrót. Jednak on ciągle się przedłużał. Razem z Perrie wzięli tam ślub. Do tej pory są samotnym małżeństwem, bez potomstwa.
O Rose nie słyszałam praktycznie nic. Odcięła się od nas kilka lat temu i szczerze mówiąc nie żałuje. Suka nie ma nawet do czego wracać. Tutaj każdy ma jej dosyć.
Vanessa, moja najdroższa kuzynka, także trafiła do lepszego świata. Zadawała się z Jacksonem i to chyba wszystko wyjaśnia.
- Zdrowie! – Wszyscy stuknęliśmy się kieliszkami.
- Naprawdę minęło sporo czasu, od takiego spotkania.
- Jakieś kilka lat, Liam.
- Nigdy nie mogliśmy się zgrać, aż do teraz. Dobrze was wszystkich widzieć. – Louis uśmiechnął się do wszystkich.
- Tato! – Nasz toast został wstrzymany przez Ed’a. – Obiecałeś, że wujek Zayn ze mną zagra.
- Wujek jest zajęty, kochanie. – Odpowiedział.
- Już idę! – Zayn zerwał się od stołu i pobiegł do chłopca.
- Stęsknił się za swoim chrześniakiem. – Pezz posłała mi ciepły uśmiech.
Wszyscy byliśmy szczęśliwi, że mogliśmy się znowu spotkać. Każdy zmienił się przez te kilka lat. Byliśmy dojrzalsi, ale patrząc na Louisa czy Nialla dalej wydawali się być małymi dziećmi. Wszystko się ułożyło i chyba tak powinno być. Prawda?

______
Nie sądzę, aby była potrzeba robić go długiego. Wszystko co chciałam, aby tu było. Zostało napisane. :)
Jeszcze raz wam dziękuję za to że byliście ze mną!
Tutaj znajdziecie moją najnowszą pracę ---> http://imaginy-5sos.blogspot.com/ 
Może kiedyś stworzę nowego bloga, ale jak na razie nic na to nie przewiduje.
TWITTER:
@Bellezzael ---> Tutaj będę informować, jeśli taki zostanie stworzony :)
Dziękuje i kocham :))))))

sobota, 6 września 2014

Moment For Me Rozdział 71 - Ostatni



Od całej imprezy minęło kilka dni, a ja ciągle byłam niespokojna. W nocy nie mogłam spać, a kiedy już to zrobiłam nawiedzały mnie okropne sny. 
- Mam wspaniałą wiadomość. – Przez ten czas zamieszkiwałam u Nialla. Był miły, nadopiekuńczy, a ja byłam suką. – Jedziemy na małą wycieczkę.
- Nie mam ochoty. – Burknęłam.
- Od czasu Halloween nie wychodziłaś nigdzie z domu. – Usiadł naprzeciwko mnie, a w ręku trzymał jakąś kartkę. – Co się dzieje?
- Nic. Mówiłam ci już, tak? – Wyłączyłam telewizor i na niego spojrzałam. – Jak z tobą pojadę to przestaniesz mnie w końcu torturować tymi pytaniami?
Byłam dla niego nie miła i dobrze o tym wiedziałam. Tylko, że to wszystko było dla mnie zbyt wielkim wysiłkiem. Nie mogłam się przed nim otworzyć, co mnie bolało.
Założyłam na siebie długie jeansy i gruby sweter. Na dworze było strasznie zimno, przynajmniej tak mi się wydawało. Jak mówił Horan…nigdzie nie wychodziłam przez kilka dni. Niech mu będzie.
Nasza jazda trwała w zupełnej ciszy. Na miejscu byliśmy po jakiejś godzinie. Byłam pewna, że w tym czasie zdążyliśmy wyjechać z Londynu. Jak się okazało, byliśmy po drugiej stronie miasta. Wjechaliśmy do jakiejś dzielnicy. Pełno pięknych domów, a raczej willi. Było dość późno, więc dookoła domów świeciły się światełka. To wszystko zapierało dech w piersi. Wjechaliśmy na pojazd jednej z willi, a brama sama się przed nami otworzyła. Odpięłam pasy i bez żadnego słowa wysiadłam z auta. Poczułam jak po nogach przechodzą mi dreszcze. Tu było niesamowicie, a do tego cholernie zimno.
- Wejdźmy do środka.  – Złapał mnie za rękę i zaprowadził przed drzwi wejściowe. Kiedy się otworzyły byłam w totalnym szoku. Marmurowe schodki prowadziły do wielkiego salonu. Podłoga w nim była drewniana, a na środku stała wielka kanapa. Miała miejsce dla dziesięciu osób, jak nie więcej.
- Kto tu mieszka? – Szepnęłam.
Nie odpowiedział. Pociągnął mnie za rękę, a my mogliśmy zwiedzić więcej. Podłoga tym razem była pokryta marmurem, tak jak i schodki. Nie mogłam się nadziwić. To miejsce było cudowne. Ściany pokryte czystą bielą i pełno dopasowanych ozdób. Jedna z najpiękniejszych rzeczy jaką widziałam.
- Możesz mi w końcu powiedzieć, po co tu jesteśmy? – Jęknęłam.
- Jasne, ale najpierw musisz coś zobaczyć. Coś wyjątkowego. – Uśmiechnął się.
Na piętrze otworzył białe drzwi. Weszliśmy do sypiali pokrytej beżem i bielą. Na suficie świeciło się kilkanaście światełek, a naprzeciwko wielkiego łóżka wisiało gigantyczne lustro.
- Podoba ci się? – Usiadł na fotelu i bacznie mnie obserwował.
- Czy mi się podoba? Tu jest…niesamowicie. – Uśmiechnęłam się. – Ale może w końcu powiesz mi, dlaczego tu jesteśmy.
- Jeśli się zgodzisz…zamieszkamy tu.
- Co takiego? – Moje oczy się rozszerzyły. Miałam zamieszkać w pałacu? Tak odbierałam to miejsce, było naprawdę cudowne.
- Zgadzasz się, czy nie? – Zaśmiał się. – Na dole czeka pan, z którym mam podpisać umowę.
- A-ale… - Jąkałam się. – To kosztuje majątek, Niall.
- Chcesz ze mną zamieszkać? Tak czy nie?
- T-tak, ale…
- No to postanowione. –Usiadłam na jego kolanach i przycisnęłam swoje wargi do jego.
- To niesamowite. – Szepnęłam. – I szalone.
- Kupujemy dom, nie ma w tym nic szalonego. – Zaśmiał się.
- Zapomniałeś dodać, cholernie drogi dom.
- Po prostu się tym ciesz, okej? – Mruknął.
- Jasne. – Uśmiechnęłam się.
****
Pełno pudeł i zamieszania. Nie lubiłam przeprowadzek, a ta szczególnie mnie irytowała. Dlaczego? To dosyć proste. W przeprowadzce pomagał nam mój największy wróg. JACKSON. Nie rozumiałam po co był tutaj potrzebny, skoro i tak tylko siedział. Niall nie zwracał na niego uwagi, a ja denerwowałam się jeszcze bardziej. To było dość żenujące.
- Ostatnie pudło! – Usłyszałam znajomy głos, Harry także tutaj był.
- Na reszcie, jestem zmęczony. – Niall opadł na wielką kanapę i ciężko westchnął. Zaś ja dalej nie mogłam uwierzyć, ze to wszystko jest teraz nasze. Mieliśmy tutaj rozpocząć całkiem nowe życie. Tylko ja nie umiałam się jeszcze przestawić. To wszystko…tego było za dużo.
- Kiedy robimy wielką parapetówkę? – Jackson spojrzał na mnie jak na swoją ofiarę, a potem na Nialla. Brakowało jeszcze tego, aby przychodził tutaj jak do siebie.
- My? – Horan się zaśmiał. – My Jackson nie robimy nic. Zaś MY jeszcze nic nie ustaliliśmy.
- Och daj spokój. – Prychnął. – Musisz się jej pytać o zdanie?
- Musze, to na tym polega związek. Jakbyś nie zauważył.
- Niby tak, ale to ty zapłaciłeś za dom, a nie ona. – W tej chwili poczułam się urażona. Nawet bardzo.
- Myślę, że masz lepsze zajęcia niż siedzenie z nami. – Blondyn chciał go wyprosić, a mi ulżyło. Miał zniknąć, a ja się cieszyłam.
- Kiedyś byłeś inny. Nie miałeś laski i się bawiłeś. Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem. Tylko, że muszę. – Zaczął wychodzić, a moje serce było bliskie wyskoczenia z klatki piersiowej. – Ona cię zmieniła…na gorsze.
- Zamknij się i wypad. – Wrzasnął. – Nie masz tutaj wstępu!
W tej chwili nie wiedziałam co się dzieje. To wszystko było dosyć dziwne. Styles stał między tą dwójką, a ja obawiałam się najgorszego. Dlaczego Niall był taki wściekły? Stało to się tak nagle…
- O co ci znowu chodzi?! – Wills zaczął się śmiać.
- Powinienem cię zabić, wiesz? – Nie, nie nie! Harry mu wszystko wyśpiewał! To nie miało tak wyglądać.
- Niby za co?
- Nie prowokuj mnie! – Z minuty na minutę był bardziej wściekły. – Powinienem dać ci w mordę, tak abyś zapamiętał! Ale tego nie zrobię… - W tym momencie spojrzał na Harrego, a on porozumiewawczo kiwnął głową.
- Ona nie jest taka niewinna jak ci się wydaje. – Uśmiechnął się.
- Wyjdź!
Nie zawahał się. Po prostu opuścił dom. Loczek podszedł i objął mnie ramieniem. Nawet nie zauważyłam, kiedy po moich policzkach spływały łzy. Łzy strachu i szczęścia. On odszedł i mogłam mieć pewność, że prędko nie wróci.
- Przepraszam, ale nie mogłem patrzeć jak cierpisz. – Szepnął i się odsunął.
- Niall…ja… - Urwałam.
Chłopak podszedł do mnie i złożył pocałunek na stroni. Uśmiechnął się i mocno przytulił.
- Proszę, mów mi o wszystkim. Nie miej przede mną tajemnic. Kocham cię i chcę cię chronić Charlie.
- Przepraszam, ja…
- Nic nie mów.
**** Kilka miesięcy później ****
Nie wiesz jak to jest być szczęśliwym, dopóki nie zaznasz tych przykrych rzeczy. Kiedy wszystko się unormuje możesz powiedzieć, że jest w porządku i chcesz tak żyć. Nie będziesz prosić o więcej, bo to co masz zaczniesz w końcu doceniać. Nie będziesz potrzebować więcej, bo to co jest dookoła ciebie zacznie ci wystarczać. Będziesz szczęśliwa i nie będziesz niczego pragnąć. Zaczniesz po prostu żyć chwilą i uśmiechać się z byle drobiazgów.
Nigdy nie wiemy, kiedy przyjdzie na nas kolej. Jak potoczy się kolejny dzień i co przyniesie przyszłość. Każda minuta jest wielką niespodzianką. Dlatego nie powinniśmy spoglądać w przeszłość i się nią zamartwiać. Ważne jest tu i teraz i czy jesteśmy spełnieni. Jeśli nie…powinniśmy walczyć, o to co dobre. Jeśli tak…po prostu powinniśmy się cieszyć.
- Otwieraj! Słyszysz?! – Krzyknęłam. – To nie jest śmieszne, Niall!
- Kto powiedział, że się śmieje? – Nawet zza dźwiękoszczelnych drzwi mogłam usłyszeć jego chichot.
- Jest mi zimno! Przemokłam! – Dalej wrzeszczałam, ale co tam. Ważna była „zabawa”.
- Obiecaj, że powiesz mi o co chodzi! – Mogłam mu powiedzieć? Teraz? Bałam się. – Charlie!?
- Zgoda, ale mnie wpuść!
Drzwi się otworzyły, a ja wparowałam do środka. Byłam cała przemoknięta, a ten idiota nie chciał mnie wpuścić do środka przez najbliższe dwadzieścia minut. Uznał, że musi wiedzieć o czym dyskutowałam z Danielle. To nie jego sprawa…no dobra jego. W pięćdziesięciu procentach jego. W końcu gdyby nie on, to by tego wszystkiego nie było.
Kiedy przebrałam się w suche rzeczy przyszedł czas na rozmowę. Nigdy się tak bardzo nie denerwowałam, jak teraz. Miałam mu zniszczyć życie. Przynajmniej tak to odbierałam. Serce waliło mi jak oszalałe, a on to czuł. Złapał mnie za rękę, aby dodać mi otuchy. Tylko, czy zrobi to samo kiedy się dowie? Tego nie byłam pewna.
Ostatnio nasze życie uległo zmianie. Oboje pracujemy i się dokształcamy. W domu praktycznie nas nie ma, a kiedy wpadamy na siebie to tylko po to aby położyć się wspólnie do łóżka. Dużo imprezujemy, a zwłaszcza Niall. Nie mam nic przeciwko, w końcu jest czas aby się „wyszaleć”.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi? Twoje zdenerwowanie przechodzi na mnie. – Uśmiechnął się.
- Nie wiem jak mam to powiedzieć.
- Tylko nie mów, że ze mną zrywasz. – Był przerażony.
- Nie! – Od razu zaprzeczyłam. – Oczywiście, że nie. Kocham cię.
- To o co chodzi? Wywalili cię z pracy? – Zgadywał dalej, a ja wiedziałam, że nie trafi.
- Obiecaj, że jak to usłyszysz mnie nie zostawisz.
- Masz AIDS? – Zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne, z takich rzeczy się nie żartuje.
- Więc masz…?
- Nie Niall! – Krzyknęłam. – Skup się, proszę.
- Dobra, dobra. – Zamknął oczy, a potem wypuścił powietrze. Najwidoczniej się ze mnie nabijał. Postanowiłam więc wyjść z pomieszczenia. Weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać coś do jedzenia. Skoro nie umiał poważnie porozmawiać, to miałam go gdzieś.
- Charlotte? – Jego głos był niski. – Przepraszam.
- Możesz mnie uszanować i dać mi dojść do słowa. Chce ci powiedzieć, a ty się ze mnie nabijasz. Więc chyba nie mamy o czym rozmawiać. – Odparłam nie patrząc na niego.
- Obiecuje, że będę poważny. – Złożył pocałunek na mojej szyi. Odwróciłam się do niego, a on delikatnie posadził mnie na blacie. Teraz jeszcze bardziej się bałam. A co jeśli się zdenerwuje?
- Bo chodzi o to…że… - Urwałam.
- No mów, nie mogę się doczekać. – Uśmiechnął się.
- Wiem, że jesteśmy młodzi. Bardzo młodzi. – Zaczęłam moje przemówienie. – Tylko, że czasami jest tak, że…tacy młodzi jak my. No wiesz…stają się bardziej dorośli.
Wiedziałam, że moje słowa brzmią dosyć idiotycznie, ale nie mogłam powiedzieć tego w tak oczywisty sposób. Może sam się domyśli?
- Co masz przez to na myśli? – Próbował być poważny, ale mu to nie wychodziło. Możliwe, że wiedział?
Nic nie odpowiedziałam. Złapałam jego rękę i delikatnie położyłam na moim brzuchu. Taki gest powinien go samego naprowadzić. Nie zabierał dłoni. Uśmiechnął się do mnie i czule pocałował.
- Kocham ciebie. – Szepnął.
- Boje się. – Łza, jedna, druga. Zaczęłam płakać. Spojrzał na mnie pytająco. – Boje się tej odpowiedzialności Niall.
- Przeszliśmy dużo, damy radę.
- Nie wyobrażałeś sobie tego trochę inaczej? Najpierw dom. Mamy go, ale powinniśmy skończyć studia, znaleźć idealną pracę. Wziąć ślub, a potem mieć dzieci.
- Kolejność jest nie ważna. Skoro się kochamy to ważne jest to, że będziemy szczęśliwi.
- Jesteś szczęśliwy?
- Jeśli mam przy sobie ciebie, zawszę będę. – Uśmiechnął się. – Myślisz, że to będzie chłopczyk? Chciałbym, aby się nazywał Ed.
- Ed? – Otarłam łzy. – Myślałeś nad tym?
- Chciałem mieć tak na imię, jak byłem mały. – Zaśmiał się. – Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy.
- Bałam się, że zareagujesz inaczej. Będziesz zły.
- Dlaczego miałbym być zły? – Zmrużył oczy. – Gdybyś wykradła moją spermę mógłbym się złościć, ale w takim wypadku cholernie się cieszę. - Mrugnął.
- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło.
- Kocham cię Charlie. – Zaśmiał się nerwowo. - Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.
- Dziękuje. – Szepnęłam. – Dziękuje ci za wszystko.
- To brzmi jakbyś się żegnała. Nie rób tego. – Jego mina zrzedła.
- Przestań, nie mam zamiaru cię zostawiać. Będę z tobą tyle ile zechcesz.
- Całe życie? Całą wieczność? Aż do śmierci?
- Tak, Niall. Całe życie, całą wieczność, aż do śmierci. Kocham cię i nigdy nie przestanę.

_____________
NA WASZĄ PROŚBĘ W SOBOTĘ EPILOG!

Zabijecie mnie za to, ale tak musiało być. Koniec bloga ;(
Nie jestem w stanie go dalej pisać. Nie mam teraz zbyt dużo czasu, a dostęp do internetu mam tylko na weekend.
Dziękuje wam z całego serca, że tak długo czekaliście na ten rozdział. Dziękuje każdemu, kto był ze mną i czytał te wypociny. Dziękuje za tak wiele wyświetleń. To niesamowite :)
Ps... Chcieliście, aby była w ciąży więc jest :D
Czy będzie kolejny blog? - Trudno mi powiedzieć, może kiedyś :D
Jak na razie się na to nie zapowiada, ale możecie znaleźć mnie na twitterze ----> @Bellezzael
Czasami moje wypociny będa pojawiać się na: IMAGINY 
Jeszcze raz dziękuje, że dotrwaliście do końca!
Do zobaczenia kiedyś :)))

KAŻDY KTO PRZECZYTAŁ NIECH ZOSTAWI KOMENTARZ, OSTATNI KOMENTARZ ! :)

sobota, 23 sierpnia 2014

Moment For Me Rozdział 70


Owinięta w koc, stałam naprzeciwko jakiegoś faceta. Stwierdził, że całe ogrzewanie zostało popsute. Naprawa kosztuje dosyć sporo, a mnie po prostu na to nie stać. Niall zaprowadził go do wyjścia, a ja usiadłam na lodowatej kanapie. Nie miałam pojęcia co teraz zrobię.
- Hej, nie martw się. – Usłyszałam jego ciepły głos.
- Jak mam się nie martwić? Tu się nie da mieszkać, noce są coraz bardziej zimne.
- Zatrzymasz się u mnie, tak?
- Oczywiście. Będę spała razem z tobą w łóżku i schodziła na śniadanie, razem z twoim ojcem. – Powiedziałam sarkastycznie, ale on tylko się zaśmiał.
- Jego całymi dniami nie ma, zapomniałaś? Zresztą nawet się zgodził. – Pokazał mi wymianę sms-ów.
- To miłe z jego strony. – Stwierdziłam. Zdążył zadbać o to, abym tutaj nie została. Słodkie.
- W końcu jesteśmy ze sobą już bardzo długo i jesteśmy bardzo dojrzali. – Parsknęłam. – Dobra, po prostu dojrzali, bez tego bardzo.
- Lepiej. – Uśmiechnęłam się. – Od kilku tygodni rozważam pewną opcję, a dzisiejszy incydent jeszcze bardziej mnie do tego przekonuje.
- Jaką opcje? – Spytał zaciekawiony.
- Chce sprzedać dom. – Odparłam poważnie. – Nie pracuje, jestem sama i szczerze mówiąc kończą mi się środki do życia.
- Dlaczego wcześniej nic nie mówiłaś?
- Nie jest mi łatwo rozmawiać o takich rzeczach. – Mruknęłam. – Jeśli go sprzedam, będę miała pieniądze na jakieś mniejsze i potem na studia.
- Muszę przyznać, że myślisz przyszłościowo. Tylko, że nie możesz tego robić pod presją. Zastanów się dobrze.
- Zastanowiłam i naprawdę chcę to zrobić.
- W takim razie zaczynamy szukać nowego mieszkania? – Uśmiechnął się.
- Powoli. – Zaśmiałam się. – Na razie muszę sprzedać to i znaleźć sobie…
- Powiedziałem ci coś na ten temat, mieszkasz u mnie Charlie. I koniec kropka.
*** Z perspektywy Harrego ***
Przede mną wisiało chyba z trzysta strojów, a ja dalej nie wiedziałem za kogo chcę się przebrać. Impreza u Naomi była za kilka godzin, a ja oczywiście nie miałem stroju. Razem z Kate wybieraliśmy już coś ponad godzinę, ale ja dalej nie byłem do niczego przekonany.
- Kurwa Styles, jesteś gorszy od dziewczyny. – Warknęła.
- Będę piratem, okej? – Jęknąłem.
- Wybrałeś to w ciągu pierwszych dziesięciu minut, dlaczego nie mogliśmy wziąć tego od razu?
- Chciałem poszukać czegoś…oryginalnego. – Uśmiechnąłem się.
- Idź…idź po prostu zapłać. – Parsknęła.
Wziąłem do ręki dwa stroje i poszedłem do kasy. Oczywiście miałem jeszcze wykonać swoje zadanie, które było bardziej jak misja. Odebrałem zamówione już stroje Nialla i Charlie. Nie miałem pojęcia w co się przebiorą, ale szczerze mówiąc to mnie nawet nie interesowało.
Po udanych zakupach odwiozłem mojego skarba do domu, a sam udałem się do domu mojego ojca. Na całe szczęście miałem pewność, że nie ma jego w domu. Ostrożnie zapukałem i tak po prostu wszedłem do środka. Ogłuszyły mnie śmiechy Nialla, który leżał na Charlotte.
- Przywiozłem wam…umm…nic nie widziałem. – Uśmiechnąłem się.
- Bo nic się nie działo. – Podałem im stroje, ale oni nawet się tym nie przejęli. Po prostu usłyszałem krótkie „dzięki”.
- Dobrze, że jesteś. – Uśmiechnął się Horan. – Zostań z Charlie, a ja zaraz wrócę.
- Zaraz, zaraz. – Dziewczyna wstała z kanapy. – Dokąd się wybierasz? Zapomniałeś o imprezie Naomi? Jeśli nie przyjdziemy i jej nie pomożemy to się wkurzy.
- Spokojnie kochanie. – Pocałował ją w policzek i po prostu wybiegł z domu. Wow, to się nazywa powitanie gościa.
- Dlaczego nie pojechał wcześniej? – Spytałem.
- Powiedziałam mu, że nie chce zostać sama. – Skrzywiła się. – Zaraz zrobi się ciemno, a nie chcę mieć powtórki z tamtej nocy.
- To tylko korki. – Uśmiechnąłem się do niej.
- Harry? – Spojrzała na mnie z powagą.
- Tak?
- Pamiętasz…pamiętasz jak się poznaliśmy? – W jej oczach dostrzegłem ból. Myślałem, że to już za nami. W końcu to było dawno temu, a ona nie miałam mi tego za złe. Przynajmniej mi się tak wydaje.
- O co chodzi? – Spytałem delikatnie. – Wiesz, że ja…
- Nie byłeś sobą, wiem. – Uśmiechnęła się delikatnie. – Po prostu chciałabym cię o coś spytać. Tylko chce mieć pewność, że ta rozmowa zostanie między nami.
- Jasne, możesz na mnie liczyć. – Tak naprawdę, nie miałem pojęcia o co jej chodzi. Zrobiłem coś nie tak, a może Niall ją źle traktuje?
- Byś zrobił kiedyś komuś krzywdę? – Jej głowa była spuszona, nie patrzyła na mnie. – Gdyby ona nie chciała mieć z tobą do czynienia, a ty…zgwałciłbyś kogoś?
- Nie. – Od razu zaprzeczyłem. – Wtedy naprawdę nie byłem sobą. Nigdy bym tego nie zrobił.
- W porządku. – Dalej nie odrywała wzroku od swoich paznokci.
- Charlie? – Ująłem jej podbródek, tak aby spojrzała na mnie. – Czy…czy Niall cię skrzywdził?
- Co? – Prawie krzyknęła. – Nie, nie. Oczywiście, że nie! Skąd to pytanie?
- A skąd twoje? – Wiedziałem, że nie jest zadane przez przypadek. Coś musiało być na rzeczy, a ja się zamierzałem tego dowiedzieć. Jednak trzask drzwi wybił nas z rytmu. Do domu wpadł mój braciszek.  Uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Myślałem, że zaczęłaś się szykować. – Spojrzał na brunetkę.
- Właśnie miałam to zamiar zrobić. – Wstała z kanapy. Jej ruchy były mimowolne, a kiedy była na schodach złapałem z nią kontakt wzrokowy. Jej oczy były zaszklone, pełne bólu. Coś tu nie grało.
Nie siedziałem długo, sam musiałem się przygotować. No może mniej niż te wszystkie laski, ale w końcu jakoś musiałem wyglądać.
Około dwudziestej pierwszej oboje z Kate, stanęliśmy w niesamowitych strojach piratów przed drzwiami. Otworzyła nam jakaś obca dziewczyna, nie powiem bardzo ładna. Zdjęliśmy swoje płaszcze i udaliśmy się w stronę głośniej muzyki. Naomi miała naprawdę wielki dom, który prawie cały był zapełniony. W środku, jak i na zewnątrz było mnóstwo dyń i „strasznych” rzeczy. Pajęczyna zwisała z sufitu, a w pączu można było znaleźć pająka. Zaraz…pączu? Jesteśmy w średniowieczu?
- Jak się podoba? – Gospodyni była wstawiona, ale w końcu to jej impreza.
- Poncz? Serio Naomi? – Wywróciłem oczami.
- To nie jest poncz, tylko krew. – Zaśmiała się. – Wódkę i piwo znajdziesz na stole. Spokojnie, piracie.
- Dzięki. – Parsknąłem, a ona odeszła.
Zanim zdążyłem się zorientować Kate dosłownie mi wyparowała. Więc postanowiłem zająć się sobą. Podszedłem do stołu z napojami i postanowiłem spróbować tej całej „kwi”. Pierwszy łyk i od razu poczułem pieczenie w gardle. Co jak co, ale kopa to, to miało.
- Receptura jest słodką tajemnicą. - Jackson. On też był zaproszony?
- Nie wiedziałem, że lubisz takie imprezy przebieranki.
- Nie lubię, ale jest darmowy alkohol i pełno gorących lasek. – Puścił mi oczko.
- Super. – Uśmiechnąłem się sarkastycznie. – Masz maskę? No wiesz, do tego całego przebrania.
- Spiderman zawsze ma maskę. – Parsknął. – A teraz wybacz, ale kogoś szukam. 
*** Z perspektywy Charlie ***
Kiedy po raz pierwszy ujrzałam swój strój, myślałam, że żartuje. Był zbyt…zbyt nie w moim stylu. Czarne, skórzane leginsy i top odsłaniający zbyt dużo. Uszy i ogon, a ja dodałam do tego swoje czarne szpilki. Miałam być kobietą kot, a mój uroczy blondyn spidermanem. Najchętniej wróciłabym do sklepu i zwróciła mój dziwny strój. Niestety Niall pomyślał o mnie i wybrał mi to urocze wdzianko. Miło z jego strony, gdyby nie fakt, że czułam się okropnie.
- Nie marudź…dąsasz się już trzy godziny. – Danielle podała mi kubek z sokiem. – Patrz ile dziewczyn jest tak ubrana. Niektóre naprawdę nie musiały się przebierać. Są praktycznie w samej bieliźnie.
- Taa… - Próbowałam się uśmiechnąć. Tylko to chyba nie był jedyny powód do marudzenia. Strój to strój. Bardziej martwiła mnie sytuacja z Jacksonem, tak dalej nie zapomniałam.
- Czy ty…- Urwała, a jej oczy się rozszerzyły. Spojrzałam dokładnie w tą samą stronę co ona i o mało się nie zakrztusiłam. To był Liam, ubrany w strój batmana. Miał te same iskierki w oczach, ale jego fryzura uległa zmianie. Jego zarost był bardziej widoczny, a policzki jakby pełniejsze. Wyglądał…po prostu niesamowicie.
- Liam! – Krzyknęłam i od razu do niego podbiegłam. – Jak…ty? Jejku, tak dobrze cię widzieć!
- Tęskniłem! – Pogłębił uścisk. – Wyglądasz nieziemsko w tym stroju Charlie!
- Dziękuje. – Już miałam zawołać Dan, kiedy zorientowałam się, że jej nie ma. Miejsce na którym wcześniej siedziała zostało zajęte przez obściskującą się parę. Ciekawa byłam ile jego nie widziała.
- Co u ciebie słychać? Słyszałem plotki na temat twojej przeprowadzki z Londynu. – Poczułam ukucie w brzuchu. Po naszym oficjalnym pogodzeniu się nie rozmawialiśmy na ten temat. Jednak straciłam jakąkolwiek chęć na wyjazd z tego miasta. Dlaczego mielibyśmy nie zamieszkać tutaj? Także razem.
- Nieaktualne. – Skrzywiłam się. – Jak studia? – Zmieniłam temat.
- Wspaniałe. – Uśmiechnął się. – Kiedy wracasz…no wiesz do szkoły?
- Z początkiem nowego roku zdaje egzaminy końcowe. Wtedy moja nauka w tej szkole się kończy.
- Masz zdecydowanie za dobrze. – Zaśmiał się. – Siedzisz cały czas w domu i…umm przepraszam.
- Za co? – Skrzywiłam się.
- Za to co powiedziałem. Gdyby nie twoja…no wiesz…sytuacja. – Dopiero teraz to do mnie dotarło. Jednak nie miałam mu za złe. Miałam dobrze…w końcu nie musiałam chodzić do szkoły, tak jakby.
- Spokojnie, panie batmanie. – Zaśmiałam się. – Jest w porządku, naprawdę.
- Zmieniając temat…hmm. Widziałaś może Dan?
- Gdzieś tutaj się plącze. – Uśmiechnęłam się. – Powodzenia Liam.
Nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechnął. On ją dalej lubi. Lubi, lubi. Może mi tego nie powiedział, ale ja to czuje. Oni się za bardzo kochają, aby tak to zostawić.
Spojrzałam na prawą stronę, gdzie dostrzegłam mojego sipdermana. Zaczęłam iść w jego stronę, a on się oddalał. Co jest? Jednak szłam dalej. Zachęcał mnie do tego, a ja nie miałam nic przeciw. Tylko to trochę dziecinne. Bawił się ze mną w kotka i myszkę. Weszliśmy na górę, a on skręcił do jednego z pokoi. Znałam to miejsce, sypialnia Naomi. Pomieszczenie było oświetlone jedynie przez światło księżyca. Weszłam w głąb, a on znikąd zamknął za mną drzwi. Oparł się o nie i czekał. Tylko na co?
- Jesteś dziwny. – Zaśmiałam się. – I wiesz co? Już się przyzwyczaiłam do tego całego przebrania. Nie jest takie najgorsze.
Pokiwał głową i zaczął do mnie podchodzić.
- Tak w ogóle to Liam przyjechał. – Prawie pisnęłam z radości.
Jego ruchy były nie do odczytania. Plecami dotknęłam szafy Naomi, a on zaczął jeździć rękoma po moim ciele. Dotyk czerwonych rękawiczek był śmieszny.
- Łaskoczesz. – Zaśmiałam się.
Dalej milczał, ale mi to nie przeszkadzało. Zbliżył się jeszcze bardziej, przez co mogłam poczuć zapach jego perfum. JEGO? Kiedy wychodziliśmy z domu pachniał nieco inaczej. Podniósł mnie do góry, abym mogła zaplątać moje nogi wokół jego tali. Wtedy poczułam potrzebę pocałowanie go. Jedną ręką ściągnęłam jego maskę, a moje serce zabiło mocniej. W tym samym momencie, z drugiej dłoni wypuściłam sok.
- Pomyliłaś bohaterów, skarbie. – Uśmiechnął się szyderczo. Chciałam uciec, ale to było nie możliwe. On był zbyt silny. – Teraz ty nic nie powiesz?
- Spieprzaj! – Wrzasnęłam najgłośniej jak tylko mogłam. Postawił mnie na ziemie, ale dalej przetrzymywał.
- Myślisz, że taka sytuacja się powtórzy? Nikt cię nie usłyszy, na dole jest zbyt głośno.
- Jesteś chory! – Krzyknęłam. – Pieprzenie chory!
- Odezwij się tak jeszcze raz, a dostaniesz. – Prychnął.
- Popieprzeniec…- Powiedziałam nieco ciszej, a on spełnił swoją obietnice. Bolało, nawet bardzo. Zsunęłam się po ścianie, a z mojej wargi zaczęła sączyć się krew. Dlaczego za nim poszłam? Dlaczego tu przyszedł? Kto go zaprosił? Pieprzony Jackson.
- Radze ci być miłą. – Ujął moją twarz w dłoń i spojrzał głęboko w oczy. – Jesteś suką, ale nie wiedziałem, że aż taką.
- A ty idiotą! Jak możesz? – Powiedziałam płacząc. – Chcesz mnie zgwałcić tak?
- Nie. – Zaśmiał się. – Chcę cię pieprzyć, a to zupełnie co innego.
- Na dole jest pełno dziewczyn, które na pewno będą zaszczycone twoim penisem. Idź do nich! Tylko zostaw mnie w spokoju, proszę. – Miałam nadzieje, że to coś zmieni. Puści mnie i będzie tak jak wcześniej.
- Czy ty nie rozumiesz, że wolę ciebie? – Uśmiechnął się.
- Ni…! – Poczułam kolejne uderzenie. Tym razem skuliłam się w kłębek. On zadawał mi ból, a ja nie wytrzymywałam.
- Nie będziesz nikogo wołać. Jasne? – Szturchnął mnie nogą. – Jasne kurwa?!
Pokiwałam głową i leżałam w ciszy. Nie mogłam się ruszyć, bałam się. Co jeśli chciał mnie zabić? Wydawał się jakby miał nie po kolei w głowie.
- Nie becz i wstawaj. – Jęknął.
- Charlotte?! – Usłyszałam głos. Ten zachrypnięty głos Harrego. Dłoń Jacksona znalazła się na moich ustach, a ja próbowałam się wyrwać. Musiałam komuś powiedzieć, a Styles był najbliżej. – Wiem, że tam jesteś. Ktoś cię widział jak tam wchodziłaś!
Jedną ręką założył na siebie maskę, a drugą chwycił mnie do pozycji stojącej. Otworzył okno, a kiedy stał na parapecie popchnął mnie na szafkę. Tyle go widziałam. Wyskoczył przez nie, a ja miałam nadzieje, że chociaż coś sobie złamał. Niestety to było tylko pierwsze piętro.
- Co się…? – Wzrok Harrego zatrzymał się na mnie. Siedziałam skulona z krwawiącą wargą. Zatrzasnął drzwi, włączył światło i do mnie podszedł. Jego oczy dalej były szeroko otworzone.
- Harry. – Wybełkotałam, a on mnie przytulił. Usiadł, a ja mogłam wypłakać się w jego koszulę. Czułam się strasznie. Jak małe, upokorzone, bezbronne dziecko.
- Kto to był Charlie? – Spytał po długim milczeniu.
- Nikt. – Mogłam mu zaufać?
- Chce ci pomóc. – Moja głowa uniosła się ku górze.
- Tylko obiecaj, że nikomu nie powiesz. On…on mnie zniszczy.
Kiedy powiedziałam mu co zdarzyło się pomiędzy mną, a jego kuzynem był zaskoczony. Jego oczy były czarne, a ręce mu się telepały. Z powrotem wtuliłam się w jego klatkę piersiową i płakałam. Nie mówił nic, tylko dodawał mi otuchy. Jego dłonie gładziły moje włosy, dzięki czemu się uspakajałam.
- N…Niall musi wiedzieć Charlotte.
- Nie może. – Szepnęłam. – On to obróci przeciwko mnie.
- Ten dupek powinien zapłacić za to co ci zrobił i uwierz mi, że tak tego nie zostawię.
- Nie, nie, nie. – Oderwałam się od niego. – Zaufałam ci i błagam nic z tym nie rób.
- Zobacz jak wyglądasz…jak siedem nieszczęść. – Wstał i podciągnął mnie do siebie. – On nie może ciebie więcej zranić, rozumiesz?
Zanim doprowadziłam się do porządku trochę minęło. Na moich policzkach zostały ślady dłoni, a wargę dalej miałam rozciętą. Jednak dzięki Harremu udało mi się wyjść z imprezy bez żadnych pytań. Horan został ze wszystkimi, a jego brat mnie „porwał”, aby rozwiązać swoje problemy. Tylko, że to ja miałam otrzymać pomoc od niego. A nie na odwrót.

_________
Kolejny w sobote :)

środa, 20 sierpnia 2014

Moment For Me Rozdział 69



Obudziłam się w pokoju Nialla. Mój humor nie poprawił się ani trochę, dalej czułam jak moje ciało się spina. Byłam cała spocona, a mój bandaż był cały zakrwawiony. Nie miałam pojęcia jak głęboka jest rana, ale ona była najmniejszym z moich problemów. W dalszym ciągu, w głowie siedział mi stłumiony śmiech tego idioty. On był nie przewidywalny.
- Widzę, że wstałaś. – Ciepły głos blondyna…to jego potrzebowałam. Stał oparty o framugę, a w ręku trzymał szklankę soku.
- Hej. – Mruknęłam. Mój głos był nieco dziwny, zapewne przez płakanie.
- Jak się spało? – Znowu ten uroczy gest z jego strony. Gdyby nie to, że po czole za pewne spływał mi pot. Byłabym zachwycona, jednak czułam zażenowanie.
- Nie najgorzej. – Próbowałam zmusić się do uśmiechu. – Najchętniej pójdę pod prysznic.
- Jasne, tylko najpierw to wypij. – Podał mi szklankę soku, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie. – Na półce jest moja koszulka, załóż ją jak się wykąpiesz.
- Rodziców nie ma. – Dodał.
Spałam w rurkach, a moje nogi były ledwo przytomne. Dlaczego ich ze mnie nie ściągnął? To było nieco dziwne, ale przecież sama mogłam nie zasypiać na dole. Wtedy poszłabym spać jak normalny człowiek, a tak muszę się dzisiaj męczyć.
Zdjęłam z siebie brudne ubrania i od razu wskoczyłam pod prysznic. Woda była przyjemnie ciepła. Umyłam się waniliowym żelem i od razu poczułam się lepiej. To było coś czego potrzebowałam. Nie miałam ze sobą nic czystego, więc wszystkie moje rzeczy wrzuciłam do małej pralki. Miałam nadzieje, że w ciągu dwóch godzin zdążą wyschnąć.
Zeszłam na dół w samej koszulce, szczerze mówiąc nie krępowało mnie to. A fakt, że w domu jesteśmy tylko we dwójkę dodawał mi odwagi.
- Głodna? – Usłyszałam głos z kuchni. – Bo jeśli tak…- Urwał, a jego oczy się rozszerzyły.
- Coś nie tak? – Spytałam zaniepokojona. – Wrzuciłam swoje rzeczy do pralki, nie mam zamiaru wracać tylko w twojej koszulce.
- Uhmm…taa. – Uśmiechnął się. – W-wiesz, że wyglądasz…bardzo podnie…
- Niall. – Pokręciłam głową, na co się zaśmiał. Nie miałam ochoty na jego gierki. Zwłaszcza, po wczorajszej nocy. – Potrzebuje nowego opatrunku. – Wskazałam na dłoń.
- Uhh, w porządku. – Uśmiechnął się. – Chodź.
Poszłam za nim do kuchni, a on siedział z apteczką w ręku. Ostrożnie zdjął zabrudzony bandaż, a ja zamknęłam oczy. Nie miałam zamiaru oglądać tej rany, bo co jeśli jest ona głęboka? Nie chciałam jechać na pogotowie. Poczułam pieczenie. Pisnęłam, a on zachichotał. Co w tym było takiego śmiesznego?
- Musimy jechać do szpitala…przewiduje, że to nie skończy się na zwykłych szwach. – Powiedział to tak poważnie, że zaczęłam panikować. Teraz jeszcze bardziej nie chciałam widzieć mojej ręki.
- C-co to znaczy? – Wydukałam.
- Nic głuptasie. – Zaśmiał się. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam jak na idiotę. Popieprzyło cię Niall? – Jest draśnięcie, założę ci bandaż, ale nic ci nie będzie.
- Przecież wczoraj straciłam dużo krwi. – Przypomniałam mu.
- Pewnie rozcięłaś żyłę. – Zaczął zawijać rękę. – Nic ci nie będzie, kochanie. – Powtórzył.
- Jesteś okropny. – Prychnęłam. – Wystraszyłeś mnie!
- Przepraszam. – Jęknął. – Trochę strachu ci nie zaszkodzi.
Zaszkodzi. Nawet nie wiesz jak bardzo.
On był niczego nieświadomy. Nic nie wiedział, nie podejrzewał. Cholera! NIENAWIDZĘ JEGO! Nie Nialla, tylko jego pieprzonego kuzyna.
- Gdzie są właściwie twoi rodzice? – Spytałam po chwili ciszy.
- Mama wyjechała na kilka dni do jakiejś koleżanki, a ojciec w pracy. – Powiedział obojętnie.
- On zawsze tyle pracował? – Zadałam kolejne pytanie.
- Praktycznie nie było go w domu, zresztą dalej go nie ma. Przychodzi na noc, a nawet czasami nie.
- Nie przeszkadza ci to? – Dlaczego musiałam tyle wiedzieć? To nie powinno mnie interesować, ale te pytania same wylatywały z moich ust.
- Kiedyś przeszkadzało, ale teraz mam to gdzieś. – Postawił przede mną talerz z kanapkami. Kucharz Horan strajkuje! – Dlaczego jesteś taka ciekawska?
- Ja…- Nie miałam pojęcia, co mam mu odpowiedzieć. Nienawidziłam takich sytuacji. – Tak po prostu.
- Możesz pytać o co chcesz, nie mam przed tobą tajemnic. – Uśmiechnął się.
Spytaj się, o relacje między nim, a Harry! Spytaj! Moja podświadomość, aż krzyczała. Nie wiedziałam czy to dobry pomysł, ale w końcu sam mnie do tego zachęcił.
- Dlaczego ty i Harry tak bardzo się nie lubiliście? – Wpatrywałam się w niego czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Stać go było tylko, na wzruszeniu ramionami. Naprawdę nie chciał o tym rozmawiać, a ja nie naciskałam.
****
Przekręciłam kluczyk w drzwiach i odetchnęłam z ulgą, że już dojechaliśmy. Stęskniłam się za moim domem. Naprawdę. Na dworze robiło się już ciemno, a blondyn parkował samochód. Zabrał ze sobą kilka rzeczy i stwierdził, że z chęcią zostanie na noc. Mimo tego, że odpowiedziałam obojętne „Jasne”, to w głębi duszy skakałam jak małe dziecko. Cieszyłam się, że nie zostawi mnie samej. Nie chciałam powtórki z rozrywki.
Pierwsze co zrobiłam to wlałam do wanny gorącej wody. Chciałam się odprężyć i odetchnąć. Zaczęłam ściągać ubrania i po kilku minutach siedziałam w wannie pełnej piany. Oparłam się o brzeg wanny i zaczęłam wsłuchiwać się lecącą piosenkę Ellie Goulding – Beating Heart.
- Niedawno przyjechaliśmy, a ty już się kąpiesz? – Otworzyłam oczy i spojrzałam na stojącego nade mną blondyna. Na całe szczęście woda pokrywała całe moje ciało, aż po szyję. Nie zamknęłaś drzwi. Talala.
- I tak nie mam nic lepszego do roboty. – Uśmiechnęłam się. – Coś jeszcze? Próbuję cię zrelaksować.
- Tak. Jestem na ciebie zły. – Odparł.
- Za co? – Jęknęłam. – Przecież nic ci nie zrobiłam.
- Nie zaprosiłaś mnie. – Powiedział wywracając oczami. – W takim razie sam się zaproszę.
- Niall, chodź do mnie. – Powiedział sam do siebie, piskliwym głosem.
- Ja tak nie mówię. – Uśmiechnęłam się.
- Oczywiście Charlotte, że ci potowarzyszę. – Nie zwrócił na mnie uwagi i tak po prostu zaczął się rozbierać.
- Jesteś taki idealny, Niall! – Znów mnie przedrzeźnił, a ja zwijałam się ze śmiechu. Jego rozmowy sam ze sobą, były przekomiczne. Nawet nie zauważyłam, kiedy siedział po drugiej stronie wanny. Jego nogi dotykały moich ud, a moje jego. Teraz oboje się relaksowaliśmy.
- Jesteś głodna? – Poderwałam się do góry, dzięki czemu mogłam dostrzec jego nieziemsko niebieskie oczy. Były jakieś dziwne…napalone. Napalone na mnie?
- Nie, Niall. – Uśmiechnęłam się.
- Ale ja tak.
Postanowiłam się nim trochę pobawić. Nic nie odpowiedziałam, po prostu to zignorowałam. Przez kolejne kilka minut leżeliśmy w milczeniu. Potem kątem oka zauważyłam, że blondyn całkiem zanurzył się w wodzie. Umył płynem, a następnie opuścił wodę. Nie miałam pojęcia co zrobi dalej, ale cieszyłam się, że będę mogła wyjść nie czując przy tym jego palącego spojrzenia.
Kiedy sięgnęłam ręką po płyn, jego już nie było.
Szybki jest. – Pomyślałam.
Po czterdziestu minutach byłam odświeżona i zrelaksowana jak nigdy wcześniej. Wyszłam z zaparowanego pomieszczenia w samej bieliźnie. Koronkowej bieliźnie. Praktycznie wbiegłam do sypialni, gdzie narzuciłam na siebie wielką bluzę.
Etap drugi rozpoczęty. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zaczęłam schodzić na dół. Świeciła się tam jedna lampka, w salonie. Wszędzie indziej było ciemno. Niall siedział na kanapie, a w telewizji leciał jakiś miecz. Podeszłam bliżej i zdałam sobie sprawę, że on ta naprawdę zasnął.
No i nici z twojego kiepskiego planu. Moja podświadomość ze mnie szydziła. Super.
Złapałam za koc i starannie go przykryłam. Uważając, aby go nie zbudzić. Wyglądał tak uroczo i słodko, kiedy spał. Jak małe dziecko. Uśmiechnęłam się na myśl o tym i poczułam nagłą chęć pocałowania go w czoło. Nachyliłam się nad nim i musnęłam najpierw jego wargi, a potem sięgnęłam wyżej.
- Mmm…- Uśmiechnął się. – Robi się ciekawie.
- Myślałam, że śpisz. – Usiadłam okrakiem na jego kolanach. Zaś on dalej nie otwierał oczu.
- Przysnąłem. – Przejechał dłonią po mojej nagiej skórze. – Długo cię nie było.
- Pewnie zdążyłeś coś zjeść. – Wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Biło od niego ciepło, a ja zadrżałam.
- Dalej jestem głodny…tylko nie w ten sposób. – Szepnął.
Delikatnie musnęłam jego usta, a on pragnął więcej. Wpił się w mojego wargi i próbował dostać się do środka. Oczywiście nie miałam nic przeciwko. Jego język wplątał się w mój, a ja czułam sycące podniecenie. Moja ręka wśliznęłam się pod jego koszulkę, dzięki czemu mogłam poczuć jego umięśniony brzuch. Kreśliłam małe kółeczka na jego skórze, a następnie pozbyłam się niepotrzebnego ubrania.
- Bardzo jesteś głodny? – Spytałam uśmiechając się. On tylko pokiwał głową. Szybkim ruchem zdjęłam moją bluzę, a on przegryzł wargę.
- Nie wiedziałem, że możesz wyglądać aż tak…- Urwął.
- Jak kochanie? – Uśmiechnęłam się niewinnie.
- Tak…tak podniecająco.
Zarzuciłam ręce na jego szyje, a on wstał. Wiedziałam gdzie idzie. Nasze usta nie odrywały się od siebie. On szedł po schodach, a ja próbowałam nie spaść. W końcu rzucił mnie na łóżko, a sam zdjął z siebie wszystkie możliwe rzeczy. W pomieszczeniu było ciemno, przez dobrze siebie nie widzieliśmy. Jego wargi zaczęły przegryzać moją skórę na szyi, a dłonie siłowały się z dolną częścią mojej bielizny.
- Jest pod łóżkiem? – Spytał nie przerywając pocałunków.
- Tak. – Jęknęłam.
Usłyszałam tylko, jak rozpakowuje opakowanie prezerwatywy, a potem nakłada ją na swojego członka. Podsunęłam się w głąb łóżka, tak aby zrobić jemu miejsce. Jednak on z powrotem podciągnął mnie do siebie. Leżałam na skraju materaca, moje nogi zwisały w dół. Po chwili poczułam jak ugina je w kolanach i trzyma. Nachylił się nade mną i zaczął całować. W tamtym momencie delikatnie wszedł we mnie, a ja jęknęłam. Poczułam jak robi to coraz szybciej i szybciej. Tego właśnie potrzebował, a w tym momencie zaspokajał swój głód. Po kilku mocniejszych ruchach mogłam wydać z siebie głośniejszy krzyk. Moje plecy wygięły się w łuk, a ja poczułam jak przez moje ciało przechodzi rozkosz.
- Tak, właśnie tak. – Jego głos był przyspieszony. Zdjął zużytą prezerwatywę i ostrożnie schował ją z powrotem do opakowania. – Zaraz wracam. – Pocałował mnie w czoło i znikł.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i uśmiechnęłam się z zadowoleniem. Właśnie ukończyłam moje zadanie. Zaciągnęłam jego do łóżka. Właściwie, to on zaciągnął ciebie.
Założyłam moja bieliznę, a następnie włączyłam światło. Musiałam znaleźć piżamę, było mi cholernie zimno. Długa, kolorowa bluzka i bawełniane spodnie przykryły moje ciało. Wskoczyłam pod kołdrę i czekałam na powrót Nialla. Pięć minut później zjawił się ze szklanką soku. Podał mi ja i kazał wypić. Co on z tym sokiem? Jednak nie odezwałam się ani słowem. Posłusznie poczekałam, aż zgasi światło i do mnie dołączy. Wtuliłam się w jego zimne jak lód ciało. Nie był rozgrzany, tylko zimny. Naprawdę zimny!
- Paliłeś? – Spytałam poważnie.
- Taa…- Mruknął.
- Dlaczego to robisz? Wcześniej nie paliłeś.
- To mnie uspokaja. – Wyjaśnił. – Dlaczego tu jest tak cholernie zimno?
- Przyniesiesz koc? Jest w drugim pokoju?
- Jasne. – Jego wargi musnęły mój nos, a ja się zarumieniłam. Po kilku minutach wrócił na swoje miejsce i dobrze nas przykrył. Leżeliśmy na środku łóżka, wtuleni w siebie, tak jakby dookoła nas była jakaś lawa.
- Kocham cię. – Szepnął.

_______
Kolejny w niedziele :)