czwartek, 22 maja 2014

Moment For Me Rozdział 48


       Wpadłem jak oszalały i od razu zacząłem szukać jakichkolwiek schodów czy windy. Musiałem jak najszybciej dotrzeć na odpowiednie piętro. Nie miałem pojęcia dlaczego dostałem ten cholerny telefon ani czego mogę się spodziewać po wejściu na górę. Bieganie po schodach jest cholernie wyczerpujące. Przystanąłem na chwilę aby złapać kilka oddechów.
- Bez dawcy z tego nie wyjdzie. – Usłyszałem rozmowę dwóch kobiet. – Będzie cud jeśli przeżyje.
- Nic nie możemy zrobić…- Odpowiedziała druga.
Pchnąłem drzwi, które prowadziły na odpowiedni oddział. Powinienem zastać idealną cisze, ale tak nie było. Jakieś krzyki, ktoś cały czas biegał. Skręciłem w prawą stronę i zauważyłem Danielle. Siedziała oparta o ścianę, a w ręku trzymała kubek z jakąś cieczą. Od razu do niej podszedłem, ale nawet mnie nie zauważyła. Patrzyła się w jeden punkt bez jakichkolwiek reakcji.
- Dan? – Szepnąłem, a ona lekko odwróciła wzrok.
- Trzeba czekać. - Jej głos był okropny. Zachrypnięty i cichy.
- Na co? – Nic nie rozumiałem. Kompletnie nic.
- Reanimują ją.
- Kogo do cholery?! – Podniosłem głos.
- Uspokój się! – Nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd obok mnie stała Naomi. Była żywsza i zdecydowanie mniej przejęta tym wszystkim. No właśni e czym? Co się do cholery dzieje? Jak zwykle nie byłem informowany. Bo przecież po co? Niall się sam domyśli.
- Nie! Dopóki nie wyjaśnicie mi co się dzieje.
- Mówiłam, żeby po niego nie dzwonić? – Zwróciła się do Danielle, a ta tylko lekko wzdychnęła. 

- Długo mam jeszcze czekać?! – Moja cierpliwość dobiegała końca. Miałem ich dosyć, a zwłaszcza nieprzyjemniej brunetki. Doprowadzała mnie do szału samą myślą, że jest obok.
- A co tu wyjaśniać? Charlotte walczy o życie, a wy się jak zwykle kłócicie. – Brunetka zaczęła nerwowo chodzić. Patrzyłem na nią z niedowierzaniem, aż w końcu coś do mnie dotarło.
- Co się…? – Nie dokończyłem.
- Tak naprawdę nie wiadomo.
Nikt z nas się więcej nie odezwał. Czekaliśmy tylko na kogoś kto nam wyjaśnić co z nią się dzieje. Nie miałem pojęcia co mogło się stać. Przecież nie skarżyła się na jakieś bóle. No chyba, że omdlenia. Tylko, że to było dawno. Może powróciły? Bałem się tego co mogę usłyszeć. Jednak z minuty na minutę coraz bardziej chciałem się dowiedzieć. Denerwowałem się tym ciągłym czekaniem. Byłem niecierpliwy, to fakt. Tylko tak ciężko wyjść i dać nam znać? W pewnym momencie myślałem, że po prostu tam wejdę. Jednak kiedy podchodziłem do drzwi coś mnie od nich odpychało.
Minęły dwie godziny, a nikt nam nie chciał udzielić informacji. Co raz bardziej mnie to wkurzało. Przecież za durne „nic jej nie jest” nie wsadzają za kratki.
- Zwariuje zaraz. – Naomi tak jak i ja nie mogła wysiedzieć w miejscu.
- Poczekajmy jeszcze chwilę, zaraz na pewno ktoś nam coś powie. – Dan jako jedyna trzymała dystans. Była spokojna i się nie denerwowała. Może dlatego, że brała jakieś dziwne tabletki?
Z pokoju naprzeciwko wyszła mama Charlie. Wszyscy się zerwaliśmy i impulsywnie na nią spojrzeliśmy.
- Jak na razie nic jej nie będzie. – Wydukała.
- Możemy do niej wejść? – Spytałem jako pierwszy.
- Myślę, że tak. – Lekko się uśmiechnęła. –Tylko nie wszyscy.
Odprowadziliśmy ją wzrokiem do gabinetu lekarskiego i zaczęliśmy na siebie spoglądać. Bardzo chciałem ją zobaczyć. Podszedłem bliżej drzwi i jeszcze raz spojrzałem na dziewczyny. Usiadły i znowu zaczęły ciężko wzdychać. Odpuściły? Miałem tam wejść, a one miały zostać? Na to wyglądało. Danielle kazała ją pozdrowić, a blondynka wysłała mi wrogie spojrzenie. Nie miałem zamiaru się tym przejmować, bo najważniejsza była teraz Charlie.
Wszedłem do malutkiego pomieszczenia, dosłownie można było nazwać to kanciapą. Po lewej stronie stał zlew, a po prawej jakaś półka. Tabliczka, która wisiała na ścianie nakazywała aby nałożyć fartuszek i dokładnie umyć ręce. Zrobiłem to o co prosili i wszedłem dalej.
Białe ściany, zasłonięte okna i straszny ziąb. Na środku łóżko, a na nim dziewczyna. Była podłączona do różnych kabelków. Cały czas coś pikało, co było nieco uciążliwe. Spojrzałem na panią, która sprawdzała kroplówkę. Lekko się uśmiechnęła i dała mi do zrozumienia, że mam pięć minut. Nie ucieszyło mnie to bardzo, ale zawsze dobre i to.
Usiadłem obok łóżka i patrzyłem jak jej klatka mimowolnie się unosi. Powieki miała zamknięte, a na twarzy miała maskę tlenową. Delikatnie objąłem jej dłoń, która była gorąca. Dziwiło mnie to, bo skoro w pomieszczeniu było tak zimno to dlaczego temperatura dziewczyny była całkiem inna?
- Nic nie rozumiem. – Szepnąłem.
Nie zasługiwała na to aby tu być. Chociaż nawet nie wiedziałem, co się dokładnie stało. Tylko, że trzymanie jej w takiej „izolatce” i pod takim sprzętem nie było zbyt dobrym znakiem. Musiało się coś stać, coś naprawdę poważnego.
- Musisz już iść. – Głos kobiety odbijał się ode mnie jak od ściany. Nie chciałem jej zostawiać, ale jaki miałem wybór? Nie mogłem przecież się z nią kłócić.
- Co z nią? – Dziewczyny od razu zarzuciły mnie pytaniami. Jednak nie miałem im tego za złe. W końcu to mi pozwoliły tam pójść. Mogły się kłócić i wejść tam za mnie, ale nie zrobiły tego.
- Jest nieprzytomna…leży podpięta do tych wszystkich kabli.
- Podobno nie brała leków. Tylko teraz pytanie dlaczego? – Naomi spojrzała na mnie, tak jakbym to ja znał odpowiedź na to pytanie. Tylko dlaczego znowu nic nie wiedziałem? Nie miałem pojęcia o jakichkolwiek lekach.
Nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć. To się działo zbyt szybko. Nie umiałem poskładać tego w całość i logicznie pomyśleć. Siedziałem i rozmyślałem. Tylko o czym? Przecież w takim stanie nie mogłem nic zrobić. Nie mogłem jej pomóc. Siedziałem bezczynnie i nic nie robiłem.
- Jedzcie do domu. – Usłyszałem dobrze znany mi głos. – Charlie jest teraz w śpiączce i dopiero jutro się wybudzi.
- Co się stało? Dlaczego tu trafiła? – Zacząłem zadawać pytania.
- Niall, to długa historia. – Danielle złapała mnie za ramię i chciała odciągnąć. Tylko, że ja nie miałem zamiaru się tak odsuwać. Przecież miałem prawo wiedzieć.
- Wiesz prawda? Wiecie obie co się stało. Tylko dlaczego ja nie mogę?
- Charlie powinna powiedzieć ci o tym sama. – Jej mama spojrzała na mnie z pełną troską. Była miła, a ja tego nie potrafiłem odwzajemnić. – Jedźcie już, proszę.
- Do widzenia. – Odszedłem zdenerwowany.
Nie musiałem długo czekać, aż winda sama przyjedzie. Od razu do niej wsiadłem i wcisnąłem odpowiedni guzik. Miałem przyjechać jutro, dopiero za kilkanaście godzin. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić i jak to wszystko sobie poukładać. Chciałem wiedzieć dlaczego jest w takim stanie, ale skoro miała mi sama powiedzieć to zostało mi nic innego jak tylko czekać.
****
Co z tego, że miałem nastawiony budzik? Co z tego, że było ich aż trzy. Jak zwykle musiałem zaspać. Zdarzało mi się to coraz częściej, a nauczyciele nie byli z tego zadowoleni.
Wsiadłem do mojego BMW i od razu ruszyłem do dobrze znanego mi miejsca. Nie chciało mi się tam już chodzić, ale mus to mus. Akurat jak na złość były korki. Stałem tam może z dwadzieścia minut i co chwilę przeklinałem. No, ale ile można stać w jednym miejscu?
Trzasnąłem drzwiami i już miałem lecieć na lekcje, kiedy coś mnie zatrzymało. Kilka samochodów dalej usłyszałem dziwną rozmowę. Podszedłem bliżej, ale oczywiście tak aby mnie nie zauważyli.
- Nie wiem co teraz zrobimy. – Tą dziewczyną na pewno była Rose. Miała charakterystyczny piskliwy głos. – Wszystko jak zwykle popsuła, a już się tak cieszyłam.
- Jeszcze mamy sporo czasu, może wyjdzie.
- Wierzysz w to?! – Krzyknęła. – Podobno nie dają jej jakichkolwiek szans na przeżycie. A tak chciałam się zemścić.
- Umrze? – Druga osoba była cholernie zdziwiona. – Naprawdę?
- Oj nie wiem, nie marudź. – Syknęła.
- Po prostu się o ciebie martwię. Znowu się w coś wpakujesz. W jakieś bagno, tylko tym razem nikt ci nie pomorze.
- To się nie martw. Załatwię wszystko po swojemu i jak zwykle się uda. – Nienawidziłem tego jej głosiku. Był cholernie przesłodzony i kiedy go słyszałem było mi niedobrze. Dzięki niemu dostała się na kółko teatralne, ale oczywiście na nie chodziła. Potrzebowała jego tylko do świadectwa.
Kiedy dziewczyny odeszły ruszyłem w swoją stronę. Wiedziałem o kim mówią, ale zdecydowanie większość to były plotki. Gdyby coś złego się jej działo, już dawno powinienem o tym wiedzieć. Chyba, że przez to wszystko nie chciała.
- Znowu spóźniony panie Horan.
- Tak, wiem. – Mruknąłem.
- Więcej się to nie powtórzy, prawda? – Ciągnął dalej.
Pokiwałem głową i usiadłem do swojej ławki. Nie miałem zamiaru słuchać jego kazań. Były durne i cholernie nudne. Dlatego lepiej było odpuścić i zająć się swoimi sprawami.
- Niall?
- Słyszysz?
- Niall!? – Raptownie się odwróciłem. Spojrzałem na ławki za mną i nie rozumiałem kto mnie woła. Było to trochę dziwne, bo nikt nie patrzył się w moją stronę. Po za…no właśnie.
- Czego? – Zwróciłem się do Stylesa.
- Co z Charlie? – Od kiedy się nią interesuje? Czyżby Kate go zostawiła? Biedny Harry, naprawdę biedny.
- Jest w śpiączce. – Mruknąłem.
****
Czekałem na swoją kolej. Siedziałem już dobre czterdzieści minut i odliczałem minuty kiedy ją znowu zobaczę. Jej rodzicielka była przy niej jak się wybudzała, a ja w tym czasie siedziałem na korytarzu. Wyszła kilka minut temu, a mi kazali czekać. Tylko ile jeszcze? Zacząłem układać sobie nawet fragment naszej rozmowy. Myślałem co mogę jej powiedzieć i co mam się spytać. Jednak kiedy pielęgniarka mnie zawołała wszystko mi umknęło. Wszedłem tam i nie wiedziałem jak ma się zachować. Mimowolnie usiadłem na krześle i wlepiłem swój wzrok w bladą twarz dziewczyny.
- Jak się czujesz? – Zadałem podstawowe pytanie.
- Nie najlepiej. – Miała okropny głos. Strasznie zachrypnięty.
- Co się właściwie stało? Nikt mi nie chce nic powiedzieć.
- Nic poważnego. – Uśmiechnęła się lekko. – Tylko, chyba powinnam ci o czymś powiedzieć.
- Straciłam przytomność w domu i niedawno się obudziłam. – Każde słowo wypowiadała z wielkim trudem. Wzięła głęboki oddech i mówiła dalej. – Przez pewien czas nie brałam tabletek, bo nie mogłam mieszać ich z alkoholem. Dlatego na początku w Paryżu nie chciałam pić, ale jakoś potem samo poszło.
- Dlaczego musiałaś je brać? – Pytałem dalej.
- Jestem chora. Moje serce nie jest już tak sprawne jak kiedyś.
- Co to oznacza? – Skrzywiłem się. Nie do końca wiedziałem o czym ona mówi. To wszystko do mnie nie docierało. Byłem pewny, że zaraz stąd wyjdziemy i będzie normalnie. Niestety myliłem się i to bardzo.
- Umieram Niall. – Szepnęła.

Małe problemy, ale mam nadzieje, ze się nie gniewacie.
Kolejny w Niedziele.

28 komentarzy:

  1. Prawie doprowadziłaś mnie do łez. Boski jak zawsze. Awwww *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. O japierdziele no ! Jak to umiera ? Nie może umrzeć ! Jezu no ;/ Świetny rozdział, cały czas trzymał mnie w napięciu. Czekam na kolejny ;)

    Natalie ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny <33. Charlie nie może umrzeć :(. Czekamy na następny <3
    / Hania

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutno się zrobiło:(. Ta cholerna Rose mnie denerwuje ..Rozdział napisany genialnie, jak zawsze. :) <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Czekam na następny :)))///Kamila

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku ona musi żyć. I być z Niallem szczęśliwa *___*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ona musi żyć !! Dla Niall'a !

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie ona musi przeżyć :))) !!! Aaa jestem ciekawa nexta ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. No to jest super :D Myślę, że Charlie wyjdzie z tego <3 Oby ;) Musi żyć dla Niala chociażby, dla swoich przyjaciół dla mamy. Rozdział jak zawsze swietny. powodzenia w następnych <3 nie moge doczekać się kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nareszcie...
    Rozdział jak zawsze cuuuudo. =D

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział super jak zwykle tylko proszę Cię, żeby Ci nawet do głowy nie przyszło, że Niall bd dawcą, bo oni muszą być razem ^^ Są tacy słodcy i przede wszystkim zakochani w sobie, że awww *,* Pozdrawiam i czekam na następny.xx @PauuuLka

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny! Ale smutna scena na koniec :( andżelika <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebisty blog! <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Głupia aaaaaa Rosa -,- . ALE tak wgl jest świetny. Czekamy na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  15. Ooo jejuu, jaka akcja ;D
    Podoooba mi się rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Swietny! Jaki smutny. Fascynuję mnie to! <33 pisz błagam. nawet jak będzie mało komentarzy. niektórzy piszą jak mają z 5 com :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Pisz! Kocham te opowiadanie :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Super! Ekstra

    OdpowiedzUsuń
  19. Kocham ! Trochę smutno, ale to nic. CHARLIE I NIALL . Chciałabym scenę 18+ lolol. no wiem . jestem zboczona . ,33 super blog

    OdpowiedzUsuń
  20. Omg! Taki świetny<3 Rosee -,- ahh nie ma co mówić. <33 świetny <33

    OdpowiedzUsuń
  21. Cudo! <3 Niall i Charlie muszą być razem! Pisz więcej i dłużej bo to KOFFAM <3

    OdpowiedzUsuń
  22. O której kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  23. Będzie dziś jeszcze rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
  24. To juz nie chodzi o to ze dzis (raczej) nie bedZie rozdzialu tylko chodzi o to że jak się nie wyrobisz to pos o tym , bo ja serio lubię tego bloga i się denerwuję jak muszę czekac

    OdpowiedzUsuń
  25. -,- zgadzam się

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz buduję mnie do dalszego pisania. :)