Minęło
kilka dni, a ona dalej spała. Nie rozumiałem dlaczego nie mogą pozwolić jej
samodzielnie oddychać. Czy to oznaczało, że nie było z nią najlepiej? Nie
miałem pojęcia jak mam się tego dowiedzieć. Nikt nie chciał mi udzielać informacji,
a Vanessa nie była tym wszystkim zbytnio zainteresowana.
Założyłem szarą bluzę i zszedłem na dół. Było przed siódmą rano, budziłem się o
tej porze przez ostatni czas. Wyjeżdżałem do szpitala i siedziałem przy niej
dopóki mnie nie wyprosili. Myślałem, że to coś pomorze. Tylko, że się myliłem.
Ona dalej była w śpiączce.
Na całe szczęście koszmar ze szkołą się skończył. Ostatni rok był już za mną.
Teraz mogłem spokojnie myśleć o przyszłości. Jednak to nie było takie proste.
Nie miałem nawet kiedy usiąść i zastanowić się co chce robić w życiu. To było
zbyt trudne. W jednej chwili miałem obmyśleć sobie przyszłość, a potem przez
całe życie robić jedno i to samo.
Nie zwracałem uwagi na moich rodziców. Wszedłem do kuchni i nalałem do termosu
gorącej kawy. Zakręciłem i wyszedłem. Zgarnąłem kluczki, które leżały na
komodzie i z hukiem opuściłem dom. Przed domem stał mój nowy nabytek BMW I8.
Jeździłem nim tylko dwa razy, a dzisiaj miał być ten trzeci. Lekki samochód,
który mógł sporo wyciągnąć na prostej drodze.
Na dworze było cholernie gorąco. Przejeżdżając przez zatłoczone miasto byłem z
siebie zadowolony. Każdy kto przechodził palcem wytykał moje auto. No cóż,
model samochodu był wspaniały. Tylko co z tego, jak nie umiałem się z niego
cieszyć.
Wszedłem głównym wejściem i po kilku minutach znalazłem się na odpowiednim
piętrze. Nałożyłem na siebie zielony fartuszek i otworzyłem drzwi do sali w
której leżała Charlie. Doznałem szoku kiedy zobaczyłem co dzieje się w środku.
Monitory były wyłączone, a łóżko puste. W tamtej chwili bicie mojego serca się
zatrzymało, a ja sam nie mogłem się ruszyć.
- Znowu jesteś. – Usłyszałem znajomy głos. Kiedy się odwróciłem w progu stała
pielęgniarka, która przez ten cały czas czuwała przy Charlie.
- Dlaczego…dlaczego ona? – Nie potrafiłem się wysłowić.
- Zdecydowanie jest lepiej. – Uśmiechnęła się. – Przenieśliśmy ją do sali obok.
Nie potrzebuje już tylu monitorów.
- Została przeniesiona? – Kamień spadł mi z serca. Dlaczego o tym nie
pomyślałem? Od razu zakładałem najgorsze. – Obudziła się?
- Jeszcze nie, ale myślę, że niedługo powinna. – Ominąłem ją i wyszedłem.
Chciałem jak najszybciej ją zobaczyć. Wparowałem do pokoju, w którym tym razem
była. Obok niej siedziała Danielle, która już nie wyglądała najgorzej.
Uśmiechnęła się do mnie i poklepała krzesło obok. Usiadłem i zacząłem
przyglądać się dziewczynie. Jej powieki dalej były zamknięte, a cera blada.
Usta miała lekko zwilżone, co pewnie było zasługa Dan. Jednak nie miała już na
twarzy maski tlenowej. Co mogło znaczyć, że jest lepiej.
- Lekarze mówią, że jej stan się polepszył. – Szepnęła. – Zobaczysz, że za
kilka tygodni będzie w domu.
- Tak. – Mruknąłem. – Tylko jest mały problem.
- No tak. – Westchnęła.
Danielle i Naomi wiedziały o wszystkim. Musiałem im powiedzieć, w końcu to one
były bliżej z Charlie. Zasługiwały na prawdę.
- Chcesz poczekać z tym na mnie? No wiesz, kiedy się obudzi.
- Nie. – Od razu zaprzeczyłem. – Myślę, że sobie poradzę. Po za tym mam list.
- Ona będzie potrzebowała kogoś kto ją wesprze. – Mówiła dalej. – Musisz być
dla niej oparciem Niall.
- Wiem o tym. – Odpowiedziałem.
- Jeśli ją zranisz…nie ręczę za siebie. Zresztą nie tylko ja. – Skrzywiła się.
– Wiesz co jest w stanie zrobić Naomi.
- Nigdy jej nie zranię. Kocham ją.
**** Z perspektywy Charlie ***
Było mi ciężko, czułam zmęczenie i cholerny ból w klatce piersiowej. Moje
powieki cały czas były zamknięte, nie miałam siły ich otwierać. Zastanawiałam
się ile czasu spałam. Ile godzin, a może dni minęło? Zastanawiałam się czy ja
jednak żyje. Może dalej byłam tym duchem? Jednak moje uczucia były jakieś inne,
silniejsze. Musiałam żyć. Więc to był tylko jeden wielki sen, który wydawał się
cholernie rzeczywisty.
Ruszyłam lekko ręką i poczułam wielkie wyczerpanie. Byłam słaba i to strasznie.
Nigdy się tak nie czułam. Miałam jednak nadzieje, że to zaraz minie. Wszystko
wróci do normy i znowu będzie tak jak wcześniej.
Otworzyłam lekko powieki i poczułam ból. Do moich oczu dostało się światło z
jednej z lampy. Nie było ono nie wiadomo jak rażące, ale jednak. Zanim do tego
przywykłam minęło trochę czasu. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, które
było dosyć spore. Odwróciłam swoją głowę w drugą, prawą stronę i dostrzegłam
leżącą postać. Zamrugałam kilka razy i znowu na nią spojrzałam.
- Niall. – Ledwo co wypowiedziałam jego imię. Siedział na krześle, a jego głowa
spoczywała na mojej nodze. Wyglądał na zmęczonego. Ciekawe ile już tu siedział,
a raczej spał.
Spróbowałam jeszcze raz ponieść swoją dłoń. Delikatnie położyłam ją na jego
blond czuprynie i odetchnęłam. To nie był sen. Naprawdę tu był, a ja naprawdę
żyłam. Przejechałam dłonią jeszcze dwa razy, a on się ocknął. Oderwał się od
łóżka i był zamieszany. Moje kąciki ust lekko uniosły się w górę. Spojrzał na
mnie z wielką troską i nic nie mówiąc złapał za dłoń i delikatnie pocałował. W
jego oczach mogłam dostrzec łzy.
- W końcu się obudziłaś. – Szepnął. – Tęskniłem.
Nie miałam siły aby cokolwiek mu odpowiedzieć. Każdy oddech sprawiał mi wiele
trudności, a co dopiero mowa. Uśmiechnęłam się do niego i mocniej ścisnęłam
jego dłoń.
- Nie musisz nic mówić, odpoczywaj. – Po jego policzku spłynęła łza.
- Twój chłopak ma racje. – W sali pojawił się lekarz. – Powinnaś odpoczywać.
- Podamy ci teraz kroplówkę, dzięki której poczujesz się lepiej. – Mówił kto
inny.
- Jutro rano będzie inaczej, twój organizm musi się przyzwyczaić.
Każdy do mnie mówił, a ja już miałam ich dosyć. Obejrzałam się dookoła i nie
zauważyłam blondyna. Zniknął sam z siebie czy może kazali mu wyjść?
- Niall? – Mój zachrypnięty głos był okropny. Ledwo słyszalny. Jednak nie
chciałam aby odchodził, chciałam aby był przy mnie.
- Proszę zawołać tego chłopaka. – Jakaś blondynka zwróciła się do pracownicy
szpitala.
- Jest już po dwunastej, pani doktor. – Chyba chciała być mądrzejsza. Jednak to
jej nie wychodziło. Lekarka spojrzała na nią dziwnym wzrokiem, a po chwili na
tym samym miejscu pojawił się Horan.
****
Nie mogłam uwierzyć, że jednak żyje. Mam cudze serce i mogę normalnie
funkcjonować. Nie rozumiałam tylko jednego. Dlaczego moja rodzicielka się
jeszcze nie pojawiła. Może była jak spałam? Jednak to było trochę dziwne,
przespałam całą noc. Rano gdy się obudziłam dalej siedział obok mnie Niall. Był
zmęczony więc wysłałam go do domu. I tak zrobił dla mnie zbyt wiele. Nie
wiedziałam jak mu się odwdzięczę.
- Hej skarbie. – Usłyszałam wesoły głos. Danielle wyglądała świetnie. Miała na
sobie długa pomarańczową sukienkę i dość nietypową fryzurę. Jednak to tylko
dodawało jej uroków.
- Dobrze cię widzieć. – Mój głos dalej był piskliwy i aby ktoś mógł mnie
zrozumieć musiał siedzieć na prawdę blisko.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wszystko w porządku. – Usiadła obok i
zaczęła płakać. Dlaczego oni wszyscy musieli to robić?
- Proszę nie płacz. – Złapałam ją za rękę. – To tylko głupia operacja.
- Operacja? – Podniosła głowę ze zdziwieniem. – Tak…tylko, że nie mogę w to
wszystko uwierzyć. To tak jakby jakiś koszmar, który nagle zmienia się w happy
end.
- Na całe szczęście za kilka tygodni mnie wypuszczą. Wtedy będzie happy end. –
Skrzypiałam jak stara szafa. To było dość wkurzające.
- Gdzie się podziewa Niall?
- Siedział tutaj przez całą noc, kazałam mu iść do domu. Wyglądał gorzej ode
mnie.
- Charlie, on tu siedział od świtu do nocy. Bez przerwy. Nie chciał zostawić
cię samą, a gdyby mógł to by tutaj nocował.
- Ile ja właściwie spałam? - Spytałam.
- Licząc przed i po operacji. – Urwała. – Myślę, że ponad tydzień.
- Jakoś tego nie czuję. – Mruknęłam.
Kolejni goście, a w nich nie było mojej rodzicielki. Jednak kiedy chciałam się
kogoś o nią spytać wszyscy się ulotnili. Pozostało mi czekać na blondyna, który
koniecznie chciał przyjść. Zastanawiałam się co bym bez niego zrobiła. Był dla
mnie wszystkim i nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Leżąc na łóżku w jednej
pozycji za pewne wyglądałam okropnie, a on dalej przychodził. Nie krzywił się
na mój widok, tylko był rozpromieniony. To był trochę dziwne, ale może on w
ogólne nie zwracał uwagi na mój wygląd? Kochał mnie za mój charakter i to kim
jestem.
- Jestem najszybciej jak tylko mogłem. – Nie miał już worów pod oczami, a jego
włosy nie były oklapnięte. Wyglądał na wypoczętego i o to mi chodziło. Podszedł
do mnie i delikatnie pocałował w czoło. Usiadł na krześle i badawczo mi się
przyglądał.
- Hej. – Znów zaskrzypiałam.
- Muszę ci coś powiedzieć.- Jego mina zrzedła.
- Coś się stało? Coś z moją mamą? Dlatego nie przychodzi? Miała wypadek? – Mimo
bolącego gardła zaczęłam zadawać mu sto pytań na minutę. On tylko złapał mnie
za rękę i podał białą kopertę.
- Powinnaś to przeczytać. – Zaczął wstawać, a ja nie wiedziałam co się dzieje.
Co jest w środku i co najważniejsze od kogo?
- Dlaczego wychodzisz? – Spytałam zdezorientowana.
- Powinnaś przeczytać to sama. Nie chce ci przeszkadzać. – Mruknął.
- Proszę zostań. – Złapałam go za rękę.
Po tym jak usiadł otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej białą kartkę. Bałam się
ją otwierać, ale kiedyś musiałam to zrobić. Rozłożyłam i od razu rozpoznałam
pismo, które należało do mojej mamy.
„Wiem, że będziesz miała mi to za złe.
Tylko, że nie mogłam inaczej postąpić. Bardzo cię kocham i nie mogłam patrzeć
na twoją śmierć. Nie zniosłabym tego. Nie dałabym rady jakbyś zniknęła. Jesteś
dla mnie wszystkim i nie pozwoliłabym na to.
Między nami bywało różnie, szczególnie na początku. Jednak z biegiem czasu wszystko zaczęło się
naprawiać. Byłaś szczęśliwa i za pewne teraz też jesteś.
Dalej nie mogę zapomnieć, tego momentu kiedy przyszłaś na świat. Byłaś moim
oczkiem w głowie i dalej tak jest. Jednak czasami bywało strasznie trudno.
Zwłaszcza kiedy nie chciałaś zmienić swojego zdania. Byłaś strasznym
uparciuchem Charlie.
Przepraszam, że nie byłam dla ciebie w stu procentach dobrą matką. Wiele razy
cię zawiodłam i nie dotrzymałam słowa. Jednak mam nadzieje, że mi wybaczysz.
Zostawiam cię w dobrych rękach. On się tobą zaopiekuje, nawet lepiej niż ja.
Kocha cię i nigdy nie zostawi. Wierzę, że jego obietnica będzie powoli
spełniana.
Nigdy się nie poddawaj i dąż do tego co czego pragniesz. Jesteś silna i
przezwyciężysz wszystko. Nie poddawaj się, choćby nie wiem co. Masz żyć, długo
i szczęśliwie.
Wierzę w ciebie maleńka.
Kocham Cię – Twoja Mama.”
- Niall? – Mój głos się łamał.
- Przykro mi.
Zaczęłam płakać, nie mogłam się uspokoić. Moja mama oddała za mnie życie. To
było ponad wszystko, nie spodziewałam się tego. Nie miałam pojęcia, że jest w
stanie oddać mi własne serce. Po prostu nie wiedziałam.
Zaczęłam się cała trzęść, to było dla mnie zbyt wiele. Nie miałam już nikogo,
straciłam ostatnią tak bliską mi osobę. Moja mama poświęciła się dla mnie. Dla
córki, która czasami miała jej dość. To nie powinno tak być. To ja powinnam
umrzeć, nie ona.
Poczułam jak ktoś wstrzykuje mi coś do ciała. Przyjemna substancja powoli
zaczęła mną władać. Sprawiła, że przestałam się telepać i płakać. Poczułam się
lepiej. W przeciągu kilku sekund czułam jak wszystkie negatywne emocje
odpływają.
- Co jej obiecałeś? – Szepnęłam.
- Nigdy cię nie zostawię, nigdy nie zranię i zawsze będę cię kochał.
- Przytul mnie. – Poprosiłam.
Poczułam jak jego oddech znajduje się na mojej szyi. Chciałam się w niego
wtulić i nigdy nie puszczać. Potrzebowałam jego ciepła. Jednak nie mogłam, nie
byłam w stanie. Poczułam jak jego usta delikatnie muskają moje. Starł z
policzka ostatnią moją łzę i mocno złapał za dłoń.
- Nigdy cię nie zostawię, nigdy nie zranię i zawsze będę kochała Niall. –
Szepnęłam.
No i macie 52 rozdział.
Kolejny w niedziele.
Ps. Jadę do Poznania. :)
Ps. 2. Dziękuję wam, za to, że chcecie czytać to co pisze. Za to, że jesteście i że mogę dzięki wam wyżyć się trochę :D Pisanie to na prawdę ciekawe hobby.
Ps. 3. ZAPRASZAM NA BLOGA, na którym jest mój jeden imagin ^^ Czytał ktoś? ---> KLIK
Ooooh :o To smutne a zarazem zaskakujące :d Szczerze to nie spodziewałam się tego. Ty naprawdę masz talent! Wykorzystaj to ;* Pozdrowionka ;)
OdpowiedzUsuńOmg jest *___*
OdpowiedzUsuńTego to jasie nie spodziewałam...........
OdpowiedzUsuńUu... Smutne .. Hania
OdpowiedzUsuńO jeju *.* Super, że sie obudziła i czekam na next ;**
OdpowiedzUsuńNatalie ♥
WOW! Świetnie piszesz, i tego że jej matka odda za nią życie, to się wogule nie sopdziewalam :o to było smutne i za razem piękne :) życze wenty :*
OdpowiedzUsuńpiękne :) smutny ale naprawde mi sie podoba :) nie mam słow zeby opisac to co teraz czuje, nie spodziewalam sie czegos takiego :) swietnie piszesz i tak troche ci zazdroszcze bo taz bym chciala tak pisac jak ty ;*** miłego wyjazdy <3
OdpowiedzUsuńCzegoś takiego bym się nie spodziewała:)
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział! :*
Agnieszka.
Jejku noo popłakałam się, a to bardzo rzedkie z mojej strony, więc wiedz, że napisany rozdział jes wspaniały i jesteś świetną pisarką, może w przyszłości z tego hobby zrobi się praca? Wierzę w Cb i trzymam mocno kciuki ^^ Pozdrawiam :* @PauuuLka
OdpowiedzUsuńTak bardzo cudowny *,*
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci weny kochana :))
UsuńJezu śliczne! Popłakałam się normalnie ;/
OdpowiedzUsuńTeraz wyobraziłam sobie jak bym to ja była i moja mama oddałaby za mnie życie. Nie zniosłabym tego, nie wiem co bym ze sobą zrobiła. Wlaśnie przez te moje wyobrażanie, jeszcze bardziej się popłakałam ;/
PS życzę Ci miłej podróży i dobrego kolejnego rozdziału!