poniedziałek, 26 maja 2014

Moment For Me Rozdział 49


Byłam pewna, że wszystko się układa. Miałam nadzieje, że to wszystko potoczy się jakoś inaczej. Chciałam żyć inaczej. W spokoju i z nadzieją, że zawsze będzie dobrze. Tylko, że to był błąd. Nie zdawałam sobie sprawy z tego wszystkiego. Nie miałam pojęcia, że z dnia na dzień mogę trafić do szpitala. Mogę wszystko stracić i tak po prostu zniknąć.
Czy tego chciałam? Oczywiście, że nie. Tylko po co miałam robić sobie nadzieje. Wiedziałam, że to nie potrwa długo. Moje życie się kończyło i właśnie zaczęłam zadawać sobie z tego sprawę. Właśnie wtedy, kiedy leżałam bezczynnie podpięta do tych wszystkich monitorów.
Człowiek leżąc w szpitalu myśli o całym życiu. Co zrobił dobrze, a co źle. Rozmyśla nad swoim postępowaniem i chce się zmienić. Chce być lepszym człowiekiem i nie popełniać więcej błędów. Tylko każdy z nas wie, że to nie możliwe. Nawet jakbyś bardzo chcieli nie możemy tego zrobić. Każdy z nas popełnia błędy i będzie je popełniał. Nie ma takich ludzi, którzy są idealni. Oni nie istnieją.
Nie liczyłam na to, że zaraz pojawi się przede mną lekarz. Uśmiechnie się i powie, że znalazł się dawca. To było prawie niemożliwe. Przede mną były aż cztery osoby. Po prostu nie miałam szans. Czekałam na śmierć i tyle można było o tym wszystkim powiedzieć.
- Zjedz coś w końcu. – Głos przyjaciółki doprowadzał mnie do szału. Cały czas o tym ględziła, jak by nie było innego tematu. Może po prostu nie byłam głodna? Każdemu się zdarza. Zresztą kiedy się cały czas leży nie potrzebuje się aż tylu kalorii.
- Mówiłam ci już coś na ten temat. – Mruknęłam.
- Dobra. Już nic nie mówię. – Zaczęła czytać „Vogue”. Magazyn jedyny w swoim rodzaju, a Naomi za nim przepadała. Zawsze miała jakiś numer pod ręką i z dokładnością przeglądała każdą stronę.
- Co byś zrobiła…gdybyś była na moim miejscu? – Spytałam nagle.
- Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym. – Cały czas patrzyła prosto na mnie. - Dlaczego pytasz?
- Jakoś tak. – Uśmiechnęłam się.
Położyłam głowę na poduszkę i lekko westchnęłam. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Było mi ciężko i to cholernie. Tylko, że nie chciałam tym obarczać ani dziewczyn ani mamy. Bałam się tego wszystkiego. Szczególnie, że nie wiedziałam kiedy to nadejdzie. Chciałam mieć to już za sobą, ale to nie było możliwe. Musiałam czekać na swoją kolej.
- Charlie?! – Przyjaciółka spojrzała na mnie z wkurzoną miną. – Słuchasz mnie w ogóle?
- Taak. – Przeciągnęłam.
- To powiedz, co przed chwilą mówiłam. – Uśmiechnęła się chytrze.
- Dobra, wygrałaś. Nie słuchałam.
- Nie możesz się tym zadręczać. Musisz o tym jakoś…zapomnieć.
- Serio? – Podniosłam się do pozycji siedzącej. – Uważasz, że mam o tym zapomnieć? Mam tak sobie rzucić w niepamięć, że zaraz mogę umrzeć? Moje serce nie wytrzymuje, a ja mam tak po prostu oglądać jakieś pieprzone magazyny? Wybacz Naomi, ale na pewno nie będę tak żyła.
- Masz zamiar użalać się nad sobą? Na pewno nikt cię tak nie zostawi i ktoś ci pomoże. Wyjdziesz z tego i jestem tego pewna.
- Uważasz, że ktoś jest w stanie oddać życie za mnie? Pojebało cię?! – Nie wiedziałam czemu jestem taka nabuzowana.
- Tak. Właśnie tak uważam.
Nic więcej nie powiedziałam. Nie chciałam wybuchać, nie miałam takiego zamiaru. Z powrotem się położyłam i zamknęłam powieki. Miałam jej już dosyć. Fakt, przyjaźniłyśmy się. Jednak miała zbyt dużo do powiedzenia. Czasami nie umiała pocieszać i gadała bez sensu. Tylko, że to Naomi. Była  sobą i jak każdy miała wady i zalety.
****
Moi kolejnym „gościem” był Niall. Uśmiechnięty od ucha do ucha i z pełnym koszykiem jedzenia. Byłam sama i tylko i wyłącznie jedyna. Jak do cholery miałam to wszystko zmieścić w moim małym żołądku?! Nie rozumieli tego czego ja chce. Co im pasowało to to robili. Wkurzało mnie to.
- Tutaj masz kurczaka, jest cholernie dobry. Kupiłem go wczoraj wieczorem w restauracji i nie dałem rady zjeść wszystkiego. Więc zostawiłem kawałek dla ciebie.

- Niall.
- Nie widziałem jakie chcesz owoce więc kupiłem gruszki i banany. Winogron był strasznie niedobry, więc go zostawiłem. – Gadał jak katarynka.
- Niall.
- Jak będzie ci czegoś mało napisz mi na kartce to jeszcze dzisiaj ci to podrzucę.
- Niall!
- Właśnie! Bym zapomniał! Twoja mama będzie dopiero wieczorem spotkanie jej się przedłuża. Więc nie masz się co martwić. – Postanowiłam się nie wtrącać. Skoro tak dobrze mu się rozmawiało samemu ze sobą, to czemu miałby tego nie kontynuować. – Perrie kazała cię pozdrowić, wpadnie jutro.
- Niall!
- Tak? – Uśmiechnął się.
- Przestań. Proszę przestań. – Miałam łzy w oczach. – Nie mam ochoty na nic. Nie chce jeść i na pewno nie zechce! Chciałabym tylko z tobą posiedzieć, tak po prostu.
- Myślałem, że…
- Nie! Nic nie wiecie. Nie macie pojęcia jak to jest tutaj gnić. Nie jestem z tego dumna, ale błagam nie traktujcie mnie jak dziecko.
- Byłem dzisiaj u twojego lekarza. – Zaczął nagle. – Przepraszam.
- Za co? – Zdziwiłam się.
- Nie mogę być dawcą.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Czy on…? Tak, nie przesłyszałam się. Naomi miała racje. Może i nie mogłam. Tylko, że musiałam. Odpięłam dwa kable od mojego ciała i wstałam z łóżka. Usiadłam na kolanach blondyna i mocno go przytuliłam. Nie wybaczyłabym sobie tego gdyby on jednak mógł to zrobić. Był dla mnie wszystkim, ale nie mógł się dla mnie poświęcić. Nie mógł tego zrobić.
- Zwariowałeś? – Płakałam. – Nie mógłbyś tego zrobić.
- Dla ciebie zrobiłbym wszystko. – Pocałował mnie w czubek nosa.
- Nie. To jest zbyt wiele. Oddałbyś mi swoje serce. Tylko ja nie potrafiłabym tak żyć.
- Kocham cię i nie chce abyś cierpiała.
- Jeśli będziesz szczęśliwy nie będę. – Uśmiechnęłam się lekko. – Na szczęście nie możesz tego zrobić.
- Znajdę sposób abyś…- Urwał.
- Żyła? Nie umierała? Nie bój się tego słowa Niall.
Po kilku minutach musiałam wracać do łóżka. Kazanie pielęgniarki nie było czymś przyjemnym, jednak się tym nie przejmowałam. Miałam ją gdzieś, tak jak i resztę pracowników tego cholernego miejsca.
Dostałam kolejną dawkę leków i zrobiłam się śpiąca. Nie mogłam nic zrobić, chociaż chciałam. Miałam nadzieje, że jeszcze z nim porozmawiam. Jednak nie dałam rady. Za szybko się męczyłam. Rozmowa z Naomi, a potem z blondynem. Tego było zbyt wiele. Nim się obejrzałam zasnęłam.
*** Z perspektywy Nialla ***
Wyszedłem z Sali. Siedzenie przy śpiącej Charlie było bez sensu. Zresztą i tak miałem zamiar tu jeszcze dzisiaj wrócić. Usiadłem na chwile przy wejściu aby sprawdzić telefon. Zayn miał się do mnie odezwać jak tylko wróci do domu. Tylko, że dalej nie otrzymałem żadnej wiadomości.
Spojrzałem na prawą stronę gdzie moją uwagę przykuła jedna osoba. Chłopak rozmawiający z jakimś lekarzem. Trzymał się za łokieć i z nim dyskutował. Nie mogłem dostrzec kim jest tajemnicza osoba. Jednak kiedy się odwrócił moje przypuszczenia się powiodły. Zbliżał się w moją stronę i co raz bardziej się krzywił. Nic dziwnego.

- Co ty tu robisz? – Spytałem Harrego, a ten się chytrze uśmiechnął.
- A co cię to obchodzi?
- Charlie zasnęła i nie widzę potrzeby abyś ją budził. – Syknąłem.
- Dlaczego się tak mnie czepiasz?! – Usiadł obok i dziwnie się na mnie patrzył. – To przez Kate? I tak z nią nie byłeś Niall to czemu się tak wściekasz?
- Za to że jesteś, wiesz? Tak nagle się pojawiłeś, tylko dlaczego?
- Nie pomyślałeś o tym, że przez prawie całe życie byłem sam? Musiałem sam sobie radzić i nie miałem wszystkiego na tacy. Po za tym to twój ojciec jako pierwszy chciał ze mną zacząć normalnie rozmawiać. Jestem jego synem, a twoim bratem. I musisz to zaakceptować.
- Po co tu przyszedłeś? – Zadałem znowu to samo pytanie.
- No nie wiem…może dlatego, że przyjaźnie się z Charlie? – Odpowiedział zirytowany. – Na to nie masz wpływu i nie będziesz miał.
- Po cholerę rozmawiałeś z lekarzem? – Zadawałem kolejne pytania.
- A jak myślisz? – Uśmiechnął się.
- Nie wierze…naprawdę chciałeś być dawcą? – Kompletnie mnie zamurowało. Jak to możliwe, że Harry chciał oddać swoje serce Charlie?
- Tak. – Odpowiedział krótko. – Tylko, że nie mogę tego zrobić. Rozumiesz to? Chce pomóc, a nie mogę.
- Nie wierze. Naprawdę chciałeś to zrobić? – Dalej byłem w szoku. – Dlaczego?
- Może i nie jesteśmy razem, ale ona jest dla mnie naprawdę ważna. Nie zrozumiesz tego Horan.
- Nawet nie chce. Martwi mnie tylko to, że się tak koło niej kręcisz.
- Spokojnie nie zamierzam jej ci odpić. – Puścił oczko i zniknął za białymi drzwiami.
Nie siedziałem dłużej, wstałem i udałem się do wyjścia. Musiałem w końcu jechać do Malika. Sprawa do której dążyłem była prosta. Chciałem dowiedzieć się co kombinuje Rose. Wiedziałem, że to nie będzie nic dobrego. Zawsze potrafi coś wymyśleć i nieźle nabroić.
Wsiadłem do Range Rovera i ruszyłem. Droga była nieco dalsza niż z mojego domu. Musiałem jechać praktycznie na około. Włączyłem muzykę i cicho podśpiewywałem tekst piosenki.
Nagle dostrzegłem postać, która macha do mnie ręką. Zjechałem na pobocze i otworzyłem szybę. Jednak dziewczyna zdążyła wsiąść.
- Widzę, że jedziesz do Zayna. – Uśmiechnęła się promiennie i zapięła pasy.
- Rose? – Zdziwiłem się. – Co ty wyprawiasz?
- Muszę z nim pogadać, a skoro jedziemy w ta samą stronę to możesz mnie podwieźć. Prawda?
- Sama nie możesz? – Co ona sobie wyobrażała? Nie mogłem za nią nadążyć.
- Samochód mam w warsztacie, a autobus mi uciekł.
- Nie jeździsz autobusami nawet jak nie masz samochodu. – Przypomniałem jej. Ona zaś wywróciła oczami i zmieniła stacje. Teraz z głośników leciała jakaś ballada.
- Jak tam twoja księżniczka? – Mruknęła pod nosem. – Słyszałam, że biedactwo niezbyt dobrze się trzyma.
- Słuchaj! – Wrzasnąłem. – To, że jestem tak miły i cię podwożę. Nie znaczy, że możesz się z niej naśmiewać. Nawet nie wiesz co jej dolega.
- Ohh…- Westchnęła. – Przepraszam.
Dalszą drogę przesiedziałem w milczeniu. Blondynka cały czas gadała na ludzi ze szkoły. Jak to jej źle i nikt jej nie rozumie. Mówiła o swoich paznokciach i to jak ją potraktowały panie w salonie fryzjerskim. Nie mogłem uwierzyć w to jak z nią wytrzymałem. Byłem z nią tyle czasu i myślałem, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Byłem naiwny, ale na całe szczęście to była przeszłość.
Dojechaliśmy na miejsce i od razu poczułem ulgę. Nie musiałem przebywać z nią sam na sam. To było wielkie szczęście. Tylko zastanawiało mnie jedno. Po cholerę chciała przyjechać do Zayna? Nic mi nie powiedział, że są w aż tak dobrych stosunkach. Jednak może to tylko jakaś pułapka?
Weszliśmy do ogrodu gdzie mulat rozpalał grilla. Perrie siedziała i delektowała się drinkiem, a obok niej Liam i Danielle. Zaraz, zaraz. Co tu się do cholery dzieje?
- Czeee-ść. – Przywitałem się niepewnie.
- O Niall! – Malik od razu do mnie podbiegł. – Dzwoniłem do ciebie cały dzień. Czemu nie odpowiadałeś?
- Nie mam żadnej wiadomości. – Skrzywiłem się. – Czego ona od ciebie chce? – Wskazałem na Rose, która rozmawiała z dziewczynami.
- Nie ma pojęcia. Wczoraj pożyczyłem jej podręcznik i prawie cały czas za mną chodziła. Coś tu nie gra.
- Lepiej, żeby nic nie nabroiła.
Usiadłem naprzeciwko Liama i piłem moje ulubione piwo. Nie miałem pojęcia z jakiej okazji jest to całe zgromadzenie, ale nie miałem nic przeciwko. Każdy mógł chociaż trochę odpocząć od tego wszystkiego co się ostatnio działo.
- Naomi nie ma? – Zauważyłem to dopiero po kilkunastu minutach. Nie miałem nic przeciwko temu, ale byli tu prawie wszyscy znajomi.
- Jest w szpitalu z Charlie. – Usłyszałem od przyjaciół.
- Przynajmniej jest parzyście, prawda? – Fałszywy uśmieszek, nienawidziłem go. Rose usiadła obok i mnie przytuliła. Od razu ją odepchnąłem, a ona jak gdyby nigdy nic zaczęła się śmiać. Robiło się coraz bardziej dziwnie. Nie rozumiałem jej zamiarów.

Kolejny w środę, a w nim najbardziej ciężka do napisania scena :D
Ahh...nie wiem jak ma się za to zabrać xd

11 komentarzy:

  1. Super! Dziwna sprawa z Rosalie. Żeby tylko nie zepsuła nic pomiędzy Charlie, a Niallem. Nie Harry, nie Niall to kto? Ciekawi mnie kto będzie dawcą dla Charlotte. <33 XCzekam na kolejny! Dodawaj jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział, jak zwykle. Nie mogę się doczekać wyjaśnienia całej sprawy. <33 W środę BĘDĘ CZEKAŁA
    NA KOLEJNY <33 HANIA

    OdpowiedzUsuń
  3. Ekstra super! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny,nie martw się na pewno dasz radę napisać następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Na pewno napiszesz! Trzymam kciuki. Charlie i Niall <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Napiszesz nie martw sie ! Dobrze ze Niall nie moze byc dawcą. Uff..

    OdpowiedzUsuń
  7. Emocje będą *_*

    OdpowiedzUsuń
  8. Super,i wierze ze uda ci sie apisac nastepny rozdzial. Jestes do tego zdolna :D bardzo zdolna xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Super! NapisEsz na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak sobie czytam ten rozdział i Niall mówi że nie może być dawcą i cały czas się bałam że Harry nim będzie, kamień spadł mi z serca jak się okazało że nie. No ale w takim.razie kto? Dan?Naomi?Mama Charlie? A może Charlotte nie przeżyje?Nie mogę się doczekać do środy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dasz rade !!! <3 kamila

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz buduję mnie do dalszego pisania. :)