niedziela, 22 czerwca 2014

Moment For Me Rozdział 57



                                                                   * W poprzedniej części *
- Przepraszam…to mama. Muszę odebrać. – Nienawidziłem kłamać, ale w tamtym momencie nie mogłem powiedzieć, kto się do mnie dobija. Popsułbym wszystko, zresztą tak jak zwykle.
Znalazłem miejsce, w którym nie ma nikogo i oddzwoniłem.
- Gdzie ty do cholery jesteś? – Dziewczyna zaczęła się drzeć. No tak, nikomu nic nie powiedziałem. Tylko, że nie zamierzałem psuć sobie tego wyjazdu.
- Nie twój zasrany interes. – Mruknąłem. – Czego ty znowu chcesz Rose?
- Dobrze wiesz, czego. – Mogłem wyczuć, że właśnie w tym momencie się uśmiecha. Wredna suka, która zamiast serca ma tam kostkę lodu. – Zrobiłeś to, co chciałam?
- Jestem w trakcie.
- Wiesz co się stanie jeśli tego nie zrobisz? – Zaśmiała się.
- Tak, wiem. Tylko nie musisz mi cały czas o tym przypominać. – Burknąłem.
- Naprawdę cię kocham.
- Oj zamknij się, dobra? – Miałem jej dosyć. Była jak rzep na ogonie. Zawsze kiedy jej się pozbywałem przybywała znowu. To było dosyć chore.
- W każdej chwili mogę wykonać jeden cholerny telefon. A potem zostaniesz całkiem sam. Wiem, że tego nie chcesz Niall.
- Nie chce i dlatego zgodziłem się na tą chorą propozycje.
- Do zobaczenia. – Pisnęła.
Odłożyłem telefon i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Byłem zdenerwowany i nie potrafiłem wrócić do tego cholernego stolika i dalej się uśmiechać. Zrobiłem wszystko co mogłem, teraz Charlie miała dać ostateczną odpowiedź. Musiałem czekać.
                                                                                  ****
Wróciliśmy do naszego pokoju. Cały czas byłem w innym świecie. To wszystko mnie przerażało. Każdy mój krok mógł wszystko zakończyć. Nienawidziłem siebie za to. Gdybym mógł zmienić to co było, chociaż na chwilę cofnąć czas. Tylko, że nie mogę.
- Pójdę pod prysznic. – Usłyszałem jej słowa i od razu coś mi się włączyło.
- Mogę do ciebie dołączyć? – Uśmiechnąłem się.
- Czemu nie. – Odpowiedziała obojętnie, a ja nie wiedziałem co mam powiedzieć. Nie spodziewałem się tego, że przyjmie moją propozycje. – Idziesz?
- Ja…jasne. – Zająkałem się.
Musiałem pozbierać myśli, ale nie teraz. W tej chwili miałem co innego do roboty. Wszedłem do łazienki i zacząłem się rozbierać. Kiedy zostałem w samych bokserkach dziewczyna na mnie spojrzała i lekko się uśmiechnęła.
- Na razie ich nie ściągaj. – Podeszła bliżej i musnęła moje usta. Ona dalej była w sukience, więc postanowiłem jej trochę pomóc. Złapałem za suwak i zacząłem się z nim mocować. Po chwili spadła na ziemie, a Charlie stała w samej bieliźnie. Wyglądała cholernie gorąco. Idealna figura i piękne kształty. Moje serce zaczęło mocnej bić, a moja męskość twardniała. Miałem ochotę rzucić się na nią i przelecieć. Tylko to by było trochę nie w porządku. Mieliśmy w końcu wziąć prysznic, tylko prysznic. Starałem się nie myśleć o tym jak bardzo mnie podnieca. Chciałem wyrzucić to sobie z głowy, ale to nie było takie proste. Jej dłonie zaczęły jeździć po moim torsie, a ja byłem jeszcze bardziej napalony.
- Co masz zamiar zrobić? – Spytałem, a ona się uśmiechnęła. To nie była odpowiedź, ale więcej się nie dopytywałem.
Złapała mnie za rękę i zaprowadziła przed kabinę prysznicową. Znajdowała się na końcu łazienki, tak aby nikt nie mógł podejrzeć drugiej osoby z sypialni. Jednak gdybym chciał, zobaczyłbym to co chcę.
- Rozbieraj się. – Nakazała.
- A ty? – Spytałem.
Jej ręce powędrowały do tyłu. W mgnieniu oka czerwony stanik znalazł się na podłodze. Nie mogłem uwierzyć w to co zrobiła. Charlotte, moja Charlie. Nie zamierzałem się z nią kłócić i zdjąłem bokserki. Spojrzała na moje nagie ciało i zaczęła się uśmiechać. Ktoś ją podmienił? Nigdy się tak nie zachowywała, ale w sumie mi to nie przeszkadzało.
Oboje byliśmy bez ubrań. Weszliśmy do wielkiej kabiny prysznicowej. Brunetka odkręciła ciepłą wodę, a ona zaczęła oblewać nasze ciała.
- Pocałuj mnie. – Poprosiła.
Zbliżyłem się do niej. Delikatnie ująłem jej malutką twarz w dłonie i zacząłem całować. Odwzajemniała moje pocałunki, a moje serce się cieszyło. Moja męskość rosła, a ona dobrze o tym wiedziała. Jej dłonie zaczęły zjeżdżać coraz niżej, co było bardzo przyjemne.
- Wiem, że tego chcesz. – Szepnęła.
- Jestem cholernie na ciebie napalony. – Mruknąłem.
Dziewczyna się uśmiechnęła i przysunęła się do mnie jeszcze bardziej. Nasze ciała były do siebie przyklejone, a języki idealnie współgrały. Swoje nogi oplotła wokół mnie, a ręce zatrzymała na moim karku. Nasze pocałunki już dano przekroczyły normalny poziom. Były namiętne i zachłanne. Po chwili nasze ciała złączyły się jeszcze bardziej. Stanowiły jedność na którą długo czekałem.
- Niall…- Jej głos był cichy.
Jej biodra ruszały się w górę i w dół. Woda dalej leciała z góry, a nasze oddechy były nie równe. Słyszałem jak jej serce biło szybciej. Nawet się tego nie spodziewałem, nie miałem pojęcia, że między nami dojdzie do zbliżenia. Ostatnie ruchy i oboje doszliśmy. Dziewczyna zeszła ze mnie, a ja jeszcze raz ja pocałowałem. Zostawiłem po sobie pamiątkę na jej szyi.
Oboje z nierównym oddechem zabraliśmy się za tą właściwą kąpiel.
*** Z perspektywy Charlie ***
Obudził mnie powiew wiatru. Nie był on groźny, ale dość przyjemny. Lekki i świeży. Spojrzałam na moją prawą stronę i nie dostrzegłam blondyna. Zamiast tego widziałam jak wiatr porusza zasłony. Znalazła się zguba, tam musiał być. Na balkonie.
Nie chciałam od razu do niego iść. Przewróciłam się na plecy i zaczęłam trochę o tym wszystkim myśleć. Zwłaszcza o naszym wspólnym mieszkaniu. Ta propozycja bardzo mnie zaskoczyła. To wszystko wyglądało niemożliwie. Wspólny wyjazd, wspólne mieszkanie i wspólne życie. Mieliśmy dzielić każdą część domu. Wynieść się z Londynu i zamieszkać kawałek od niego. Nie miałam tam nikogo, prócz przyjaciół. Moja rodzina…nie miałam jej. Tylko nie potrafiłam sobie tego wszystkiego wyobrazić. Jak to by było mieszkać cały czas z Niallem. Mam dopiero dziewiętnaście lat, a żyje jakbym miała o wiele więcej. To trochę przerażające, ale prawdziwe. Blondyn jest starszy tylko o rok. Chce ze mną zamieszkać, ale ja nie jestem pewna czy jestem na to wszystko gotowa.
Zarzuciłam na siebie pierwszą lepszą rzecz, która leżała najbliżej mnie. Czarna koszulka Horana, zakryła moje nagie ciało. Przeszłam na drugi koniec pokoju i dostrzegłam jego. Stał na balkonie opierając się o barierkę. Wydmuchiwał dym, którego tak nienawidziłam. Jednak nie chciałam go za to karać. Nie był osobą, która robi to nałogowo. Wyglądał na zdenerwowanego, a to chyba miało go uspokoić. Odwrócił się w moją stronę i od razu zgasił papierosa.
- Wszystko w porządku? – Zwróciłam się do niego.
- W jak najlepszym. – Na jego twarzy pojawił się uśmiech. – Gdybym wiedział, że tak seksownie wyglądasz w moich ciuchach dawałbym ci je częściej.
- Złapałam pierwsze co miałam pod ręką. – Mruknęłam. – Powiedz mi, jak będzie to wyglądać?
- Co takiego? – Weszliśmy do środka. Blondyn zrzucił się na łóżko, a ja zaczęłam się szykować.
- Gdybyśmy jednak zamieszkali razem. – Urwałam. - Jak sobie to wszystko wyobrażasz? – Musiałam się dowiedzieć, jak on to wszystko widzi.
- Normalnie. – Jęknął. – Będziemy dalej się uczyć, a kiedy będę wracał z uczelni będziesz czekała na mnie z pysznym obiadem. W seksownej…
- Wystarczy. – Zaśmiałam się. – Nie pracujemy…jak niby to wszystko opłacimy. A przede wszystkim za co kupimy ten dom? On na pewno kosztuje majątek.
- To, że nie pracuje nie znaczy, że nie mam pieniędzy. – Uśmiechnął się chytrze.
- Nie chce być na twoim utrzymaniu. Jeśli miałabym tam zamieszkać, chce za siebie płacić.
- To był mój pomysł Charlie.
- Sprzedam mieszkanie. – Odwróciłam się do niego. – Skoro tu mamy zamieszkać, po co mi ono?
- Chcesz tego? – Spojrzał na mnie z troską.
- Tak. Ono nic nie zmieni, nie przywróci życia mojej mamy. – Przegryzłam policzek. Mowa o niej była dla mnie bolesna, ale nie mogłam wiecznie płakać.
- Masz racje. – Uśmiechnął się. – Twoja mama byłaby z ciebie dumna.
- Dlatego, że sprzedaje mieszkanie? – Nie do końca go rozumiałam.
- Dlatego, że idziesz dalej.
Nie wiedziałam co mam z tym zrobić. Jednocześnie chciałam z nim zamieszkać, ale druga połowa mówiła abym tego nie robiła. Londyn to wspaniałe miasto, ale nic mnie tam nie trzymało. Niall był tym za kim szaleje. Jeśli on chciał tej przeprowadzki, to musiałam iść z nim. Pokazać, że chce i traktuje jego poważnie.
- Zgadzam się. – Wypaliłam nagle. – Zamieszkam z tobą.
*** Z perspektywy Harrego ***
Po raz pierwszy się pokłóciliśmy. Nie była to kłótnia o jakieś bzdety. Kate zaczęła flirtować na moich oczach z jakimś posranym kolesiem. Uważała, że nic takiego nie robiła. Tylko, że to nie prawda. Przystawiał się do niej, a ona tego nie ignorowała. Uśmiechała się do niego jak głupia i chciała więcej. Wkurzyłem się na nią i to bardzo. Ona zaś nawet nie zamierzała mnie przepraszać, bawiła się dalej i miała mnie w dupie.
Nie chciałem nigdzie wychodzić. Postanowiłem, że zostanę razem z Louisem w domu. W końcu to pierwszy wieczór od miesięcy odkąd jesteśmy sami. Eleanor wyszła z przyjaciółkami, za co jej serdecznie dziękuje.
- To zaczynamy męski wieczór! – Lou przyniósł dwie butelki piwa i usiadł przed telewizorem. Mieliśmy obejrzeć jakiś mecz. Nawet nie wiedziałam, kto ma grać.
- Zamówmy pizze. – Odezwałem się, a po chwili rozległ się dzwonek do drzwi.
- Jasne, ale najpierw otwórz.
Wywróciłem oczami i wstałem z kanapy. Zawsze to ja otwierałem drzwi. Co ja kurwa lokaj? Przekręciłem klucze w drzwiach, a przed sobą ujrzałem jakiegoś chłopaka. Uśmiechnięty od ucha do ucha w skórzanej kurtce.
- Mogę w czymś pomóc? – Odezwałem się jako pierwszy.
- Harry, tak? – Uśmiechnął się.
- Yhym. – Jęknąłem. – A ty niby kto?
- Kuzyn. – Wparował do środka jak do siebie. – Fajne mieszkanie.
Zaczął rozglądać się dookoła i usiadł na kanapie. Louis był zszokowany wizytą niejakiego kuzyna tak jak ja. Nigdy nie widziałem go nawet na oczy, a on przychodzi jak do siebie i się rozgaszcza.
- Możesz kurwa powiedzieć kim ty jesteś i co tu robisz?! – Wrzasnąłem.
- Tak oficjalnie to syn brata, twojego ojca. – Zaśmiał się. – Jackson.
- Dlaczego tu przylazłeś? – Byłem wredny, ale mnie to nie obchodziło. Nie znałem jego.  
- Ten dupek wyjechał ze swoją panienką i mnie wystawił. – W jego głosie mogłem wyczuć irytacje, ale też zbliżone słownictwo do mojego.
- Niall? – Spytałem, aby się upewnić.
- Tak, twój zakichany braciszek. – Wywrócił oczami. – Całe życie myślałem, że jest jedynakiem. A tu proszę, ma brata.
- Zazwyczaj się do mnie nie przyznają. – Burknąłem. – Ktoś cię tu wysłał?
- W sumie to tak. Twój ojciec coś o tobie gadał, kiedy do niego poszedłem. – Złapał za butelkę piwa, a ja nic nie mówiłem. Był bezpośredni i niczym się nie przejmował. – A tak w ogóle to kim jest twój kolega?
- Louis. – Oboje na niego spojrzeliśmy, a ten się zaśmiał.
- Nie mam pojęcia co tu się dzieje. – Pokręcił głową i zaczął się śmiać. Cały Lou i jego powaga w każdej sytuacji.
- No to zbierajcie się chłopaki. – Nowy znajomy wstał z miejsca i zaczął nas poganiać. Co jest, znamy się kilka lat czy kilka minut? – No co tak patrzycie? Zamierzacie cały wieczór przesiedzieć w domu? Chce iść na imprezę, ale sam na pewno nigdzie nie pójdę.
- Dzwoń do Nialla. – Zaśmiałem się. – Niech przyjeżdża i idzie z tobą.
- Nie marudź, tylko się zbieraj. Ty Louis też. – Zachowywał się naprawdę dziwnie, ale zaczynałem go lubić. Miał cechy podobne do moich, więc to samo mówi za siebie.
****
Pełno ludzi, głośna muzyka i cholernie dużo alkoholu. Zgodziliśmy się, a teraz jesteśmy na najlepszej imprezie w mieście. Nawet nie znam organizatora, ale skoro Jackson nas zaprosił to on sam musiał tu kogoś znać. Na początek wypiliśmy dwie kolejki. Potem przeszliśmy na drugi koniec domu i tam zauważyłem znajome twarze. Rose, która rozmawiała z jakimś kolesiem od razu rzuciła się na bruneta. Wyglądało na to, że się znali. Zresztą nie ma się co dziwić, ona chodziła z Niallem.
- Tak się cieszę! – Pisnęła po raz czwarty. – Kiedy przyjechałeś?
- Dzisiaj rano. – Odpowiedział. – Znacie się, prawda?
Spojrzał na nasza dwójkę i dziewczynę. Ona wywróciła oczami i potwierdziła to co powiedział. Nie przepadała za mną, bo jeszcze nie tak dawno byłem z tej niższej półki. Była atrakcyjna, nie powiem. Jednak jej charakter był okropny, a ja nienawidziłem takich dziewczyn.
- Pójdę się rozejrzeć. – Lou mnie opuścił, więc zostałem tylko z moim nowym znajomym i wredną suką.
- Więc Niall cię wystawił i kazał zająć się tobą Harremu. – Rose usiadła na kanapie, a ja zająłem miejsce naprzeciwko niej.
- Pojechał gdzieś z jakąś dziewczyną. – Jackson podał nam kieliszki i w jednej chwili zostały one opróżnione. Nie zamierzałem się odzywać, dopóki nie będę musiał. Chciałem wybadać jaki na prawdę jest mój kuzyn o którym nigdy nie słyszałem. – Właśnie! Dlaczego ja nic nie wiem o waszym pieprzonym zerwaniu Rose?
- Nie mam pojęcia. – Zaśmiała się. – Ale jestem pewna, że ktoś ci to wytłumaczy.
- Nie chcesz mówić to nie. – Wstał z kanapy i spojrzał na mnie. – Idę zapalić. Jak chcesz to zapraszam.
- Posiedzę. – Mruknąłem.
Kuzyn odszedł, a ja zostałem sam na sam z Rose. Gapiliśmy się na siebie i nic nie mówiliśmy. Mimo tego, że za nią nie przepadałem musiałem przyznać, że wyglądała dość dobrze. Sukienka doskonale na niej leżała. Harry przestań! Skarciłem samego siebie.
Zacząłem się rozglądać i nagle moje serce zaczęło mocniej bić. Stała tyłem, a jej włosy delikatnie opadały na plecy. Nie zauważyła mnie i poszła dalej. Nie miałem pojęcia co mam robić, ale wina zdecydowanie leżała po jej stronie. Więc nie zamierzałem jako pierwszy wyciągać ręki.
- Pokłóceni? – Rose usiadła bliżej.
- Nie twoja sprawa. – Mruknąłem.
- Niby nie moja, ale widzę jak się męczysz. – Nie śmiała się, ani nie uśmiechała głupkowato. O co jej chodziło?
Nagle wszyscy zaczęli wychodzić na zewnątrz i coś krzyczeć. Domyślałem się, że ktoś rozpoczął bójkę. Oboje wstaliśmy z miejsca i podążyliśmy za tłumem. Coś mi mówiło, aby przepchać się na początek. Tak też zrobiłem. Nie żałowałem. Jackson tłukł się z jakimś kolesiem. Może i nie znałem jego zbyt dobrze, ani przyczyny bójki. Jednak podszedłem do niego i próbowałem go odciągnąć. Jego ciosy w przeciwnika były dosyć mocne. Nie wyglądał na takiego co się bije.
- Przestań! – Krzyknąłem, ale to nic nie pomagało. Jakiś inny chłopak zaczął się do mnie przystawiać. Zaczął na mnie wrzeszczeć, że to nie moja sprawa. Nie chciałem odejść, więc od niego dostałem. I tak zaczęła się prawdziwa bójka. On nie wiedział z kim ma do czynienia. Waliłem konkretnie, tak aby go zabolało.
- Harry! Uspokój się! – Dziewczyna zaczęła mnie odciągać, ale nie miałem zamiaru się tako poddać.
- Proszę, zostaw go! – Nie słuchałem jej. Biłem się dalej, tak jakby to był mój najgorszy wróg.
Zanim zdążyłem się obejrzeć dookoła nas było już kilka bójek. Ta cała impreza to był jakiś jeden wielki żart. Przewróciłem się na ziemie i już nie wstałem. Nikt mnie już nie atakował więc sam także postanowiłem to zostawić w spokoju.
- Co ty wyprawiasz?! – Nade mną stała Kate. Wkurzona jak nie wiem co, ale nie zwracałem na nią uwagi.
- Gówno cię to powinno obchodzić. Lepiej idź do swojego chłoptasia. – Burknąłem i podążyłem szukać chłopaków.
- Harry! – Krzyknęła, ale nawet się nie obróciłem. Nie miałem zamiaru na nią patrzeć.


 _____________________________________________
Tak oto witamy nowego bohatera :)
Możecie znaleźć go w zakładce - Bohaterowie, nasza Kate także tam jest ;)

Kolejny w środę ^^

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ! Co dalej z Jackonem? Super scena z Niallem i Charlotte. Wredna Rose nie odpusci. :-( . Harry! Rose. Nie moze mu sie podobać. Tylko Kate! Czekam na następny :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawi mnie co takiego zrobi Jackson :)
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe co znowu kombinuje Rose... Rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nienawidzę Rose ! Nie chcę jej w tym opowiadaniu. Niech ktoś ją potrąci :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział / misia

    OdpowiedzUsuń
  6. I like it ^^ Go go <3
    Great. Good luck :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz buduję mnie do dalszego pisania. :)