poniedziałek, 28 lipca 2014

Moment For Me Rozdział 62



Chciałam być na czas i próbowałam nie zaspać. W końcu zdarzało mi się to dość często. Zapięłam walizkę i zaciągnęłam ją pod same drzwi. Zostało mi tylko czekać na moją „taksówkę”. Niestety Niall się spóźniał, co bardzo mnie irytowało. A co jeśli o mnie zapomniał? Zaczęłam do niego wydzwaniać, ale to nic nie dawało. Nie odbierał moich telefonów. Zamknęłam szczelnie drzwi i wyszłam przed dom. Postanowiłam, że tam na niego zaczekam. Do świtu zostało jeszcze kilka godzin. W oddali zauważyłam światła auta. To był on, pojawił się. Jednak dziesięć minut za późno. Mieliśmy małe spóźnienie.
- Wszystko wzięłaś? – Spytał na powitanie. – Nie mamy czasu, aby się wracać.
- Ciekawe dlaczego. – Ruszył, a ja aż drgnęłam. Czułam, że jest zły. Sposób w jaki prowadził auto…to źle wróżyło. – Nie zamierzasz się do mnie odzywać?
- A co chcesz wiedzieć? – Uśmiechnął się głupkowato.
- Cokolwiek. – Wywróciłam oczami.
- Tak, najlepiej się obraź. Dlaczego ty taka jesteś? Za każdym razem się czegoś czepiasz. – Nie spodziewałam się tego. Przecież nic nie zrobiłam. Prawda?
- O co ci chodzi? – Głos mi się uniósł.
- Nic. – Burknął.
Nie zamierzałam się do niego odzywać. Niby nic nie zrobił, a byłam na niego zła. Popsuł mi humor, na całe najbliższe kilkanaście godzin. Nie rozumiałam go. Odwróciłam się w drugą stronę i próbowałam na niego nie patrzeć. Wszystko oddalało się w mgnieniu oka. Zdecydowanie jechał za szybko. Czy się bałam? Można tak powiedzieć. Wsunęłam się bardziej w fotel, a kątem oka patrzyłam na wzrastającą prędkość.
- Możesz zwolnić? – Spytałam zdenerwowana.
- Spóźnimy się.
- Zwolnij. – Rozkazałam.
- Spóźnimy się. – Powtórzył.
- Niall, do cholery! – Wrzasnęłam, ale to nic nie dawało. Jechał jeszcze szybciej, a jego ręce były zaciśnięte na kierownicy. Miał napięte mięśnie. Co się z nim działo? Próbowałam nie panikować, ale się nie dało. Na zewnątrz jeszcze panował mrok. Nie widzieliśmy, co dokładnie dzieje się na zewnątrz. Nagle stało się to, czego się obawiałam. Samochód wpadł w poślizg. Kręciliśmy się w kółko kilka sekund, nie mogłam nic zrobić.
Wydawało się, że blondyn stracił panowanie nie tylko nad sobą, ale także nad kierownicą. Zdławiłam krzyk, kiedy pas bezpieczeństwa wbił się boleśnie w moje ciało. W uszach mi szumiało i słyszałam pisk opon, gdy Niall próbował hamować, jednak nadaremno. Samochód wciąż się ślizgał, a przez przednią szybę widziałam wirujące kolorowe liście, które jakiś czas temu opadły z drzew.
I właśnie wtedy poczułam silne uderzenie, a samochód zatrzymał się. Kręciło mi się w głowie, mimo iż staliśmy w miejscu. Spojrzałam na siedzącego obok chłopaka. Jego czoło opierało się o kierownicę. Byłam przerażona nie na żarty. Co jeśli coś mu się stało? Nie interesowało mnie teraz to, że jeszcze kilka minut temu byłam na niego zła.
Szarpnęłam go za rękę, lecz on nie podnosił głowy. Teraz byłam zmartwiona jeszcze bardziej. Ku mojej uldze wyjęczał coś nieskładnie, więc przynajmniej wiedziałam, że jest przytomny. Rozejrzałam się na około i zobaczyłam, że większość tylnej części auta była wgnieciona w żółtą barierkę, a za nami na ulicy powoli tworzył się korek.
Do mojej już i tak bolącej głowy, dochodziły kolejne bodźce, a mianowicie dźwięki klaksonów i krzyki ludzi, którzy zaczęli zbierać się wokół naszego pojazdu. Wszystkie emocje ze mnie wyparowały i nagle stałam się całkowicie zmęczona. Czułam jak powieki mi ciążą, zdążyłam jedynie wyciągnąć dłoń i złapać Nialla za rękę. Wydawało mi się, że uścisnął mnie mocniej, jednak nie miałam pewności i chwilę później zapadła ciemność.
****
Obudził nie piszczący dźwięk. Otworzyłam oczy i od razu je zamknęłam. Biel, która była na około, raziła nieprzyjemnie w oczy. Usłyszałam ruch, gdzieś obok mnie i ponownie uniosłam powieki, jednocześnie podnosząc się na łokciach do góry. Obok mnie, na drewnianym krześle, siedział Niall i trzymał okład przy twarzy.
- Co się stało? – Spytałam niewyraźnie, mój głos brzmiał strasznie słabo.
- Nastąpiły pewne komplikacje.  – Odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc.
- Jakie, Niall? – Poprawiłam poduszkę i rozejrzałam się po szpitalnej sali. Świetnie, chyba ukryte upodobania w szpitalach. – Niall – powtórzyłam twardo, gdy nie odpowiadał.
- Mieliśmy wypadek – mruknął i mocniej przycisnął lód do twarzy.
- Wypadek? – I nagle przypomniałam sobie wszystko. Ślizg, kołka, liście… - Mówiłam, żebyś zwolnił! Jak zwykle mnie nie słuchasz! – Wydarłam się.
- No nie wierzę… - Sapnął urażony. – Znów masz pretensje?!
- To nie ja się spóźniłam. – Odpowiedziałam lodowato, a on pod siłą mojego głosu, cofnął się krok do tyłu. Och, czyżby dopadły go wyrzuty sumienia? – Czemu tak bardzo zależy ci na moim wyjeździe? Chcesz się mnie pozbyć? – W tym momencie uwierzyłam w tę myśl, która w jednej sekundzie pojawiła się w mojej głowie. Teraz to właśnie to było moją poręczą, czymś, czego mogłam się złapać. - - Wyjdź - Szepnęłam i odwróciłam od niego wzrok.
Gdy tylko usłyszałam jak drzwi zamykają się z cichym trzaskiem, do moich oczu napłynęły łzy i znów byłam na niego zła. A może nawet wściekła. Sama już nie wiedziałam. Położyłam się na boku i zwinęłam, a twarz wcisnęłam w białą poduszkę. Dlaczego tak się zachowywał? Przyjechał zbyt późno i to właśnie na mnie się wyżywał za swój własny błąd? Gdzie się podział ten czuły i uroczy blondyn?
*** Z perspektywy Nialla ***
Nie byłem na nią zły, ale wiedziałem, że przesadziłem. To nie była jej wina. Sam do tego wszystkie doprowadziłem i wszystko działo się prze ze mnie. Charlotte nie miała o niczym pojęcia, a ja zamiast zamartwiać się jej stanem martwiłem się o siebie. Co będzie za parę godzin. Przecież miałem zabrać Rose na ten głupi bal. Jeden pocałunek i wszystko się wywracało do góry nogami. Dosłownie.
Wyszedłem na zewnątrz. Musiałem odetchnąć i zaczerpnąć świeżego powietrza. Nagle w mojej kieszeni coś zaczęło wibrować. Złapałem za telefon i przyłożyłem go do ucha.
- Gdzie jesteś? – Jackson…czego on znowu chciał? Bo za pewne nie dzwonił, aby poplotkować.
- W szpitalu. – Mruknąłem.
- Co to cholery? – W jego głosie mogłem usłyszeć zdziwienie zmieszane z irytacją.
- W szpitalu. – Powtórzyłem.
- Musisz mi pomóc, dasz rade? – Cały Jackson. To nic, że byłem w szpitalu. To nic, że mogło mi się coś stać. Ważny był tylko on.
- Jak po mnie przyjedziesz to ci pomogę. – Burknąłem. Musiałem dać czas Charlie na przemyślenia, a nie zamierzałem stać cały czas na dworze i marznąć. Oczywiście mogłem wejść do środka, ale irytowało mnie to miejsce.
- Wyślij tylko adres i zaraz będę.
Rozłączyłem się i zrobiłem to o co prosił. Byłem także ciekawy o co znowu ode mnie chce. Jak mam mu pomóc? Usiadłem na schodach i czekałem. Zastanawiałem się nad planem B. Musiałem go mieć i jakoś pogodzić te dwie sprawy. Wypadek i bal. Może i byłem samolubny myśląc o tym w tym momencie, ale nie miałem wyjścia. To cały czas siedziało mi w głowie. Co jeśli postąpił bym inaczej? Powiedział jej o tym wszystkim? Przecież miałbym spokój. Tylko co jak mnie znienawidzi, za to co jej zrobiłem. Wtedy nie tylko ja będę przez nią odrzucony. Danielle, ona także nabroiła.
Podniosłem się do góry, mój transport już na mnie czekał. Kiedy do niego wsiadłem zaskoczył mnie fakt, że w środku jest jeszcze jedna osoba. Harry. Co on do cholery tu robił?
- Co ci się stało? – O dziwo loczek jako pierwszy zadał mi to pytanie.
- Miałem wypadek. – Mruknąłem. – Nic mi nie jest.
- To super. – Kuzyn pisnął. – Mamy do ciebie sprawę Niall.
- Tak i to wielką. – Brunet go poparł.
- Nie pożyczę wam pieniędzy. – Od razu zaznaczyłem.
- Nie chodzi o kasę. Bardziej o jej dostarczenie. – Jackson był nie przewidywalny. Nie miałem zamiaru dostarczać pieniędzy jakimś bandytom.
- Co takiego? – Zmrużyłem oczy. – O czym wy mówicie?
- Musisz oddać kasę takim kolesiom. – Uśmiechnął się chytrze. Zaś Harry zagłębił się w świstki papieru.
- Dlaczego jeden z was tego nie zrobi? – Zadałem proste pytanie, a oni zaczęli się śmiać.
- Harry ma z nimi na pieńku, a teraz za zwlekanie z pieniędzmi ja także. – Skrzywił się. – Jeśli im zaraz tego nie oddamy…będzie źle Niall.
- Błagam cię. – Jęknąłem. – Dlaczego ty zawsze w coś się wplątujesz?
- Zawsze? – Zaśmiał się. – Nie zawsze.
Dalsza rozmowa nie miała sensu. Nie chciałem nigdzie iść, ale wiedziałem, że on mnie i tak przyciągnie na swoją stronę. Zawsze tak jest, on wygrywa, a ja się poddaje i ulegam. Gdybym był dziewczyną byłbym na każde jego skinienie, ale na całe szczęście tak nie jest.
Nie miałem pojęcia, kiedy mam to dostarczyć. Jednak zbyt szybko się dowiedziałem. Miałem dosłownie kilka minut na przetrawienie tej sytuacji. Jechali w miejsce spotkania. Tylko, skąd wiedzieli, że się zgodzę? Jackson znał mnie zbyt dobrze.
Dostałem czarną teczuszkę, która prawdopodobnie była wypełniona pieniędzmi. Nie miałem pojęcia za co jest ta kasa, ani ile jej jest konkretnie. Wysiadłem z auta i ruszyłem w stronę opuszczonego budynku. Miał tam na mnie czekać, a raczej na Jacksona. Wszedłem do środka. Nie powiem, miałem lekkiego stracha. Przecież to był koleś od Willa, a on nigdy nie trafia na porządnych ludzi. Usłyszałem kroki i śmiech. Nie chciałem stać w miejscu więc podążyłem w jego stronę.
- Nie wierze, że ten idiota znowu kogoś wysyła. – Przejechał mnie wzrokiem, jak laskę klubie. – Masz kasę? Całą?
- Nie wiem ile był ci dłużny. – Rzuciłem teczką w stronę umięśnionego kolesia i zacząłem odchodzić. Niestety to nie był najlepszy pomysł. Usłyszałem strzał. – Co ty robisz?! – Wrzasnąłem.
- Nie powiedziałem, że możesz odejść szczeniaku. – Wycelował we mnie pistoletem.
- Spokojnie, dobra? – Starałem się zachować zimną krew. – Nic ci przecież nie zrobiłem. Masz kasę, więc co jeszcze?
- Jackson miał tutaj być, osobiście. – Prychnął. – Powiedz mu, że jak się nie zjawi następnym razem to powystrzelam jemu przyjaciół. Włącznie z tobą.
- Rozumiem. – Odparłem. – Przekaże.
Zniknął w mgnieniu oka, a mi spadł kamień z serca. Co to był za człowiek? Wyszedłem z budynku i poszedłem w stronę auta. W tamtej chwili wiedziałem jedno: dalsze zadawanie się z kuzynem, może być problemowe.
****
Nie miałem kluczy do jej mieszkania, więc pojechałem do siebie. Siedziałem w pokoju i gapiłem się na moją ulubioną ścianę. Wisiały na nich moje gitary, które były dla mnie wszystkim. Dalej nie wiedziałem jak mam to wszystko odegrać. Charlie i tak była na mnie wściekła, a co dopiero po powiedzeniu jej prawdy. Wtedy nasz związek przestałby istnieć.
- Niall?! – Ocknąłem się. – Niall!
Ktoś mnie wołał, a ja nawet wiedziałem kto. Dlaczego ona tu przychodziła? Wstałem z łóżka i podążyłem na dół. Stała rozwścieczona z założonymi rękami na piersi.
- Co ty do cholery odwalasz? – Wrzasnęła. – Mieliśmy gdzieś jechać, nie pamiętasz?
- Charlie jest w szpitalu. – Albo mi się zdawało, albo na jej twarzy pojawił się chytry uśmiech.
- Ohh…- Zamilkła. – Więc?
- Nie mogę nigdzie z tobą jechać, ona mnie potrzebuje.
- W porządku. – Chyba nie dosłyszałem. Spojrzałem na nią jak na wariatkę.
- Co proszę? – Zmarszczyłem brwi.
- To co słyszałeś Niall.
- Naprawdę nie jesteś zła, że nie zrobię tego czego chcesz?
- Nie. Wiesz dobrze jaka była umowa. Ty robisz coś wbrew niej, a ja postaram się aby informacja o Danielle dotarła do twojej miłości.
- Czy ty kurwa nic nie rozumiesz?! – Krzyknąłem, ale to nie zrobiło na niej żadnego wrażenia.
- Rozumiem wiele rzeczy, naprawdę. Tylko nie tego dlaczego ty z nią jesteś. Miałeś mnie dość? Jest lepsza w łóżku? Nic nie rozumiem.
- I nie zrozumiesz. – Odparłem poważnie.
- Ta twoja miłość się skończy. Prędzej czy później. Runie, jak piasek z zamku i ja ci to obiecuje.
- Jesteś największą suką jaką znam i nic tego nie zmieni.
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie na mój temat. – Uśmiechnęła się. – Martw się o siebie…ahh i pozdrów Charlie.
Teraz nie miałem wyjścia, nie mogłem z nią nigdzie jechać. Manipulowała mną, a ja się jej dawałem. To było poniżające. Jednak sam do tego doprowadziłem. To było prze mnie. Nie poniżaj się bardziej. Skarciłem samego siebie, ale nie mogłem inaczej. O tym wszystkim nie dało się nie myśleć.
*** Z perspektywy Charlie ***
Miałam go głęboko gdzieś. Nie obchodził mnie już, bo byłam na niego wściekła. Byłam pewna, że wróci. Porozmawia ze mną. Wyjaśni cokolwiek. Jednak się myliłam, nie przyszedł. To nic, że go wygoniłam. Potrzebowałam jego i to bardzo.
Czasami zachowywał się jak małe dziecko, którego nie rozumiałam. Innym razem zamieniał się w kobietę w ciąży, a potem nagle jest przesiąknięty złością. Ten człowiek cały czas mnie zaskakiwał, jednak ostatnio na gorsze.
Do domu wróciła taksówką, sama. Jednak kiedy z niej wysiadłam moja złość była jeszcze większa. Przed domem stała znienawidzona prze mnie osoba.
- Musimy porozmawiać. – Jej głos był strasznie poważny.
_________________________
Tak, tak ;c
Wiem, że nawaliłam i  nie ma usprawiedliwienia. Wakacje, tyle mogę powiedzieć.
Nie było mnie trochę czasu i nie mogłam pisać, a jak wróciłam siedziałam przed ekranem i pustym Wordem. Nie wiem co mi się stało. Cała wena odpłynęła, dosłownie.
Przepraszam, za tą przerwę. Mam nadzieje, że więcej takiej nie będzie.
Ten rozdział nie jest najdłuższy, ale mam nadzieje, że chociaż ciekawy.
Dziękuje Patrycji, która mi pomogła :)

PS. JEŚLI PRZECZYTALIŚCIE ZOSTAWCIE KOMENTARZ, JAKIKOLWIEK. CHCE ZOBACZYĆ ILE WAS JESZCZE ZE MNĄ ZOSTAŁO :)
Kolejny w czwartek, tak na przeprosiny za długą nieobecność :D

23 komentarze:

  1. Świetny rozdział, wydaje mi sie, że to będzie Rose -.- Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział tylko że raczej powinno być ,,zamek z piasku" a nie ,,piasek z zamku":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam to o pierwszej w nocy więc wybaczcie za błędy :)

      Usuń
  3. Fakt chwile czekaliśmy, ale warto było :D rozdział może nie jakiś długi ale za to ciekawy <33 czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział , jak zawsze. :-) to nic że czekaliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty ! Neeeext !

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział był ciekawy, szczególnie podobała mi się jego końcówka.
    Ale, żeby nie było,że każdy słodzi w opowiadaniu jest mało akcji, a poza tym nie ma do czego się przyczepić

    Zapraszam również na mój blog(dopiero zaczynam)

    I am Crazzzy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to link do niego:http://szkarlat-czern-i-biel.blogspot.com/

      Usuń
  7. Super jak zwykle :-)/ Hania :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Wreszcie dodałaś xD Super Ci to wyszło :P Jestem ciekawa reakcji Charlie na "nowinki". :) Czekam na nexta z niecierpliwością :D
    Wpadnij do mnie jeśli znajdziesz czas i ochotę :P ------> http://wszystko-ulega-zmianie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe ! Następny rozdział bedzie bardzo ciekawy :-) życzę Ci weny i pamiętaj że wszyscy jesteśmy z tobą/ Hania wiązowska :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Juz sie nie moge doczekac nastepnego;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajny rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  12. Super ! Zrobiło sie mega ciekawie :D ciekawie jak zareaguje na nowe wieści

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam cię! Życzę dużo weny, oraz kolejnych ciekawych rozdziałów ! Dodaj trochę akcji, a pozatym napisane jest genialnie ! :D / Kamila

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny!!! Czekam z niecierpliwością do czwartku :-) masz super pomysły , lecz boje sie reakcji Charlotte na to co jej powie Rose :( i tak relację Nialla i Charlie są już nie najlepsze :-(

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo fajne i zaciekawiające :-) ! Kto jak kto, ale ty masz wielki talent . Chciałabym tylko aby miedzy nimi było już dobrze :-) ale na razie sie nie zapowiada / misia

    OdpowiedzUsuń
  16. Czekam na kolejny ! Super ze to już jutro, nie moge sie doczekać :-) życzę Ci weny ;D / Andżelika

    OdpowiedzUsuń
  17. Ekstra rozdział , pisz dalej! :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Fajne :-) Czekamy na jutrzejszy rozdział ;p <3 Kocham tego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ekstra blog!

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo fajne masz wspaniały styl pisma :-)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz buduję mnie do dalszego pisania. :)