sobota, 5 lipca 2014
Moment For Me Rozdział 60
W głowie dalej siedział mi ten sen, ale nawet nie chciałam nic o nim mówić. W końcu to coś mi się tylko śniło, tak? Gdybym usłyszała to od niej na żywo miałabym się czym martwić, a tak to nic nieznaczący sen.
- Jesz to? – Podsunęłam talerz bliżej chłopaka. Nie potrafiłam nic przełknąć, moje gardło było cholernie uparte.
- Zastanawiałeś się kiedyś nad przeszłością? Wiesz, co będziesz robił kiedy dorośniesz? – Wypaliłam.
- Zawsze chciałem być muzykiem. Jeździć po świecie i grać dla nich wszystkich. – Zaśmiał się. – Trochę nie realne, ale w końcu to marzenia.
- Do tej pory nie słyszałam jak grasz. – Udała urażoną.
- Nic straconego. – Uśmiechnął się. – Dlaczego pytasz mnie o przyszłość?
- Tak po prostu. – Co jeśli nasza przyszłość raptownie się zmieni? Co jeśli on mnie w niej nie widzi, tak jak ja na to wszystko patrzę. Może u niego wszystko wyglądało inaczej. Nasza przyszłość, wspólna przyszłość. Czasami czułam się winna i bałam się, że go starce.
Moje powieki stawały się ciężkie. To pewnie przez nieprzespaną noc i idiotyczny sen. Najchętniej wróciłabym z powrotem do łóżka. Niestety to było nie możliwe. Wstałam od stołu i postanowiłam się przebrać. Nie miałam zamiaru wyglądać jak siedem nieszczęść. Krótkie szorty, top i oczywiście moje niezawodne czarne trampki. Może nie był to nie wiadomo jaki strój, ale lepsze to od piżamy.
Nie minęła nawet godzina, a oboje byliśmy na miejscu.
- Twoi rodzice są w domu? – Spytałam wysiadając z auta.
- Nie mam pojęcia. – Uśmiechnął się. – Ale znając życie ojca na pewno nie ma.
Denerwowałam się. Nie miałam nie wiadomo jakich relacji z jego rodzicami. Widziałam ich może kilka razy, ale nie więcej niż dziesięć minut. Zliczając to można powiedzieć, że nasza znajomość trwała jakąś godzinę. Czasami miałam wrażenie, że mnie nie lubią. W końcu „zabrałam” im syna. Ojciec Nialla miał jeszcze Harrego, ale nie byli w dobrych relacjach i on z nimi nie mieszkał.
Za każdym razem kiedy przekraczam próg tego domu przeszywają mnie ciarki. Zdecydowanie tu nie pasuje. Jest inaczej, bardziej elegancko i elokwentnie. Wszystko ma swoje miejsce i jest idealnie ułożone. U mnie tak nie było i dalej nie jest. Rzeczy zmieniają swój „kątek” kilka razy dziennie, a mi to nie przeszkadza. Ważne aby można było je znaleźć.
- Jest ktoś?! – Niall wydarł się z całej siły, ale nikt nie raczył mu odpowiedzieć. Byliśmy sami?
- Niall, jak dobrze cię widzieć. – Starsza kobieta uściskała blondyna, a mnie zmierzyła wzrokiem.
- Bonnie to jest Charlie. – Chłopak mnie przedstawił.
- Ahh, tak. – Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. – Jackson tutaj był, szukał ciebie.
- Dawno? – Kobieta wdała się w dyskusje z Horanem, a ja zostałam totalnie zignorowana. Mimo, że byliśmy ze sobą tyle czasu, nigdy jej nie poznałam. Pracowała w ich domu odkąd Niall był mały i prawdopodobnie znała go lepiej niż ja. Nie rozumiałam jednak dlaczego mnie odrzuciła. Nawet nie zaczęłyśmy rozmawiać, a ona już trzymała mnie na dystans.
Nie chciałam się od nich oddalać, ale też nie zamierzałam przeszkadzać. Usiadłam na krześle i wpatrywałam się w każdy szczegół tego pomieszczenia. Na suficie wisiał potężny żyrandol za który prawdopodobnie zapłacili fortunę, a na ścianach obrazy. Nie mogłam powiedzieć, że były lepsze od tych moich, ale zdecydowanie wyglądały na droższe.
- Zabiorę tylko trochę swoich rzeczy i możemy jechać. – Głos chłopaka wyrwał mnie z myślenia. Wstałam od stołu i podążyłam za nim. Jednak kiedy Niall zniknął na górze, gosposia mnie zatrzymała.
- Wiem co planujesz. – Szepnęła.
- Słucham? – Nie bardzo ją rozumiałam.
- Nie myśl sobie, że pozwolimy ci jego zranić. Przyszłaś tutaj tylko po jedno, ale pamiętaj, że traktuje jego jak własnego wnuka i nie pozwolę na to.
- Chyba pani się coś pomyliło. – Chciałam się wytłumaczyć, ale ona mi nie pozwoliła.
- Odejdź od niego, póki jeszcze jest czas, dziecko. Masz tylko kilkanaście lat i nic nie wiesz o prawdziwym życiu. Daj sobie spokój.
- Charlie! Idziesz? – Kobieta odeszła, a ja stałam zamurowana. Czy ona mi groziła? Nie, tak chyba nie można tego nazwać. Weszłam po schodach i odnalazłam pokój blondyna. O dziwo był już spakowany.
- Coś się stało? – Spojrzał na mnie z troską.
- Nic. – Uśmiechnęłam się. Nie miałam zamiaru mu o tym mówić. Przecież to była jego ukochana Bonnie. – Może poszlibyśmy dzisiaj na jakąś kolacje?
- Kolacje? – Spytał zdziwiony. – Wiem, że powinienem powiedzieć ci wcześniej. Tylko, że Zayn chciał ze mną wyjść, ale jeśli chcesz odwołam to.
- Nie. – Zaprzeczyłam. – Możemy pójść jutro.
- Na pewno? Jeśli naprawdę ci zależy…
- Niall, wszystko w porządku. Idź z Zaynem, a ja zadzwonię po Danielle.
- Hmm…jasne.
*** Z perspektywy Nialla ***
Kiedy mówiła coś o niej przechodziło prze mnie dziwne uczucie. Serce zaczynało mocniej walić, a sam zastanawiałem się czy ktoś jej przypadkiem nie powiedział. Jednak, kto by miał to zrobić? Danielle tak jak ja, nie chciała nic mówić. Zostawała jeszcze tylko Rose. Tylko, że ona obiecała milczeć. To wszystko dużo mnie kosztowało. Czułem się jak pionek w grze tej suki. Wszystko czego chciała - dostawała.
Co do wieczoru znowu ją okłamałem. Nie miałem spotkać się z Malikiem, tylko z moją byłą. To było podłe z mojej strony, ale gdyby nie to spotkanie Charlie wiedziałaby o wszystkim.
Zaparkowałem przed jej domem i z wielką odmianą zadzwoniłem dzwonkiem. Zawsze wpadałem do środka bez zapowiedzi, ale teraz było mi głupio tak zrobić.
- W końcu jesteś. – Prawdopodobnie była sama w domu. Nigdy mi nie otwierała. Gosposia, albo jej rodzice zawsze robili to za nią.
- Tak…pogadajmy i w końcu zakończmy ten temat.
- Znalazłeś już domek, dla ciebie i księżniczki? – Uśmiechnęła się chytrze.
- Tak. – Mruknąłem. – Naprawdę nie wiem dlaczego ona ci tak przeszkadza.
- Nigdy tego nie zrozumiesz. – Zaśmiała się. – Jedno załatwione, więc przejdę do kolejnego punktu.
- To ile ich jest? – Usiadłem na dobrze znanym mi fotelu.
- Trzy Niall, tylko trzy.
- Więc gadaj, czego jeszcze chcesz.
- Wiesz, że za trzy dni jest bal? – Nagle zgłupiałem. Kompletnie o nim zapomniałem. Zaproszenie pewnie leżało gdzieś w moim pokoju, ale jestem tam tak często, że nie sprawdzam poczty.
- Taa. – Przytaknąłem.
- Zabierzesz mnie tam. – Uśmiechnęła się. – Miałam iść z przyjacielem, ale wolał gdzieś sobie wyjechać. A na pewno sama tam nie pójdę. Więc mnie tam zabierzesz.
- Tak, już lecę się szykować. – Prychnąłem. – Dwa dni balangi z dala od Londynu i mamy jechać razem? We dwójkę? A co ja niby powiem Charlie?
- Nic mnie to już nie obchodzi.
- Mogę ci kupić…no nie wiem cokolwiek. Tylko daj mi w końcu spokój.
- Nie moja wina, że się z nią całowałeś? A może robiłeś coś jeszcze o czym nie wiem. Nic mnie to nie obchodzi, ale wiem jedno. Masz mnie tam zabrać i czy ci się to podoba czy nie.
- Nie robiłem nic więcej! – Wrzasnąłem.
- Czyżby? To dlaczego się tak denerwujesz? – Jej powaga mnie zadziwiała.
- Zamknij się, dobra?! – Krzyknąłem.
- Sukienka jest bordowa, dopasuj się. – Uśmiechnęła się i zostawiła mnie samego. Nienawidziłem jej za to wszystko. Była bez uczuć. Pewnie kiedy z nią byłem cały czas udawała. Zresztą chyba tylko raz usłyszałem od niej te dwa ważne słowa.
Nie mogłem jej odmówić. Więc w drodze powrotnej zastanawiałem się co mam powiedzieć Charlotte. Jak jej wyjaśnić te dwa dni mojej nieobecności. Kłamać czy może powiedzieć chociaż część prawdy? Mój telefon zaczął wibrować. Myślałem, że to może Rose. Może się rozmyśliła.
Potrzebuje pomocy. Przyjedź do szopy.- Jackson.
Nie było późno, więc się zgodziłem. Ruszyłem w stronę gdzie mieliśmy się spotkać. Szopa. Klub w którym kiedyś pracował mój kuzyn. Jedyne miejsce, z którego go nie wywalili. Trochę się denerwowałem, nie miałem pojęcia co znowu nawywijał. Ostatnim razem, kiedy był w Londynie skończył w szpitalu. Złamana ręka i podbite oko. Teraz był starszy, a jego pomysły jeszcze bardziej głupie. Był zdolny do wszystkiego.
Wszedłem do ciemnego pomieszczenia. O dziwo nie było tłumów, tylko kilka osób. Kelner przy barze wydawał się znudzony swoją pracą. Dziewczyna z prawej strony najwyraźniej się denerwowała. Ominąłem ich wszystkich i poszedłem do dobrze znanego mi skrzydła. Siedział tam. Z papierosem w ustach, a obok miał butelkę wódki.
- Co się…? – Nawet nie zdążyłem dokończyć.
- Musisz mi pożyczyć pieniądze. – Jęknął. - Jesteś moją ostatnią nadzieją.
- Za dużo chyba wypiłeś. – Zaśmiałem się. – Jaką nadzieją?
- Muszę dostarczyć im kasę, błagam cię Niall.
- Ile razy ci mówiłem, że ci więcej w tej sprawie nie pomogę? Idź do ojca. – Jackson miał wielkie problemy, ale kiedyś przesadził. Oczywiście mu pomogłem, ale musiało mnie to słono kosztować. Sprzedałem zabytkowy samochód dziadka, aby pomóc temu gnojkowi. Potem przez trzy miesiące pracowałem przy koniach. Nigdy tego nie zapomnę.
- Myślisz, że nie byłem? Nie pomógł mi i dlatego proszę ciebie o pomoc. – Był już nieco pijany, ale jego głos wydawał się normalny. Tylko te czerwone oczy.
- Po co ci pieniądze? – Musiałem wiedzieć inaczej nic ode mnie nie dostanie.
- Nie ważne. – Mruknął.
- To w takim razie nie mamy o czym rozmawiać. – Zaczynałem wstawać, ale on musiał ich naprawdę potrzebować. Zatrzymał mnie i zaczął w końcu gadać.
- Kupiłem narkotyki. Najpierw małe działki i tylko dla siebie. Tylko, że wiesz jak to jest na imprezach…Stało się tak, że ludzie brali, ale nie płacili. A ja zostałem udupiony.
- Ciekawa historia…- Uśmiechnąłem się chytrze. – Ile chcesz pieniędzy?
- Trzydzieści kafli. – Powiedział ze spokojem.
- Ile? – Zdziwiłem się. – To ile, ty ich kupiłeś?
- Wystarczająco, aby narobić sobie długów.
- Będziesz moim dłużnikiem do końca życia, wiesz?
- Tylko daj mi tą kasę teraz, zaraz. – Nawet żadnego dziękuje, nic. Ale czego ja mogłem się spodziewać? To był w końcu Jackson.
Pieniądze miały iść na wpłacanie zaliczki, ale pożyczyłem mu je. Wiedziałem, że innego przyjaciela nie znajdzie. Teraz musiałem znaleźć sposób, aby samemu znaleźć te pieniądze. Miałem dwa dni na wpłacenie konkretnej sumy do faceta zajmującego się sprzedażą domu. Większość pieniędzy idzie z konta ojca, ale to dopiero przy drugiej wpłacie. Teraz miałem sam to wszystko opłacić, aby pokazać jaki jestem „dorosły”.
Kiedy przekroczyłem próg domu było po trzeciej. Spędziłem więcej czasu poza domem niż sądziłem. Te wszystkie sprawy…było ich za dużo. Usiadłem na krześle zabrałem się za jedzenie kanapek, które za pewno były zrobione dla mnie. Nawet nie zdążył z czerstwieć, ale może dlatego, że były przykryte? Serio, martwisz się głupimi kanapkami? A jak wytłumaczysz to wszystko Charlie? Moja podświadomość biła się ze mną. Dosłownie. Jadłem wolno, nie śpieszyłem się aby iść do Charlotte. Dlaczego? Bałem się tego, że się obudzi i zacznie mnie o wszystko wypytywać. Chociaż rano mogłaby zrobić to samo. Tchórz.
__________________________________________________________________
Kolejny pojawi się w piątek :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak zwykle zniewalający.!
OdpowiedzUsuńAle dlaczego w piątek??.
Miał być w niedziele, więc chyba lepiej? :D
UsuńSuper rozdział ! Kocham twój styl pisania. W następnym bedzie coś o Rose -.- oby nie.
OdpowiedzUsuńŚwietny. Nienawidzę Rose :) do następnego :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę super . Tarza moge nie komentować tak dużo bo wyjeżdżam na kolonie i nie będę miec internetu. Życzę weny! :-)
OdpowiedzUsuńFajne! Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńCiekawe co Niall powie o wyjeździe . Rose jak zawsze wkurwiajaca -.-. Czekam na kolejny :-)
OdpowiedzUsuńInteresujące . Teraz Rose moze go szantażować w nieskończoność . Słabo. Coś czuje ze zaraz to sie wyda. Moze jak on pojedzie z Rose to CHarlie dowie sie ze jest w ciąży :D / Hania
OdpowiedzUsuńSprzątaczka w domu Nialla podejrzewa ja o takie rzeczy?! Ohh szkoda ze nie zna prawdy... Ale super rozdział ! Świetny . Tobie nie brakuje pomysłów :-) :D . / misia PS popieram komentarz powyżej :-)
OdpowiedzUsuńMoze nie za długi, ale wspaniały. Pozatym rozumiem , ze mamy wakacje :-) fajne! Czekam na kolejny. Życzę weny ::--))
OdpowiedzUsuńFajne :-)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam moglabysmi podac twojego wczesnieszego bloga prosze
OdpowiedzUsuństorybelel.blogspot.com Proszę :)
UsuńSuper
OdpowiedzUsuńCzekam na następny !! :-) Kamila
OdpowiedzUsuńCiekawe . Co Niall jej powie o tym wyjeździe z tą suka Rose?
OdpowiedzUsuńSuper pomysly . Dp kolejnego !!! :-)/ andzelika
OdpowiedzUsuńSuper blog!
OdpowiedzUsuńA więc czytam tego bloga od wczoraj i muszę powiedzieć, że jest rewelacyjny. Nie do końca rozumiem co jest między Horanem i jego byłą. Co ona od niego chce,ale mam nadZieję,że to nie coś co może bardzo zepsuć relacje między Niallem i Charlotte. A co do Dan. Też nie ogarniam co między nią i Niallem xd ale i tak opowiadanie jest świetne ;D czekam na kolejny rozdział ;) /L. Xx
OdpowiedzUsuńNominuje cię do Liebster Award. :)
OdpowiedzUsuńWięcej informacji w zakładce "Liebster Awords" na moim blogu : http://1d-my-life-my-world.blogspot.com/
*Award :)
Usuń