poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Moment For Me Rozdział 66
Dlaczego to wszystko było tak porąbane? Ludzie nawzajem się ranili i czerpali z tego przyjemność. Nie zdawali sobie sprawy z niektórych czynów. Robili co im się podobało i mieli wszystkich gdzieś. Kiedyś myślałam, ze nie da się tak po prostu zapomnieć. Byłam pewna, ze zdrada przez druga osobę strasznie boli. Tymczasem mnie to nie ruszyło. No może trochę...
Oparłam się o umywalkę i jeszcze raz spojrzałam na moja zmęczona twarz. Wyglądałam jakbym nie spa kilka nocy. Wzięłam trzy głębokie wdechy i opuściłam pomieszczenie. Od zeszłego wieczoru nie widziałam Nialla. Nie mam pojęcia gdzie spal, ani co robił. Czy byłam na niego zła za to co powiedział? Nie. - Byłam wściekła za to co zrobił. Tylko, ze nie miałam siły aby to okazywać.
Na dole poczułam dziwny zapach. Świeży i raczej pochodził z kuchni. Starłam się nie hałasować. Powoli weszłam do pomieszczenia i to co zobaczyłam kompletnie mnie zatkało. Stół był wypełniony jedzeniem, dosłownie cały. Na środku stała jedna biała róża, a chłopak szukam czegoś w pułkach w samych bokserkach. No tak...w końcu spałam w jego czerwonej koszulce.
- Głodna? - Wyrwał mnie z myślenia i z wielkim uśmiechem zaprosił do stołu.
- Chciało ci się tyle, tego robić? - Mruknęłam. - Nie zjemy wszystkiego.
- Powiedzmy, ze tak.
- Niech zgadnę...to w ramach przeprosin? - Kiedy to powiedziałam, troszeczkę pożałowałam. Rozpoczęłam temat do którego nie chciałam wracać. Jednak to cale śniadanko było dosyć podejrzane.
- Wszystko popsułem jak zwykle...- Szepnął.
- Tak. - Odpowiedziałam szybko. - Mówiłam ci wczoraj co o tym myślę i jeśli jeszcze raz to spieprzysz to nie będzie kolejnego takie śniadania. Nic nie będzie Niall. Całowałeś się z moja najlepsza przyjaciółka, ale ja ci to tak po prostu wybaczam. A wiesz dlaczego? - Zaprzeczył. - Może i się powtarzam, ale nie wytrzymałabym dłużej bez ciebie. Za bardzo cię kocham i zrozum to w końcu.
- Czyli nie jesteś zła? - Jego głos był dosyć cichy.
- Jestem wściekła, ale po prostu zachowam to do siebie. - Na mojej twarzy pojawił się malutki uśmiech. - Na prawdę chciałabym, aby było tak jak wczoraj. Po miedzy sprzątaniem strychu, a kiepskim wieczorem.
- Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło. - Uśmiechnął się.
- Nie ciesz się tak. - Nałożyłam sobie na talerz jakiejś sałatki, która o dziwo była bardzo dobra. Zaczęłam się zastanawiać skąd on wziął te wszystkie składniki. Przecież moja lodówka była kompletnie pusta.
- Chciałabym cię o coś prosić. - Zerknęłam na niego. - Pojechałbyś ze mną na...- Ciężko było mi o tym mówić. Od śmierci mamy nie minęło dużo czasu. Brakowało mi jej...strasznie.
-Tak, Charlie. - Złapał mnie za rękę, aby dodać mi otuchy. - Powiedz tylko o której.
- Za dziesięć minut? - Zerwałam się od stołu. - Tylko się przebiorę.
Stałam nad jej grobem i dalej do mnie nie docierało, że jej już że mną nie ma. Poświęciła się dla mnie, chociaż na to nie zasługiwałam. Dałabym wiele, aby była tutaj ze mną.
Poczułam jak silna ręka przyciąga mnie do siebie. Horan był ze mną przez ten najgorszy dla mnie czas i tak na prawdę dzięki niemu normalnie funkcjonuje. To wszystko co się działo...nie poradziłabym sobie.
Po jednym policzku spłynęła mi łza. Wystarczyła tylko ona, aby wywołać ich więcej. Za każdym razem, kiedy tu byłam - płakałam. Nie umiałam zachować się inaczej, po prostu nie potrafiłam. Całe emocje wychodziły na zewnątrz, a mi w jakiś sposób ulżyło. Jednak teraz czułam się nieco inaczej. Tak jakbym była w środku pusta.
*** Z perspektywy Nialla ***
Nie mogłem w to uwierzyć. Wszystko było tak jak dawniej, prawie jak dawniej. O dziwo Charlie nie przejęła się moim pocałunkiem, a raczej pocałunkami. Możliwe, że w ogóle ją to nie ruszyło, albo po prostu dusiła to w sobie.
- Pójdę się położyć. – Oznajmiła zaraz po tym, jak weszła do mieszkania.
- Wszystko w porządku?
- Hm..taak. – Była nie wyraźna. – Ale może najpierw wezmę tabletki.
- Charlotte, co się dzieje? – Weszła do kuchni nic nie mówiąc. Jej ruchy były powolne, tak jakby zastanawiała się kilkanaście razy czy dobrze robi. – Charlie?
- Tak? – Odwróciła się w moją stronę.
- Na pewno wszystko gra?
- Trochę źle się czuje, ale to mi zaraz przejdzie. Tylko muszę odpocząć.
****
Nie schodziła przez ponad trzy godziny. Może zasnęła…ale to było do niej nie podobne. Wyłączyłem telewizor i postanowiłem, że sprawdzę co się z nią dzieje. Na górze zastałem ciszę, a w sypialni skuloną w kłębek Charlie. Usiadłem obok niej, wyglądała tak słodko. Musiałem ją zbudzić, chociaż na chwilę. Tego wieczoru miałem do załatwienia kilka spraw, a nie chciałem wyjść bez słowa.
- Charlotte…- Niestety to nic nie dało, ona dalej spała. – Jedziesz ze mną?
- Chce spać, Niall. – Mruknęła.
- Będę za kilka godzin, dobrze?
- Mhmm…- Jej głos był nie wyraźny. Przykryłem ją kocem i wyszedłem. Była zmęczona i marudna, ale nie miałem zamiaru zostawiać jej na cały dzień samej. Wieczorem oboje mieliśmy jechać do Zayna.
Musiałem przyznać, że nieco bałem się tego spotkania. Byłem ciekawy co powie Jackson, jeśli oznajmię mu, że więcej mu nie pomogę. Nie mogłem tyle ryzykować.
Wszedłem do jego mieszkania i od razu mnie odrzuciło. Nie byłem zachwycony jego gościem. Na całe szczęście nie był to Harry, ale Lou jego przyjaciel. Ostatnio także wielki kumpel mojego kuzyna.
- Jesteście już rozliczeni? – Miałem nadzieje, że odpowiedzą „tak”. Jednak to było mało prawdopodobne.
- Tak jakby. – Louis przeczesał włosy.
- Mamy wszystko pod kontrolą. – Dodał Jackson. – Nie martw się na zapas.
- Już się nie martwię, bo kończę z wami. – Uśmiechnąłem się.
- Kończysz? – Oboje mieli zdziwione miny. – Nie możesz skończyć.
- Oddasz mi moją kasę i po problemie.
- Cholera Niall! – Wrzasnął. – Masz nam pomóc.
- Bo co? Nie możesz mi rozkazywać, Jackson. Pomogłem ci, a teraz wracam do swojego życia. - Usiadłem na skórzanym fotelu. – Nic nie podpisywałem.
- Jesteś jak Harry. – Tomlinson także nie był zadowolony, ale mnie to nie obchodziło.
- Nie porównuj mnie do niego. Nigdy nie będę taki jak on. – Syknąłem.
W pomieszczeniu przez kilka minut panowała cisza. Nikt nie chciał się odzywać, a ja chyba najbardziej. Nie miałem zamiaru się z nimi przekomarzać i za wszelką cenę przekonywać ich, że i tak odchodzę. Musieli to zrozumieć.
- W sumie to i ja nie wiem czy to dobry pomysł dalej to ciągnąć. – Oboje ze zdziwieniem spojrzeliśmy na Louisa.
- Co takiego? Wy chyba sobie żartujecie! – Krzyknął.
- Nie chcemy siedzieć za kratkami. – Mruknąłem.
- A czy ja was do czegoś zmuszam? Będziecie ze mną, albo znajdę sobie nowych przyjaciół.
- Ja na pewno ci nie pomogę.
- No to w takim razie co to jeszcze robisz? – Spojrzał na mnie jak na swojego największego wroga.
Skoro tak to wyglądało to naprawdę nie miałem co u niego szukać. Trzasnąłem drzwiami i wyszedłem. Jemu zależało tylko i wyłącznie na prochach i kasie. Wszystko inne miał daleko gdzieś. „Coś o tym wiesz.” Moja podświadomość się włączyła, ale szybko ją uciszyłem. Nie miałem ochoty wspominać dawnych lat, kiedy razem z Jacksonem…
- Jejku, przepraszam. – Nikogo nie zauważyłem. Byłem pochłonięty myślami i dzięki temu zostałem oblany jakimś sokiem. Podniosłem głowę i zobaczyłem dziewczynę. Dobrze mi znaną. Kiedy zdjęła okulary od razu wiedziałem, kto przede mną stoi. - Ohh…to ty Niall. – Uśmiechnęła się.
- Cześć Vanessa. – Mruknąłem. – Co ty tutaj robisz?
- Przyjechałam do Londynu na stałe, mam dobrze płatna prace.
- Sama tutaj przyjechałaś?
- Tak.
- To super. – Nie wiedziałem o czym mam z nią rozmawiać. Najchętniej od razu bym wsiadł do samochodu i odjechał. Wszyscy doskonale wiedzieli, że przebywanie z ta dziewczyną oznacza same kłopoty. A ja miałem ich dosyć.
- Co u Charlie? Trzyma się po śmierci mamy?
- Tak i wielkie dzięki za przyjście na pogrzeb. – W moim głosie mogła wyczuć sarkazm. Od wizyty w szpitalu nie dawała znaku życia. A teraz wszystko ją interesowało?
- Daruj sobie, nie mogłam przyjechać.
- W porządku, a teraz wybacz ale muszę już jechać.
- Jedziesz do siebie? – Jej oczy błyszczały i w tym momencie zdałem sobie sprawę z jednej rzeczy. Ona była idealną kopią Rose. Zachowywała się identycznie, ale różniła się dwoma rzeczami. Była spokrewniona z Charlotte i z nią nie sypiałem.
- Taa. – Mruknąłem.
- To w takim razie podrzucisz mnie do centrum, mam spotkanie.
****
Musiałem wstąpić do domu i się odświeżyć. W końcu nie mogłem jechać do Zayna we wczorajszych ciuchach. U Charlie byłem przed dziewiątą. Na zewnątrz było już ciemno, ale nie dostrzegłem żadnego światła w mieszkaniu. Na dole było pusto, więc poszedłem na górę. Ona nie mogła zostać sama, musiała jechać ze mną. W sypialni zaświeciłem lampkę i spojrzałem na śpiącą dziewczynę. Od momentu, kiedy ją zostawiłem nie zmieniła swojej pozycji. Coś było nie tak.
- Charlie…- Szturchnąłem ją, ale to nic nie dało. – Charlotte.
Przewróciłem ją na plecy i w tym momencie zacząłem panikować. Nie reagowała. Na stoliku nocnym leżały jakieś papierki, a między nimi pudełeczko z lekami. Nie to było nie możliwe…nie mogłaby.
- Obudź się. – Mruknąłem. – Charlie.
______________
Kolejny w niedziele :)
Ale jeśli będzie 20 komentarzy, to wstawię w sobotę wieczorem ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
OMG ona musi żyć! Jejku... Czemu tak długo :cc No ale trzeba wytrzymać... Do następnego <3
OdpowiedzUsuńJeju co się dzieje :( ona musi się obudzić
OdpowiedzUsuńJEJ :C ona musi żyć, nie moze zostawić Nialla :c
OdpowiedzUsuńO kurcze! Chyba zasłabła :( rozdział super :-)
OdpowiedzUsuńEkstra rozdział ! / hania
OdpowiedzUsuńCudowny styl pisania! Jak bedzie twój kolejny blog, to chciałabym, aby Harry był w roli głównej :) co bedzie z Charlotte?
OdpowiedzUsuńJest świetne . A może teraz Charlie bedzie trochę niewierna Niallowi ? Albo moze ciąża? Rozkręć akcje, przez jakieś nagłe wydarzenie:) czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńBoże... co z Charlie... Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, ale zarazem się bardzo przestraszyłam ze ona się nie budzi . Co bedzie dalej? Prosze dodaj w sobotę :)
OdpowiedzUsuńO kurde... Co dalej??? :-(/. misia
OdpowiedzUsuńFajne . Proszę cię dodaj jakąś romantyczną scenę miedzy El a Louisem ^,^. Matko,, co bedzie. Charlotte? !?
OdpowiedzUsuńSuper ! Czekam na następny :) dodaj ten rozdział w sobotę wieczorem :3/ Kamila
OdpowiedzUsuńTen koniec trochę mnie przeraził. A co by było jakby ona umarła? Jakby nagle odeszła, co Niall by wtedy ze sobą zrobił??? Sama myśl o tym mnie przeraża. Ktoś powyżej ma racje, ze przydałoby sie coś El i Louisem :3 / Andżelika :-)
OdpowiedzUsuńHej :-) . Dawno nie komentowalam, bo byłam na wakacjach, a wcześniej mi sie nie chciało :-( . Ale już będę dodawać komentarz *.* . Super rozdział , tylko ta końcówka dała trochę napięcia :€ pliiss,,,, nawet jak nie bedzie 20 kom to dodaj w sobótkę :3, prosimy ...
OdpowiedzUsuńNeeext.! Omfg !
OdpowiedzUsuńDo następnego !! :-)
OdpowiedzUsuńCo z Charlotte? ? Oby nic jej nie było, błagam . Dodaj w sobotę :-)
OdpowiedzUsuńSupcio! Bardzo mi się podoba twój blog . MAm takie pytanie (nie wiem, bo od niedawna czytam) rozdziały piszesz na bieżąco, czy nie? Czekam na kolejny rozdział :D/ Ola
OdpowiedzUsuńHej :-) . Świetne jak zawsze , ale co bedzie z Charlie? Martwię sie o nią i to bardzo :-( .
OdpowiedzUsuń/xoxo
Super :-)
OdpowiedzUsuń