Co z
tego, że żyłam? Co z tego, że było lepiej z dnia na dzień. Nie było jej przy
mnie, umarła. Spędziłam z nią każdy możliwy dzień, każdą wolną chwilę. Może nie
było między najlepiej na świecie, ale bardzo ją kochałam. Zapamiętam ten
szczery uśmiech, którym mnie darzyła. Będę tęsknić za jej błyszczącymi oczami i
tym zapachem kawy o poranku. Czasami wyprowadzała mnie z równowagi, ale nie
potrafiłam się na nią długo gniewać. Była najważniejszą osoba w moim życiu i
dalej pozostanie w moim sercu. Zawsze będę o niej pamiętać i nigdy nie
przestane jej kochać.
Od tego całego zajścia minęły już trzy miesiące. Nie mogłam dać sobie radę.
Całymi dniami siedziałam i gapiłam się w pustą przestrzeń. Zresztą…dalej tak
jest, ale może mniej idiotycznie.
Czasami czuje się jak psychopatka. Mówią do mnie, tak jakbym nic nie rozumiała
i nawet mam własnego psychologa. Przychodzi do mnie dwa razy w tygodniu. Nasze
rozmowy wyglądały tak, że on mówił, a ja słuchałam. Teraz się trochę
zmieniło…ja także rozmawiam. Zaczęłam jeść więcej i czuje, że przybieram na
wadze. Jednak moje dwanaście kilogramów, które straciłam szybko nie wróci.
Wyglądam strasznie i każdego dnia kiedy widzę siebie w lustrze jest mi
niedobrze. Czasami porównuje swoją osobą do tych anorektyczek, ale może mi
jeszcze do nich daleko? Trudno mi powiedzieć. Trudno mi o tym wszystkim mówić.
Serce jest na swoim miejscu i to chyba powinno być najważniejsze. Nie jest. Nie
tylko to się liczy. Powinnam czuć się dobrze we własnym ciele. Tylko, że nie
potrafię. Nie umiem i chyba nie dam rady tego zrozumieć. Jest mi cholernie
ciężko. Cały czas myślę o tym co by było, gdyby…Wiem, nie powinnam tak na to
wszystko patrzeć. Nie można tak myśleć. Jednak dla mnie to nie jest proste. To
przeze mnie jest tyle kłopotów. Wszystko jest przez mnie.
Przewróciłam się na druga stronę i otarłam łzy. Codziennie płakałam i nie
mogłam nad sobą zapanować. Pewnie każdy miał mnie dość. Tylko, że ja jak zwykle
myślałam tylko i wyłącznie o sobie. Mimo tego co robiłam nikt mnie nie
zostawił. Wszyscy znosili to wszystko i byli przy mnie cały czas. Nawet o tym
nie marzyłam. Myślałam, że zrezygnują z tego wszystkiego już po pierwszym
tygodniu. Jednak tak się nie stało. Nie doceniłam ich.
Usiadłam zmęczona na środku łóżka i lekko oparłam głowę o zagłówek. W pokoju
był porządek. Tylko łóżko było jednym wielkim barłogiem. Siedziałam tam
praktycznie przez cały czas, więc nie mogłam się dziwić. Wzięłam głęboki oddech
i zaczęłam z niego wychodzić. Robiłam to tylko aby iść do łazienki. Potem z
powrotem tam wracałam.
Otworzyłam drzwi i od razu pognałam pod prysznic. Musiałam się wykąpać i zmyć z
siebie ten cały brud. Moje ciało w szybkim tempie pokryło się malutkimi
kropelkami wody. Ulżyło mi. Czułam się o wiele lepiej. Włosy umyłam szamponem,
którego nigdy nie widziałam. Siedziałam tam ponad godzinę i doprowadzałam się
do porządku.
Mimo tego, że się nie pomalowałam, a moje włosy dalej były mokre to wyglądałam
dziesięć razy lepiej. Nałożyłam na siebie krótkie spodenki i czarny duży top.
- Idź. – Szepnęłam sama do siebie i otworzyłam delikatnie drzwi. Bałam się
zejść na dół. W końcu dawno mnie tam nie było. Nie wiedziałam jak zareaguje
osoba, która była dla mnie wielkim oparciem. Bałam się zobaczyć w jego oczach
żal do mnie. Przeze mnie musiał zrezygnować z wielu rzeczy. Dzięki mnie spędzał
wieczory w samotności i nigdzie nie wychodził. Gdybym jeszcze chciała z nim
porozmawiać. Tylko, że tak nie było. Zapomniałam jak wygląda jak się uśmiecha i
nie miałam pojęcia czy jego tęczówki dalej są takie same. Raniłam go i dobrze o
tym wiedziałam. Każdego dnia chciałam się do niego podejść i się przytulić.
Jednak nie potrafiłam go zawołać i objąć. Nawet jak siadał obok, to specjalnie
się od niego oddalałam. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Nie mam pojęcia dlaczego
tak postąpiłam. Teraz to wszystko przemyślałam i doszłam do wniosku, że nie
mogę tak żyć. Mama by tego nie chciała. Nie pozwoliłaby na to. Poza tym,
musiałam pokazać sobie, że potrafię wziąć się w garść.
Moje kroki były ciche, może za bardzo? Nie słyszałam nic niepokojącego. Nie
miałam nawet pojęcia czy ktoś jest na dole. Jednak sądząc po jednej rozmowie,
ktoś musiał być. Uznali, że lepiej
będzie jeśli będą na zmianę się mną opiekować. Chcieli sprawdzać czy jeszcze
żyję. Jednak nawet mi nie przyszło do głowy, aby odebrać sobie życie. Nie byłam
aż taką psychopatką, bez przesady.
- Cholera. – Usłyszałam glos blondyna. – Źle podałeś.
Chłopak za pewne oglądał mecz Derby. Spojrzałam lekko w jego stronę i
zobaczyłam jak siedzi z butelką piwa. Wyglądał na zmęczonego. Nie dziwię się w
końcu było już przed jedenastą w nocy. Miał na sobie fioletowe spodenki co
oznaczało, że niedawno wyszedł z pod prysznica. Jego włosy zaś były suche, ale
nie ułożone.
Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w jego stronę. Nie wiedziałam jak zareaguje,
ani co powie. Jednak nie nastawiałam się na to spotkanie zbyt dobrze.
Wiedziałam, że może być wściekły, zły i nieźle wkurzony. Po prostu wszystko na
raz.
- Charlie? – Patrzył na mnie jakby zobaczył ducha.
- Mogę z tobą posiedzieć? – Spytałam niepewnie, a on się zgodził. Usiadłam obok
i zatrzymałam między nami dystans. Nie chciałam od razu się do niego wtulać, bo
to nie miało sensu. Najważniejsza była rozmowa. Nie chciałam trzymać jego przy
sobie z powodu jakiejś obietnicy. Bo co jeśli jego uczucie do mnie już wygasło?
- Przepraszam cię za wszystko. – Szepnęłam. – Nie byłam najlepszą dziewczyną, a
ty dalej tu jesteś.
- Dlaczego miałbym odejść? – Zdziwił się. – Kocham cię i dobrze o tym wiesz.
- Nie odzywałam się do ciebie, nie rozmawialiśmy, nie robiłam nic aby cię
uszczęśliwić.
- Ważne, że w końcu chcesz porozmawiać. Przemyślałaś to wszystko i teraz jesteś
gotowa. – Urwał. – Wiem, że to dla ciebie nie było łatwe. Tylko, że nie masz za
co mnie przepraszać. Nie zrobiłaś nic złego Charlie.
- Nie chce do tego wracać. Codziennie było tak samo...czułam się dziwnie. –
Jęknęłam.
- Wiem, ale już będzie dobrze. Obiecuje. – Objął mnie i znowu poczułam się jak
kiedyś. Jego dotyk mnie zabijał i łamał wszystko co złe. W jego ramionach
czułam się wspaniale. Nie było tam miejsca na problemy i przemyślenia. Liczyła
się tylko ta jedna chwila.
Nie siedzieliśmy długo. Po jakichś dziesięciu minutach poszliśmy na górę. Po
raz pierwszy od wycieczki w Paryżu położyliśmy się razem do łóżka. Wtuliłam się
w niego i próbowałam zasnąć. Nie było to jednak łatwe. Zdecydowanie spałam za
długo każdego dnia, a teraz to wszystko dawało się we znaki.
- Co robisz kiedy nie możesz spać? – Mruknęłam.
- Zawsze myślę o tobie. W każdej wolnej chwili.
- Kocham cię wiesz?
- I nigdy mnie nie zostawisz, tak jak ja ciebie skarbie. – Pocałował mnie w
czoło, a próbowałam w końcu usnąć.
****
Nie wiedziałam do czego chce dążyć. Co osiągnąć i jak do tego dojść. Nie miałam
planów na przyszłość i jakoś nie chciałam mieć. Teraz jednak liczyła się
teraźniejszość. To co działo się teraz było dla mnie najważniejszego. Kiedy
myślimy do przodu jesteśmy za bardzo
mądrzy. Chcemy wyprzedzić to co nam przygotowano i być zawsze pierwszym. To się
nie sprawdza. Tak jak myślenie o tym co było. Dlatego trzeba iść na przód i
cieszyć się życiem.
Spakowałam już wszystkie jej rzeczy. Nie mogłam usiedzieć na miejscu i od
piątej rano robiłam porządki. Oczywiście tak, aby nie obudzić Nialla. Było tego
wszystkiego dość sporo, ale kiedyś musiałam to zrobić. Próbowałam być silna i nie
dać się ponieść emocjom. Jednak to było nie możliwe. Płakałam za każdym razem
kiedy wkładałam do pudła jej rzecz. Wszystko mi o niej przypominało i cholernie
bolało.
- Charlie? – Oderwałam się od tego wszystkiego i pobiegłam do sypialni. Niall
siedział na łóżku i nerwowo rozglądał się po pomieszczeniu.
- Coś się stało? – Spytałam.
- Nie, oczywiście, że nie. – Uśmiechnął się lekko. – Myślałem tylko, że… -
Urwał. – Zresztą nie ważne. Gdzie byłaś?
- Spakowałam wszystkie jej rzeczy. – Ledwo powstrzymałam się od łez.
- Wszystko w porządku? – Spytał nagle.
- Tak, jasne. – Nie potrafiłam się uśmiechać, ale próbowałam stanąć na nogi.
Chciałam aby to wszystko wracało do normy.
- Przecież widzę. – Złapał mnie za nadgarstek, a ja się odwróciłam. – Nie
możesz udawać, że to wszystko jest dla ciebie łatwe. Wiedzę, że dalej cię to
męczy.
- Nie mam zamiaru dalej się nad sobą użalać, jasne? – Syknęłam.
- Nie powiedziałem tego. Tylko nie wyglądasz najlepiej i widać, że udajesz.
- Co niby udaje? – Byłam zaskoczona tymi słowami. – Udaje, że cholernie mnie to
wszystko boli?
- Nie. – Zaprzeczył. – Udajesz, że cokolwiek było. Zachowujesz się tak jakby to
wszystko nie miało znaczenia. Wczoraj jeszcze wyglądałaś jakbyś wyszła z
psychiatryka. A teraz jesteś inna. Nie nadążam.
- Wiesz, co mam ochotę zrobić? – Zaprzeczył. – Rzucić się na to łóżko i dalej z
niego nie wychodzić. Tylko, że nie mogę. Miałam cieszyć się życiem i zamierzam
to zrobić.
- Tylko proszę uważaj na siebie. – Przytulił mnie.
- Nie obiecuje. – Mruknęłam.
Wszystko co zostało spakowane miałam zamiar oddać do specjalnego ośrodka. Nie
potrzebowałam tych rzeczy, a komuś mogły się przydać. Myślę, że właśnie tak
powinnam postąpić.
Na śniadanie zjadłam płatki na mleku. Nie było ich nie wiadomo ile, ale ważne,
że cokolwiek przegryzłam. Nie wiedziałam co mam ze zrobić, ani gdzie mam pójść.
Błąkałam się po całym domu i oglądałam puste ściany.
Nagle do moich uszu dobiegł dzwonek. Serce zaczęło momentalnie bić, a oczy
zaczęły krążyć dookoła. Nie miałam pojęcia kto mógł przyjść. Szybko udałam się
do salonu i jakby nigdy nic usiadłam na fotelu.
- Dzień dobry. – Usłyszałam znajomy glos. – Widzę, że masz się już lepiej.
Nie odpowiedziałam. Patrzyłam na niego jak na kogoś kto chce mnie skrzywdzić.
Skuliłam się w kłębek i cała się trzęsłam. Nie rozumiałam co się ze mną dzieje.
- Charlie, przyszedł pan…
- Psycholog. – Mruknęłam. – Wiem.
- Spójrz na mnie Charlotte. – Poprosił, a ja lekko uniosłam głowę. – Co
widzisz?
- Pana. – Mój glos się łamał.
- Dobrze. – Uśmiechnął się. – A teraz powiedz co czujesz?
- Ból, strach i złość. – Odpowiedziałam.
- Super. – Usiadł naprzeciwko mnie i kazał wyjść Niallowi. Zanim cokolwiek
zrobił poczekał, aż drzwi na zewnątrz się zamknął.
- A teraz zaczniemy od tego. – Wskazał na pudełeczko. – Przyniosę ci wody
Charlotte.
- Po co? – Zdziwiłam się.
- Musisz wziąć lekarstwa. – Powiedział uradowany i odszedł w stronę kuchni.
*** Z perspektywy Harrego ***
- Znalazłaś moją koszulkę?! – Darłem się na cały dom. – Kate!
- Nie mam pojęcia gdzie ona jest. – Uśmiechnęła się chytrze. – Możesz przecież
założyć drugą.
- Nie, ja chce moją ulubioną. – Tupnąłem nogą.
- Zachowujesz się jak rozwydrzony bachor Styles. – Zaśmiała się.
- Bachor nie jest tak przystojny i nie umie tak. – Podszedłem bliżej dziewczyny
i zacząłem ją namiętnie całować. Czułem, że jej się to podoba. Zresztą, która
by pogardziła buziakiem ode mnie?
- Dobra, dobra. Teraz nie czas na takie romanse. – Odepchnęła mnie. – Musimy
jechać.
- Ahh tak.
Złapałem za pierwszą lepszą koszulkę i wyszedłem na zewnątrz. Samochód stał już
na podjeździe, wystarczyło tylko do niego wsiąść i ruszyć. Uwielbiałem jeździć
tym samochodem, był po prostu nieziemski. Po dwudziestu minutach mogliśmy się
zatrzymać. Dojechaliśmy na miejsce, co bardzo mnie cieszyło. Miałem nadzieje,
że z Charlie jest wszystko w porządku, tak jak pisał Niall. Jednak to było dla
mnie trochę dziwne. W jeden dzień stanąć na nogi i z powrotem wrócić do
normalności.
- Dobrze, że jesteście. – Usłyszałem brata.
- Co z nią? – Kate weszła jako pierwsza.
- Nie mam już siły. Wczoraj było normalnie, dzisiaj było normalnie. Teraz jest
jeszcze gorzej.
- Jak to? – Zdziwiłem się.
- Odkąd ten cały psycholog wyszedł siedzi w tym samym miejscu i nie reaguje na
nic. Rozumiesz? Nic ją nie rusza.
- Co ona w ogóle dostaje? Jakie leki?
- Nic nie dostaje. – Mruknąłem.
- Jak to nic? Przecież jak byłam kilka tygodni temu to ten cały lekarz dawał
jej leki. – Kate przychodziła tutaj bardzo często. Nie ma się co dziwić, w
końcu Niall i ona są przyjaciółmi.
- Co takiego? – Oboje byliśmy zdziwieni. – Nic na ten temat nie wiedziałem.
- W takim razie radzę ci zmienić psychologa Niall.
Weszliśmy do pomieszczenia gdzie była Charlie. Jej oczy były zapuchnięta, a
sama wyglądała okropnie. Oczywiście nie mogłem tego powiedzieć na głos. Chociaż
wszyscy by się ze mną zgodzili. Ona potrzebowała pomocy i to jak najszybciej.
Bałem się, że może popaść w jeszcze większą depresje i w ogóle nie wrócić do
normalności.
- Charlie…- Szepnąłem. – Jak się czujesz? - Nie odpowiedziała. Patrzyła się tylko
w jeden punkt.
Kolejny w środę.
Ps. Zapraszam na bloga, na którym możecie znaleźć mój imagin ^^---> Klik
Wow, brak słów ;o
OdpowiedzUsuńSuper! :) chciałabym aby doszło między Charlie a Nialem do sceny 18 +. Wiem że jestem zbiczona , ale co tam xD
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opo! Genialne! Tylko co jej dał ten lekarz? Nigdy nie bierz leków od nieznajomych....
OdpowiedzUsuńSkąd ty bierzesz te pomysły?
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i nie mogę się już doczekać środy:)
Zajebisty jak zawsze *_*
OdpowiedzUsuńŚwietny ! Jestem ciekawa co dalej ;*
OdpowiedzUsuńNatalie ♥
Genialny rozdzial ^^ Super ze charlie juz sie przelamala, ale ten glupi lekarz grrr. -,- Czekam nn, Pozdrawiam @PauuuLka
OdpowiedzUsuńW ciągu 4 dni przeczytałam twojego bloga od początku O.o czytam jeszcze jednego bloga myślałam że nie ma lepszego ale jak przeczytałam twój to moje zdanie się zmieniło to jest CUDO po prostu brak słów czekam na następny rozdział i mam nadzieję że będzie ich jak najwięcej i może jakaś scena +18 :D
OdpowiedzUsuńSuper ! Chce 18+
OdpowiedzUsuń