piątek, 11 lipca 2014
Moment For Me Rozdział 61
Naleśniki czy może jajecznica? Nie miałam pojęcia na co przyjdzie mu ochota. Stanęłam za blatem kuchennym i zaczęłam roztrzepywać jajka na słodkie śniadanie. Przygotowania zajęły mi niecałe pół godziny. Kiedy miałam już po niego iść, sam zjawił się w kuchni. Jednak jego humor nie był wyśmienity. Stanął naburmuszony w progu i nawet się ze mną nie przywitał.
- Hej. – Wymamrotałam. – Zrobiłam śniadanie.
Cały stół zastawiony był jedzeniem, a on się nawet głupio nie uśmiechnął. Usiadłam na krześle i badawczo mu się przyglądałam. Nie mówił nic, nie odzywał się. Nic już nie rozumiałam. Czasami zachowywał się jak kobieta w ciąży. Miał swoje humorki i trzeba było się jemu podporządkować.
- Odezwiesz się dzisiaj do mnie, czy będziesz cały dzień taki nieobecny? – Odparłam.
- Hmm…taa. – Burknął.
- Niall do cholery! – Krzyknęłam. – Co się dzieje?
- Nic. – Prychnął. – Czy zawsze musi się coś dziać?
- Gdybyś normalnie za mną rozmawiał o nic bym nie pytała.
Jego wzrok zatrzymał się na jednym z moich obrazów. Wiedziałam, że dzisiaj się z nim nie dogadam. Zaczęłam jeść sama. Nie mogłam czekać w nieskończoność. W końcu jedzenie kiedyś stygło.
Czekałam na pewną osobę. Miała w końcu mnie odwiedzić. W końcu tyle czasu nie dawała o sobie żadnego znaku życia, ale jakoś się z tego wytłumaczyła. Po skończonym posiłku przenieśliśmy się do salonu. Oczywiście przed telewizor, bo co innego mogliśmy robić? Nagle tą cholerną cisze przerwał długo oczekiwany dzwonek. Uradowana podbiegłam do drzwi i wpuściłam Danielle do środka. Na całe szczęście na jej twarzy gościł uśmiech, nie to co u Horana. Obie weszłyśmy do salonu. Blondyn nawet jej nie zauważył, był zbyt zajęty serialem.
- Nie rozumiem tego. – Ciągnęła swoją wypowiedź, a on się zerwał. Spojrzał na nią jakby zobaczył ducha. Dosłownie.
- H…Hej. – Pisnął. – Dobrze cię widzieć.
- Cześć Niall. – Przez chwile patrzyli na siebie jak na kogoś obcego. Po minucie brunetka zerwała się z miejsca i ruszyła w stronę ogrodu. To było dosyć dziwne, ale nie chciałam w to wnikać. Kiedy usiadłyśmy z kubkami kawy na zewnątrz zaczęła się nasza pogawędka. Oczywiście nie mogłam wytrzymać i pierwsze o co spytałam, a raczej kogo to Liam.
- Chcemy spróbować jeszcze raz. – Kiedy to mówiła na jej twarzy nie widziałam uśmiechu, tylko zawód.
- Nie chcesz?
- Nie chce…nie chce przeżywać tego drugi raz. Kocham go, ale boje się znowu w to wszystko angażować. – Odpowiedziała ze smutkiem. - Kiedy jestem z nim czuje się szczęśliwa, ale jednocześnie cały czas zadaje sobie pytanie…co by było gdyby…
- Jeśli nie spróbujesz możesz tego żałować, wiesz?
- Tak. – Uśmiechnęła się lekko. – I to mnie przeraża.
*** Z perspektywy Nialla ***
Nie miałam pojęcia dlaczego ona tu przyszła. Chciała wszystko powiedzieć? Jednak kiedy na nie zerkałem to Charlie była tą wesołą w ich towarzystwie. Więc może jednak nie wszystko stracone i Danielle wcale nie chciała nic mówić.
Wiedziałem, że muszę jechać do domu po to cholerne zaproszenie. Miałem jeszcze kilka innych spraw do załatwienia, a Charlotte wcale nie musiała o nich wiedzieć. Pożegnałem się z dziewczyną i ruszyłem do miejsca w którym ostatnio bywałem cholernie rzadko.
W głowie siedziałam mi tylko jedna sprawa. Bal. Zastanawiałem się jak zrobić tak, aby nikt się o tym nie dowiedział. Co powiedzieć Charlie? Musiałem ją znowu okłamać, nie chciałem tego robić. Jednak to było jedyne dobre wyjście. Złe także było, ale zdecydowanie nie chciałem jego używać. Wpakowałem się w to wszystko na własne życzenie, ale czy mogło być gorzej?
Kiedy wszedłem do mieszkania przeraziłem się. Nie sądziłem, że kiedykolwiek mnie coś takiego spotka. Rose siedziała na kanapie w salonie…tak jak za starych czasów.
- Właśnie o tobie rozmawiałyśmy. – Pisnęła. Jednak ja dalej stałem osłupiały.
- My? – Patrzyłem na nią jak na wariatkę.
- Tak, Niall. – Moja mama trzymała w ręku dwa kubki herbaty i zachowywała się tak jakbyśmy dalej byli razem. Tylko do cholery tak nie było. Nie byłem z tą suką! – Rozmawiałyśmy na temat balu. Dlaczego nam nie powiedziałeś, że zabierasz Rose?
- Nie wiem. – Mruknąłem.- Lepiej będzie jak pójdę do siebie.
Za dużo tego wszystkiego. Wolałem zabrać to cholerne zaproszenie i w końcu stąd wyjść. Za kilka dni miałem być wolnym człowiekiem. Rose nie mogła mnie dłużej szantażować. Tak, właśnie tak to się nazywa. Ona mnie szantażowała, a ja się na to godziłem.
Opuściłem dom wychodząc tyłem. Nie chciałem znowu jej spotkać i przyglądać się jej, jak dobrze się bawi. To była jedna wielka gra, w której ja byłem pionkiem. Nie mogłem się doczekać, kiedy to wszystko się skończy.
Moim kolejnym celem na dzisiejszy dzień był dom Zayna. Musiał mi pomóc. Tak jakby wiedział już o tym wszystkim, musiałem wdrążyć go w ten temat. Był nieco zaskoczony i mnie nie podziwiał. Uważał, że sam powinienem wyznać Charlie całą prawdę. Tylko, że…nie potrafiłem. Wolałem bawić się w to wszystko. Kiedy wparowałem do środka Malik spał na kanapie. Najwidoczniej nie było Perrie, co tylko polepszało całą sytuacje.
- Musisz mi pomóc. – Burknąłem. – Znowu namieszała.
- Hmm? – Podniósł głowę i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Wstawaj! – Zaśmiałem się.
- Jak ty…? – Urwał. – Pewnie nie zamknąłem drzwi.
- Tak, nie zamknąłeś i nie zdziwię się jak kiedyś ciebie obrabują. – Zgarnąłem z lodówki puszkę zimnego picia i usiadłem obok przyjaciela. Bałem się, że może się na to wszystko nie zgodzić. W końcu to był dość głupi plan. Rozmawialiśmy z dwie godziny. Nie był co to tego przekonany, ale w końcu mi uległ. Obiecał zająć się wszystkim i nie pisnąć ani słowem na ten temat.
Z wielkim bólem serca pojechałem załatwić ostatnia sprawę. Zarezerwowałem stolik w restauracji, kupiłem kwiaty i krawat. Oczywiście to ostatnie nie było dla Charlotte. Tylko po to, aby podpasować się Rose. Myślałem, aby pójść w zupełnie innym, ale nie chciałem się kłócić. Marzyłem o tym, aby to wszystko zakończyć.
****
- Z jakiej to okazji? – Próbowała być na mnie zła, ale jej to nie wychodziło.
- Bez okazji. – Mruknąłem.
Siedzieliśmy przy stoliku, na którym stało mnóstwo jedzenia. Dookoła nie było tłumów, a w całej Sali panowała cisza. To właśnie lubiłem w tym miejscu. Można było spokojnie porozmawiać, nie przejmując się niczym.
- To dla ciebie, na przeprosiny za ranek. – Serce biło mi jak oszalałe. Kłamałem. Podałem jej białą kopertę, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Ten, który tak bardzo kochałem.
- Co to? – Spojrzała w moje przestraszone oczy.
- Nie pytaj, tylko otwieraj. – Uśmiechnąłem się.
Byłem ciekawy jej reakcji. Ucieszy się czy może przestraszy? Chciałem, aby to wszystko wyglądało jak najbardziej naturalnie, ale chyba tak nie było. Denerwowałem się jak nigdy, ale może w ogóle tego ne zauważyła?
- Dlaczego tylko jeden? – W kopercie znajdował się bilet. Tylko dla niej. No i dla jeszcze jednej osoby, która tak jak ona nie miała o niczym pojęcia.
- Bo nie mogę jechać z tobą. – Skrzywiłem się. – Muszę…muszę załatwić formalności związane z przeprowadzką.
- Nie chce jechać sama. – Z jej twarzy zniknął uśmiech. – Możemy przecież poczekać i pojechać tam razem.
- Nie będziesz tam sama. Perrie ci potowarzyszy. – Uśmiechnąłem się. – Zayna też ma nie być, więc stwierdziliśmy, że coś wam się od życia należy.
- Pewnie masz coś do ukrycia. – Spojrzała na mnie, tak jakby o wszystkim wiedziała. Byłem zmieszany tym wszystkim. – Nie patrz się tak na mnie. Zawsze tak jest, chłopak nie daje dziewczynie nic bez przyczyny.
- Kocham cię. To jest przyczyna. – Uśmiechnąłem się, ale w środku wszystko mi się gotowało.
- W porządku, mogę jechać, ale pod jednym warunkiem. – Pokiwałem głową. – Zawieziesz mnie jutro na lotnisko.
Odetchnąłem z ulgą. Wszystko szło zgodnie z planem, a za te kilka dni wszystko miało wrócić do normy. Po pysznej i stresującej kolacji wróciliśmy do domu. Niestety nie mogłem dłużej u niej zostać. Ona zaczęła iść w stronę salonu, a ja nie ruszałem się z miejsca.
- Muszę jechać do siebie Charlie. – Powiedziałem smutnym tonem.
- Myślałam, że zostaniesz. Przecież masz tutaj rzeczy.
- Tak, ale nie mogę. – Przybliżyłem się do niej. – Przepraszam.
- Jasne, rozumiem. Tylko pamiętaj co mi obiecałeś Niall.
- Do zobaczenia rano. – Pocałowałem ją delikatne w czoło i wyszedłem. Nie mogłem tam zostać, za dużo to mnie kosztowało.
Jak na złość na dworze zaczęło padać. Jechałem w straszną ulewę, co jeszcze bardziej mnie dołowało. Deszcz wziął się praktycznie znikąd. Po drodze postanowiłem wstąpić po coś do jedzenia. Nikt w domu mnie się nie spodziewał, więc nie liczyłem na wypchaną lodówkę. Chińskie żarcie i piwo. Nie było to dosyć dobre połączenie, ale dla mnie w sam raz.
Zaparkowałem samochód przed domem. Niestety w garażu stał już jakiś nowy nabytek ojca, przez co nie było miejsca dla mnie. Ulewa nie ustępowała, a ja nie mogłem przestać myśleć o Charlie. Wszedłem do mieszkania cały zmoknięty. O dziwo było dość głośno. Jedzenie zostawiłem w kuchni i poszedłem za głosami.
- Moja córka za nim tęskni, widzę to. Chociaż w ogóle się do tego nie przyznaję. – Dobrze znałem ten piskliwy głosik.
- Zaprosił ją na bal, ale ona musi pamiętać, że jest z Charlotte. – Moja rodzicielka brała moją stronę, co mnie bardzo cieszyło. Może nie ładnie podsłuchiwać, ale na pewno nikt by mi tego nie powiedział. Więc wolałem się dowiedzieć co sądzą o tym wszystkim osoby z mojego otoczenia.
- Tak, tylko dlaczego zabrał ją? Jego dziewczyna się nie obrazi? – Miałem nadzieje, że na tym pytaniu się skończy. Nie chciałem dalej tego słuchać. – Rose ma osobne zaproszenie, a Niall swoje.
- Nigdy nie rozumiałam swojego syna. – Mogłem stwierdzić, że moja mama właśnie się uśmiecha.
- A mogłyśmy zostać rodziną.
Nie mogłem dłużej tego słuchać. Grzecznie przywitałem się z naszym gościem i poszedłem do siebie. Straciłem ochotę na jedzenie i po prostu chciałem odpocząć. Od Rose, od kłopotów, od tego wszystkiego.
________________________________
Przepraszam za wszelkie błędy, które tu znajdziecie.
Co do kolejnego rozdziału:
1. Jeśli uda mi się go napisać, będzie w poniedziałek. - 14 lipiec
2. Jeśli nie dam rady, po prostu będziecie musieli trochę poczekać. Wyjeżdżam i nie wiem kiedy wrócę. Więc rozdziału spodziewajcie się 14 albo po 20 :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rozdział spoko tylko po tym balu niech ta Rose zniknie w końcu moze niech Charlotte sie dowie bo dlaczego ma się znowu dowiedzieć o wszystkim ostatnia *○*
OdpowiedzUsuńNeext ! :)
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńSuper. Czytam twojego bloga jak sie pojawia nowy rozdzial. Przepraszam ze rzadko komentuje ale czytam na telefonie bo na kompie mi sie nie chce. I pamietaj ze czyta to jeszcze jedna osoba ktora rzadko komentuje. Basia o tajemniczym nazwisku na K.
OdpowiedzUsuńI ta Basia powyzej czyli ja chce zeby rose zniknela a niall wyznal charlie wszystko a ona zeby mu odpuscila i byla dalej z nim i pisz wiecej o lou i harrym i wywiaz louisa z tego gó*na i niech on sie oswiadczy el. I niech dan bedzie z liasiem. Pozdro!!! Basia z nazwiskiem na K.
OdpowiedzUsuńFajny rozdział / Hania
OdpowiedzUsuńGratulacje! Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Więcej informacji w notce na blogu: http://pesymistyczny-dziennik.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSuper / Kamila
OdpowiedzUsuńWitaj, wspaniały blog! Rozdział bardzo mi się podoba. Jeśli znajdziesz czas zapraszam na prolog nowego opowiadania, już niedługo rozdział I.
OdpowiedzUsuńhttp://xoxdaretodreamxox.blogspot.com/
Pozdrawiam!