piątek, 31 stycznia 2014

Moment For Me Rozdział 16


           W poniedziałek rano byłam umówiona z Naomi na kawę. Z imprezy wróciłam po drugiej w nocy i prawie nie funkcjonowałam. Na całe szczęście kolejna „zmiana” w pracy wypadała w środę. Do tego czasu miałam wolne. Przy kawiarni zauważyłam brunetkę, była nieco poddenerwowana.
- Trzymaj. – Podała mi kubek i ruszyła przed siebie.
- Myślałam, że wypijemy w środku. – Nie wiedziałam co jest grane. Jednak próbowałam nadążyć za jej krokami, co było trochę trudne.
- Też tak myślałam, ale nie mam ochoty tam siedzieć. Jest tam osoba, której powiedzmy że nie toleruje. – Jej głos był lekko przyciszony. Tak jakby bała się, że ktoś nas usłyszy.
- Dowiem się kim ona jest?

- Może kiedyś. To nie jest aż takie ważne. – Zaśmiała się. – A teraz chodź do parku, widziałam tam ostatnio niezłe ciacho. Kto wie może i teraz jest na spacerze. 
Przez resztę dnia starałam się skupić na nauce. Sporo niezrozumiałych tematów i nowych pojęć. Wyszłam z budynku szkoły zadowolona i uśmiechnięta. Nie trwało to długo, bo kiedy zobaczyłam Harrego nie było mi już tak wesoło. Stał razem ze swoimi znajomymi. Śmiali się i wygłupiali. Jedna dziewczyna siedziała u Hazzy na kolanach, ale starałam się nie patrzeć w tamta stronę. Chciałam jak najszybciej zniknąć z terenu szkoły. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam dalej.
- Charlie. – Nie mogłam się zatrzymać, nie teraz. Przyśpieszyłam kroki i udałam że tego nie słyszę. Jednak on nie przestawał za mną iść. – Proszę, porozmawiajmy.
- O czym? – Nie odwróciłam się.
- Wiesz dobrze o czym. – Złapał mnie za ramię. – Daj mi tylko chwilę.
- Nie! – Krzyknęłam. – Miałeś swoją szansę, ale ją zmarnowałeś. Nie zamierzam dawać ci kolejnej, bo znowu to spieprzysz. Co by było następne? Może byś mnie przeleciał, a potem pobił?
- Przestań. – Byłam zdziwiona, że na mnie nie krzyczy. – Nie wiem jak to się stało, że cię popchnąłem. Naprawdę nie wiem.
- Wcale nie musiałeś się z nim bić. – Wiedziałam, że to Niall zaczął, ale loczek nie musiał mu oddawać.
- Miałem patrzeć jak mnie okłada?! – Na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Taki którego nienawidziłam. – Nie miał prawa mnie uderzyć, nie miał powodu!
- Skończ. – Ruszyłam dalej przed siebie. – Nie mam ochoty na rozmowę z tobą!
- Wracaj Charlie! – Krzyknął, a ja aż zamknęłam oczy. Bałam się takiego Harrego. – Jeszcze nie skończyłem.
Nie biegł za mną, ani mnie nie gonił. Ulżyło mi, bo nie chciałam z nim więcej rozmawiać. Coraz bardziej zastanawiałam się nad słowami Nialla. Czy on naprawdę chciał mnie wykorzystać? Jednak nie chciałam dopuścić do siebie takiej myśli. Hazza był wredny i to bardzo, ale czasami wychodził z niego miły człowiek. Takiego Harrego lubiłam, jak na plaży. Przed tym cały zajściem. Kiedy doszłam do domu byłam trochę zdziwiona, na podjeździe stał samochód Nialla. Przetarłam oczy, aby upewnić się że to nie moja wyobraźnia. Był prawdziwy, tylko po co by tu przyjeżdżał? Weszłam do środka i na kanapie ujrzałam jak Vanessa siedzi z lodem przyłożonym do oka. Blondyna nie było, przynajmniej tak mi się wydawało.
- Co ci się stało? – Prawie krzyknęłam.
- Nic…przewróciłam się. – Odpowiedziała łagodnie.
- Jak dla mnie to nie wygląda na upadek. - Jednak tu był, stał za mną z apteczką. – Niedawno przyjechałem, a twoja kuzynka już tak siedziała.
Kiedy zdjęła woreczek z twarzy, można było dostrzec że ktoś ją uderzył. Jednak stała twardo przy swoim, że upadła w pracy i to nic wielkiego. Było to dla mnie zbyt dziwne, jednak nie chciała nic więcej powiedzieć. Zamknęła się w sobie i jakby nigdy nic robiła coś do jedzenia. Dalej nie wiedziałam, co Niall tu robi. Więc zabrałam go na górę i miałam nadzieje że mi wyjaśni.
- Wyjeżdżam dzisiaj wieczorem…chciałem powiedzieć ci to osobiście. Wiesz w razie gdybyś się na mnie miała obrazić, za to że się nie odzywam.  – Uśmiechnął się.
- Nie sądziłam, że tak bardzo się martwisz o nasze relacje.
- Ja też nie. – Usiadł obok mnie. – Pamiętam co się zdarzyło wtedy w nocy, dlaczego się ode mnie odsunęłaś? – Jego pytanie mnie zaskoczyło. Nie sądziłam, że jeszcze powróci do tamtego zdarzenia.
- Nie mogę ciebie całować. – Odparłam, a on się skrzywił.
- Niby dlaczego? To nie jest nic złego.
- Po prostu nie mogę Niall. – Nie wiedziałam jak mam mu to wytłumaczyć. Źle się czułam z myślą, że inne dziewczyny są bliżej niego. Byłam zazdrosna? Nie to raczej nie było możliwe, a może jednak.
- Rose? Znowu chodzi o nią? – Spuściłam wzrok i starałam się nie patrzeć w jego oczy. – Cholera, przecież jestem z nią tylko w szkole. Przed innymi, a tak nas nic nie łączy! Przecież ci to tłumaczyłem, Charlie! – Był zły. Tylko za co? Ni byliśmy parą, ani nic nas nie łączyło. Nie miał powodu aby na mnie naskakiwać.
- Dlaczego krzyczysz? To, że nie chce cię pocałować nie znaczy że możesz się na mnie wydzierać.
- Po prostu ciebie nie rozumiem, myślałem że tego chcesz.
- Chce? Czego niby?
- Mnie pocałować. Byłem pewny, że sprawia ci to przyjemność. – Jego kciuk gładził moją delikatną cerę, a głowa unosiła się coraz wyżej. Tak abym mogła spojrzeć w jego tęczówki. Odepchnęłam jego rękę i próbowałam to wszystko wyjaśnić. Jemu, a przede wszystkim sobie samej. Nie mogłam zostawić tego tak rozgrzebanego.
- Nie jeśli sobie pomyślę, że na drugi dzień będziesz milczał. Nie odezwiesz się do mnie ani słowem, a kiedy obok mnie przejdziesz będziesz udawał że mnie nie znasz. Nie chce mieć takiego przyjaciela.
- Nie wiedziałem, że to tak wygląda. Przepraszam, że cię tak traktuje…- Przerwałam mu.
- Nie, nie mów mi znowu że to wina szkoły. Wiesz jak to wygląda? Jakbyś się bał do mnie przyznać. Dokładnie tak jak mówiła Rose. Ganiam za tobą, a ty masz mnie gdzieś bo jestem gorsza. - Po moich policzkach spływały łzy. Dlaczego płakałam? Przecież nie miałam powodu.
- Nie mów tak! – Jego głos się podniósł. – Nie masz prawa tak mówić…jesteś wyjątkowa, urocza i uwielbiam jak się śmiejesz. Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny. Nie płacz, nie lubię jak płaczesz.
- Nigdy przy tobie nie płakałam Niall. – Uśmiechnęłam się.
- Oh…wybacz. – Zaśmiał się. – Ale już wiem, że tego nie lubię.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie chciałam się kłócić, chociaż wiedziałam że nie traktował mnie zbyt dobrze. Tylko, że nie mogłam od niego tego wymagać. Mógł robić co tylko chce, a ja nie miałam nic do powiedzenia. Kiedy widziałam go w szkole obracał się i przez kilka sekund na mnie patrzył. Nigdy przy znajomych się do mnie nie odezwał. Raz mnie całuje, a potem udaje że tego nie było. Dziwne uczucie.
- Muszę się już zbierać. – Blondyn wstał z łóżka. – Mogę chociaż ciebie przytulić? – Po chwili wahania podeszłam bliżej. Rozłożył swoje ręce i mnie nimi okrył. Od razu mogłam się wczuć w cudowny zapach jego perfum. Przez chwilę myślałam, aby jego nie puszczać. Nie chciałam, aby odchodził. Jednak kiedy to się stało, znowu poczułam to ukłucie w żołądku. Nie był to ból, a może przyjemność? Nasze oczy się spotkały, a po chwili usta złączyły. Jego wargi były miękkie, słodkie i idealnie pasowały do moich. Delikatny pocałunek przerodził się w coś więcej. Jego ruchu przyprawiały mnie o dreszcze, chociaż tylko mnie całował. Jednak kiedyś wszystko się kończy. Odsunął się ode mnie i się uśmiechnął. Jakby chciał powiedzieć „Wiedziałem, że mi ulegniesz.” Miał racje - uległam, ale nie mogłam inaczej.
                  ***Z perspektywy Nialla***
Nie panowałem nad tym, chciałem ale nie mogłem. Z dnia na dzień nie mogłem przestać o niej myśleć. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie miałem, to przerosło moje oczekiwania. Bałem się, że ją skrzywdzę. Nie chciałem tego, ale wszystko prowadziło do tego, aby tak się stało. Musiałem to jakoś odkręcić, ale nie dało się. Próbowałam na wszelkie sposoby, ale jak zwykle nic nie idzie po mojej myśli. Na całe szczęście miałem trochę czasu, aby pomyśleć. Miało mnie nie być kilka dni - Nowy York. Z jednej strony się cieszyłem, ale z drugiej wolałbym zostać na miejscu. Cały czas przed oczami miałem roześmianą twarz dziewczyny. Uwielbiałem jak się uśmiecha. Uwielbiałem patrzeć w jej oczy. Uwielbiałem w jaki sposób ze mną rozmawia.
- Co u Charlie? – Jak zwykle przesiadywałem u Zayna. Tylko on mi umiał pomóc i doradzić. Mulat jako jedyny wiedział wszystko od A do Z.
- Znowu się całowaliśmy. – Spuściłem głowę. – Nie wiem co mam robić.
- Powiedzenie jej prawdy nie wchodzi w grę. Musisz w końcu zrobić to co masz zaplanowane od początku.
- Ale ja nie chce, nie chce tego. Chodzi o to, że chyba ją polubiłem. – Nie sądziłem, że właśnie powiedziałem to czego nie zdarza mi się mówić. Zazwyczaj moje koleżanki to zwykłe zdziry, które myślą tylko o jednym. Ona była inna.
- Musisz teraz uważać żeby się nie zakochać. – Zaśmiał się. – Wiesz, tak naprawdę.
- Wcale mi nie pomagasz. – Rzuciłem w niego poduszką.
- Nie da ci się już pomóc. Wpakowałeś się w niezłe bagno, chociaż cię ostrzegałem.
- Byłem piany. Zresztą ty zrobiłeś praktycznie to samo dwa lata temu. Zapomniałeś?
- To jest zupełnie coś innego…całkiem inna sytuacja.
- Ale żyjesz. – Zaśmiałem się i sięgnąłem po kieliszek wódki. – Może powinienem skończyć z Rose?
- Słucham?! – Jego mina była przerażająca. Prawie się zadławił. – Powtórz!
- Nie chce stawiać Charlie w takiej sytuacji, a ta suka i tak mnie już denerwuje.
- Wiesz, że jak ją rzucisz będziesz miał przechlapane? – Zayn zaciągał się papierosem.
- Wiem, ale kto powiedział że ja na nią nic nie mam? Wiem więcej, niż myśli.
Dyskusje z mulatem trwają wiecznie, ale zawsze kończą się tak samo. Albo idziemy do klubu, albo upijamy się w domu. Tym razem naszą opcją była ta druga. Był moim najlepszym przyjacielem, nikt nie rozumiał mnie lepiej. Czasami tylko trochę przesadzał, ale i tak nie miał sobie równych. Po jakiejś godzinie dołączyła do nas Perrie. Mimo, że przyjaźniła się z Rose była całkiem inna. Nie była chamska, ani nikogo się nie czepiała. Zayn był w niej zakochany po uszy, nie wiedziałem jak to się stało. W jednej chwili całkiem obcy dla siebie ludzie, a teraz osoby szaleńczo w sobie zakochane. Nie widziałem siebie, w takiej roli. Nie umiałbym kochać. Dla mnie to była czarna magia. Zwłaszcza, że takiej osobie trzeba być wiernym i za wszelką cenę nie skrzywdzić. Bym tak nie potrafił, zawsze musiałem kogoś zranić.

Kolejny w poniedziałek.
Obawiam się, że rozdziały nie będą pojawiać się już co dwa dni jak do tej pory. Ale na razie puki mam napisane rozdziały będę je dodawać.
Nie wiem ile rozdziałów będzie w sumie. To jet nie do przewidzenia :D

środa, 29 stycznia 2014

Moment For Me Rozdział 15


                  Weszliśmy do mojego mieszkania, Zayn chciał zostawić Nialla. Twierdził, że musi wrócić po klucze, a blondyn jest zbyt piany aby się z nim włóczyć. Szczerze to się cieszyłam. Vanessy nie było, a na dworze panowała wichura. Nienawidziłam takiej pogody, a może też trochę się bałam.
- Postaram się wrócić jak najszybciej. Jeszcze raz dzięki. – Zamknęłam za nim drzwi i chciałam przygotować coś do jedzenia. Mój brzuch się tego domagał.
- Ładnie tu masz. – Usiadł na krześle i mi się przyglądał. Każdy mój ruch był obserwowany przez chłopaka. To było dość krępujące, ale przecież nie chodziłam nago. Nie miałam ochoty robić czegoś nadzwyczajnego, więc przygotowałam zwykłe kanapki.
- Pójdę się przebrać. – Kiedy zjadłam dwie kanapki, poszłam na górę. Musiałam zdjąć tą niewygodą sukienkę i wziąć szybki prysznic. Z szafy wyciągnęłam parę leginsów i stary T-shirt. Nie mogłam przecież paradować w piżamie. Jeszcze dobrze nie wyszłam z łazienki, a już zgasło światło. W tamtym momencie trochę się przestraszyłam, niezbyt przepadałam za ciemnością. Zwłaszcza tą nagłą. Po omacku zeszłam na dół i byłam pewna że zastanę ciemność. Jednak było odwrotnie. W salonie paliły się świeczki, nie sądziłam że Niall jest w stanie cokolwiek zrobić.
- Stały na komodzie. – Uśmiechnął się, a ja usiadłam obok niego. Opieraliśmy się o sofę, a na podłodze było dość miękko. Przez chwilę było kompletnie cicho, można było wyraźnie usłyszeć co się dzieje na zewnątrz. Deszcz obijał się o okna, a wiatr przesuwał krzesła, które stały na tarasie.
- Głupio wyszło. – Przysunął się bliżej. – Nie wiem co mnie napadło.
- Dalej tego nie rozumiem, on mnie tylko pocałował.
- A ja wpadłem we wściekłość. – Skrzywił się. – Naprawdę przepraszam, to twoja sprawa z kim się spotykasz.
- Nie spotykam się z Harrym, ani z nikim innym. To był tylko impuls. – Czy ja się właśnie tłumaczyłam? Blondyn się zaśmiał, wyglądał na rozbawionego. – Co cię tak śmieszy?
- Ze mną się nie spotykasz? – Usiadł naprzeciwko mnie, jego ręce powędrowały na moje skulone kolana.
- Przecież masz dziewczynę. – Nie mogłam znieść, że chodzi z taką jędzą. Nie tolerowałam jej, ale pewnie nie tylko ja.
- Przypominam, że tylko w szkole.
- Sam sobie zaprzeczasz…podobno dobierasz się do niej na każdym kroku. – Przypomniałam sobie, co mówił loczek.
- Ale nic do niej nie czuje, nic dla mnie nie znaczy. Zwykła zołza, która potrzebuje trochę uwagi.

- Po co mi się znowu mówisz? To nie ma sensu.
- Nie chce abyś myślała, że jestem w niej szaleńczo zakochany. Bo to nie prawda.
- No to mnie uświadomiłeś. – Zaśmiałam się. – A teraz proszę zmieńmy temat. Niezbyt lubię o niej dyskutować.
- Masz prawo. – Uśmiechnął się. – Myślisz, że Zayn o mnie zapomniał?
- Zadzwoń do niego. – Faktycznie, mulata nie było już ponad dwie godziny. Jednak miałam nadzieje, że już nie przyjedzie. Na dworze coraz bardziej się pogarszało.
- Nie mam telefonu, ani nie znam numeru.
- Możesz spać na kanapie. – Oderwałam się od blondyna i wstałam. Skoro miał tu spać, to ja mogłam iść do siebie. Byłam już trochę zmęczona, a musiałam się wyspać. W końcu zaoferowałam się, że będę pracować.
- Nawet nie zauważysz, że tu byłem. – Uśmiechnął się.
- Dobranoc Niall. – Odwróciłam się i chciałam wyjść z pokoju.
- Ej, a buziaczek na dobranoc. – Zaśmiał się. – Wiesz, przyjaciele się tak żegnają, zwłaszcza aby dobrze im się spało.
Przybliżyłam się do niego i chciałam trafić w policzek. Tylko, że to nie było takie proste. Blondyn przekręcił głowę i zamiast w policzek trafiłam na jego usta. Lekko je musnęłam i szybko się odsunęłam. Spojrzał mi w oczy i już po chwili tonęłam w ich błękicie. Nawet nie zauważyłam kiedy się do mnie przybliżył. Czułam za plecami zimno bijące od ściany, a na twarzy jego ciepły oddech. Oddychałam szybko i nerwowo. Chwilę później nasze usta ponownie się złączyły. Czułam się nieco onieśmielona, jednak Niall wydawał się pewien tego co robi. Pogłębiałam pocałunek. Czułam jak się uśmiecha. Oderwałam się od niego aby odetchnąć i znów przycisnęłam swoje usta do jego rozgrzanych warg. Czułam ciepło bijące od jego dłoni, którą trzymał na moim biodrze. Lekko podniósł koszulkę i delikatnie opruszkami palców dotykał mojego brzucha. Powodowało to ciarki, które przechodziły po całym ciele. Moje palce bawiły się jego blond końcówkami, lekko je ciągnąc. Jednak nie mogłam, coś mnie od niego odciągało. A raczej kto. Przychyliłam głowę na bok i nie pozwoliłam, aby mnie znowu pocałował.
- Zrobiłem coś nie tak? – Spytał ze zdziwieniem.
- Przepraszam, ale nie mogę. – Oboje mieliśmy urwany i przyśpieszony oddech.
- Czego nie możesz? Całować mnie?
Pomiędzy nami narosło jakieś napięcie. W jego oczach mogłam dostrzec pustkę, nie było w nich nic. Żadnych emocji. W jednej chwili znikła cała magia, która była do tej pory. Czy byłam zazdrosna o Rose? Sama nie potrafiłam sobie tego wyjaśnić. Wiedziałam jedno, że Niall źle na mnie działa.
- Dobranoc. – W kilka sekund znalazłam się w swoim pokoju. W łóżku zawsze lepiej się myślało, zwłaszcza przed snem. Więc pogłębiłam swoje myśli, ale była tam tylko jedna osoba – blondyn. Nigdy jeszcze nie czułam takich emocji, jak wtedy kiedy całował mnie Niall. Jednak to nie miało najmniejszego sensu, skoro i tak na oczach wszystkich nawet się do mnie nie odzywał. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Tylko to było dość ciężkie, przy takiej pogodzie.
                                                              ***Z perspektywy Nialla***
Byłem zły sam na siebie, nie powinienem tyle pić. Jedyne co zapamiętałem z wczorajszego wieczoru, to pocałunek z Charlie. Nie wiedziałem dlaczego jestem u niej w domu, ale byłem pewny jednego. Musiałem wziąć prysznic, aby się ożywić. Wszedłem schodami na górę i szukałem łazienki. Miałem takie szczęście, że trafiłem na nią za pierwszym razem. Ściągnąłem wszystkie ubrania i wszedłem pod strumień ciepłej wody. Tego mi było trzeba, ale do szczęścia brakowało tylko jednego. Kubka gorącej kawy. Z powrotem nałożyłam na siebie ubrania, a koszulkę zarzuciłem na ramię. Nie mogłem jej nałożyć, bo z moich włosów skapywały kropelki wody. Po dziesięciu minutach znowu szukałem pokoju. Tylko, że tym razem pokoju w którym spała Charlie. Obie ręce miałem zajęte, więc drzwi otwierałem brodą. Było to dosyć trudne, ale jakoś dałem rade. W pomieszczeniu było dość ciemno. Kawę postawiłem na pierwszej lepszej komodzie i podszedłem do okna. Chciałem wpuścić trochę światła, w końcu mieliśmy nowy dzień.
- Co ty do cholery robisz? – Ktoś się ostro wkurzył.
- Zaraz, to nie pokój Charlie? – W łóżku leżała jakaś dziewczyna. Nigdy jej nawet nie widziałem. Czyżby była siostrą Charlotte? Na matkę była nieco za młoda.
- Jak widzisz nie! – Krzyknęła. – A teraz wynoś się stąd.
- Już mnie nie ma. – Zaśmiałem się. Dziewczyna była mocno nerwowa. Bardzo ładna nie powiem, ale nie chciałbym mieć z taką do czynienia. „Zadajesz się już z Rose, gorzej być nie może.” Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem na dalsze poszukiwania.
                    ***Z perspektywy Charlie***
Poczułam jak coś się tłucze na moim łóżku. Jednak myślałam, że to jakiś sen. Nie otwierałam oczu i próbowałam spać dalej. Było mi strasznie zimno, nawet to że leżałam skulona nic nie pomogło.
- Masz strasznie nie miłą siostrę. – No tak, to nie żaden sen tylko Niall. Całkiem o nim zapomniałam.
- To nie moja siostra. – Odparłam.
- Strasznie młoda jak na mamę. – Zaśmiał się.
- Kuzynka. – Oparłam się o łóżko i przyglądałam się blondynowi. Musiałam przyznać, że był dość atrakcyjny. Podał mi kubek z kawą. Smakowała dość dobrze, nawet lepiej niż zrobiona przez mnie. Jednak nie będziemy przecież rozmawiać o kawie, którą zrobił. Otwieram usta, aby powiedzieć coś w miarę stosownego. Ale mnie wyprzedza i łapie za rękę. Po tym geście jestem całkiem zaskoczona, siedzę cicho i nic nie mówię. Czekam, aż sam się odezwie.
- Masz zimne ręce. – Uśmiecha się i lekko ją pociera, aby ją rozgrzać. Wtedy przypomina mi się babcia, robiła dokładnie to samo. Dalej siedzimy w ciszy, ale nie jest ona kłopotliwa wręcz przeciwnie.
                                         ****
Kolejna prywatna impreza. Na moje nieszczęście musiała być akurat dzisiaj. Siedziałam na blacie kuchennym i rozglądałam się po pomieszczeniu. Urządzone było dość nowocześnie.
- Najchętniej bym stąd poszła, wieje nuda. – Lucy prawie zasypiała, a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Jednak w jednym miała rację, było cholernie nudno. Mimo tego, że muzyka dudniła, a ludzi było aż za nadto. Do naszej „pracowni” wszedł Louis. Tak ten sam, który mnie uratował. Okazało się, że tak naprawdę on tu pracuje, a loczek tylko czasami go zastępuje. Ucieszyło mnie to niesamowicie, bo nie miałam ochoty więcej widywać Harrego.
- Mają jeszcze alkohol? – Spytałam ziewając.
- Nie wiem, nie byłem tam.
- To w takim razie pójdę sprawdzić. – Już chciałam wstawać, ale Lucy mnie wyprzedziła. Uznała, że teraz jest jej kolej więc się nie kłóciłam. Nie wiedziałam za bardzo o czym mam z nim rozmawiać.
- W takim razie gdzie się skrywałeś? – Próbowałam mówić, jakby to była nasza setna rozmowa.
- Rozmawiałem z dziewczyną. – Uśmiechnął się, a ja byłam troszkę zaszokowana. Nie sądziłam, że Lou ma dziewczynę. – Tak, mam dziewczynę. – Zaśmiał się.
- Przepraszam, po prostu nie sądziłam…- Nie wiedziałam jak mam to dokończyć, aby go nie urazić. Miał pełno tatuaży, zadawał się z Harrym i mieszkał w dziwnej okolicy. Byłam pewna że „tacy jak on” nie dzwonią do swoich dziewczyn. Jednak powinnam się domyśleć, że Louis jest z tych „normalnych.”
- Nie przepraszaj. Czasami sam nie mogę uwierzyć, że mam dziewczynę. – Zaśmiał się. – Eleanor jest wyjątkowa, na pewno byś ją polubiła.
- Z chęcią ja poznam. – Uśmiechnęłam się, a Lou spuścił głowę. – Coś się stało?
- Po prostu sam chciałbym ją zobaczyć. – W jego oczach widziałam łzy. – Nie widzieliśmy się już kilka miesięcy. Tęsknie za nią.
Przybliżyłam się do bruneta i mocno go przytuliłam. Widziałam, że ją kocha. Bo który facet rozkleiłby się od samego rozmawiania o dziewczynie przy praktycznie obcej mu osobie? Żaden.
- Jesteś silny i dasz radę. Ona na pewno o tobie myśli i pewnie niedługo się spotkacie. – Nie wiedziałam gdzie jest, ani dlaczego wyjechała. Jednak próbowałam jego jakoś pocieszyć.
- Żeby to było takie proste jak myślisz. – Odetchnął i pogłębił uścisk.

Wybaczcie, że tyle czekaliście. Problemy z internetem :)
Kolejny w sobotę :)

wtorek, 28 stycznia 2014

Uwaaaaaga !

Nowy rozdzial dopiero w czwartek. Nie mam jak dodać kolejnego, mam nadzieje ze sie nie obrazicie ;)
trzymajcie sie ciepło ! ;)

niedziela, 26 stycznia 2014

Moment For Me Rozdział 14



                          Po raz pierwszy od kilku dni się wyspałam, mimo że poszłam spać po drugiej w nocy. Impreza skończyła się szybciej niż myślałam, a do domu odwiózł mnie Harry. Nie rozmawiałam z nim o tym co się zdarzyło w gabinecie, sama nawet nie umiem tego do końca wyjaśnić. Zeszłam na dół i od razu skierowałam się do kuchni. Vanessa stała przy kuchence i coś mruczała pod nosem.
- Też niedawno wstałam. – Odwróciła się do mnie i posłała mi uśmiech nr.32 – Zjesz ze mną śniadanie?
- Tak, chyba tak. – Nie mogłam przecież powiedzieć, że już jadłam. – Pomóc ci?
- Nie, siadaj zaraz wszystko zrobię.
- Nie musisz, aż tak bardzo się wczuwać w role. – Zaśmiałam się. Trochę to tak wyglądało, jakby chciała mi zastąpić matkę na te dwa tygodnie.
- Wybacz, po prostu staram się ciebie pilnować. Dotrzymałam słowa. – Przysiadła się do mnie, z talerzem kanapek. Nie powiem wyglądały bardzo smakowicie.
- Może chcesz iść dzisiaj ze mną na imprezę? – Właściwie to nie wiem dlaczego jej to zaproponowałam. Ale z drugiej strony musiałyśmy się jakoś bliżej poznać.
- Nie, pewnie już się z kimś umówiłaś. Nie chce wam przeszkadzać.
- Daj spokój, im więcej tym weselej. – Uśmiechnęłam się. Czy ja naprawdę chciałam z nią iść? Może nie była aż taka zła.
- O której mam być gotowa? – Zgodziła się szybciej niż myślałam.
- Punkt dziewiętnasta.
Reszta dnia była w miarę normalna. Bez żadnych nie zapowiedzianych wizyt i niepotrzebnych wyjść. Nie wiedziałam za bardzo w co mam się ubrać. W końcu nie było za ciepło, a impreza była na plaży. Po dłuższych rozmyśleniach postawiłam na zwykłą czarną sukienkę i balerinki. Przyjrzałam się w lusterku i uznałam że wyglądam nawet dobrze.
- Charlie! Ktoś przyjechał. – Z dołu usłyszałam głos Nessy. Nawet się cieszyłam, że idzie tam ze mną. Przynajmniej kiedy Naomi i Danielle się oddalą nie będę sama.
- To pewnie po nas. Gotowa? – Przed sobą ujrzałam dziewczynę w srebrnej tunice. Włosy miała ułożone na bok, a makijaż idealnie dopasowany. Wyglądała na prawdę inaczej. W samochodzie Vanessa wdała się w dyskusje. Razem z Naomi rozmawiały o jakimś programie telewizyjnym.
- Jeszcze nie ma odpowiedniej godziny, a ludzi już jest strasznie dużo. – Denielle przyciszyła muzykę.
- Liam będzie?
- No jasne, ale Rose także. – Skrzywiła się.
- Dlaczego mi o niej mówisz?
- Myślałam że jej nie lubisz. Też za nią nie przepadam więc nie jesteś sama. – Uśmiechnęła się.
- Jest dość…wkurzająca. Chociaż nie miałam z nią wiele wspólnego.
- Uważaj na nią, spotykasz się z jej chłopakiem. Nie wiadomo co jej może przyjść do głowy.
- Nie spotykam, po prostu kilka razy zaprosił mnie na…spotkanie.
Kiedy dojechałyśmy na miejsce nasza rozmowa się urwała. Każda z nas poszła w swoja stronę, nawet Vanessa, która zobaczyła jakąś swoją koleżankę. Nie sądziłam, że znowu zostanę sama. Do ręki wzięłam butelkę z wodą, nie miałam ochoty na alkohol. Nigdy wcześniej nie byłam w pobliżu tej plaży, była mi nieznajoma. Jednak postanowiłam się przespacerować. Na całe szczęście swoje buty zostawiłam w aucie. Piasek był przyjemny i dosyć dobrze mi się po nim chodziło boso. Zdecydowanie lepiej niż gdyby miała na sobie balerinki. Coraz bardziej oddalałam się od muzyki i hałasu. Nawet nie wiedziałam dlaczego tu jestem, skoro nie chce. Usiadłam na zimnym piasku i zaczęłam się przyglądać wodzie. Nie powiem, była bardzo ciekawa. Taka czysta, a na środku odbijał się księżyc. Był to bardzo romantyczny widoczek, ale czegoś tu brakowało.
- Dlaczego siedzisz tutaj sama?
- Chciałam się przejść, a ty dlaczego tam nie jesteś Harry?
- Szukałem cię. – Usiadł obok mnie i lekko się uśmiechał. – Nie jest ci zimno? Ta sukienka jest cholernie cienka.
- Nie wiedziałam w co mam się ubrać. – Zaśmiałam się. Loczek od razu ściągnął swoją bluzę i mnie nią przykrył. Chciałam odmówić, ale się uparł. Tak jakbym nie przewidziała tego, że mogę zmarznąć.
Rozmowa nas pochłonęła, nie sądziłam że Hazza ma taką wiedze. Był totalnie inny, ale już wiem że nie należy oceniać książki po okładce. Postanowiliśmy, że wrócimy do wszystkich. Nawet nikomu nie powiedziałam, że zamierzam się oddalić. Co jeśli dziewczyny chciały jechać? Albo już pojechały? Nie, to raczej nie było w ich stylu.
- Spadająca gwiazda! – Obrócił mnie w stronę wody, a sam staną za moimi plecami. – Jakie masz życzenie? – W tym momencie zamknęłam oczy i pomyślałam co bym chciała. Jednak nic mi nie przychodziło do głowy, dosłownie nic.
- Nie powiem, bo się nie spełni.
- Pewnie nie zdążyłaś pomyśleć. – Był już naprzeciwko mnie. Jego zielone oczy błyszczały, a muzyka i krzyki ludzi były coraz głośniejsze. Praktycznie byliśmy już na imprezie, ale jakoś to mi nie przeszkadzało. Stałam i gapiłam się na loczka.
- Nie mam chyba marzeń. – Uśmiechnęłam się.
- Każdy je ma Charlie. – Znowu dzieliły nas centymetry, nie wiedziałam co mnie do niego ciągnie. Na początku go nienawidziłam, a teraz stałam w jego bluzie. „Jesteś zmienna Charolotte”. Przybliżył swoją twarz do mojej i zrobił to. Pocałował mnie. Czy dobrze robiłam odwzajemniając to? Harry całował całkiem inaczej, delikatnie i z uczuciem. Jednak zanim zdążyłam cokolwiek poczuć  oderwał się ode mnie. A raczej ktoś go oderwał siłą.
- Co do cholery? – Loczek leżał na piasku z rozwaloną szczęką.
- Odwal się od niej Styles. – Niall? To on go popchnął?
- Co ty robisz? - Blondyn wyglądał na pianego, strasznie pianego. A ja byłam zdezorientowana.
- Zajmij się swoimi dziwkami, a nie nią. – Wybełkotał i stanął naprzeciwko loczka, a ten walnął w twarz. Nie wyglądało to za ciekawie.
- A niby Rose jest święta? Sam się do niej dobierasz kiedy tylko możesz. – Z Harrego, aż kipiało. Był strasznie zły. – Jesteście siebie warci, tak trzymać. Oboje tak samo wkurzający.
Dalej nie wiedziałam dlaczego się kłócą. Ludzie robili z tego wielkie widowisko, jakby było na co patrzeć. Jednak wśród tego tłumu nie widziałam nigdzie moich przyjaciół. Stałam na środku tej całej afery i nie wiedziałam co mam o tym myśleć.
- Ty i twoje dziwki również. Tym razem chciałeś, aby Charlie zastąpiła jedną z nich? – Na poprzedniej imprezie rozmawiałam o tym z loczkiem. Tylko Niall użył innego słowa, nie przyjaciółki.  
- Przegiąłeś. – Znowu się bili, tylko tym razem nie przestawali nawet na moment. Nikt nie raczył ich rozdzielić, więc wkroczyłam i próbowałam coś zrobić. Musiało wyglądać to dosyć komicznie, ale nie chciałam aby się pozabijali. Stanęłam między nich i zostałam popchnięta. Nie wiem nawet jak to się stało, ani dlaczego to zrobił.
- Charlotte…ja…- Ktoś mnie podniósł, silne ramiona pozwoliły mi wstać. Teraz wszyscy gapili się na mnie i obserwowali każdy ruch jaki tylko wykonam. W moich oczach można było dostrzec łzy, kompletnie się tego nie spodziewałam. Ale cóż, Harry był nieobliczalny. Blondyn od razu rzucił się na niego, ale został odciągany przez swoich kolegów.
- Niall, kochanie.  – Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Akurat Rose była tu najmniej potrzebna. – A ona co tu robi? – Popatrzyła się na mnie i wywróciła oczami.
- Mam prawo tu przebywać, tak samo jak ty i inni. – Musiałam coś powiedzieć, przecież nie mogłam być traktowana jak jakieś popychadło. Znowu.
- Oh…daruj sobie. Kręcisz się wokół Nialla od samego początku, czego ty jeszcze chcesz? Zostaw go w spokoju, on na pewno nie jest tobą zainteresowany. Nie zniża się do takiego poziomu jak ty.
- Bo co? Nie mam bogatego tatusia, który spełnia wszystkie moje zachcianki? Może i nie , ale na pewno nie bawię się ludźmi tak jak ty. – Krzyknęłam.
- Bo zaraz się popłacze. – Uśmiechnęła się. – Ja przynajmniej mam przyjaciół, a nie tak jak ty. Zostawiają cię, a teraz biedactwo jesteś sama. Nawet Harry nie wytrzymał i musiał cię popchnąć.
- Wiesz co?! Jesteś cholerna zdzirą, która zawsze musi komuś dokopać. Tylko nie wiem dlaczego uczepiłaś się właśnie mnie. – Jej mina była bezcenna, nie wiedziała co powiedzieć?
- Charlie, odpuść sobie. Nie warto. – Harry położył swoją dłoń na moim ramieniu.
- Daj mi spokój! – Krzyknęłam mu w twarz. Nie miałam ochoty jego więcej wiedzieć, w tamtym momencie był dla mnie nikim. Było mi przykro, że mnie popchnął. Mógł uważać.
- Nie chciałem. Przepraszam. – To były ostatnie słowa jakie słyszałam z jego ust. Louis zaczął go ode mnie zabierać, nawet nie wiem skąd się tam wziął. Mówił coś niezrozumiale
- Policja! – Ktoś się darł, a wszyscy zaczęli po prostu uciekać. „Cholera.”
- Danielle! – Próbowałam znaleźć dziewczyny, ale to nie miało najmniejszego sensu. Ludzi było zbyt dużo, wszyscy się kręcili i nie mogłam dostrzec nikogo znajomego. – Naomi!
- Chodź! – Mulat złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę samochodu. Nie miałam nic do powiedzenia. Szybko zamknął drzwi i ruszył.
- Zawieziesz mnie do domu? – Spytałam z nadzieją.
- Tak, adres znam. Zapnij pasy, będziemy musieli jechać na skróty.
- Przecież mam zapięte.
- Mówiłem do Nialla. – Zaśmiał się. Faktycznie z tyłu siedział półprzytomny blondyn. Wyglądało to zbyt zabawnie, kiedy tak się męczył z pasem bezpieczeństwa. – Nie przejmuj się tym całym zdarzeniem. Jest piany i nie wie co robi.
- Dość wcześnie się wstawił.
- Raz w ogólne nie pije, a raz aż nadto.
- A ty robisz za kierowcę? –Uśmiechnęłam się.
- Tak, czymś trzeba dojechać.
- Charlie, jesteś na mnie zła? – Byłam pewna że zasnął, ale nie musiał się o to spytać. Sama nie wiedziałam, czy byłam zła. Niby nie miałam za co, bo nic mi nie zrobił.
- Nie Niall, nie jestem. – Uśmiechnęłam się pod nosem. „Tak naprawdę jestem wściekła na Stylesa.”

Dobra macie dzisiaj ^^
Kolejny we wtorek :D
KOMENTUJCIE :)

piątek, 24 stycznia 2014

Moment For Me Rozdział 13



                          Stałam w samej bieliźnie przed Niallem. Nigdy nawet się nie spodziewałam, że może do tego dojść. Dziwnie się czułam i momentami chciałam stąd uciec. Usiadłam na brzegu basenu, a moje nogi zanurzyły się w ciepłej wodzie. Blondyn delikatnie do niej wszedł i mi się przyglądał.
- Nie wiedziałem, że masz tatuaż.
- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz. – Uśmiechnęłam się.
- Z chęcią się dowiem, ale najpierw muszę nauczyć cię pływać. – Dotknął mojego ciała, a jego ręce przybliżyły się do mnie. Od razu przeszły mnie ciarki, jednak to było przyjemne.
- Czekaj, nie wiem czy…- Zanim zdążyłam dokończyć byłam cała mokra. Nie czułam dna, a moje nogi były w powietrzu. Szybkim ruchem moje ręce powędrowały na jego szyje. Czułam się niezręcznie, ale to było lepsze niż myśl że mogę się utopić.
- Teraz już nie masz wyboru. – Uśmiechnął się. – Puść mnie i spróbuj przewrócić się na plecy.
- Może jednak wyjdę na brzeg? – Jedną ręka złapałam się za krawędź basenu.
- Nie ma mowy, nie wyjdziemy stąd dopóki się nie nauczysz.
- A co jeśli utonę? – Nie odpuszczałam. – Nie chce utonąć.
Blondyn cały czas się śmiał, ale dla mnie nie było to zabawne. Stałam przy swoim dobra kilka minut, aż w końcu mnie przekonał. Jego silne ręce przytrzymywały mnie na wodzie, a ja leżałam. Kazał mi się odprężyć, ale jakoś ciężko mi to wychodziło. W tamtym momencie poczułam jak mnie puszcza, ale ja nie tonęłam. To było całkiem miłe uczucie, tak sobie dryfować na wodzie. Bo chyba tak to mogłam nazwać. Po kilku minutach opierałam się o płytki. Leżenie na wodzie może zmęczyć.
- Chyba powinniśmy wracać. – Odezwałam się.
- Tak, tak…jutro szkoła. – Niall wyszedł z wody, a z plecaka wyciągnął ręcznik. Mogłam się tego domyśleć, ale nie ja nie byłam aż tak przewidywalna.
- Niall, jak ja mam stąd wyjść? – Nie było żadnej drabinki, tylko kilka desek z których się skacze. Na pewno nie umiałam wychodzić tak jak blondyn. To było zbyt wysiłkowe.
- Ah tak. – Uśmiechnął się i podszedł bliżej mnie. Normalnie złapał mnie za ramiona i podciągnął w górę. W kilka chwil stałam naprzeciwko blondyna, dosłownie na krawędzi basenu. Swoje ręce trzymał na moich biodrach, a nasze twarze prawie się stykały. Chciałam dotchnąć jego ust, poczuć to co wcześniej. Brakowało tylko kilku centymetrów i czasu. Ktoś otworzył drzwi i latarką świecił prosto na nas. Na całe szczęście Niall szybko zareagował. Jedną ręką zaczął zbierać nasze ubrania, a drugą trzymał mnie. Kiedy miał już wszystko kazał mi biec, nie wahałam się i ruszyłam za nim. Nie wiedziałam co zamierza zrobić, ale na pewno nie chciałam być złapana przez szkolną ochronę. Szwendaliśmy się po szkolnych korytarzach, aż po dobrych dwudziestu minutach wyszliśmy na zewnątrz. Nikt nas już nie gonił, więc wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy.
- Załóż moją koszulkę, jest większa i nie będzie aż taka mokra. – Zrobiłam co kazał, znowu. Bałam się odmówić? A może chciałam, aby mną kierował? Koszulka pachniała jego perfumami, były cudowne.
- Myślisz, że będziemy mieć kłopoty?
- Coś ty, temu staremu leniowi nie zechce się nawet przeglądać kaset. – Zaśmiał się. – On by miał jeszcze większe kłopoty, gdyby ktoś się dowiedzieli że byliśmy tutaj.
                         ****
Pierwszy dzień w pracy zapowiadał się dość ciekawie. Mianowicie ktoś wynajął nas na prywatną imprezę. Willa była ogromna, wielki basen i chyba z osiem pokoi. Ktoś po prostu miał kasę, ale nie było to przyjęcie eleganckie i na wysokim poziomie. Po prostu biba dla młodzieży, z alkoholem i głośną muzyką.
- Porozlewaj do kubków napój i wódkę, tak pół na pół. – Lucy była jedną z moich współpracownic. Wesoła dziewczyna z bordowymi włosami. Znałam ją może jakieś dwie godziny, a wydawała się bardzo miła i przyjacielska.
- Będziemy tylko we dwie?
- Nie, chłopaki jak zwykle się spóźnią. Wiesz taki typ człowieka, że do pracy to im się nie śpieszy. Ale polubisz ich. 
- Mam taką nadzieje. – Uśmiechnęłam się i poszłam rozstawić drinki. Imprezowicze byli może w moim wieku, jedni już wstawieni, a inni naćpani. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale każda impreza musiała się tak kończyć. Nie wiedzieć dlaczego, bez alkoholu ciężko się niektórym było bawić.
- Jak skończyć rozstawiać napoje to może się zabawimy? – Poczułam jak czyjaś dłoń ląduje na moim pośladku. W środku czułam obrzydzenie, ale przecież nie mógł mi nic zrobić. Było tu zbyt dużo ludzi.
- Wypchaj się. – Odepchnęłam go i wróciłam do kuchni. Była ona przeznaczona dla personelu, czyli dla mnie i Lucy oraz tych nieznajomych mi jeszcze chłopaków. Na krześle siedział Harry, przynajmniej mi się tak wydawało. Odwrócony był tyłem, ale wszędzie rozpoznałabym te loczki.
- To jest właśnie Charlie, zaczęła z nami pracować. – Hazza odwrócił się i spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Czyżby on był tym spóźnialskim?
- Tak, my się znamy. – Uśmiechnął się i podszedł bliżej. – Dawno cię nie widziałem.
- Ja ciebie też nie. – Ominęłam go i zaczęłam robić kolejne drinki. Nie chciałam stać obok niego, albo być blisko. Szczerze mówiąc byłam na niego nawet zła, nie odzywał się dość długo. To było nie w porządku z jego strony. Zaczęłam go taktować normalnie, a on się ode mnie odciął. Znowu poczułam ręce na moim ciele, tylko że tym razem były to dłonie Harrego. I nie trzymał ich na moim pośladku.
- Coś się stało? – Spytał łagodnym głosem, ale coś mi tu nie grało. Był jakiś inny, jak nie on. Oparł swoja głowę na moim ramieniu i wypuścił powietrze. – Miałem kłopoty, dlatego się nie odzywałem.
- Rozumiem. – Sam odpowiedział na pytanie, którego nawet nie zdążyłam zadać. Czytał mi w myślach? – Co w takim razie teraz zamierzasz? – Uśmiechnęłam się, a on dalej na mnie zwisał.
- Zamierzam się dzisiaj dobrze bawić. A ty?
- Pracować, zamierzam pracować Harry.
- No ale właśnie na tym polega nasza praca, roznosisz drinki i sama możesz się nawalić w cztery dupy.
- Nikt tutaj nikogo nie sprawdza? – Szczerze mówiąc byłam zaskoczona tym co przed chwilą powiedział.
- Coś ty, kiedy jesteś na jakiś imprezach poza barem robisz co chcesz. Tylko musisz być na miejscu, wiesz żeby liczba pracowników się sprawdzała.
- Rozumiem, chyba. – Zaśmiałam się.
- Chyba, wystarczy. Więc łap za kubeczek i pijemy.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Daj spokój, chociaż jeden. - Wiedziałam, że jak się nie zgodzę to będzie mnie nękał cały czas. Wzięłam dwa łyki i odstawiłam go na bok. Te drinki wcale nie były takie złe, a przecież ja je robiłam.
- Dobra, mamy spokój na jakąś godzinę. – Lucy opadła na krzesło, a w jej rękach znalazła się butelka wódki. Dopiero zaczynałam pracować, a już wiedziałam że dużo się nie narobię.
- No to opowiedz nam coś o sobie. – Zaśmiała się. – Na przykład powiedz mi skąd znasz naszego Harrego.
- Ze szkoły. – Wtrącił się loczek, w sumie dobrze zrobił bo nie wiedziałabym co mam powiedzieć. Przecież historia naszego poznania była całkiem inna.
- Tak, ze szkoły. – Uśmiechnęłam się. – A wy skąd się znacie?
- Z imprezy, poznaliśmy się jakieś trzy lata temu. Harry wylał na mnie swojego drinka, byłam wściekła. Z początku się nienawidziliśmy, ale teraz nie mogłabym żyć bez niego. – Zaśmiała się, a Harry tylko lekko się uśmiechał. Tak jakby nie był zadowolony, że jego przyjaciółka opowiada mi o ich spotkaniu. Tylko dlaczego?
- Tak, tak…Charlie może chcesz zobaczyć kolekcje znaczków pana Fersha? – Skrzywiłam się, brzmiało to dość dziwnie. Jednak nie zdążyłam nawet nic powiedzieć. Loczek wziął mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.
- Co ty robisz?! – Krzyknęłam, kiedy byliśmy już poza zasięgiem Lucy.
- Po prostu nie chce, abyś się z nią zadawała. – Jego odpowiedź mnie zaskoczyła.
- Przecież się z nią przyjaźnisz. – Parschnęłam. – Zresztą, nie będziesz mi wybierał z kim mogę rozmawiać, a z kim nie.
- Nagada ci historyjek, a ty w nie uwierzysz. – W jego oczach widziałam złość, były inne niż dotychczas. Tak jakby wcielił się w Harrego spod kamienicy, z naszego pierwszego spotkania.
- Jakich historyjek?!
- Nieważne, po prostu nie gadaj z nią.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić. – Odparłam.
- Chodź. – Pociągnął mnie za ramię. Weszliśmy na schody i wepchał mnie do jakiegoś pokoju. Był to jakiś gabinet, wielkie dębowe biurko i pełno dokumentów. Nie byłam do końca przekonana czy możemy tu przebywać. Co ja gadam, na pewno nie mogliśmy.
- Co ty do cholery wyprawiasz? – Byłam już zdenerwowana, pogrywał ze mną jak z marionetką. Tylko dlaczego ja cały czas mu ulegałam? Przecież mogłam wyjść z pomieszczenia i się do niego nie odzywać.
- Nie chce żebyś zmieniła o mnie zdanie. Nie jestem typem człowieka, który traktuje wszystkich…w miarę dobrze. – Jąkał się?
- Wiem Harry…czasami jesteś nie do zniesienia.
- Tak. – Skrzywił się. – Tylko, że pomiędzy mną a Lucy było różnie i nie chce żebyś przez to co ci może powiedzieć się ode mnie odwróciła.
- Jesteś dorosły i możesz robić co tobie się żywnie podoba. Po za tym czemu sam mi tego nie powiesz? Byłoby łatwiej nie uważasz? – Nie do końca rozumiałam do czego prowadzi ta nasza cała dyskusja. Po co mi o tym wszystkim mówił?
- Byliśmy…przyjaciółki…ugh, z korzyściami. – Zaśmiałam się, to była ta wielka tajemnica?
- To nie jest nic złego.
- Wiem, ale nie do końca jestem z tego dumny. – Przybliżył się do mnie. – Różnie traktowałem moje przyjaciółki…nie chce abyś myślała że wobec ciebie też mam takie zamiary.
- Rozumiem, ale nie bój się nie myślę w taki sposób. – Stykałam się z biurkiem, a Harry był coraz bliżej.
- Jesteś całkiem inna od nich wszystkich. – Szepnął mi do ucha, a po moim ciele przeszły ciarki.
- Od twoich przyjaciółek? – Spytałam troszkę głośniej.
- Tak, jesteś bardziej wyjątkowa. – Jego ręka wylądowała na moim policzku. Kciukiem delikatnie ocierał moją delikatną skórę. Oczy miał już spokojniejsze, o wiele łagodniejsze. Kosmyk włosów, który spadał mi na twarz został założony za ucho. Powinnam czuć się niekomfortowo, przecież byłam tak blisko Harrego. Jednak tak nie było. Delikatnym ruchem posadził mnie na biurko, a jego wargi powędrowały na moją szyje. Nie mogłam się oderwać, nie chciałam. Czułam jego perfumy, delikatne ale za razem bardzo wyraziste. Oderwał się ode mnie w kilka sekund. Nie wiedziałam czemu to zrobił, ale za chwilę do pokoju wpadła jakaś dziewczyna. Śmiała się i gadała bez sensu. Loczek uśmiechał się pod nosem, a ja nie wiedziałam jak mam się zachować. 

KOMENTUJCIE ! :D
Kolejny w poniedziałek :)