poniedziałek, 2 czerwca 2014

Moment For Me Rozdział 52

                                                  Minęło kilka dni, a ona dalej spała. Nie rozumiałem dlaczego nie mogą pozwolić jej samodzielnie oddychać. Czy to oznaczało, że nie było z nią najlepiej? Nie miałem pojęcia jak mam się tego dowiedzieć. Nikt nie chciał mi udzielać informacji, a Vanessa nie była tym wszystkim zbytnio zainteresowana.
Założyłem szarą bluzę i zszedłem na dół. Było przed siódmą rano, budziłem się o tej porze przez ostatni czas. Wyjeżdżałem do szpitala i siedziałem przy niej dopóki mnie nie wyprosili. Myślałem, że to coś pomorze. Tylko, że się myliłem. Ona dalej była w śpiączce.
Na całe szczęście koszmar ze szkołą się skończył. Ostatni rok był już za mną. Teraz mogłem spokojnie myśleć o przyszłości. Jednak to nie było takie proste. Nie miałem nawet kiedy usiąść i zastanowić się co chce robić w życiu. To było zbyt trudne. W jednej chwili miałem obmyśleć sobie przyszłość, a potem przez całe życie robić jedno i to samo.
Nie zwracałem uwagi na moich rodziców. Wszedłem do kuchni i nalałem do termosu gorącej kawy. Zakręciłem i wyszedłem. Zgarnąłem kluczki, które leżały na komodzie i z hukiem opuściłem dom. Przed domem stał mój nowy nabytek BMW I8. Jeździłem nim tylko dwa razy, a dzisiaj miał być ten trzeci. Lekki samochód, który mógł sporo wyciągnąć na prostej drodze.
Na dworze było cholernie gorąco. Przejeżdżając przez zatłoczone miasto byłem z siebie zadowolony. Każdy kto przechodził palcem wytykał moje auto. No cóż, model samochodu był wspaniały. Tylko co z tego, jak nie umiałem się z niego cieszyć.
Wszedłem głównym wejściem i po kilku minutach znalazłem się na odpowiednim piętrze. Nałożyłem na siebie zielony fartuszek i otworzyłem drzwi do sali w której leżała Charlie. Doznałem szoku kiedy zobaczyłem co dzieje się w środku. Monitory były wyłączone, a łóżko puste. W tamtej chwili bicie mojego serca się zatrzymało, a ja sam nie mogłem się ruszyć.
- Znowu jesteś. – Usłyszałem znajomy głos. Kiedy się odwróciłem w progu stała pielęgniarka, która przez ten cały czas czuwała przy Charlie.
- Dlaczego…dlaczego ona? – Nie potrafiłem się wysłowić.
- Zdecydowanie jest lepiej. – Uśmiechnęła się. – Przenieśliśmy ją do sali obok. Nie potrzebuje już tylu monitorów.
- Została przeniesiona? – Kamień spadł mi z serca. Dlaczego o tym nie pomyślałem? Od razu zakładałem najgorsze. – Obudziła się?
- Jeszcze nie, ale myślę, że niedługo powinna. – Ominąłem ją i wyszedłem.
Chciałem jak najszybciej ją zobaczyć. Wparowałem do pokoju, w którym tym razem była. Obok niej siedziała Danielle, która już nie wyglądała najgorzej. Uśmiechnęła się do mnie i poklepała krzesło obok. Usiadłem i zacząłem przyglądać się dziewczynie. Jej powieki dalej były zamknięte, a cera blada. Usta miała lekko zwilżone, co pewnie było zasługa Dan. Jednak nie miała już na twarzy maski tlenowej. Co mogło znaczyć, że jest lepiej.
- Lekarze mówią, że jej stan się polepszył. – Szepnęła. – Zobaczysz, że za kilka tygodni będzie w domu.
- Tak. – Mruknąłem. – Tylko jest mały problem.
- No tak. – Westchnęła.
Danielle i Naomi wiedziały o wszystkim. Musiałem im powiedzieć, w końcu to one były bliżej z Charlie. Zasługiwały na prawdę.
- Chcesz poczekać z tym na mnie? No wiesz, kiedy się obudzi.
- Nie. – Od razu zaprzeczyłem. – Myślę, że sobie poradzę. Po za tym mam list.
- Ona będzie potrzebowała kogoś kto ją wesprze. – Mówiła dalej. – Musisz być dla niej oparciem Niall.
- Wiem o tym. – Odpowiedziałem.
- Jeśli ją zranisz…nie ręczę za siebie. Zresztą nie tylko ja. – Skrzywiła się. – Wiesz co jest w stanie zrobić Naomi.
- Nigdy jej nie zranię. Kocham ją.
                **** Z perspektywy Charlie ***
Było mi ciężko, czułam zmęczenie i cholerny ból w klatce piersiowej. Moje powieki cały czas były zamknięte, nie miałam siły ich otwierać. Zastanawiałam się ile czasu spałam. Ile godzin, a może dni minęło? Zastanawiałam się czy ja jednak żyje. Może dalej byłam tym duchem? Jednak moje uczucia były jakieś inne, silniejsze. Musiałam żyć. Więc to był tylko jeden wielki sen, który wydawał się cholernie rzeczywisty.
Ruszyłam lekko ręką i poczułam wielkie wyczerpanie. Byłam słaba i to strasznie. Nigdy się tak nie czułam. Miałam jednak nadzieje, że to zaraz minie. Wszystko wróci do normy i znowu będzie tak jak wcześniej.
Otworzyłam lekko powieki i poczułam ból. Do moich oczu dostało się światło z jednej z lampy. Nie było ono nie wiadomo jak rażące, ale jednak. Zanim do tego przywykłam minęło trochę czasu. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, które było dosyć spore. Odwróciłam swoją głowę w drugą, prawą stronę i dostrzegłam leżącą postać. Zamrugałam kilka razy i znowu na nią spojrzałam.
- Niall. – Ledwo co wypowiedziałam jego imię. Siedział na krześle, a jego głowa spoczywała na mojej nodze. Wyglądał na zmęczonego. Ciekawe ile już tu siedział, a raczej spał.
Spróbowałam jeszcze raz ponieść swoją dłoń. Delikatnie położyłam ją na jego blond czuprynie i odetchnęłam. To nie był sen. Naprawdę tu był, a ja naprawdę żyłam. Przejechałam dłonią jeszcze dwa razy, a on się ocknął. Oderwał się od łóżka i był zamieszany. Moje kąciki ust lekko uniosły się w górę. Spojrzał na mnie z wielką troską i nic nie mówiąc złapał za dłoń i delikatnie pocałował. W jego oczach mogłam dostrzec łzy.
- W końcu się obudziłaś. – Szepnął. – Tęskniłem.
Nie miałam siły aby cokolwiek mu odpowiedzieć. Każdy oddech sprawiał mi wiele trudności, a co dopiero mowa. Uśmiechnęłam się do niego i mocniej ścisnęłam jego dłoń.
- Nie musisz nic mówić, odpoczywaj. – Po jego policzku spłynęła łza.
- Twój chłopak ma racje. – W sali pojawił się lekarz. – Powinnaś odpoczywać.
- Podamy ci teraz kroplówkę, dzięki której poczujesz się lepiej. – Mówił kto inny.
- Jutro rano będzie inaczej, twój organizm musi się przyzwyczaić.
Każdy do mnie mówił, a ja już miałam ich dosyć. Obejrzałam się dookoła i nie zauważyłam blondyna. Zniknął sam z siebie czy może kazali mu wyjść?
- Niall? – Mój zachrypnięty głos był okropny. Ledwo słyszalny. Jednak nie chciałam aby odchodził, chciałam aby był przy mnie.
- Proszę zawołać tego chłopaka. – Jakaś blondynka zwróciła się do pracownicy szpitala.
- Jest już po dwunastej, pani doktor. – Chyba chciała być mądrzejsza. Jednak to jej nie wychodziło. Lekarka spojrzała na nią dziwnym wzrokiem, a po chwili na tym samym miejscu pojawił się Horan.
****
Nie mogłam uwierzyć, że jednak żyje. Mam cudze serce i mogę normalnie funkcjonować. Nie rozumiałam tylko jednego. Dlaczego moja rodzicielka się jeszcze nie pojawiła. Może była jak spałam? Jednak to było trochę dziwne, przespałam całą noc. Rano gdy się obudziłam dalej siedział obok mnie Niall. Był zmęczony więc wysłałam go do domu. I tak zrobił dla mnie zbyt wiele. Nie wiedziałam jak mu się odwdzięczę.
- Hej skarbie. – Usłyszałam wesoły głos. Danielle wyglądała świetnie. Miała na sobie długa pomarańczową sukienkę i dość nietypową fryzurę. Jednak to tylko dodawało jej uroków.
- Dobrze cię widzieć. – Mój głos dalej był piskliwy i aby ktoś mógł mnie zrozumieć musiał siedzieć na prawdę blisko.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wszystko w porządku. – Usiadła obok i zaczęła płakać. Dlaczego oni wszyscy musieli to robić?
- Proszę nie płacz. – Złapałam ją za rękę. – To tylko głupia operacja.
- Operacja? – Podniosła głowę ze zdziwieniem. – Tak…tylko, że nie mogę w to wszystko uwierzyć. To tak jakby jakiś koszmar, który nagle zmienia się w happy end.
- Na całe szczęście za kilka tygodni mnie wypuszczą. Wtedy będzie happy end. – Skrzypiałam jak stara szafa. To było dość wkurzające.
- Gdzie się podziewa Niall?
- Siedział tutaj przez całą noc, kazałam mu iść do domu. Wyglądał gorzej ode mnie.
- Charlie, on tu siedział od świtu do nocy. Bez przerwy. Nie chciał zostawić cię samą, a gdyby mógł to by tutaj nocował.
- Ile ja właściwie spałam? - Spytałam.
- Licząc przed i po operacji. – Urwała. – Myślę, że ponad tydzień.
- Jakoś tego nie czuję. – Mruknęłam.
Kolejni goście, a w nich nie było mojej rodzicielki. Jednak kiedy chciałam się kogoś o nią spytać wszyscy się ulotnili. Pozostało mi czekać na blondyna, który koniecznie chciał przyjść. Zastanawiałam się co bym bez niego zrobiła. Był dla mnie wszystkim i nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Leżąc na łóżku w jednej pozycji za pewne wyglądałam okropnie, a on dalej przychodził. Nie krzywił się na mój widok, tylko był rozpromieniony. To był trochę dziwne, ale może on w ogólne nie zwracał uwagi na mój wygląd? Kochał mnie za mój charakter i to kim jestem.
- Jestem najszybciej jak tylko mogłem. – Nie miał już worów pod oczami, a jego włosy nie były oklapnięte. Wyglądał na wypoczętego i o to mi chodziło. Podszedł do mnie i delikatnie pocałował w czoło. Usiadł na krześle i badawczo mi się przyglądał.
- Hej. – Znów zaskrzypiałam.
- Muszę ci coś powiedzieć.- Jego mina zrzedła.


- Coś się stało? Coś z moją mamą? Dlatego nie przychodzi? Miała wypadek? – Mimo bolącego gardła zaczęłam zadawać mu sto pytań na minutę. On tylko złapał mnie za rękę i podał białą kopertę.
- Powinnaś to przeczytać. – Zaczął wstawać, a ja nie wiedziałam co się dzieje. Co jest w środku i co najważniejsze od kogo?
- Dlaczego wychodzisz? – Spytałam zdezorientowana.
- Powinnaś przeczytać to sama. Nie chce ci przeszkadzać. – Mruknął.
- Proszę zostań. – Złapałam go za rękę.
Po tym jak usiadł otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej białą kartkę. Bałam się ją otwierać, ale kiedyś musiałam to zrobić. Rozłożyłam i od razu rozpoznałam pismo, które należało do mojej mamy.
„Wiem, że będziesz miała mi to za złe. Tylko, że nie mogłam inaczej postąpić. Bardzo cię kocham i nie mogłam patrzeć na twoją śmierć. Nie zniosłabym tego. Nie dałabym rady jakbyś zniknęła. Jesteś dla mnie wszystkim i nie pozwoliłabym na to.
Między nami bywało różnie, szczególnie na początku.  Jednak z biegiem czasu wszystko zaczęło się naprawiać. Byłaś szczęśliwa i za pewne teraz też jesteś.
Dalej nie mogę zapomnieć, tego momentu kiedy przyszłaś na świat. Byłaś moim oczkiem w głowie i dalej tak jest. Jednak czasami bywało strasznie trudno. Zwłaszcza kiedy nie chciałaś zmienić swojego zdania. Byłaś strasznym uparciuchem Charlie.
Przepraszam, że nie byłam dla ciebie w stu procentach dobrą matką. Wiele razy cię zawiodłam i nie dotrzymałam słowa. Jednak mam nadzieje, że mi wybaczysz.
Zostawiam cię w dobrych rękach. On się tobą zaopiekuje, nawet lepiej niż ja. Kocha cię i nigdy nie zostawi. Wierzę, że jego obietnica będzie powoli spełniana.
Nigdy się nie poddawaj i dąż do tego co czego pragniesz. Jesteś silna i przezwyciężysz wszystko. Nie poddawaj się, choćby nie wiem co. Masz żyć, długo i szczęśliwie.
Wierzę w ciebie maleńka.  
                                                                  Kocham Cię – Twoja Mama.”

- Niall? – Mój głos się łamał.
- Przykro mi.
Zaczęłam płakać, nie mogłam się uspokoić. Moja mama oddała za mnie życie. To było ponad wszystko, nie spodziewałam się tego. Nie miałam pojęcia, że jest w stanie oddać mi własne serce. Po prostu nie wiedziałam.
Zaczęłam się cała trzęść, to było dla mnie zbyt wiele. Nie miałam już nikogo, straciłam ostatnią tak bliską mi osobę. Moja mama poświęciła się dla mnie. Dla córki, która czasami miała jej dość. To nie powinno tak być. To ja powinnam umrzeć, nie ona.
Poczułam jak ktoś wstrzykuje mi coś do ciała. Przyjemna substancja powoli zaczęła mną władać. Sprawiła, że przestałam się telepać i płakać. Poczułam się lepiej. W przeciągu kilku sekund czułam jak wszystkie negatywne emocje odpływają.
- Co jej obiecałeś? – Szepnęłam.
- Nigdy cię nie zostawię, nigdy nie zranię i zawsze będę cię kochał.
- Przytul mnie. – Poprosiłam.
Poczułam jak jego oddech znajduje się na mojej szyi. Chciałam się w niego wtulić i nigdy nie puszczać. Potrzebowałam jego ciepła. Jednak nie mogłam, nie byłam w stanie. Poczułam jak jego usta delikatnie muskają moje. Starł z policzka ostatnią moją łzę i mocno złapał za dłoń.
- Nigdy cię nie zostawię, nigdy nie zranię i zawsze będę kochała Niall. – Szepnęłam.

No i macie 52 rozdział.
Kolejny w niedziele.
Ps. Jadę do Poznania. :)

Ps. 2. Dziękuję wam, za to, że chcecie czytać to co pisze. Za to, że jesteście i że mogę dzięki wam wyżyć się trochę :D Pisanie to na prawdę ciekawe hobby.

Ps. 3. ZAPRASZAM NA BLOGA, na którym jest mój jeden imagin ^^ Czytał ktoś? ---> KLIK

12 komentarzy:

  1. Ooooh :o To smutne a zarazem zaskakujące :d Szczerze to nie spodziewałam się tego. Ty naprawdę masz talent! Wykorzystaj to ;* Pozdrowionka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg jest *___*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tego to jasie nie spodziewałam...........

    OdpowiedzUsuń
  4. Uu... Smutne .. Hania

    OdpowiedzUsuń
  5. O jeju *.* Super, że sie obudziła i czekam na next ;**

    Natalie ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW! Świetnie piszesz, i tego że jej matka odda za nią życie, to się wogule nie sopdziewalam :o to było smutne i za razem piękne :) życze wenty :*

    OdpowiedzUsuń
  7. piękne :) smutny ale naprawde mi sie podoba :) nie mam słow zeby opisac to co teraz czuje, nie spodziewalam sie czegos takiego :) swietnie piszesz i tak troche ci zazdroszcze bo taz bym chciala tak pisac jak ty ;*** miłego wyjazdy <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Czegoś takiego bym się nie spodziewała:)
    Piękny rozdział! :*
    Agnieszka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku noo popłakałam się, a to bardzo rzedkie z mojej strony, więc wiedz, że napisany rozdział jes wspaniały i jesteś świetną pisarką, może w przyszłości z tego hobby zrobi się praca? Wierzę w Cb i trzymam mocno kciuki ^^ Pozdrawiam :* @PauuuLka

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak bardzo cudowny *,*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu śliczne! Popłakałam się normalnie ;/
    Teraz wyobraziłam sobie jak bym to ja była i moja mama oddałaby za mnie życie. Nie zniosłabym tego, nie wiem co bym ze sobą zrobiła. Wlaśnie przez te moje wyobrażanie, jeszcze bardziej się popłakałam ;/
    PS życzę Ci miłej podróży i dobrego kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz buduję mnie do dalszego pisania. :)