środa, 14 maja 2014

Moment For Me Rozdział 46


                                Zazwyczaj byłam skrytą osobą, która uwielbiała siedzieć zamknięta w swoim pokoju. Miałam dystans do nich wszystkich, nie wiedziałam dlaczego. Teraz już wiem. Domyśliłam się tego. Ten dzień pamiętam jak żaden inny, był najgorszy. Na dworze było koszmarnie, grzmiało i lało. Co chwila gasło światło, ale mi to nie przeszkadzało. Siedziałam przy biurku z zapaloną świecą i miałam wszystko gdzieś. Niczym się nie przejmowałam. Najważniejszy dla mnie był mój rysunek Kubusia puchatka. Uwielbiałam tą bajkę, zresztą kto nie? Całą swoją uwagę oddałam kartce papieru. Przywykłam do trzaskających drzwi, rodzice wiecznie się kłócili. Przez pewien czas nie mogłam tego znieść, ale w końcu zaczęłam się od nich oddalać. Z każdym dniem byli dla mnie kimś obcym. Miałam wtedy dziesięć lat, skończone. Drzwi znowu trzasnęły, a ktoś zaczął się drzeć. Głos mojej rodzicielki roznosił się po całym mieszkaniu. Zaś drugi rodzic wbiegł na górę do sypialni. Darli się po całym mieszkaniu, a ja marzyłam aby tylko skończyli. Nienawidziłam ich za to. Traktowali swoje życie jak jeden wielki maraton. W którym zawsze zapominali o mnie. Byłam na uboczu, nie liczyłam się. Ważne były tylko ich kłótnie. Dlaczego mało mnie obchodziły? Zawsze się godzili. Darli się na siebie, a potem przez kilka dni znowu było „idealnie”. Ojciec sypiał prawie z każdą swoją koleżanką. Mama za bardzo go kochała i nie potrafiła powiedzieć nic konkretnego. Myślała, że się zmieni. Jednak się przeliczyła. Wtedy zaczął się istny koszmar. Słyszałam każde ich słowo, a raczej przekleństwo. Ich słownictwo było okropne, chociaż przy mnie starali się zachowywać jak kochające małżeństwo. Nie miałam pojęcia czy oni mnie biorą na serio. Musieli wiedzieć, że to wszystko jest dla mnie dość zrozumiałe. Przecież wiedziałam, że ich małżeństwo to czysta lipa. Otworzyłam drzwi i delikatnie wyjrzałam na korytarz. Mama stała w drzwiach do pokoju, a on się pakował. Co róż sobie dogryzali, ale dalej nie miałam pojęcia co spowodowało aż tak na siebie krzyczeli. Kolejna kochanka? A może moja rodzicielka zdała sobie w końcu sprawę z tego wszystkiego. Wystarczyło czekać. Kiedy się spakował nic nie mówili. Patrzyli na siebie z pełną nienawiścią. Nigdy ich takich nie widziałam. Tak jakby ojciec zrobił coś koszmarnego, ale niby co? Zdrada to już jest duży błąd. Szli w moją stronę. Nie widzieli, że stoję i nadzwyczajnie się przyglądam. Szybko usiadłam przy biurku i jak gdyby nigdy nic dalej rysowałam. Udawałam, że mnie to nic nie obchodzi. Weszli do mojego pokoju razem, jak nigdy. Rzadko tu przebywali. Czasami miałam wrażenie, że specjalnie omijają mój pokój. W końcu po co mieli by przychodzić? Wystarczyło, że opiekowała się mną babcia. W niej miałam wsparcie, chociaż też uważała mnie za dziwne dziecko. Nie lubiłam lodów, wręcz ich nienawidziłam. Obrzydzały mnie. Ojciec kucnął obok i zaczął się mi przyglądać. Nie obchodził mnie, robiłam dalej swoje. Dorysowałam oczy mojemu misiowi z bajki. Rodzicielka odchrząknęła, a on zaczął się ze mną żegnać. Powiedział, że jedzie do pracy. Kłamał. Obiecał, że jak wróci to zabierze mnie do wesołego miasteczka. Kłamał. Powiedział, że nigdy o mnie nie zapomni. Kłamał. Wszystko co mówił było nieprawdą. Tylko, że w tamtym momencie byłam zbyt naiwnym dzieckiem. No może poza jednym. Naprawdę nie wierzyłam mu, że zabierze mnie do wesołego miasteczka. Nienawidził tam chodzić. Uważał to chore miejsce, tylko dla ludzi którzy chcą zabić czas. Chodzili tam, bo chcieli się dobrze bawić. On nigdy nie wiedział co to znaczy. Dał mi buziaka w policzek i wyszedł. Zamknęli mój pokój, ale ja i tak poszłam za nimi. Usiadłam na schodku i wsłuchałam się w ich rozmowę. Nie wyjeżdżał tylko do pracy. Miał kogoś i chciał sobie ułożyć z nią życie. W tamtym momencie zrobiło mi się przykro. Zostawił mnie i mamę dla kogoś innego. Dla dziwki, która leciała na jego kasę. Kilka godzin potem wszystkie światła nagle się włączyły. Obudziło mnie to, ale może i dobrze. Słyszałam jak moja mama rozmawia przez telefon. Ojciec miał wypadek, nie żył. Z moich oczu nie poleciała żadna łza. Wskoczyłam pod pościel i próbowałam zasnąć. Wtedy poczułam jak ktoś mnie przytula. Od tamtej pory moja rodzicielka zaczęła się mną interesować. Rozmawiała ze mną i spędzała każdą wolną chwilę. Nie byłam na jego pogrzebie, nawet nic mi nie powiedziała. Dopiero kiedy skończyłam dwanaście lat wymsknęło się jej. Nawet nie miałam ochoty udawać tego cholernego zdziwienia. Może to i lepiej, że tak się stało? Nie traktował mnie najlepiej, więc po co miałabym do tego wracać. Praktycznie od jego odejścia było jeszcze lepiej.
Odwróciłam się w drugą stronę. Moje ciało było cholernie zmęczone, a kark bolał mnie okropnie. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam, ale nie miałam prawa się dziwić. Każdy był zmęczony i w autokarze panowała totalna cisza. W dodatku pogoda na zewnątrz tylko nam pomagała. Zabrałam głowę z ramienia Danielle i usiadłam wyprostowana. Dojechaliśmy na miejsce. Mieliśmy chodzić, albo zwiedzać. Nie miałam pojęcia jak mam to nazwać. Tylko raczej na polach Elizejskich nie było żadnych muzeów. Chodziło bardziej o wypełnienie czasu. Mieliśmy podzielić się na grupki i przez kilka godzin chodzić po różnych sklepach, kawiarniach i kto gdzie chce. Oczywiście gdyby nie to, że mieliśmy zwrócić uwagę na architekturę budynków nigdzie by nas nie puścili. Złapałam przyjaciółkę za rękę i skierowałyśmy się w pierwszą alejkę. Oczywiście pierwszym sklepem do którego weszłyśmy był H&M. Kiedy się odwróciłam mogłam dostrzec jeszcze dwie osoby, które z nami chodziły.

Naomi, która o dziwo także zaczęła rozmawiać z Perrie. W domu była z nawet normalnymi ludźmi, no może poza jedną. Rose. Była wściekła, kiedy się o tym dowiedziała. Jednak kiedy zaczęła mówić, że wcale nie jest taka zła. Byłam zdziwiona i zszokowana jednocześnie. Na całe szczęście suka poszła gdzie indziej. Prawdopodobnie nie ubierała się w takich sklepach. Wolała bardziej ekskluzywne. Louis Vuitton, Lacoste czy Hugo Boss – to były sklepy na jej poziomie. Nie miałam pojęcia gdzie podział się Niall, Zayn czy Liam. Oni raczej nie byli zainteresowani zakupami, ale teatrem tym bardziej. Różowo włosa dziewczyna po kilku minutach znalazła kilka pasujących jej ubrań i weszła do przymierzalni. Naomi stała przy stoisku z kapeluszami, a ja nie mogłam się zdecydować co chcę kupić. Właściwie to niczego aż tak bardzo nie potrzebowałam. Tylko, że nie chciałam wracać z pustymi rękoma. Dokładniej przyjrzałam się sukienkom, które były dosyć ładne. Kolorowe w różne wzory. Wybrałam dwie i ruszyłam do kabiny w której miałam zdecydować którą zakupie. Zdjęłam swoje ubrania i zmierzyłam pierwszą. Jednak na wieszaku zdecydowanie lepiej wyglądała. Zaczęłam zakładać drugą, ale coś mnie rozproszyło. Danielle prawdopodobnie była tuż obok mnie.
- Czytałam. – Szepnęła do kogoś. Nie była tam sama, musiała z kimś rozmawiać. – Nie chce teraz o tym myśleć.
- Poczekam na twoją decyzje. Tylko nie każ mi długo czekać. – Druga osobą, był zdecydowanie Liam. Jednak z tego co było mi wiadomo to on nie chciał ją prosić o to aby byli razem. Czyżby się coś zmieniło? Zmierzyłam ostatnią sukienkę i właśnie ją kupiłam. Wydawała mi się najbardziej odpowiednia. Wchodziłyśmy do każdego sklepu po kolei. Oczywiście w każdym coś musiałyśmy kupić i tak się nazbierało. Trzy, cztery torby. Kiedy dziewczyny zostały w tym ostatnim sklepie ja w tym czasie zajęłam stolik w kawiarni. Oczywiście wybrałam ten, który stał na zewnątrz. Nie miałam ochoty tłumić się w środku skoro mogłam posiedzieć na świeżym powietrzu. Dla każdej z nas zamówiłam małą kawę i coś słodkiego. Zdałam się na gust kelnera, który był całkiem miły. Z nudów zaczęłam czytać gazetę z której nic nie rozumiałam. Przeglądałam tylko obrazki, które i tak były czarno-białe.
- Chyba dobrze się bawiłaś. – Podniosłam swój wzrok ku górze. Naprzeciwko mnie stał blondyn, uśmiechnięty od ucha do ucha. Od tamtej pory nasze relacje były dosyć dziwne. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się ale nic więcej.
- Tak i jestem strasznie zmęczona. – Odłożyłam makulaturę na miejsce i zaczęłam mu się przyglądać. Wyglądał dobrze, bardzo dobrze. Na nosie miał czarne Ray Bany, a filetowa koszulka cholernie do niego pasowała.
- Mogę? – Spojrzał na wolne miejsce, a ja kiwnęłam głową. Mógł się choć trochę odsunąć, miejsca było pod dostatkiem. Jednak nie, wolał siedzieć tuż obok mnie. Swoją dłoń położył na moim kolanie, ale nie miałam nic przeciwko. Nawet nie zwracałam na to uwagi. Tak jakby to było coś normalnego.
- Dlaczego to robisz? – Szepnęłam.
- Co takiego? – Uśmiechnął się chytrze. Wiedział o co chodzi. Jego dotyk mnie rozpraszał, nie mogłam się niemu oprzeć. W końcu to był Niall.
- Zawrzyjmy układ. - Przez pewien czas myślałam o tym, ale wydawało to się zbyt żenujące. Jednak warto było spróbować. – Przez cały ten wyjazd będziemy się trzymać na dystans.
- W porządku. – Raptownie się odsunął. – Spróbujemy bez siebie żyć.
- Żeby zobaczyć, czy naprawdę coś do siebie czujemy. – Dodałam.
- Co jeśli to się potwierdzi? Co jeśli nie będę mógł bez ciebie żyć?
- Cztery dni Niall. – Upiłam łyk kawy i udawałam, że wszystko jest ok. Tylko, że tak naprawdę nie było. Bawiłam się w jakieś podchody, to było strasznie dziecinne. Jednak może to coś nam da? Przemyśle coś sobie na spokojnie i dojdę do właściwego wniosku. Tylko czy słusznego? Musiałam się dowiedzieć, ale potrzebowałam właśnie tych kilku dni.


                   *** Z perspektywy Harrego ***
Byłem cholernie zmęczony. Wyczołgałem się z łóżka i musiałam otworzyć drzwi. Z samego rana, ktoś się do nich dobijał. W domu były trzy osoby, ale oczywiście Harry robił za kamerdynera. Innym nawet się nie chciało ruszać, bo po co?
- Już idę. – Odezwałem się swoim pospolitym zachrypniętym głosem. Przekręciłem kluczyk w drzwiach i pociągnąłem za klamkę. Zamurowało mnie kiedy zobaczyłem kto stoi w progu.
- Mam nadzieje, że cię nie obudziłam. – Kate jak zwykle wyglądała przepięknie. Rozpuszczone długie włosy na których widniał czarny kapelusz. Codziennie wcielała się w inną postać.
- Hej. – Uśmiechnąłem się i wpuściłem ją do środka. – Coś się stało?
- Tak i nie. – Ruszyła w stronę salonu, tak jakby wiedziała gdzie iść.- Potrzebuje twojej pomocy.
- Jasne. – Siedziałem w samych spodenkach, nie miałem ochoty iść na górę i znowu się przebierać. Chciałem wrócić do spania, jak tylko dziewczyna pójdzie. Chociaż jej towarzystwo mi w ogóle nie przeszkadzało. Każdy byłby zadowolony z jej nagłej wizyty.
- Potrzebuje partnera. – Uśmiechnęła się. – Mam dzisiaj kolacje z przyjaciółmi ze starej szkoły. Głupio mi o tym mówić, ale oni naprawdę mnie wkurzają. Myślą, że są nie wiadomo kim. No i…tak sobie pomyślałam o tobie.
- Mam udawać twojego chłopaka? – Zmarszczyłem brwi.
- Tak jakby. Tylko przez kilka godzin. – Przysunęła się bliżej. – Wiem, że się znamy mało…bardzo mało. Tylko, ze nie mam kogo poprosić o pomoc.
- O której jest ta kolacja? – Oczywiście, że chciałem jej pomóc. Było to trochę dziwne, ale raz się żyje. Skoro ich tak nie lubiła to mogła tam nie iść. Jednak nigdy nie zrozumiem dziewczyn.
- Naprawdę? – Pisnęła. – Zgadzasz się?!
- Tak. Będę twoim chłopakiem. – Zaśmiałem się.
Kate nie siedziała długo. Twierdziła, że musi się przyszykować. Tylko, że ta cała kolacja miała być wieczorem. Teraz była ósma rano, więc trochę czasu jeszcze miała. Na całe szczęście posiadałem garnitur i to dosyć nowy. Wpadłem do pokoju i zacząłem go szukać. To, że go miałem nie oznaczało, że wiem gdzie on jest. Sprawdziłem wszędzie, nawet pod łóżkiem. I jak się okazało nigdzie go nie było. Przecież zostało tak dużo czasu Harry. Moja podświadomość się ze mnie śmiała. Dosłownie. Otworzyłem drzwi do pokoju przyjaciela i tam również zacząłem go szukać.
- Co ty do cholery robisz? – Louis zerwał się z łóżka i zaczął na mnie dziwnie patrzeć. Jednak nie przejmowałem się tym, robiłem co miałem robić.
- Szukam mojego garnituru. – Mruknąłem.
- Tu go na pewno nie znajdziesz. – Odparł wkurzony. – Nie widzisz, że chcemy spać?!
- Jest! – Krzyknąłem. – A nie mówiłem?
- On się nie nadaje Harry. – Eleanor wtrąciła się do naszej rozmowy. Rozmowa? Tak to można było nazwać? – Nie będziesz wyglądał w nim dobrze.
- Dlaczego niby? – Zmrużyłem oczy.
- Załóż go to się przekonasz. – Usiadła i bacznie mi się przyglądała. Zrobiłem co mi kazała i musiałem przyznać jej racje. Był na mnie dobry, ale jeden z rękawów był odpruty. Na spodniach była plama z soku, a koszuli do niego nigdzie nie było. W tamtym momencie byłem nieco wkurzony. Cieszyłem się, że wszystko pójdzie jak po maśle. Jednak jak się popatrzyło dalej i głębiej nic z tego nie wyszło. Chciałem dobrze, ale wszystko się pieprzyło.
               ****
Wysiadłem z samochodu i od razu podszedłem aby pomóc mojej „dziewczynie”. Nie mogłem przestać na nią patrzeć. Wyglądała przepięknie. Czerwona sukienka, która idealnie opinała jej ciało. Czarne szpilki, które wydłużały jej nogi. I włosy idealnie spięte w koka. Uśmiechnęła się lekko i poprawiła mi krawat. Mieliśmy jeść w jakieś restauracji. Nawet nie myślałem, że będę obok niej przejeżdżał. Teraz miałem wejść do środka i skonsumować tam posiłek. Nie powiem, była droga i to bardzo. Jednak ludzie bogaci się tym ani trochę nie przejmowali. Prawda? Wracając do mnie, a raczej do dziewczyny mojego przyjaciela. To dzięki niej wyglądam jak wyglądam. Zabrała mnie na zakupy, na których się nieco wydałem.
- Tylko, proszę udawaj. Jesteśmy w sobie zakochani i się mocno kochamy. – Widać było, że się stresuje. Mało powiedziane, prawie się cała trzęsła. Skoro mieliśmy tam za chwilę wejść i udawać parę musiałem coś przećwiczyć. Delikatnie złapałem jej twarz w swoją dłoń i musnąłem w usta.
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. – Uśmiechnąłem się i pociągnąłem ją za rękę. Chociaż nie widziałem jej twarzy wiedziałem, że się uśmiecha. Przekroczyliśmy próg restauracji i za jakimś chłopakiem podążyliśmy do stolika. Siedzieli przy nim młodzi ludzie. Rudowłosa dziewczyna o pięknym uśmiechu i brunet. Wyglądali na rozbawionych, a kiedy zauważyli naszą dwójkę wstali i od razu się przedstawili.
- Mam nadzieje, że się nie spóźniliśmy. – Uśmiechnąłem się.
- Nie, jesteście w samą porę. – Dziewczyna, która miała na imię Emily wlepiała swoje oczy we mnie. Dosłownie zjadała mnie wzrokiem. Oczywiście była ładna, ale nie ładniejsza od Kate. Za każdym słowem wybuchała nieopanowanym śmiechem. Nawet kiedy wszyscy byli poważni. Była dziwna i to bardzo. Siedziałem tam i słuchałem każdego gderania tej dwójki. Miałem ochotę stamtąd wyjść, ale nie mogłem. Więc postanowiłem się nieco zabawić. Przysunąłem swoje krzesło bliżej Kate. Uśmiechnąłem się szczerze i zacząłem całować ją po dłoni. Dla nowo poznanych znajomych nie było to jakieś dziwne, czy irytujące. Nie zwracali na to uwagi. Zaś moja partnerka nie mogła wyjść ze zdziwienia. Kolejnym moim krokiem było złożenie pocałunku na jej szyi. Lekko musnąłem jej skórę, co spowodowało gęsią skórkę na jej ciele. Nie miałem pojęcia, że aż tak na mnie reaguje. Zaśmiałem się pod nosem i z uwagą przyglądałem się ich rozmowie. Była ona cholernie nudna, ale zostało mało czasu. Miałem plan awaryjny, który niedługo miał się zacząć. Nie obchodziło mnie co powiedzą, ale musiałem jakoś stąd wybrnąć. Te dwie osoby były nie z tej ziemi, a Kate o tym wiedziała. Co chwila wywracała oczami i ciężko wzdychała. Nie chciała tu być tak samo jak ja. Nagle zadzwonił telefon.
- Przepraszam, to przyjaciel. Zaraz wracam kochanie. – Nachyliłem się i musnąłem jej policzek. Musiałem być taki romantyczny. Co do telefonu. Oczywiście, że nikt nie dzwonił. Alarm, który nastawiłem miał nas uratować. Po dwóch minutach wróciłem do stolika oznajmiając, że pilnie potrzebują naszej pomocy. Byli zdziwieni, ale i smutni bo nie zjedliśmy deseru. Bardzo przykro. Po kilku minutach byliśmy już w samochodzie. Nie wyrabialiśmy ze śmiechu.
- Dlaczego się z nimi przyjaźnisz? – Spytałem w końcu.
- Sama nie wiem. – Odparła. – Dziękuje.
- Za co? – Uśmiechnąłem się. -
– Za to, że wytrzymałeś tam chociaż te trzy godziny.
- Aż tyle tam siedzieliśmy? – Zaśmiałem się, a dziewczyna zaczęła się do mnie zbliżać. Pocałowała mnie. Szczerze i z uczuciem. Czy to było możliwe? Po kilku dniach znajomości?

Kolejny w niedziele. :)
KOMENTUJCIE, to dla mnie ważne :)

12 komentarzy:

  1. Świetny :) Cieszę się że Harry w końcu sobie znalazł kogoś poza Charlie ;P i jestem ciekawa co będzie dalej z Niall'em i Charlotte <333 Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + świetny pomysł z tym początkowym tekstem ;) to wyjaśniło co się stało z ojcem Charlie

      Usuń
  2. Świetnyyy ♥ czekam aż dodasz następny ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Harry i Kate muszą być razem.To dobry pomysł, że wymyśliłaś taką postać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Heuheu nie mogę przestać się uśmiechać :D Ale wolałabym żeby było więcej Charlie niz Harrego... :/ Ale rozdział jak zwykle wspaniały ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowny! <3 więcej Charlie, mniej Harrego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. SUPER ! <3 rozdział fajny, ale mało o Charlie :/ ale z drugiej strony w życiu Harry'ego zaczyna sie coś dziać :D pisz tak dalej ;) do nexta ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, ta Kate wydaje się naprawde super <3 no i może Dan i Liam się zejdą :* super nie moge doczekac się nastęcpnego <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Mniej o Harrym :(. Tak wgl to super, kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  9. :) nie ma co pisać. <3 / hania

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny! Chciałam żeby Charlotte była z Harrym ale Kate też jest super. Fajnie że tak dużo Harryeg

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz buduję mnie do dalszego pisania. :)