sobota, 23 sierpnia 2014

Moment For Me Rozdział 70


Owinięta w koc, stałam naprzeciwko jakiegoś faceta. Stwierdził, że całe ogrzewanie zostało popsute. Naprawa kosztuje dosyć sporo, a mnie po prostu na to nie stać. Niall zaprowadził go do wyjścia, a ja usiadłam na lodowatej kanapie. Nie miałam pojęcia co teraz zrobię.
- Hej, nie martw się. – Usłyszałam jego ciepły głos.
- Jak mam się nie martwić? Tu się nie da mieszkać, noce są coraz bardziej zimne.
- Zatrzymasz się u mnie, tak?
- Oczywiście. Będę spała razem z tobą w łóżku i schodziła na śniadanie, razem z twoim ojcem. – Powiedziałam sarkastycznie, ale on tylko się zaśmiał.
- Jego całymi dniami nie ma, zapomniałaś? Zresztą nawet się zgodził. – Pokazał mi wymianę sms-ów.
- To miłe z jego strony. – Stwierdziłam. Zdążył zadbać o to, abym tutaj nie została. Słodkie.
- W końcu jesteśmy ze sobą już bardzo długo i jesteśmy bardzo dojrzali. – Parsknęłam. – Dobra, po prostu dojrzali, bez tego bardzo.
- Lepiej. – Uśmiechnęłam się. – Od kilku tygodni rozważam pewną opcję, a dzisiejszy incydent jeszcze bardziej mnie do tego przekonuje.
- Jaką opcje? – Spytał zaciekawiony.
- Chce sprzedać dom. – Odparłam poważnie. – Nie pracuje, jestem sama i szczerze mówiąc kończą mi się środki do życia.
- Dlaczego wcześniej nic nie mówiłaś?
- Nie jest mi łatwo rozmawiać o takich rzeczach. – Mruknęłam. – Jeśli go sprzedam, będę miała pieniądze na jakieś mniejsze i potem na studia.
- Muszę przyznać, że myślisz przyszłościowo. Tylko, że nie możesz tego robić pod presją. Zastanów się dobrze.
- Zastanowiłam i naprawdę chcę to zrobić.
- W takim razie zaczynamy szukać nowego mieszkania? – Uśmiechnął się.
- Powoli. – Zaśmiałam się. – Na razie muszę sprzedać to i znaleźć sobie…
- Powiedziałem ci coś na ten temat, mieszkasz u mnie Charlie. I koniec kropka.
*** Z perspektywy Harrego ***
Przede mną wisiało chyba z trzysta strojów, a ja dalej nie wiedziałem za kogo chcę się przebrać. Impreza u Naomi była za kilka godzin, a ja oczywiście nie miałem stroju. Razem z Kate wybieraliśmy już coś ponad godzinę, ale ja dalej nie byłem do niczego przekonany.
- Kurwa Styles, jesteś gorszy od dziewczyny. – Warknęła.
- Będę piratem, okej? – Jęknąłem.
- Wybrałeś to w ciągu pierwszych dziesięciu minut, dlaczego nie mogliśmy wziąć tego od razu?
- Chciałem poszukać czegoś…oryginalnego. – Uśmiechnąłem się.
- Idź…idź po prostu zapłać. – Parsknęła.
Wziąłem do ręki dwa stroje i poszedłem do kasy. Oczywiście miałem jeszcze wykonać swoje zadanie, które było bardziej jak misja. Odebrałem zamówione już stroje Nialla i Charlie. Nie miałem pojęcia w co się przebiorą, ale szczerze mówiąc to mnie nawet nie interesowało.
Po udanych zakupach odwiozłem mojego skarba do domu, a sam udałem się do domu mojego ojca. Na całe szczęście miałem pewność, że nie ma jego w domu. Ostrożnie zapukałem i tak po prostu wszedłem do środka. Ogłuszyły mnie śmiechy Nialla, który leżał na Charlotte.
- Przywiozłem wam…umm…nic nie widziałem. – Uśmiechnąłem się.
- Bo nic się nie działo. – Podałem im stroje, ale oni nawet się tym nie przejęli. Po prostu usłyszałem krótkie „dzięki”.
- Dobrze, że jesteś. – Uśmiechnął się Horan. – Zostań z Charlie, a ja zaraz wrócę.
- Zaraz, zaraz. – Dziewczyna wstała z kanapy. – Dokąd się wybierasz? Zapomniałeś o imprezie Naomi? Jeśli nie przyjdziemy i jej nie pomożemy to się wkurzy.
- Spokojnie kochanie. – Pocałował ją w policzek i po prostu wybiegł z domu. Wow, to się nazywa powitanie gościa.
- Dlaczego nie pojechał wcześniej? – Spytałem.
- Powiedziałam mu, że nie chce zostać sama. – Skrzywiła się. – Zaraz zrobi się ciemno, a nie chcę mieć powtórki z tamtej nocy.
- To tylko korki. – Uśmiechnąłem się do niej.
- Harry? – Spojrzała na mnie z powagą.
- Tak?
- Pamiętasz…pamiętasz jak się poznaliśmy? – W jej oczach dostrzegłem ból. Myślałem, że to już za nami. W końcu to było dawno temu, a ona nie miałam mi tego za złe. Przynajmniej mi się tak wydaje.
- O co chodzi? – Spytałem delikatnie. – Wiesz, że ja…
- Nie byłeś sobą, wiem. – Uśmiechnęła się delikatnie. – Po prostu chciałabym cię o coś spytać. Tylko chce mieć pewność, że ta rozmowa zostanie między nami.
- Jasne, możesz na mnie liczyć. – Tak naprawdę, nie miałem pojęcia o co jej chodzi. Zrobiłem coś nie tak, a może Niall ją źle traktuje?
- Byś zrobił kiedyś komuś krzywdę? – Jej głowa była spuszona, nie patrzyła na mnie. – Gdyby ona nie chciała mieć z tobą do czynienia, a ty…zgwałciłbyś kogoś?
- Nie. – Od razu zaprzeczyłem. – Wtedy naprawdę nie byłem sobą. Nigdy bym tego nie zrobił.
- W porządku. – Dalej nie odrywała wzroku od swoich paznokci.
- Charlie? – Ująłem jej podbródek, tak aby spojrzała na mnie. – Czy…czy Niall cię skrzywdził?
- Co? – Prawie krzyknęła. – Nie, nie. Oczywiście, że nie! Skąd to pytanie?
- A skąd twoje? – Wiedziałem, że nie jest zadane przez przypadek. Coś musiało być na rzeczy, a ja się zamierzałem tego dowiedzieć. Jednak trzask drzwi wybił nas z rytmu. Do domu wpadł mój braciszek.  Uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Myślałem, że zaczęłaś się szykować. – Spojrzał na brunetkę.
- Właśnie miałam to zamiar zrobić. – Wstała z kanapy. Jej ruchy były mimowolne, a kiedy była na schodach złapałem z nią kontakt wzrokowy. Jej oczy były zaszklone, pełne bólu. Coś tu nie grało.
Nie siedziałem długo, sam musiałem się przygotować. No może mniej niż te wszystkie laski, ale w końcu jakoś musiałem wyglądać.
Około dwudziestej pierwszej oboje z Kate, stanęliśmy w niesamowitych strojach piratów przed drzwiami. Otworzyła nam jakaś obca dziewczyna, nie powiem bardzo ładna. Zdjęliśmy swoje płaszcze i udaliśmy się w stronę głośniej muzyki. Naomi miała naprawdę wielki dom, który prawie cały był zapełniony. W środku, jak i na zewnątrz było mnóstwo dyń i „strasznych” rzeczy. Pajęczyna zwisała z sufitu, a w pączu można było znaleźć pająka. Zaraz…pączu? Jesteśmy w średniowieczu?
- Jak się podoba? – Gospodyni była wstawiona, ale w końcu to jej impreza.
- Poncz? Serio Naomi? – Wywróciłem oczami.
- To nie jest poncz, tylko krew. – Zaśmiała się. – Wódkę i piwo znajdziesz na stole. Spokojnie, piracie.
- Dzięki. – Parsknąłem, a ona odeszła.
Zanim zdążyłem się zorientować Kate dosłownie mi wyparowała. Więc postanowiłem zająć się sobą. Podszedłem do stołu z napojami i postanowiłem spróbować tej całej „kwi”. Pierwszy łyk i od razu poczułem pieczenie w gardle. Co jak co, ale kopa to, to miało.
- Receptura jest słodką tajemnicą. - Jackson. On też był zaproszony?
- Nie wiedziałem, że lubisz takie imprezy przebieranki.
- Nie lubię, ale jest darmowy alkohol i pełno gorących lasek. – Puścił mi oczko.
- Super. – Uśmiechnąłem się sarkastycznie. – Masz maskę? No wiesz, do tego całego przebrania.
- Spiderman zawsze ma maskę. – Parsknął. – A teraz wybacz, ale kogoś szukam. 
*** Z perspektywy Charlie ***
Kiedy po raz pierwszy ujrzałam swój strój, myślałam, że żartuje. Był zbyt…zbyt nie w moim stylu. Czarne, skórzane leginsy i top odsłaniający zbyt dużo. Uszy i ogon, a ja dodałam do tego swoje czarne szpilki. Miałam być kobietą kot, a mój uroczy blondyn spidermanem. Najchętniej wróciłabym do sklepu i zwróciła mój dziwny strój. Niestety Niall pomyślał o mnie i wybrał mi to urocze wdzianko. Miło z jego strony, gdyby nie fakt, że czułam się okropnie.
- Nie marudź…dąsasz się już trzy godziny. – Danielle podała mi kubek z sokiem. – Patrz ile dziewczyn jest tak ubrana. Niektóre naprawdę nie musiały się przebierać. Są praktycznie w samej bieliźnie.
- Taa… - Próbowałam się uśmiechnąć. Tylko to chyba nie był jedyny powód do marudzenia. Strój to strój. Bardziej martwiła mnie sytuacja z Jacksonem, tak dalej nie zapomniałam.
- Czy ty…- Urwała, a jej oczy się rozszerzyły. Spojrzałam dokładnie w tą samą stronę co ona i o mało się nie zakrztusiłam. To był Liam, ubrany w strój batmana. Miał te same iskierki w oczach, ale jego fryzura uległa zmianie. Jego zarost był bardziej widoczny, a policzki jakby pełniejsze. Wyglądał…po prostu niesamowicie.
- Liam! – Krzyknęłam i od razu do niego podbiegłam. – Jak…ty? Jejku, tak dobrze cię widzieć!
- Tęskniłem! – Pogłębił uścisk. – Wyglądasz nieziemsko w tym stroju Charlie!
- Dziękuje. – Już miałam zawołać Dan, kiedy zorientowałam się, że jej nie ma. Miejsce na którym wcześniej siedziała zostało zajęte przez obściskującą się parę. Ciekawa byłam ile jego nie widziała.
- Co u ciebie słychać? Słyszałem plotki na temat twojej przeprowadzki z Londynu. – Poczułam ukucie w brzuchu. Po naszym oficjalnym pogodzeniu się nie rozmawialiśmy na ten temat. Jednak straciłam jakąkolwiek chęć na wyjazd z tego miasta. Dlaczego mielibyśmy nie zamieszkać tutaj? Także razem.
- Nieaktualne. – Skrzywiłam się. – Jak studia? – Zmieniłam temat.
- Wspaniałe. – Uśmiechnął się. – Kiedy wracasz…no wiesz do szkoły?
- Z początkiem nowego roku zdaje egzaminy końcowe. Wtedy moja nauka w tej szkole się kończy.
- Masz zdecydowanie za dobrze. – Zaśmiał się. – Siedzisz cały czas w domu i…umm przepraszam.
- Za co? – Skrzywiłam się.
- Za to co powiedziałem. Gdyby nie twoja…no wiesz…sytuacja. – Dopiero teraz to do mnie dotarło. Jednak nie miałam mu za złe. Miałam dobrze…w końcu nie musiałam chodzić do szkoły, tak jakby.
- Spokojnie, panie batmanie. – Zaśmiałam się. – Jest w porządku, naprawdę.
- Zmieniając temat…hmm. Widziałaś może Dan?
- Gdzieś tutaj się plącze. – Uśmiechnęłam się. – Powodzenia Liam.
Nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechnął. On ją dalej lubi. Lubi, lubi. Może mi tego nie powiedział, ale ja to czuje. Oni się za bardzo kochają, aby tak to zostawić.
Spojrzałam na prawą stronę, gdzie dostrzegłam mojego sipdermana. Zaczęłam iść w jego stronę, a on się oddalał. Co jest? Jednak szłam dalej. Zachęcał mnie do tego, a ja nie miałam nic przeciw. Tylko to trochę dziecinne. Bawił się ze mną w kotka i myszkę. Weszliśmy na górę, a on skręcił do jednego z pokoi. Znałam to miejsce, sypialnia Naomi. Pomieszczenie było oświetlone jedynie przez światło księżyca. Weszłam w głąb, a on znikąd zamknął za mną drzwi. Oparł się o nie i czekał. Tylko na co?
- Jesteś dziwny. – Zaśmiałam się. – I wiesz co? Już się przyzwyczaiłam do tego całego przebrania. Nie jest takie najgorsze.
Pokiwał głową i zaczął do mnie podchodzić.
- Tak w ogóle to Liam przyjechał. – Prawie pisnęłam z radości.
Jego ruchy były nie do odczytania. Plecami dotknęłam szafy Naomi, a on zaczął jeździć rękoma po moim ciele. Dotyk czerwonych rękawiczek był śmieszny.
- Łaskoczesz. – Zaśmiałam się.
Dalej milczał, ale mi to nie przeszkadzało. Zbliżył się jeszcze bardziej, przez co mogłam poczuć zapach jego perfum. JEGO? Kiedy wychodziliśmy z domu pachniał nieco inaczej. Podniósł mnie do góry, abym mogła zaplątać moje nogi wokół jego tali. Wtedy poczułam potrzebę pocałowanie go. Jedną ręką ściągnęłam jego maskę, a moje serce zabiło mocniej. W tym samym momencie, z drugiej dłoni wypuściłam sok.
- Pomyliłaś bohaterów, skarbie. – Uśmiechnął się szyderczo. Chciałam uciec, ale to było nie możliwe. On był zbyt silny. – Teraz ty nic nie powiesz?
- Spieprzaj! – Wrzasnęłam najgłośniej jak tylko mogłam. Postawił mnie na ziemie, ale dalej przetrzymywał.
- Myślisz, że taka sytuacja się powtórzy? Nikt cię nie usłyszy, na dole jest zbyt głośno.
- Jesteś chory! – Krzyknęłam. – Pieprzenie chory!
- Odezwij się tak jeszcze raz, a dostaniesz. – Prychnął.
- Popieprzeniec…- Powiedziałam nieco ciszej, a on spełnił swoją obietnice. Bolało, nawet bardzo. Zsunęłam się po ścianie, a z mojej wargi zaczęła sączyć się krew. Dlaczego za nim poszłam? Dlaczego tu przyszedł? Kto go zaprosił? Pieprzony Jackson.
- Radze ci być miłą. – Ujął moją twarz w dłoń i spojrzał głęboko w oczy. – Jesteś suką, ale nie wiedziałem, że aż taką.
- A ty idiotą! Jak możesz? – Powiedziałam płacząc. – Chcesz mnie zgwałcić tak?
- Nie. – Zaśmiał się. – Chcę cię pieprzyć, a to zupełnie co innego.
- Na dole jest pełno dziewczyn, które na pewno będą zaszczycone twoim penisem. Idź do nich! Tylko zostaw mnie w spokoju, proszę. – Miałam nadzieje, że to coś zmieni. Puści mnie i będzie tak jak wcześniej.
- Czy ty nie rozumiesz, że wolę ciebie? – Uśmiechnął się.
- Ni…! – Poczułam kolejne uderzenie. Tym razem skuliłam się w kłębek. On zadawał mi ból, a ja nie wytrzymywałam.
- Nie będziesz nikogo wołać. Jasne? – Szturchnął mnie nogą. – Jasne kurwa?!
Pokiwałam głową i leżałam w ciszy. Nie mogłam się ruszyć, bałam się. Co jeśli chciał mnie zabić? Wydawał się jakby miał nie po kolei w głowie.
- Nie becz i wstawaj. – Jęknął.
- Charlotte?! – Usłyszałam głos. Ten zachrypnięty głos Harrego. Dłoń Jacksona znalazła się na moich ustach, a ja próbowałam się wyrwać. Musiałam komuś powiedzieć, a Styles był najbliżej. – Wiem, że tam jesteś. Ktoś cię widział jak tam wchodziłaś!
Jedną ręką założył na siebie maskę, a drugą chwycił mnie do pozycji stojącej. Otworzył okno, a kiedy stał na parapecie popchnął mnie na szafkę. Tyle go widziałam. Wyskoczył przez nie, a ja miałam nadzieje, że chociaż coś sobie złamał. Niestety to było tylko pierwsze piętro.
- Co się…? – Wzrok Harrego zatrzymał się na mnie. Siedziałam skulona z krwawiącą wargą. Zatrzasnął drzwi, włączył światło i do mnie podszedł. Jego oczy dalej były szeroko otworzone.
- Harry. – Wybełkotałam, a on mnie przytulił. Usiadł, a ja mogłam wypłakać się w jego koszulę. Czułam się strasznie. Jak małe, upokorzone, bezbronne dziecko.
- Kto to był Charlie? – Spytał po długim milczeniu.
- Nikt. – Mogłam mu zaufać?
- Chce ci pomóc. – Moja głowa uniosła się ku górze.
- Tylko obiecaj, że nikomu nie powiesz. On…on mnie zniszczy.
Kiedy powiedziałam mu co zdarzyło się pomiędzy mną, a jego kuzynem był zaskoczony. Jego oczy były czarne, a ręce mu się telepały. Z powrotem wtuliłam się w jego klatkę piersiową i płakałam. Nie mówił nic, tylko dodawał mi otuchy. Jego dłonie gładziły moje włosy, dzięki czemu się uspakajałam.
- N…Niall musi wiedzieć Charlotte.
- Nie może. – Szepnęłam. – On to obróci przeciwko mnie.
- Ten dupek powinien zapłacić za to co ci zrobił i uwierz mi, że tak tego nie zostawię.
- Nie, nie, nie. – Oderwałam się od niego. – Zaufałam ci i błagam nic z tym nie rób.
- Zobacz jak wyglądasz…jak siedem nieszczęść. – Wstał i podciągnął mnie do siebie. – On nie może ciebie więcej zranić, rozumiesz?
Zanim doprowadziłam się do porządku trochę minęło. Na moich policzkach zostały ślady dłoni, a wargę dalej miałam rozciętą. Jednak dzięki Harremu udało mi się wyjść z imprezy bez żadnych pytań. Horan został ze wszystkimi, a jego brat mnie „porwał”, aby rozwiązać swoje problemy. Tylko, że to ja miałam otrzymać pomoc od niego. A nie na odwrót.

_________
Kolejny w sobote :)

12 komentarzy:

Każdy komentarz buduję mnie do dalszego pisania. :)