wtorek, 27 maja 2014

Moment For Me Rozdział 50



Nafaszerowana lekami, blada jak ściana i cholernie słaba. Gdyby nie kroplówki, które mi dawano nie miałabym siły nawet wstać do łazienki. Moim głównym posiłkiem były właśnie lekarstwa. Zażywałam je kilka razy dziennie, ale to nic nie pomagało. Sama bym chciała wiedzieć dlaczego, ale niestety to była zagadka nie do rozwiązania.
Ubrana w obszerny dres usiadłam na ławeczce, która stała pod szpitalem. Tak, wypuścili mnie ze środka. Ubłagałam ich, co nie było proste. Prosiłam już kilka dni, ale dopiero dzisiaj się zgodzili.
Słońce przypiekało moją delikatną skórę, a ja mogłam w końcu odetchnąć. Czułam się inaczej, w końcu mogłam pooddychać świeżym powietrzem i nacieszyć się tak wspaniałą pogodą. Tylko nie na długo, za pół godziny miałam wracać na swój „obiadek”.
- Tu jesteś. – Odwróciłam się w stronę głosu. Myślałam, że zaraz coś mi się stanie. Kiedy ją zobaczyłam od razu wiedziałam, że będą kłopoty. Bo niby czego by chciała Rose?
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. – Ostrożnie wstałam z ławki i zaczęłam iść w stronę szpitala. Jednak słyszałam jak jej buciki stukają o kostkę. Szła tuż za mną.
- Chce tylko pogadać, nie zajmę ci dużo czasu. – Uśmiechnęła się szyderczo.
- W takim razie słucham. – Stanęłam naprzeciwko niej, a ona zaczęła mówić.
- Słuchaj wiem w jakiej jesteś sytuacji. Nie chce cię dołować, ale obie wiemy jakie masz na to wszystko szanse.
- Wiesz co? Skoro przyszłaś złożyć mi kondolencje to dziękuje i wybacz, ale muszę już iść.
- Nie! – Złapała mnie za ramię. – Chce pogadać o Niallu.
- A co on ma do tego? – Nie za bardzo ją rozumiałam.
- Wiem, że cię kocha. – Obie usiadłyśmy na ławce. – Tylko, że kiedy cię nie będzie on przez pewien czas nie będzie mógł dojść do siebie. Potem znowu będzie cieszył się życiem, a ty nie będziesz miała wpływu na to co robi.
- Co masz na myśli? – Skrzywiłam się.
- To, że powinnaś z nim zerwać. Dla jego dobra już teraz.
- Co takiego? – Byłam strasznie zdziwiona. Przychodzi tutaj i każe mi robić coś takiego? Nie miała prawa. Lecz każdy wie jaka ona jest. BEZCZELNA.
- Charlie…-Westchnęła. – Nie oszukujmy się, on już nie jest tobą zainteresowany.
- Przed chwilą mówiłaś, że mnie kocha. Więc może się tak zastanowisz, a dopiero potem będziesz ze mną dyskutować.
- Kocha…jasne, że kocha. Tylko ta miłość jest nieco ślepa.
- Naprawdę zaczynasz mnie irytować. – Chciałam wstać i sobie pójść nie miałam zamiaru dłużej wysłuchiwać tych bredni. – Nie rozumiem po cholerę tu przychodzisz?!
- On o tobie zapomni, już zapomina. – Uśmiechnęła się. – Wiesz o tym co robił kilka dni temu? Powiedział ci o grillu u Zayna? O tym, że na następny dzień przyjechał do mnie do domu? Mówił ci o tym wszystkim?
Zatkało mnie. Może i minęło już sporo czasu od tego ile tu leże, ale nie myślałam o tym w ten sposób. Nie wiedziałam, że on spotyka się z Rose. Nic mi o tym nie mówił. Ani o grillu. Bo przecież, gdyby to było normalne spotkanie z przyjaciółmi by powiedział, prawda? Zazwyczaj ukrywa się te ważne sprawy. Te, które mogą coś zmienić.
- Wiem. – Skłamałam.
- Dziwne…wyglądasz na zaskoczoną. – Serio? Zauważyła to?!
- Zdaje ci się. – Mruknęłam. – Coś jeszcze? Bo nie mam więcej czasu.
- Tak! – Pisnęła. – Chciałam ci powiedzieć, że warto się troszeczkę pomalować. Skoro twój kochany ma przyjść to musisz jakoś wyglądać, prawda?
Myślałam, że ją uduszę. Cała w środku buzowałam i z trudem się powstrzymywałam od zrobienia jej krzywdy. Uśmiechnęła się do mnie i z wielkim bananem na twarzy odeszła. Nie miałam pojęcia, jak można być tak podłym człowiekiem? Przecież ona była niemożliwa. Robiła co jej się żywnie podobało i nie miała skrupułów. Dążyła do celu, ale jakiego? Co chciała przez to wszystko osiągnąć? Musiałam się tego dowiedzieć. Tylko był mały problem. Jak? Skoro tkwiłam w jednym i tym samym miejscu.
Nie zostawałam tam ani chwili dłużej. Sama wróciłam do środka i po drodze kupiłam sobie mały soczek bananowy. Niestety kiedy wzięłam jeden łyk od razu mnie zamuliło. Poczułam jak żołądek mi się przekręca i od razu z niego zrezygnowałam. Tak miałam po każdym posiłku czy też napoju. Jedyne co teraz tolerowałam to zwykła woda.
Weszłam do swojej salki. Teraz dzieliłam ją z dziewczyną, która miała białaczkę. Miała na imię Nelsy i piękne zielone oczy. Na głowie widniała chustka, która była tego samego koloru i jeszcze bardziej je podkreślała.
- Jutro ma być jeszcze parniej. – Zawiadomiła mnie z grymasem na twarzy. – Nienawidzę takiej pogody, można się zaparzyć!
- Lepsze to, niż ciągłe deszcze. Przynajmniej dla mnie. – Uśmiechnęłam się.
- Jak byłam mniejsza to uwielbiałam burzę. Siedziałam w oknie i się gapiłam jak niebo robi się całe białe. – Zaśmiała się.
- Tak, to trochę dziwaczne.
Położyłam się na łóżku i poczułam zmęczenie. Wszystko mnie bolało, a przecież się nie nachodziłam. Przeszłam tylko kilkanaście kroków, to nic w porównaniu do mojego wcześniejszego wysiłku. Pani pielęgniarka wparowała do sali i podłączyła mnie do kroplówek. Było ich dwie. Zdążyłam się do nich przyzwyczaić, ale trochę denerwował mnie ten cały kabelek. Majtał się i trzeba było na niego uważać.
- Charlie?
- Hmm…? – Mruknęłam.
- Myślisz, że…no wiesz. – Nie mogła się wysłowić. Patrzyłam na nią z przymrużonymi oczami, aż w końcu odetchnęła i spytała się w prost. – Umrzemy?
- Kiedyś na pewno. – Westchnęłam.
Kolejne godziny ciągnęły się w nieskończoność. Zasnęłam dwa razy, ale w ogóle się nie wyspałam. Odwiedziła mnie rodzicielka i zanudziła mnie rozmową o jej współpracownicy. Jaka to ona dobra, gdyż zaprosiła ją do siebie na jakąś kolacje. Na początku nie chciała iść, ale potem się zgodziła. Cieszyłam się z tego, bo przecież jej też należy się odpoczynek od tego wszystkiego.
Kolejne dwie godziny rozmawiałam z Danielle przez telefon. Marudziła ile to ona musi wykonać pracy. Razem z Naomi miały do napisania jakiś projekt. Oczywiście brunetka nawet się nie pofatygowała aby pomóc Dan. Taka już była i nic się nie dała z tym zrobić.
Przeglądałam najnowszy magazyn, który przyjaciółka mi zostawiła. Każdą stronę oglądałam kilka razy, aż nagle ktoś przyszedł. Białe drzwi się otworzyły, a w nich stanął Harry. Biała koszulka podkreślała jego opaleniznę, a na szyi był zawieszony wisiorek. Wyglądał całkiem nieźle. Musiałam przyznać, że ta cała Kate dobrze na niego działa.
- Hej. – Przywitał się. – Jak się czujesz?
- W porządku. – Uśmiechnęłam się. – Gdzie twoja dziewczyna Harry? Mówiłam ci, że bez niej masz nie przychodzić.
- Nie przyszedłem z nią bo wiedziałem, że będzie nas za dużo.
- Jesteś tylko ty.
- Nie do końca. – Usiadł obok i bacznie wpatrywał się w drzwi. – Przyszedłem z Vanessą.
- Co proszę? – Nie dosłyszałam? Pomyliłam imiona? Czy on powiedział, że przyszedł z Nessą? Serio? Harry…dobrze się czujesz? Przyprowadziłeś moją zakichaną kuzynkę?
Drzwi ponownie się otworzyły, a do środka wparowała właśnie ona. O dziwo miała trampki zamiast szpilek, a nogi zakryła długimi spodniami. Co się z nią stało?
- Czee-ść. – Wydukała.
- Nie wiem co ty tutaj robisz i chyba nie chce wiedzieć. – Skrzywiłam się.
- Wiem Charlie, wiem. Tylko nie potrafię sobie tego darować. Głupio mi jest i to cholernie i bardzo, bardzo, bardzo, cię za wszystko przepraszam. – Zrobiła słodką minkę i stanęła bliżej mojego łóżka.
****
Wybaczyłam jej. Może i nie zrobiła najlepiej, ale się do tego przyznała i przeprosiła. Nessa nie siedziała zbyt długo. Za to Harry został dopóki nie mu kazali wyjść. Po tym jak mnie opuścili dostałam kolejną dawkę leków. Czułam się coraz gorzej. Całą mną telepało i chyba miałam gorączkę. Tylko, że nie chciałam nikogo budzić. Było już bardzo późno. A co jeśli to był fałszywy alarm i nic mi nie dolegało? Napiłam się trochę wody i starałam się równomiernie oddychać. Raz, drugi – podobnie jak panie przy porodzie.
- Charlie? – Głos mojej współlokatorki był niewyraźny. – Co się dzieje?
- Nie wiem. – Ledwo mówiłam. Powieki leciały mi w dół, tak jakbym zaraz miała zasnąć. Usłyszałam trzask drzwiami, a potem błysk światła. Krzyki i jakieś szmery. Ktoś łapał mnie za rękę, a jeszcze inny przykładał mi coś do czoła. Co się dzieje? Nie miałam pojęcia…wszystko było niewyraźne.
Czułam jak mnie kładą na łóżko. Oddychało mi się coraz lepiej. Podali mi coś? Miałam nadzieje, że tak. Chciałam poczuć się lepiej i nie mieć trudności w oddychaniu. Moje oczy były cały czas zamknięte, ale widziałam co się dzieje. Dziwne prawda? A może to tylko czułam i wszystko mi się wydawało? Nie miałam pojęcia.
- Tracimy ją! – Krzyki były okropne. Nie mogli robić tego ciszej?
Wkurzałam się na wszystko i wszystkich. Nikt nie chciał mi pomóc. Nikt nawet na mnie nie patrzył. Stali nad łóżkiem i co chwila coś gadali pod nosem. A ja stałam za nimi i byłam nieco wkurzona. Nie zwracali na mnie uwagi! A to chyba było strasznie egoistyczne. Prawda? Mogłam zaraz zginąć, a oni mieli mnie gdzieś. IDIOCI.
- HALO! – Wydarłam się. – Tutaj jestem!
Ręce skrzyżowałam na piersi i czekałam aż ktoś w końcu coś zrobi. Nic. Kompletnie mnie olewali. No kurde, ile można?!
Nagle jakiś facet się poruszył. Otarł pot z czoła i się odwrócił. W końcu mnie zauważył i postanowił się mną zająć. Uśmiechnięta ruszyłam do niego, a ten nic. Poszedł dalej. Co jest do cholery?
Kobieta wzięła z niego przykład i usiadła na krześle, które stało przy ścianie. O co im chodziło? W końcu coś do mnie dotarło. Podeszłam do łóżka i zobaczyłam kto na nim leży.
To byłam ja. Ubrana w czarny dres z podpiętymi kablami. Dopiero usłyszałam jak monitor pika. Ciche dźwięki docierały do moich uszu. Spojrzałam w prawą stronę i zrozumiałam co się stało. UMARŁAM. Na monitorze widniała jedna długa kreska. Nie było tętna, a serce nie biło.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Jak zachowuje się człowiek kiedy sam umrze? Nie miałam pojęcia. Nie płakałam, nie trzęsłam się ani nic z tych rzeczy. Po prostu stałam i się zastanawiałam co mam robić. Nie żyłam więc w czym problem? Ciało nie miało duszy, więc było bezwartościowe. Martwiło mnie tylko jedno. Nie pożegnałam się, chociaż wiedziałam co mnie czeka. Mogłam to zrobić, ale nie. Wolałam się nie odzywać i nad sobą użalać.
Pielęgniarki zaczęły mnie odpinać od tych wszystkich sprzętów, a ja powoli to odbierałam. Naprawdę byłam martwa. Nic już nie mogłam zrobić. Odeszłam…
- Była taka młoda. – Odezwała się jedna.
- Tak…szkoda. Zwłaszcza, że miała całe życie przed sobą. Ten chłopak chyba nie wytrzyma, a ktoś musi mu powiedzieć.
Chłopak? Cholera…Niall.
Właściwie to kim ja teraz byłam? Duchem? Czy duchy mogą otwierać drzwi? Postanowiłam to sprawdzić. Pchnęłam brązowe drzwi i się udało. Wyszłam na korytarz, a tam siedział on. Obok niego moja mama, Danielle, Naomi i nawet Harry. Spojrzałam na nich z utęsknieniem. Jeszcze nic nie wiedzieli, nikt ich nie powiadomił.
- Wiadomo coś? – Ten głos…
- Jechaliśmy jak najszybciej się dało, ale ta burza to jakiś koszmar. Połamało tyle drzew. – Liam mówił jakby się czegoś napił. Szybko i zwięźle. Nie był zaś sam. Perrie i Zayn tez tu byli. Potem zza filara wyłoniła się kuzyneczka. Cholera…wszyscy tu przybyli?! Wiedzieli co będzie? Domyślali się tego?
Zanim ktokolwiek zdołał im odpowiedzieć. Z gabinetu wyszedł lekarz. Był jakiś dziwny. Oczy miał zapuchnięte, tak jakby sam płakał, a w ręku trzymał teczkę z papierami.
- Panie doktorze. – Moja rodzicielka zerwała się jako pierwsza. – Co z nią?
- Proszę usiąść. – Chciał się uśmiechnąć, ale nie mógł. – Mam rozumieć, że wszyscy chcecie wiedzieć co z Charlie?
Wszyscy przytaknęli, a moja mama potwierdziła to nieco głośniej. Tak jakby pozwoliła jemu to powiedzieć. Nie rozumiałam tego, przecież to żadna tajemnica. Nie żyłam…wielkie mi halo. I tak wszyscy by się dowiedzieli.
- Robiliśmy wszystko co w naszej mocy…- Zaczął, a wszyscy wiedzieli co się stało. Przynajmniej się domyśleli.
- Niech pan sobie to daruje. – Niall nie wyglądał na zrozpaczonego. Bardziej się wkurzył. Wstał i zaczął nerwowo chodzić.
- Przykro mi z powodu Charlotte. Była bardzo młoda, ale jej serce nie wytrzymało do przeszczepu.
- Serio?! – Wrzasnął. – Gdybyście z tym nie czekali nie byłoby tego! Mogła żyć! Tylko zachciało wam się jakiś pieprzonych badań!
- Niall. – Zayn podszedł do blondyna i próbował go uspokoić. Jednak to nic nie dawało. On jeszcze bardziej się nakręcał.
- Zostaw mnie! – Szarpał się. – Wszyscy mnie cholera zostawcie!
Patrzyłam na każdego po kolei, jak to przeżywają. Kiedyś jak byłam mniejsza zastanawiałam się nad tym jak to by było jakbym umarła. Ile osób by przyszło na mój pogrzeb i kto by najbardziej  cierpiał z tego powodu, że odeszłam.
Moja rodzicielka siedziała bez ruchu wpatrzona w jeden punkt. Cierpiała, ale starała się tego nie okazywać publicznie. Była dzielna i na pewno by sobie z tym poradziła.
Dziewczyny chlipiały i nie mogły się opanować. Ich makijaż był rozmyty i wyglądał okropnie. Gdyby tylko siebie widziały.
Chłopaki jak to chłopaki. Siedzieli na krzesłach ze spuszczoną głową i płakali. Serio? Oni i płacz? Pojedyńcze łzy, ale płakali.
Zanim zdążyłam się obejrzeć nie było już jego. Blondyn zniknął. Na korytarzu go nie było, a wszystkie krzesła w świetlicy były puste. Czyżby pojechał już do domu?
Weszłam do Sali w której leżało moje ciało i go znalazłam. Siedział przy samym łóżku i gładził mój policzek. Jego twarz była mokra. Wpatrywał się we mnie jak w obrazek, nic nie mówił. Był spokojny, co było aż dziwne. Uniósł moja dłoń ku górze i delikatnie pocałował jej wnętrze. Na jego twarzy pojawił się mały uśmiech, a ja nie mogłam ukryć zdziwienia. Nie puszczał mojego ciał. Położył swoją głowę na mojej piersi, a po kilku sekundach złożył pocałunek. Z jego oczu cały czas płynęły łzy. Usiadłam na krawędzi łóżka i bacznie mu się przyglądałam. Chciałam go przytulić, chociaż się z nim pożegnać. W tamtej chwili poczułam małe ukucie.
Dlaczego się z nim nie pożegnałam? Dlaczego nie spędzałam z nim tych ostatnich chwil? Rose miała racje teraz już nic nie mogłam zrobić. On niedługo zapomni, o nas, o mnie. Nie mogłam nic zrobić, to wszystko przepadło.
Ostatni raz pocałował moją dłoń i delikatnie ją położył. Otarł wszystkie łzy i wstał na równe nogi. Nie odchodził, tylko się przyglądał.
- Nigdy o tobie nie zapomnę Charlotte.
- Niall…- Szepnęłam, ale na próżno. Przecież on mnie nie słyszał.
- Zawsze będę cię kochał. – Uśmiechnął się i odszedł. Odszedł na zawsze.

Kolejny w niedziele.
Były emocje? ^^

18 komentarzy:

  1. Popłakałam się,a dużo będzie jeszcze rozdziałów?.Raczej pewnie nie jak ona nie żyje,chyba ze zmartwychwstanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogłoby się okazać że to tylko jej seen :( omg rrycze :'(

    OdpowiedzUsuń
  3. Oby to była tylko śmierć kliniczna lub coś w tym stylu.. Jejku emocje rzeczywiście były! Czekam na niedzielę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To wszystko sen lalalalala to sen lalalal Charlotte żyje llalal
    nie słucham was lalallala sen lalalal sen lalla
    SEN

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiedz proszę, że to sen, albo śmierć kliniczna BŁAGAM, ona nie może umrzeć :-(:-(:-(:-(:-(:'(:'(:'(:'(:'(x-(x-(x-(:-(:-(

    OdpowiedzUsuń
  6. No emocje były jak ch*j dałaś do pieca :D
    Szkoda mi się zrobiło, ale cały czas myslałam, że na końcu będzie ''to tylko sen ughhh'' ale sądzę, że to tylko sen :D

    OdpowiedzUsuń
  7. :( tak ilka osob wyzej pisalo TO MUSI BYC SEN albo cokolwiek, tylko zeby nie umarla :( emocje byly. Kurde niemoge sie doczekac nastepnego

    OdpowiedzUsuń
  8. nie, no co ty, żadnych emocji tylko spływający wraz ze łzami tusz :'( jejku.. Charlie nie może umrzeć :( nie teraz.. a co z wreszcie układającym sie związkiem z Niallem.. mówią, że wszystko przed śmiercią sie poprawia, ale olać to.. za dużo smutku jak na jeden rozdział :( do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś głupia! Jak moglas napisać coś tak smutnego, sprawić u mnie łzy i na końcu nie napisać czegoś w stylu "poderwalam się z poduszki"???!
    Czekam na nastepny :*
    Ps. Nie jesteś głupia

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaaa... To nierealne! To jest smierc kliniczna albo cos innego. Blagam cie, ona nie moze umrzec

    OdpowiedzUsuń
  11. Sen.... Prosze sen!!! aaa Niall byl taki smutny. Poplakalam sie. Hania.

    OdpowiedzUsuń
  12. Śmierć kliniczna lub sen. To na pewni to. Niemozliwe zeby była martwa .

    OdpowiedzUsuń
  13. Super rozdział, ale to na końcu to sen prawda ? Bo strasznie się popłakałam :( Pozdrawiam @PauuuLka

    OdpowiedzUsuń
  14. To musi być sen.
    Nie zrobiłabyś tego.. nie zabiłabyś Charlie.
    Czekam na następny !!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. wow.... świetne, wzruszyłam się.... ale mam wrażenie że to wszystko jej się śni.... czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kurwa rycze ! Oma nie moze umrzec ! Czekam na next !

    Natalie ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. Oj były :D
    Jest mooc xd

    OdpowiedzUsuń
  18. nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee to nie może być jej koniec i się popłakałam :(

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz buduję mnie do dalszego pisania. :)