Siedzieliśmy i czekaliśmy, co było trochę denerwujące. Nie
widzieliśmy kiedy mamy się ich spodziewać, pewne było tylko że przyjdą dzisiaj.
Chciałem aby było już po wszystkim, żeby dali nam już spokój. Louis chodził z
kąta w kąt, nerwowo przeczesując włosy. To był mój nawyk, ale od jakiegoś czasu
on także to robił. Momentalnie drzwi otworzyły się na rozcież, a do środka
wpadło czterech facetów.
- Gdzie kasa?! – Jay był szefem całej tej grupki. To głównie jego się bali, on był tym najgroźniejszy. Reszta zaś była tylko marionetkami w jego rękach.
- Wszystko co do grosza. – Lou podał jemu czarną walizeczkę.
- Przeliczyć. – Zawartość została przeliczana przez mięśniaków, a ich ,,kierownik” wygodnie rozsiadł się na kanapie. – Jeśli wszystko się zgadza dam wam spokój i mam pewną propozycje.
- Nie będziemy wchodzić w kolejne układy. – Od razu zaprotestowałem.
- Spokojnie Harry. – Zaciągnął się papierosem i mówił dalej. – To może was naprawdę zaciekawić. Propozycja nie do odrzucenia.
Po jego twarzy widziałem, że nie wróży to nic dobrego. Był okropnym człowiekiem i cokolwiek robił było złe. Chciał mieć wszystko pod kontrolą i nie litował się nad nikim.
- Jake podaj teczkę. – Zwrócił się do mięśniaka, a ten położył na stoliku czerwoną teczuszkę. Nie wiedziałem co w niej jest, ale na pewno nic dobrego. – Harry, ładną masz dziewczynę. – Zaśmiał się i pod nos podsunął mi kilka zdjęć Charlie. Jedno przedstawiało jak wychodziła z domu, kolejne jak ściągała bluzkę w sypialni, a jeszcze inne jak leżała na swoim łóżku. W tamtym momencie byłem wściekły, on ją obserwował. Kto wie jakie miał jeszcze zdjęcia, ale nie chciałem ich więcej oglądać. Chciałem wstać, ale ktoś mnie powstrzymał. Złapał za ramiona i posadził.
- Co to kurwa ma być?! – Krzyknąłem.
- Piękna prawda? – Odpalił kolejnego papierosa. – To jest właśnie jeden z powodów dla których powinniście przyjąć moją propozycje. Drugi to oczywiście urocza pani Calder.
Na stół wyrzucił chyba wszystkie zdjęcia jakie tylko miał. Eleanor była w San Francisco, zdjęcia były dość kompromitujące. Musieli za nią chodzić krok w krok. Louis się nie szarpał, po prostu siedział z twarzą w dłoniach. Ona była dla niego wszystkim i na pewno przystanie na propozycje Jaya. A ja? Nie wiedziałem co mam zrobić. Podobała mi się Charlie, ale nie byłem z nią. Jednak z drugiej strony nie chciałem aby jej coś się stało, zwłaszcza prze ze mnie.
- Propozycja jest prosta. Robicie co zechce, a ja zostawiam w spokoju wasze laski.
- Nie jestem z Charie. – Odezwałem się jako pierwszy.
- Gówno mnie to obchodzi, jak nie chcesz mogę ją sobie wziąć. Ma niezłe ciało, pewnie jest dobra w łóżku. - Kolejny papieros, kolejne zaciągnięcie.
- Masz ją zostawić w spokoju, ona nie jest taka jak te twoje dziwki. – W środku aż się gotowałem, ale próbowałem zakryć wszelkie emocje.
- W każdej chwili mogę to sprawdzić. – Zaśmiał się. – Jest teraz w domu, chcesz się przekonać do czego jestem zdolny?
Nic nie odpowiedziałem, pogroził nam i się na to zgodziliśmy. Nie mieliśmy wyboru. Nikt nie miał, wszyscy którzy go znali wiedzieli jakim jest człowiekiem. Byłem zły sam na siebie, że wkręciłem się w to całe gówno. Jeszcze niedawno wierzyłem, że to już koniec. Jak zwykle intulicja mnie zawiodła.
***Z perspektywy Charlie***
Dostałam! Dostałam odpowiedź na maila. Po szkole miałam stawić się w jednym z barów, na rozmowę w sprawie pracy. Nie było to spełnienie moich marzeń, ale w końcu praca to praca. Ważne aby płacili i oby nikt się nie dowiedział. Nie chciałam aby ktoś się za mnie nabijał. Szczególnie zołza szkolna – Rose. One była zdolna do wszystkiego.
- Proszę, taka jaką chciałaś. – Brunet postawił mi kawę przed nosem, dosłownie.
- Dziękuję. – Uśmiechnęłam się i zamknęłam laptopa. Miałam dwie godziny przerwy, a Liam do mnie dołączył. Niestety tylko na chwilę, w końcu musiał wracać na zajęcia.
- W sobotę powinniśmy się wybrać na imprezę na plaży.
- Nie jest za wcześnie na takie miejsca? – Na dworze nie było zbyt ciepło, w końcu nie było to lato.
- Nigdy. U nas to jest normalne, każdy tam będzie i ty także musisz.
- Zastanowię się. - Brunet wstał z miejsca i zaczął zabierać swoje rzeczy w tym laptopa.
- Danielle na pewno cię namówi i nie będziesz miała wyboru. A teraz uciekam na historię sztuki, nie mogę się spóźnić.
Kiedy poszedł zostałam sama, wśród starszych ludzi. Po raz pierwszy znajdowałam się w tym miejscu, ale nie żałowałam że tu przyszłam. Było spokojne i bardzo przytulne. Inne od wszystkich innych, w których przebywałam. W Nowym Yorku miałam kilka ulubionych kawiarni, jedną z nich prowadzili rodzice mojej przyjaciółki. Można było w niej dostać pyszne ciasto marchewkowe. To była jedyna rzecz jaką jadłam z dodatkiem marchwi. Tak naprawdę szczerze jej nienawidziłam. Nie wiem jak ludzie mogli ją normalnie jeść, ona po prostu nie miała smaku. Zapłaciłam za zamówienie i wyszłam z kawiarni. Do zajęć miałam jeszcze sporo czasu, ale odkąd tu byłam nigdy jeszcze do końca nie zwiedziłam szkoły. Moim pierwszym miejscem do zwiedzenia było skrzydło po prawej stronie wejścia. Strasznie mnie ciekawiło co tam jest. Chociaż trochę się bałam, czy mnie stamtąd nie pogonią. Tak jak myślałam, przy drzwiach stał ochroniarz i ani myślał mnie wpuścić.
- Ta część jest dla najstarszych uczniów, inni nie mają tutaj wstępu. - Delikatnie mi wytłumaczył, a ja się nie kłóciłam. Obróciłam się na piętach i ruszyłam w „swoją” stronę. Tylko dlaczego ci najstarsi mieli własną cześć szkoły dla siebie? Musiałam się tego dowiedzieć od Danielle, ona na pewno była w stanie mi to wytłumaczyć.
****
Praca jak każda inna, roznoszenie zamówień, sprzątanie po klientach. Zdecydowałam się na nią, musiałam się zdecydować. Nie było żadnej umowy, jeśli nie przyszłabym do pracy zostaje wyrzucona. Pasował mi taki układ, bo w każdej chwili mogłam z niej zrezygnować. Kiedy wyszłam z kawiarni na dworze było już ciemno, nie sądziłam że tak długo tam siedziałam. Wzdłuż chodnika stało kilka samochodów, a inne dopiero co podjeżdżały. Mój telefon zawibrował, wyciągnęłam go z torby i odczytałam wiadomość.
„Przepraszam, miałem napięty grafik.” - Niall
„Przecież nie byliśmy umówieni.” – Charlie
„Wiem, ale dawno Cię nie widziałem. Może byśmy się spotkali?” – Niall
„Nie wiem czy to dobry pomysł.” – Charlie
„Dlaczego?” – Niall
Czy chciałam się z nim zobaczyć? Tak, zdecydowanie. Ale nie mogłam tak ciągle zgadzać się na jego propozycje. Za każdym razem spotkanie organizował Niall, a ja nigdy nie odmówiłam. Co jeśli ja bym jemu to zaproponowała. Odmówiłby?
„Po prostu nie mogę, następnym razem.” – Charlie
„Zrobiłem coś nie tak?” – Niall
Nasza rozmowa ciągnęła się w nieskończoność, nawet nie zauważyłam jak doszłam do własnego domu. O dziwo drzwi były otwarte, a w kuchni świeciło się światło. Mama stała przy kuchence i coś gotowała. Zaraz, zaraz gotowała?
- Yy..co robisz? – Stanęłam w progu i ze zdziwieniem przyglądałam się ruchom mojej mamy.
- Gotuje skarbie, późno wróciłaś.
- Byłam…ugh, u przyjaciółki. – Nikt nie mógł się dowiedzieć, że pracuje. Szczególnie moja rodzicielka.
- Rozbierz się i nakryj do stołu. Będziemy mieli gości.
- Gości?! – Prawie krzyknęłam, co mi się nie zdarza. Coś się musiało święcić, nigdy nie przyjmowaliśmy gości. Nawet w święta byłyśmy same.
- To długa historia, możesz się zdenerwować ale muszę.
- Co musisz? – Próbowałam jak najszybciej się dowiedzieć. – Co się stało?
- Dostałam propozycje…mam zaprojektować pewien dom. Wiążą się z tym spore pieniądze, co może nam tylko pomóc.
- To wspaniale. – Przybliżyłam się do mamy i ją uściskałam. Byłam szczęśliwa, niedawno mogła stracić pracę a teraz ma kolejne zlecenia. Jednak moja radość nie trwała zbyt długo.
- Charlie…musze wyjechać.
- Dokąd tym razem jedziemy? – Usiadłam na krześle, a w mojej głowie panowała istna burza. Nie chciałam stąd wyjeżdżać, Londyn był chyba moim ulubionym miejscem jak do tej pory. Poznałam miłych ludzi i nie chciałam ich zostawiać. Mimo tych złych chwil lubiłam to miejsce było inne od tych wszystkich w których byłam.
- Ja jadę Charlie, ty tu zostajesz. – Po tych słowach nic mu już nie pasowało.
- Zaraz, już nic nie rozumiem. Zamierzasz mnie zostawić? – Nigdy nie rozstawałam się z mamą, byłyśmy tylko we dwie i zawsze trzymałyśmy się razem.
- Tylko dwa tygodnie mnie nie będzie, a ty nie będziesz sama. Moja daleka kuzynka ma starszą od ciebie córkę, zgodziła się z tobą zamieszkać na ten czas.
- Nawet jej nie znam. – Nie chciałam, aby jakaś nieznajoma osoba kręciła się po moim domu. Nie znałam nikogo z rodziny mojej mamy, dosłownie nikogo. Więc dlaczego wpuszczała do naszego domu praktycznie kogoś nieznajomego? To że jest naszą rodziną nie znaczy, że można jej ufać. Moje rozmyślenia jak zwykle zostały przerwane. Do drzwi zadzwonił dzwonek, a ja nawet nic nie zdążyłam zrobić. Kochana mama poszła otworzyć drzwi, wydawała się dziwnie radosna. W korytarzu słyszałam jak się witają, były tam dwie nieznajome osoby.
- To jest Charlotte. – Przede mną stała piękna dziewczyna z prostymi czarnymi włosami. Byłam pod wrażeniem że mam taką kuzynkę. „Brzmisz jak chłopak”, w duchu chciało mi się śmiać z samej siebie.
- Wole Charlie. – Uśmiechnęłam się do „nieznajomej”.
- Vanessa, ale mówią na mnie Nessa. –Zaśmiała się, a ja dopiero zauważyłam kogoś kto stoi za nią. Była to starsza pani, prawdopodobnie jej matka. Wydawała się miła, a uśmiech miała podobny do mojej nowej znajomej. Nie mogłam się przeboleć mówić na nią „kuzynka”, nawet w myślach. Obie były mi obce, jak nie rodzina. Kiedy usiadłyśmy przy stole, mama wyjęła jakieś mięso z piekarnika. A potem zajadałyśmy się kupczym sernikiem. Można by rzec, że to był uroczy wieczór. Jednak nie, wcale tak nie sądziłam. Informacja, że moja mama wyjeżdża już jutro całkiem mnie zdołowała. W tamtym momencie żałowałam, że odmówiłam Niallowi.
12 możecie spodziewać się w piątek :)
Przy okazji, dzisiaj pojawi się zakładka po prawej stronie z bohaterami, dużo osób nie wie w jakim oni są wieku itp. Więc późno ale będzie ;)
Komentujcie, czekam na długie komentarze i wasze rozmyślenia na temat tego bloga :D
Macie jakieś pytania na temat bohaterów?
- Gdzie kasa?! – Jay był szefem całej tej grupki. To głównie jego się bali, on był tym najgroźniejszy. Reszta zaś była tylko marionetkami w jego rękach.
- Wszystko co do grosza. – Lou podał jemu czarną walizeczkę.
- Przeliczyć. – Zawartość została przeliczana przez mięśniaków, a ich ,,kierownik” wygodnie rozsiadł się na kanapie. – Jeśli wszystko się zgadza dam wam spokój i mam pewną propozycje.
- Nie będziemy wchodzić w kolejne układy. – Od razu zaprotestowałem.
- Spokojnie Harry. – Zaciągnął się papierosem i mówił dalej. – To może was naprawdę zaciekawić. Propozycja nie do odrzucenia.
Po jego twarzy widziałem, że nie wróży to nic dobrego. Był okropnym człowiekiem i cokolwiek robił było złe. Chciał mieć wszystko pod kontrolą i nie litował się nad nikim.
- Jake podaj teczkę. – Zwrócił się do mięśniaka, a ten położył na stoliku czerwoną teczuszkę. Nie wiedziałem co w niej jest, ale na pewno nic dobrego. – Harry, ładną masz dziewczynę. – Zaśmiał się i pod nos podsunął mi kilka zdjęć Charlie. Jedno przedstawiało jak wychodziła z domu, kolejne jak ściągała bluzkę w sypialni, a jeszcze inne jak leżała na swoim łóżku. W tamtym momencie byłem wściekły, on ją obserwował. Kto wie jakie miał jeszcze zdjęcia, ale nie chciałem ich więcej oglądać. Chciałem wstać, ale ktoś mnie powstrzymał. Złapał za ramiona i posadził.
- Co to kurwa ma być?! – Krzyknąłem.
- Piękna prawda? – Odpalił kolejnego papierosa. – To jest właśnie jeden z powodów dla których powinniście przyjąć moją propozycje. Drugi to oczywiście urocza pani Calder.
Na stół wyrzucił chyba wszystkie zdjęcia jakie tylko miał. Eleanor była w San Francisco, zdjęcia były dość kompromitujące. Musieli za nią chodzić krok w krok. Louis się nie szarpał, po prostu siedział z twarzą w dłoniach. Ona była dla niego wszystkim i na pewno przystanie na propozycje Jaya. A ja? Nie wiedziałem co mam zrobić. Podobała mi się Charlie, ale nie byłem z nią. Jednak z drugiej strony nie chciałem aby jej coś się stało, zwłaszcza prze ze mnie.
- Propozycja jest prosta. Robicie co zechce, a ja zostawiam w spokoju wasze laski.
- Nie jestem z Charie. – Odezwałem się jako pierwszy.
- Gówno mnie to obchodzi, jak nie chcesz mogę ją sobie wziąć. Ma niezłe ciało, pewnie jest dobra w łóżku. - Kolejny papieros, kolejne zaciągnięcie.
- Masz ją zostawić w spokoju, ona nie jest taka jak te twoje dziwki. – W środku aż się gotowałem, ale próbowałem zakryć wszelkie emocje.
- W każdej chwili mogę to sprawdzić. – Zaśmiał się. – Jest teraz w domu, chcesz się przekonać do czego jestem zdolny?
Nic nie odpowiedziałem, pogroził nam i się na to zgodziliśmy. Nie mieliśmy wyboru. Nikt nie miał, wszyscy którzy go znali wiedzieli jakim jest człowiekiem. Byłem zły sam na siebie, że wkręciłem się w to całe gówno. Jeszcze niedawno wierzyłem, że to już koniec. Jak zwykle intulicja mnie zawiodła.
***Z perspektywy Charlie***
Dostałam! Dostałam odpowiedź na maila. Po szkole miałam stawić się w jednym z barów, na rozmowę w sprawie pracy. Nie było to spełnienie moich marzeń, ale w końcu praca to praca. Ważne aby płacili i oby nikt się nie dowiedział. Nie chciałam aby ktoś się za mnie nabijał. Szczególnie zołza szkolna – Rose. One była zdolna do wszystkiego.
- Proszę, taka jaką chciałaś. – Brunet postawił mi kawę przed nosem, dosłownie.
- Dziękuję. – Uśmiechnęłam się i zamknęłam laptopa. Miałam dwie godziny przerwy, a Liam do mnie dołączył. Niestety tylko na chwilę, w końcu musiał wracać na zajęcia.
- W sobotę powinniśmy się wybrać na imprezę na plaży.
- Nie jest za wcześnie na takie miejsca? – Na dworze nie było zbyt ciepło, w końcu nie było to lato.
- Nigdy. U nas to jest normalne, każdy tam będzie i ty także musisz.
- Zastanowię się. - Brunet wstał z miejsca i zaczął zabierać swoje rzeczy w tym laptopa.
- Danielle na pewno cię namówi i nie będziesz miała wyboru. A teraz uciekam na historię sztuki, nie mogę się spóźnić.
Kiedy poszedł zostałam sama, wśród starszych ludzi. Po raz pierwszy znajdowałam się w tym miejscu, ale nie żałowałam że tu przyszłam. Było spokojne i bardzo przytulne. Inne od wszystkich innych, w których przebywałam. W Nowym Yorku miałam kilka ulubionych kawiarni, jedną z nich prowadzili rodzice mojej przyjaciółki. Można było w niej dostać pyszne ciasto marchewkowe. To była jedyna rzecz jaką jadłam z dodatkiem marchwi. Tak naprawdę szczerze jej nienawidziłam. Nie wiem jak ludzie mogli ją normalnie jeść, ona po prostu nie miała smaku. Zapłaciłam za zamówienie i wyszłam z kawiarni. Do zajęć miałam jeszcze sporo czasu, ale odkąd tu byłam nigdy jeszcze do końca nie zwiedziłam szkoły. Moim pierwszym miejscem do zwiedzenia było skrzydło po prawej stronie wejścia. Strasznie mnie ciekawiło co tam jest. Chociaż trochę się bałam, czy mnie stamtąd nie pogonią. Tak jak myślałam, przy drzwiach stał ochroniarz i ani myślał mnie wpuścić.
- Ta część jest dla najstarszych uczniów, inni nie mają tutaj wstępu. - Delikatnie mi wytłumaczył, a ja się nie kłóciłam. Obróciłam się na piętach i ruszyłam w „swoją” stronę. Tylko dlaczego ci najstarsi mieli własną cześć szkoły dla siebie? Musiałam się tego dowiedzieć od Danielle, ona na pewno była w stanie mi to wytłumaczyć.
****
Praca jak każda inna, roznoszenie zamówień, sprzątanie po klientach. Zdecydowałam się na nią, musiałam się zdecydować. Nie było żadnej umowy, jeśli nie przyszłabym do pracy zostaje wyrzucona. Pasował mi taki układ, bo w każdej chwili mogłam z niej zrezygnować. Kiedy wyszłam z kawiarni na dworze było już ciemno, nie sądziłam że tak długo tam siedziałam. Wzdłuż chodnika stało kilka samochodów, a inne dopiero co podjeżdżały. Mój telefon zawibrował, wyciągnęłam go z torby i odczytałam wiadomość.
„Przepraszam, miałem napięty grafik.” - Niall
„Przecież nie byliśmy umówieni.” – Charlie
„Wiem, ale dawno Cię nie widziałem. Może byśmy się spotkali?” – Niall
„Nie wiem czy to dobry pomysł.” – Charlie
„Dlaczego?” – Niall
Czy chciałam się z nim zobaczyć? Tak, zdecydowanie. Ale nie mogłam tak ciągle zgadzać się na jego propozycje. Za każdym razem spotkanie organizował Niall, a ja nigdy nie odmówiłam. Co jeśli ja bym jemu to zaproponowała. Odmówiłby?
„Po prostu nie mogę, następnym razem.” – Charlie
„Zrobiłem coś nie tak?” – Niall
Nasza rozmowa ciągnęła się w nieskończoność, nawet nie zauważyłam jak doszłam do własnego domu. O dziwo drzwi były otwarte, a w kuchni świeciło się światło. Mama stała przy kuchence i coś gotowała. Zaraz, zaraz gotowała?
- Yy..co robisz? – Stanęłam w progu i ze zdziwieniem przyglądałam się ruchom mojej mamy.
- Gotuje skarbie, późno wróciłaś.
- Byłam…ugh, u przyjaciółki. – Nikt nie mógł się dowiedzieć, że pracuje. Szczególnie moja rodzicielka.
- Rozbierz się i nakryj do stołu. Będziemy mieli gości.
- Gości?! – Prawie krzyknęłam, co mi się nie zdarza. Coś się musiało święcić, nigdy nie przyjmowaliśmy gości. Nawet w święta byłyśmy same.
- To długa historia, możesz się zdenerwować ale muszę.
- Co musisz? – Próbowałam jak najszybciej się dowiedzieć. – Co się stało?
- Dostałam propozycje…mam zaprojektować pewien dom. Wiążą się z tym spore pieniądze, co może nam tylko pomóc.
- To wspaniale. – Przybliżyłam się do mamy i ją uściskałam. Byłam szczęśliwa, niedawno mogła stracić pracę a teraz ma kolejne zlecenia. Jednak moja radość nie trwała zbyt długo.
- Charlie…musze wyjechać.
- Dokąd tym razem jedziemy? – Usiadłam na krześle, a w mojej głowie panowała istna burza. Nie chciałam stąd wyjeżdżać, Londyn był chyba moim ulubionym miejscem jak do tej pory. Poznałam miłych ludzi i nie chciałam ich zostawiać. Mimo tych złych chwil lubiłam to miejsce było inne od tych wszystkich w których byłam.
- Ja jadę Charlie, ty tu zostajesz. – Po tych słowach nic mu już nie pasowało.
- Zaraz, już nic nie rozumiem. Zamierzasz mnie zostawić? – Nigdy nie rozstawałam się z mamą, byłyśmy tylko we dwie i zawsze trzymałyśmy się razem.
- Tylko dwa tygodnie mnie nie będzie, a ty nie będziesz sama. Moja daleka kuzynka ma starszą od ciebie córkę, zgodziła się z tobą zamieszkać na ten czas.
- Nawet jej nie znam. – Nie chciałam, aby jakaś nieznajoma osoba kręciła się po moim domu. Nie znałam nikogo z rodziny mojej mamy, dosłownie nikogo. Więc dlaczego wpuszczała do naszego domu praktycznie kogoś nieznajomego? To że jest naszą rodziną nie znaczy, że można jej ufać. Moje rozmyślenia jak zwykle zostały przerwane. Do drzwi zadzwonił dzwonek, a ja nawet nic nie zdążyłam zrobić. Kochana mama poszła otworzyć drzwi, wydawała się dziwnie radosna. W korytarzu słyszałam jak się witają, były tam dwie nieznajome osoby.
- To jest Charlotte. – Przede mną stała piękna dziewczyna z prostymi czarnymi włosami. Byłam pod wrażeniem że mam taką kuzynkę. „Brzmisz jak chłopak”, w duchu chciało mi się śmiać z samej siebie.
- Wole Charlie. – Uśmiechnęłam się do „nieznajomej”.
- Vanessa, ale mówią na mnie Nessa. –Zaśmiała się, a ja dopiero zauważyłam kogoś kto stoi za nią. Była to starsza pani, prawdopodobnie jej matka. Wydawała się miła, a uśmiech miała podobny do mojej nowej znajomej. Nie mogłam się przeboleć mówić na nią „kuzynka”, nawet w myślach. Obie były mi obce, jak nie rodzina. Kiedy usiadłyśmy przy stole, mama wyjęła jakieś mięso z piekarnika. A potem zajadałyśmy się kupczym sernikiem. Można by rzec, że to był uroczy wieczór. Jednak nie, wcale tak nie sądziłam. Informacja, że moja mama wyjeżdża już jutro całkiem mnie zdołowała. W tamtym momencie żałowałam, że odmówiłam Niallowi.
12 możecie spodziewać się w piątek :)
Przy okazji, dzisiaj pojawi się zakładka po prawej stronie z bohaterami, dużo osób nie wie w jakim oni są wieku itp. Więc późno ale będzie ;)
Komentujcie, czekam na długie komentarze i wasze rozmyślenia na temat tego bloga :D
Macie jakieś pytania na temat bohaterów?
Super rozdział! Z tymi mężczyznami to taka intryga :D
OdpowiedzUsuńCudny rozdział. Ciekawa fabuła i wgl. ;)
OdpowiedzUsuńNie , az tyle mam czekać ? o.o ;( Ale tak po za tym to boski <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Czekam na next :) Nie wiem jak wytrzymam do piątku ;)
OdpowiedzUsuńWera
Super! Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze ;) Czemu z next dopiero w piątek ? Nie szłoby wcześniej ? Pozdrawiam i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńRozdzial tak jak zawsze za*ebisty ! Szkoda tylko ze dopiero w pt ale poczekam :3 Mysle ze blog jest naprawde swietny i ty tak samo piszesz <3
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na next ;) szkoda że dopiero w pątek, ale wiem że jest na co czekać :D
OdpowiedzUsuńDosia :*
Hoho cuż to za niegrzeczni panowie XDD. Czekamy na neexta ;-).
OdpowiedzUsuńK.
super, w koncu duzsze rozdzialu ;) wspaniale piszesz
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, i wgl masz do tego głowę : ) życzę weny : p <3
OdpowiedzUsuńWspaniałe opowiadanie .. :) Proszę dodaj dziś albo chociaż jutro .. Jestem bardzo ciekawa co się stanie , prooooooooooooszę :))
OdpowiedzUsuńsuper rozdział, czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńŚwietny ! Czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńWedług mnie to naprawdę mega,mega dobre. Jestem ciekawa ile masz lat. Może sprobujesz napisać jeszcze jednego bloga? Proszę odpowiedź :)
OdpowiedzUsuńRocznikowo 16 lat.
UsuńNa razie nie myślę nad innym blogiem, skupiam się na tym :)
Wcześniej miałam tego bloga: http://storybelel.blogspot.com/2013/07/opowiadanie-vicky-cook-rozdzia-1.html
Przeczytałam cale osiemdziesiąt parę rozdziałów. Jesteś genialna!!! Mam jeszcze jedno małe pytanko. Ile rozdziałów przewidujesz na tego bloga??? KOCHAM CIĘ <3
Usuńświetny blog, odkryłam go dopiero dziś i zastanawiam sie - czemu tak późno? ;) świetnie piszesz, nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału, strasznie wciąga a jeszcze pracy domowej nie odrobiłam ;D czekam na więcej z niecierpliwością. x
OdpowiedzUsuń