sobota, 31 maja 2014

Moment For Me Rozdział 51


                                                  Czas był tym czego potrzebowaliśmy. Bez niego wszystko nie miałoby sensu. Jednak czasami leciał zbyt szybko. Nie dawał szansy aby się pożegnać. I tak po prostu nas zostawiał. Czas był chory.
Po raz ostatni spojrzałem na zamykające się drzwi. Teraz musiałem czekać, pieprzone cztery godziny. Zabrali ją w mgnieniu oka. Nic nie wyjaśniając, zresztą nie mieli komu. Informacji udzielali tylko rodzinie. Tylko, że Vanessy jeszcze nie było. Nie mogła przedrzeć się przez korki, które całkowicie zablokowały dojazd do szpitala.
- Trzymaj. – Dziewczyny nie wyglądały zbyt dobrze. Były zmęczone, zresztą nie tylko one. Siedzieliśmy tutaj cholernie długo. Jednak nie zamierzałem stąd wychodzić, dopóki nie powiedzą, że Charlie czuje się dobrze.
- Idźcie do domu. – Po raz kolejny zacząłem ta samą rozmowę.
- Jeszcze raz to usłyszę to nie ręczę za siebie. – Naomi nawet nie wstawała z miejsca. Spuściła głowę w dół i co chwilę łykała czarną ciecz.
- Wybaczcie, ale nie mogę na was patrzeć.


- Nam to mówisz? – Parsknęła. – Spójrz w lustro Niall.
- Przestańcie! – Danielle pewnie nie mogła tego słuchać. Zachowywaliśmy się okropnie, nawet w takim miejscu nie mogliśmy sobie odpuścić. Musieliśmy sobie dogryźć.
- Tak właściwie to gdzie jest mama Charlie? Nie powinna być tutaj? – Wiedziałem, że ktoś zada to pytanie.
- Nie wiem. – Skłamałem.
Przez resztę czasu zastanawiałem się jak to wszystko się potoczy. Jak moje życie będzie wyglądać, a co najważniejsze jak w tym wszystkim odnajdzie się Charlie. Miałem się nią opiekować, nie mogłem jej zawieść. Co najważniejsze nie mogłem zawieść mamy Charlie. Dałem jej słowo, przysięgłem jej. Charlotte miała być szczęśliwa i zawsze uśmiechnięta. Nie mogłem pozwolić, aby było inaczej. Byłem jedną z niewielu osób, które teraz były blisko dziewczyny. Ona nie miało wielkiej rodziny, nie miała dziadków. Nikogo. Jedyną spokrewnioną osobą była Nessa i jej matka. Tylko, że ta druga nie miała pojęcia co się tutaj dzieje. Nie rozumiałem przeszłości tej rodziny, ale to nie był czas aby ją poznawać.
Kolejna godzina minęła, a z nią moje wątpliwości się nasilały. Co ja jej powiem, kiedy się obudzi? Jak mam jej to wszystko wyjaśnić? Może i miałem list, ale nie miałem pojęcia co w nim jest. Chciałem z nią być i dać jej to do zrozumienia. Nie chciałem aby myślała, że robię to z przymusu. Bałem się tego, że może to tak odebrać. Miała prawo tak pomyśleć, ale miałem inny cel. Kochałem ją i chciałem przy niej być. Już na zawsze.
- Niall? – Podniosłem się do góry i zobaczyłem moich rodziców. Zaraz…kogo? Moi rodzice. Co oni tu robili? – Skarbie.
Moja rodzicielka podbiegła do mnie i mnie przytuliła. Pociągnąłem nosem i próbowałem nie płakać. Nie chciałem aby myślała, że jestem mięczakiem. Po za tym obok siedziała Naomi. Jakbym się popłakał miałaby kolejne powody na drwiny ze mnie.
Rodzice tak naprawdę nigdy nie poznali Charlie. Nie wiedzieli jaka jest ani jak wygląda. Jednak może z moich opowieści trochę im przybliżyłem ta wspaniałą osobę. Zastanawiałem się jakby wyglądało ich pierwsze spotkanie. Zaprosiłbym ją do nas na kolacje? A może wspólnie wybralibyśmy się do Umu, gdzie serwują najlepszą japońską kuchnię? To wszystko mogło się jeszcze wydarzyć. Za pewien czas, kiedy wszystko wracałoby do „normy”.
- Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. – Ojciec poklepał mnie po ramieniu.
- Tak. – Mruknąłem. – Wyjdzie z tego.
- Musisz być naprawdę zakochany. – Rodzicielka się uśmiechnęła. – Na zabój.
- Tak . –Odparłem bez entuzjazmu.
Nie miałem ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Chciałem poczekać w ciszy i spokoju. Zresztą o czym miałbym rozmawiać? Doceniałem to, że przyszli. Jednak nie musieli. Poradziłbym sobie sam, zresztą jak zawsze. Nie narzekam na swoje życie, jednak czegoś mi w nim brakowało. Może kogo? Zawsze radziłem sobie sam ze swoim problemami. Kasa ojca był mi bardzo potrzebna, ale co jeśli go rzadko widywałem? Siedział w swoim biurze i zawsze wiecznie go nie było. Gdyby Harry był z nami od początku, wątpię, że bym traktował go jakoś inaczej. Skoro mowa o Harrym, on też tu był. Nawet nie wiedziałem od kiedy. Przybył zdyszany razem z Vanessą. Siedzieli obok naszego tatusia i o czymś dyskutowali.
- Proszę przejść. – Oschły głos kobiety zmusił mnie do pozycji stojącej.
- Co z nią? – Od razu spytałem, a ona popatrzyła na mnie z troską.
- Jest pan tu non stop. Proszę iść do domu. – Odparła.
- Co z Charlie? – Nie dawałem za wygraną.
- Operacja jeszcze trwa. – Przystanęła na chwilę. – Nie martw się, wyjdzie z tego.
Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Takie słowa, a od razu podbudowały mnie na duchu. Z powrotem usiadłem na swoim miejscu i dalej czekałem. Jednak moja cierpliwość nie dawała za wygraną. Co raz bardziej się denerwowałem, mimo tego co usłyszałem. Przecież ona mogła się mylić. Od kiedy tędy przechodziła minęła kolejna godzina. Było już po czasie, dawno mieli skończyć.
- Gdyby było coś nie tak…poinformowali by nas? – Spytałem roztrzęsiony.
- Usiądź Niall, to chodzenie w niczym nie pomoże. – Harry dotknął mojego ramienia, ale ja go tylko odepchnąłem.
- Słyszeliście moje pytanie? – Syknąłem.
- Uspokój się. – Danielle również traciła nerwy. Wyglądała na bardzo wkurzoną. Wszyscy byli.
Nagle zza drzwi wyjechało łóżko, a obok niego kilka pielęgniarek. Leżała na nim nieprzytomna, a na twarzy miała maskę tlenową. Zdążyłem już się przyzwyczaić do tego widoku. Widywałem ją w takiej samej pozycji przez kilka ostatnich dni. Leżała w śpiączce farmalogicznej, ale wyglądała jakby spała.
„Na tym to polega, idioto.” – Skarciłem samego siebie i się ocknąłem. Stałem jak słup soli w jednym miejscu, a jej już nie było. Obok mnie stała tylko rodzicielka.
- Gdzie się wszyscy podziali? – Spytałem zdziwiony.
- Powinieneś odpocząć. – Dotknęła mojego ramienia. – Jesteś zmęczony.
- Nie! – Zaprzeczyłem. – Muszę przy niej być, ona mnie potrzebuje.
Wjechałem windą na odpowiednie piętro i znowu stałem z nimi wszystkimi przed salą. Wyglądali jakby się niczego nie dowiedzieli. Nie dziwiłem się, bo kto by cokolwiek im powiedział?
Oparłem się o ścianę i wpatrywałem się w jedne drzwi. Za którymi leżała moja dziewczyna. Nie mogłem się doczekać, kiedy w końcu stąd wyjdzie. Kiedy będzie mogła znowu cieszyć się życiem. Chciałem dla niej jak najlepiej i miałem nadzieje, że ona o tym wie.
- Najbliższe dwie doby będą decydujące. – Ktoś wyrwał mnie z myśli. – Proszę, aby poszli państwo do domu. Na nic państwo się tu zdadzą. Charlotte potrzebuje odpoczynku, jest w śpiączce.
- Kiedy się wybudzi? – Jedna z przyjaciółek próbowała nawiązać konwersacje z lekarzem.
- Trudno jest nam to powiedzieć. Jednak jeśli będzie dobrze to za trzy, cztery dni.
- Dziękujemy panie doktorze. – Uśmiechnęła się i wyszła. Wszyscy podążyli za nią. Jednak ja się nie mogłem tak poddać. Musiałem ją zobaczyć, chociaż na chwilę.
- Przepraszam. – Zawróciłem się do doktora. – Czy mógłbym…
- Ohh to pan. – Uśmiechnął się. – Narzeczony, który nie może opuścić swoje ukochanej. Cały szpital o panu mówi.
- Chłopak. – Poprawiłem go. – Mógłbym ją zobaczyć? Chociaż na chwilę. Bardzo mi na tym zależy.
- Dwie minuty. – Jego mimika twarzy wróciła do normalności. Otworzył przede mną drzwi i wpuścił do środka. Sam szedł tuz za mną. Na całe szczęście nie wchodziliśmy najpierw do jakiejś klitki. Zielony fartuszek znajdował się na moim ciele dobre kilka godzin.
Dookoła jej łóżka znajdowało się dwa razy więcej sprzętu niż wcześniej. W jednym pokoju mieściło się chyba z pięcioro ludzi. Nie licząc mnie i brunetki. Na całe szczęście nie czuć było tego całego tłoku. Usiadłem na krześle i wpatrywałem się w jej bladą cerę. Wyglądała na zmęczoną. Jej powieki były przez cały czas zamknięte. Chciałem spojrzeć w jej oczy i powiedzieć, że nic jej nie grozi. Niestety na razie nie mogłem. Musiałem być cierpliwy i poczekać na odpowiedni czas. Delikatnie dotknąłem jej zimnej dłoni i wtedy się zaczęło. Moje uczucia się ujawniły. Z oczu poleciały mi łzy. Nie mogłem uwierzyć, że było już prawie po wszystkim. Prawie się udało. Tylko zostały dwa dni, aby to wszystko się potwierdziło. Przeszczep musiał się przyjąć, bo jeśli nie…Nawet nie chciałem o tym myśleć.
Nagle coś zaczęło pikać. Zacząłem się nerwowo rozglądać, a jakaś kobieta kazała mi wyjść. Odwróciłem się w stronę wyjścia i po raz ostatni spojrzałem w jej stronę. Dookoła zebrali się lekarze i pielęgniarki. Zaczęli cos do siebie krzyczeć, a ja nie wiedziałem co mam robić. Ona nie mogła umrzeć, nie teraz.
- Proszę stąd wyjść! – Ktoś krzyknął, a ja zniknąłem za drzwiami. Rodzicielka dalej tam stała. Przyglądała się na mnie z troską, a ja nie miałem siły mówić czegokolwiek. Wtuliłem się w nią i próbowałem zapomnieć o tym wszystkim co się przed chwilą stało.
- Ona nie może umrzeć. – Zacząłem. – Nie może!
- Wiem, Niall. – Uspokajała mnie. – Wszystko będzie dobrze.
- Obiecujesz? - Szlochałem.
- Obiecuje.
Jeszcze nigdy nie byłem taki załamany. Wróciłem do domu praktycznie nic nie mówiąc. Od razu wszedłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Nie miałem ochoty na nic. Nie byłem głodny ani nie miałem zamiaru iść pod prysznic. Chciałem tylko się trochę przespać i z powrotem wrócić do szpitala. Nie obchodziło mnie to, że będę kazać mi wracać do domu. Musiałem tam być i czy to im się podobało czy nie zamierzałem tam wrócić.

INFORMACJE:
1. Nie będzie rozdziału w środę z powodu mojej wycieczki xd
2. Będzie on w poniedziałek - jeśli pod tym postem pojawi się 20 komentarzy lub w sobotę - jeśli się komentarze nie pojawią.
3. Ulżyło wam, że na razie Charlie żyje? :D
4. Zapraszam was na bloga na którego będę wrzucała imaginy z 5sos ( 5 seconds of summer ). W każdą niedziele pojawi się mój imagin i zapraszam do czytania oraz komentowania.!! :)

IMAGIN BĘDZIE MIAŁ NAZWĘ: #Luke - Kopciuszek

Blog  - ZAPRASZAM !

20 komentarzy:

  1. Komentować komentować komentować *.* Ja chcę czytać to jak najszybciej *.* Coraz więcej się dzieje *.* Masz talent <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku!! Jak się cieszę, że ona żyje. Masz talent <3

    OdpowiedzUsuń
  3. <3- za zajebiaszczy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niall taki romantyczny *.* wspaniały

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurde ;D jaaaakie emocje ;P
    Kocham to opowiadanie a z rodziału na rozdział coraz lepsze akcja ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam to opowiadanie.
    Chociaż na początku nie wiedziałam o co chodzi- ale to szczegół :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże jakie emocje kocham !

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg ona musi żyć :) ja ce next :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O Boże jak mi ulżyło, że ona żyje .... ugh ......, ale ona musi żyć bez niej nie będzie bloga, a bez bloga nie będzie takich emocji wraz z czekaniem na następny rozdział. Ja się tak przywiązałam do tego bloga, że nie zniosę zakończenia tego bloga. ;)
    ~Paula :D

    OdpowiedzUsuń
  10. ona nie może umrzeć. To by było zbyt tragiczne. Miłej wycieczki :) napisz potem jak było.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam sie z anonimem wyżej Ona NIE MOZE umrzec :/ Niall i Charlotte są stworzeni dla siebie ^^ Pozdrawiam i życzę udanej wycieczki :** @PauuuLka

    OdpowiedzUsuń
  12. Takk... Charli zyje :D super ;) niemoge sie doczekac :) I z ciekawosci, gdzie jedziesz? ;) udanej wycieczki :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebisty ! Czekam na kolejny ;3

    Natalie ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham to opowiadanie! <3
    Weny mała :3

    OdpowiedzUsuń
  15. Dawaj szybko kolejny rozdział :D
    wielbię <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Idealne !*-* dawaj next!

    OdpowiedzUsuń
  17. Najlepsze opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz buduję mnie do dalszego pisania. :)