Siedziałam przy szpitalnym łóżku. Vanessa wyglądała o niebo
lepiej, dostała silne leki przeciwbólowe i spała. Sala szpitalna była
jednoosobowa, cała w bieli. Siedziałam w zielonym fartuchu i co róż spoglądałam
na pikające monitory.
- Ten dźwięk mnie przeraża, jest straszny. – Drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Lou. Usiadł naprzeciwko mnie i chyba nie wiedział co ma powiedzieć. Wyręczyłam go i sama zaczęłam.
- Co tak naprawdę się stało? – Nie patrzyłam w jego stronę.
- Nie wiem czy powinienem ci mówić. Może sama ci wytłumaczy…jak się obudzi.
- Proszę…nie każ mi czekać. – Byłam pewna, że Vanessa nie pisnęłaby słowa na ten temat.
- Dostała od szefa. – Wypowiedział to tak, jakby nie miało to wielkiego znaczenia.
- Jak? Skąd wiesz?– Moje oczy się powiększyły.
- Czasami tak jest, jak nie chcesz czegoś zrobić to dostajesz. Nessa pracuje już tam jakieś cztery lata. Znam ją jakiś czas, jest trochę…inna.
- Nie miałam pojęcia, nic nie mówiła że cię zna. Ujdzie mu to na sucho? – Byłam ciekawa co oznacza to słowo „inna”. Jednak gdybym zasypała go wszystkimi pytaniami na raz, pewnie nic by mi nie powiedział.
- Pewnie, że tak. Ona na niego nie doniesie.
- A my? – Skoro dziewczyna nie mogła iść na policje. To dlaczego nie ja albo Louis? Przecież nie można tak postępować z ludźmi.
- Chyba żartujesz. – Wstał na równe nogi. – Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Jasne?
- Mhm… - Było to dla mnie dość niepoważne. Przecież mógł skrzywdzić wiele osób? – Myślisz, że się zwolni z tej całej pracy? – Wypaliłam nagle.
- Niee. Potrzebuje tej roboty, a to nie był pierwszy raz. Wraca w o wiele gorszym stanie. Uwierz. – Uśmiechnął się. – Ona się jemu stawiała…nie lubi tego więc oberwała.
- Zaraz…czy ty trzymasz jego stronę? – Wypowiedziałam to przez zęby.
- Nie i tak. To znaczy…oczywiście nie powinien jej bić. Zrobiła coś za co powinna dostać ale nie tak.
- Co zrobiła? – Zmrużyłam oczy.
- Charlie to nie twoja sprawa. Zapomnij o tym i więcej o to nie pytaj. A zwłaszcza Vanessy.
- Jak mam zapomnieć?! – Krzyknęłam nieświadomie. – On ją pobił…nie da się o tym zapomnieć.
- Spróbuj i nic więcej nie mów. Proszę.
Resztę nocy przespałam na krześle. Oczywiście nie była to wymarzona drzemka. Siedzenie było strasznie twarde, a do sali cały czas zaglądała jakaś pielęgniarka. Vanessa prawie cały czas spała, głównie przez to, że dostała dużo środków przeciwbólowych.
***Z perspektywy Harrego***
Dostałem wiele pogróżek i ostrzeżeń, wiele zdjęć Charlie, ale próbowałem o tym nie myśleć. Nie chciałem z nim pracować, nie w taki sposób. Jay był złym człowiekiem, ale może czasami stawał się miękki. Tego nie potrafiłem rozgryźć.
- Mamy problem. – Drzwi trzasnęły, a ja aż podskoczyłem.
- Co jest? – Louis wyglądał na zdenerwowanego. Mimo, że mieszkamy razem nie widziałem go chyba z dwa dni. Dziwne, ale możliwe. Kiedy ja wychodziłem, on przychodził i tak na zmianę.
- Vanessa to kuzynka tej twojej Charlie. – Obserwowałem jego każdy ruch. Wszedł do kuchni po czym zaczął grzebać w lodówce. – Ona wczoraj została pobita.
- Czemu mi wcześniej tego nie powiedziałeś?! – Krzyknąłem.
- Nie moja wina, że ciebie wiecznie nie ma. Po za tym dzwoniłem.
- Charlie…ona pytała o coś? – Zamiast spytać się o to jak się czuje poszkodowana, ja pytam o Charlotte.
- Nie i tak. – Uśmiechnął się i w dwa kieliszki nalał czystej wódki. – Nie mówiłem za dużo, przecież nie jestem aż taki głupi. Chciała iść na policje, ale ją powstrzymałem. Wymsknęło mi się też, że była już w takim stanie.
- Nic więcej nie mówiłeś? – Usiadłem obok niego.
- Nic ważnego. – Obserwowałem jak wypija dwa kieliszki alkoholu. Nie skrzywił się ani razu, w moim przypadku było tak samo. – Pilnuj jej. – Powiedział nagle.
- Kogo? – Wiedziałem, że ma na myśli Charlie. Jednak wolałem usłyszeć to z jego ust i się upewnić.
- Charlotte…to dobra dziewczyna. Powinieneś zgodzić się też na umowę z Jayem, widziałem zdjęcia. Nie udasz, że jest ci obojętna. On tego nie połknie i prędzej czy później zaatakuje.
- Poczekam jeszcze trochę. – Przeczesałem włosy i wstałem od stołu. Brzuch dawał się we znaki i była pora aby zjeść śniadanie. Mimo, że był normalny dzień szkolny nie wybierałem się do niej. Wolałem spędzić trochę czasu w domu, w końcu był piątek.
- Ona i tak ma już za duże powiązanie z nimi. Pracuje ze mną, spotka się z tobą, a na dodatek Vanessa z nią mieszka. Harry zgódź się na gówno! – Denerwował się?
- Coś ty się jej tak uczepił? Eleanor, nie zapominaj o niej. – Warknąłem.
- Miałem nic ci nie mówić, ale dobra jak chcesz. Byłem u niego i oczywiście dał mi coś do roboty. Tylko, że minąłem pewien pokój w którym była mowa o Charlie. Śledzą każdy jej ruch, dwadzieścia cztery na dobę. Co jeśli on naprawdę chce jej coś zrobić? Chcesz mieć ją na sumieniu?
- Nic jej nie zrobią. – Powiedziałem to jakbym był pewny na sto procent. Ale czy byłem? Nie miałem pojęcia czy coś jej grozi. Chciałem w to wierzyć, że jest bezpieczna. Najchętniej nie spuszczałbym jej z oka. Jednak nie mogę, raz że jest na mnie obrażona. A drugi powód to właśnie Jay. Kiedy się do niej zbliżę on na pewno zaatakuje. Wtedy nie będzie tak wesoło, jak w czasie jego wizyty.
***Z perspektywy Charlie***
Miałam już po dziurki w nosie tego szpitala, chociaż wyszłam z niego dopiero drugi raz. Całe to miejsce przyprawiało mnie o dreszcze. Było tam za dużo jednego koloru – bieli. Nie mam nic przeciwko, ale co za dużo to nie zdrowo. Vanessa była w o wiele lepszym stanie i mieli ją wypisać już następnego dnia. Ucieszyłam się, ale ona wyglądała jakby wcale ją to nie ruszało. Nie rozmawiała ze mną na ten temat, może tylko raz. Kiedy pytała się czy komuś mówiłam, a zwłaszcza naszym rodzicielkom. Zaprzeczyłam. Miały wrócić za kilka dni, ale przecież to nie wystarczy aby rany się zagoiły. Byłam ciekawa jak z tego wybrnie. Przez całą drogę do domu czułam jakby ktoś za mną szedł, jednak kiedy się obracałam nikogo nie było. Pustka i nic nieznaczący przechodnie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam się samotna. Zaświeciłam jedną lampkę i stanęłam przed lustrem. Dookoła panuje ciemność, a ja nie mam pojęcia co mam ze sobą zrobić. Nie chce bezczynnie siedzieć na kanapie i oglądać romansideł. Skończy się na płaczu i rozżalona nad swoim prywatnym życiem pójdę spać. Dzięki czemu cały mój weeknd będzie zmarnowany. Postanowiłam, że nieco inaczej go spędzę. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam trzy nowe wiadomości.
„Mam nadzieje, że jeszcze o mnie nie zapomniałaś.” – Niall.
„Co powiesz na wypad do Koko?” - Naomi
„Czekam na odpowiedź już dwadzieścia minut. Cholera Charlie!” - Naomi
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Koko to był nocny klub, w którym podobno każdy świetnie się bawił. Nigdy tam nie byłam, ale skoro przyjaciółka wyszła z taką inicjatywą to musiałam się zgodzić. Odpisałam jej na wiadomość i pobiegłam na górę się szykować. W szafie znalazłam odpowiedni strój i szybko się przebrałam. Po dwudziestu minutach byłyśmy już w drodze. Niestety Danielle nie mogła do nas dołączyć, była z Liamem na jakiejś randce. Trudno. Postanowiłyśmy się zabawić, w końcu był piątek. Większość właśnie dzisiaj zaczynała imprezować, a my chciałyśmy spędzić kilka godzin w miłym towarzystwie.
- Dwa shoty. – Nachyliłam się do barmana i złożyłam zamówienie. W klubie było strasznie głośno, więc obie się nawzajem przekrzykiwałyśmy. Zanim się obejrzałam obie byłyśmy nieźle wstawiona. Jednak nie przeszkadzało to nam, wręcz przeciwnie. Dzięki temu bawiłyśmy się o wiele lepiej. W całym klubie było czuć przewagę damskich perfum i zapach alkoholu. Podobało mi się tu, było inaczej niż w tych klubach w których byłam. Inna atmosfera i o wiele lepiej się tu czułam.
- On się do mnie przystawia! – Naomi szepnęła mi na ucho, a raczej krzyknęła. Wskazała na bruneta, który stał tuż za nią. Nie wyglądał na kujona, ani na odpychającego gościa. Był całkiem, całkiem.
- Odwal się od niej! – Krzyknęłam. Jednak on zaśmiał się i złapał mnie za pierś. Nie byłam mu dłużna, z całej siły przyłożyłam swoją dłoń do jego policzka. Nie zamierzałam dalej stać w jego towarzystwie, wiec złapałam Nomi za rękę. Razem odeszłyśmy z dumą, a naszym kierunkiem była zatłoczona łazienka. Kilka dziewczyn stało przy lusterku i się malowały. Jakby nie mogły tego zrobić w domu. Weszłam do jednej z kabin i załatwiłam swoją potrzebę. Kiedy wyszłam Naomi siedziała na jednej z umywalek i była zamyślona.
- Pobudka. – Zaśmiałam się. – Idziemy się bawić.
- Tak tylko sobie myślałam. – Zeskoczyła i udała się w to same miejsce, z którego wyszłam przed chwilą. – Danielle ma cholerne szczęście nie sądzisz?
- Tak. Ma przy sobie kogoś, kto ją kocha. Zrobi dla niej wszystko i poprawi humor w każdej chwili.
- Chciałabym być na jej miejscu. Tylko wiesz, nie że z Liamem. – Zaśmiała się. – To wszystko jest takie piękne, ale chyba aż za bardzo. W sumie komu by się chciało widywać z tą samą osoba przez tak długi czas. – Na swoje usta nałożyła brzoskwiniowy błyszczyk, a następnie niedbale wrzuciła do torebki.
- Wróciła moja Naomi, gdzieś ty była przez te dwie minuty. – Zaśmiałam się.
- Oj nie zgrywaj się. Po prostu czasami mam takie…hmm…nawyki, potrzeby. – Wywróciła oczami i cmoknęła ustami. – Ty tak nie masz?
- Czasami można sobie pomarzyć. W końcu marzenia po to są, aby je spełniać.
- Prawda. – Uśmiechnęła się. – Utrzymujesz kontakt z Niallem? – Zadała pytanie nie z tej ziemi. Nie sądziłam, że może ją to interesować. Jednak dzięki temu przypomniałam sobie o wiadomości od niego, na którą nie odpisałam.
- Tak jakby. – Wyciągnęłam telefon i zaczęłam myśleć co mu odpowiedzieć.
- Wiem, że już to mówiłam. Jednak powtórzę. Jest z niego niezły cham Charlie.
- Tak, tak. Przerabiałyśmy to już. – Chciałam już wyjść z tego kibla i iść się bawić. Nasza rozmowa zmierzała do kłótni. Jak zwykle.
- Nie chce aby cię zranił. – Jej ręka powędrowała na moje ramię. – Powiedzmy, że wiem od niektórych lepiej jak on się zachowuje.
- Niby skąd? – W jej oczach widziałam jak coś przede mną ukrywa. Nie lubiłam tego spojrzenia.
- Wiem…po prostu wiem. – Uśmiechnęła się, próbowała to zrobić. Jednak nie za bardzo jej to wychodziło. – Chodźmy! – Pisnęła i pociągnęła mnie za rękę.
Kolejny w niedziele, około 14
- Ten dźwięk mnie przeraża, jest straszny. – Drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Lou. Usiadł naprzeciwko mnie i chyba nie wiedział co ma powiedzieć. Wyręczyłam go i sama zaczęłam.
- Co tak naprawdę się stało? – Nie patrzyłam w jego stronę.
- Nie wiem czy powinienem ci mówić. Może sama ci wytłumaczy…jak się obudzi.
- Proszę…nie każ mi czekać. – Byłam pewna, że Vanessa nie pisnęłaby słowa na ten temat.
- Dostała od szefa. – Wypowiedział to tak, jakby nie miało to wielkiego znaczenia.
- Jak? Skąd wiesz?– Moje oczy się powiększyły.
- Czasami tak jest, jak nie chcesz czegoś zrobić to dostajesz. Nessa pracuje już tam jakieś cztery lata. Znam ją jakiś czas, jest trochę…inna.
- Nie miałam pojęcia, nic nie mówiła że cię zna. Ujdzie mu to na sucho? – Byłam ciekawa co oznacza to słowo „inna”. Jednak gdybym zasypała go wszystkimi pytaniami na raz, pewnie nic by mi nie powiedział.
- Pewnie, że tak. Ona na niego nie doniesie.
- A my? – Skoro dziewczyna nie mogła iść na policje. To dlaczego nie ja albo Louis? Przecież nie można tak postępować z ludźmi.
- Chyba żartujesz. – Wstał na równe nogi. – Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Jasne?
- Mhm… - Było to dla mnie dość niepoważne. Przecież mógł skrzywdzić wiele osób? – Myślisz, że się zwolni z tej całej pracy? – Wypaliłam nagle.
- Niee. Potrzebuje tej roboty, a to nie był pierwszy raz. Wraca w o wiele gorszym stanie. Uwierz. – Uśmiechnął się. – Ona się jemu stawiała…nie lubi tego więc oberwała.
- Zaraz…czy ty trzymasz jego stronę? – Wypowiedziałam to przez zęby.
- Nie i tak. To znaczy…oczywiście nie powinien jej bić. Zrobiła coś za co powinna dostać ale nie tak.
- Co zrobiła? – Zmrużyłam oczy.
- Charlie to nie twoja sprawa. Zapomnij o tym i więcej o to nie pytaj. A zwłaszcza Vanessy.
- Jak mam zapomnieć?! – Krzyknęłam nieświadomie. – On ją pobił…nie da się o tym zapomnieć.
- Spróbuj i nic więcej nie mów. Proszę.
Resztę nocy przespałam na krześle. Oczywiście nie była to wymarzona drzemka. Siedzenie było strasznie twarde, a do sali cały czas zaglądała jakaś pielęgniarka. Vanessa prawie cały czas spała, głównie przez to, że dostała dużo środków przeciwbólowych.
***Z perspektywy Harrego***
Dostałem wiele pogróżek i ostrzeżeń, wiele zdjęć Charlie, ale próbowałem o tym nie myśleć. Nie chciałem z nim pracować, nie w taki sposób. Jay był złym człowiekiem, ale może czasami stawał się miękki. Tego nie potrafiłem rozgryźć.
- Mamy problem. – Drzwi trzasnęły, a ja aż podskoczyłem.
- Co jest? – Louis wyglądał na zdenerwowanego. Mimo, że mieszkamy razem nie widziałem go chyba z dwa dni. Dziwne, ale możliwe. Kiedy ja wychodziłem, on przychodził i tak na zmianę.
- Vanessa to kuzynka tej twojej Charlie. – Obserwowałem jego każdy ruch. Wszedł do kuchni po czym zaczął grzebać w lodówce. – Ona wczoraj została pobita.
- Czemu mi wcześniej tego nie powiedziałeś?! – Krzyknąłem.
- Nie moja wina, że ciebie wiecznie nie ma. Po za tym dzwoniłem.
- Charlie…ona pytała o coś? – Zamiast spytać się o to jak się czuje poszkodowana, ja pytam o Charlotte.
- Nie i tak. – Uśmiechnął się i w dwa kieliszki nalał czystej wódki. – Nie mówiłem za dużo, przecież nie jestem aż taki głupi. Chciała iść na policje, ale ją powstrzymałem. Wymsknęło mi się też, że była już w takim stanie.
- Nic więcej nie mówiłeś? – Usiadłem obok niego.
- Nic ważnego. – Obserwowałem jak wypija dwa kieliszki alkoholu. Nie skrzywił się ani razu, w moim przypadku było tak samo. – Pilnuj jej. – Powiedział nagle.
- Kogo? – Wiedziałem, że ma na myśli Charlie. Jednak wolałem usłyszeć to z jego ust i się upewnić.
- Charlotte…to dobra dziewczyna. Powinieneś zgodzić się też na umowę z Jayem, widziałem zdjęcia. Nie udasz, że jest ci obojętna. On tego nie połknie i prędzej czy później zaatakuje.
- Poczekam jeszcze trochę. – Przeczesałem włosy i wstałem od stołu. Brzuch dawał się we znaki i była pora aby zjeść śniadanie. Mimo, że był normalny dzień szkolny nie wybierałem się do niej. Wolałem spędzić trochę czasu w domu, w końcu był piątek.
- Ona i tak ma już za duże powiązanie z nimi. Pracuje ze mną, spotka się z tobą, a na dodatek Vanessa z nią mieszka. Harry zgódź się na gówno! – Denerwował się?
- Coś ty się jej tak uczepił? Eleanor, nie zapominaj o niej. – Warknąłem.
- Miałem nic ci nie mówić, ale dobra jak chcesz. Byłem u niego i oczywiście dał mi coś do roboty. Tylko, że minąłem pewien pokój w którym była mowa o Charlie. Śledzą każdy jej ruch, dwadzieścia cztery na dobę. Co jeśli on naprawdę chce jej coś zrobić? Chcesz mieć ją na sumieniu?
- Nic jej nie zrobią. – Powiedziałem to jakbym był pewny na sto procent. Ale czy byłem? Nie miałem pojęcia czy coś jej grozi. Chciałem w to wierzyć, że jest bezpieczna. Najchętniej nie spuszczałbym jej z oka. Jednak nie mogę, raz że jest na mnie obrażona. A drugi powód to właśnie Jay. Kiedy się do niej zbliżę on na pewno zaatakuje. Wtedy nie będzie tak wesoło, jak w czasie jego wizyty.
***Z perspektywy Charlie***
Miałam już po dziurki w nosie tego szpitala, chociaż wyszłam z niego dopiero drugi raz. Całe to miejsce przyprawiało mnie o dreszcze. Było tam za dużo jednego koloru – bieli. Nie mam nic przeciwko, ale co za dużo to nie zdrowo. Vanessa była w o wiele lepszym stanie i mieli ją wypisać już następnego dnia. Ucieszyłam się, ale ona wyglądała jakby wcale ją to nie ruszało. Nie rozmawiała ze mną na ten temat, może tylko raz. Kiedy pytała się czy komuś mówiłam, a zwłaszcza naszym rodzicielkom. Zaprzeczyłam. Miały wrócić za kilka dni, ale przecież to nie wystarczy aby rany się zagoiły. Byłam ciekawa jak z tego wybrnie. Przez całą drogę do domu czułam jakby ktoś za mną szedł, jednak kiedy się obracałam nikogo nie było. Pustka i nic nieznaczący przechodnie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam się samotna. Zaświeciłam jedną lampkę i stanęłam przed lustrem. Dookoła panuje ciemność, a ja nie mam pojęcia co mam ze sobą zrobić. Nie chce bezczynnie siedzieć na kanapie i oglądać romansideł. Skończy się na płaczu i rozżalona nad swoim prywatnym życiem pójdę spać. Dzięki czemu cały mój weeknd będzie zmarnowany. Postanowiłam, że nieco inaczej go spędzę. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam trzy nowe wiadomości.
„Mam nadzieje, że jeszcze o mnie nie zapomniałaś.” – Niall.
„Co powiesz na wypad do Koko?” - Naomi
„Czekam na odpowiedź już dwadzieścia minut. Cholera Charlie!” - Naomi
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Koko to był nocny klub, w którym podobno każdy świetnie się bawił. Nigdy tam nie byłam, ale skoro przyjaciółka wyszła z taką inicjatywą to musiałam się zgodzić. Odpisałam jej na wiadomość i pobiegłam na górę się szykować. W szafie znalazłam odpowiedni strój i szybko się przebrałam. Po dwudziestu minutach byłyśmy już w drodze. Niestety Danielle nie mogła do nas dołączyć, była z Liamem na jakiejś randce. Trudno. Postanowiłyśmy się zabawić, w końcu był piątek. Większość właśnie dzisiaj zaczynała imprezować, a my chciałyśmy spędzić kilka godzin w miłym towarzystwie.
- Dwa shoty. – Nachyliłam się do barmana i złożyłam zamówienie. W klubie było strasznie głośno, więc obie się nawzajem przekrzykiwałyśmy. Zanim się obejrzałam obie byłyśmy nieźle wstawiona. Jednak nie przeszkadzało to nam, wręcz przeciwnie. Dzięki temu bawiłyśmy się o wiele lepiej. W całym klubie było czuć przewagę damskich perfum i zapach alkoholu. Podobało mi się tu, było inaczej niż w tych klubach w których byłam. Inna atmosfera i o wiele lepiej się tu czułam.
- On się do mnie przystawia! – Naomi szepnęła mi na ucho, a raczej krzyknęła. Wskazała na bruneta, który stał tuż za nią. Nie wyglądał na kujona, ani na odpychającego gościa. Był całkiem, całkiem.
- Odwal się od niej! – Krzyknęłam. Jednak on zaśmiał się i złapał mnie za pierś. Nie byłam mu dłużna, z całej siły przyłożyłam swoją dłoń do jego policzka. Nie zamierzałam dalej stać w jego towarzystwie, wiec złapałam Nomi za rękę. Razem odeszłyśmy z dumą, a naszym kierunkiem była zatłoczona łazienka. Kilka dziewczyn stało przy lusterku i się malowały. Jakby nie mogły tego zrobić w domu. Weszłam do jednej z kabin i załatwiłam swoją potrzebę. Kiedy wyszłam Naomi siedziała na jednej z umywalek i była zamyślona.
- Pobudka. – Zaśmiałam się. – Idziemy się bawić.
- Tak tylko sobie myślałam. – Zeskoczyła i udała się w to same miejsce, z którego wyszłam przed chwilą. – Danielle ma cholerne szczęście nie sądzisz?
- Tak. Ma przy sobie kogoś, kto ją kocha. Zrobi dla niej wszystko i poprawi humor w każdej chwili.
- Chciałabym być na jej miejscu. Tylko wiesz, nie że z Liamem. – Zaśmiała się. – To wszystko jest takie piękne, ale chyba aż za bardzo. W sumie komu by się chciało widywać z tą samą osoba przez tak długi czas. – Na swoje usta nałożyła brzoskwiniowy błyszczyk, a następnie niedbale wrzuciła do torebki.
- Wróciła moja Naomi, gdzieś ty była przez te dwie minuty. – Zaśmiałam się.
- Oj nie zgrywaj się. Po prostu czasami mam takie…hmm…nawyki, potrzeby. – Wywróciła oczami i cmoknęła ustami. – Ty tak nie masz?
- Czasami można sobie pomarzyć. W końcu marzenia po to są, aby je spełniać.
- Prawda. – Uśmiechnęła się. – Utrzymujesz kontakt z Niallem? – Zadała pytanie nie z tej ziemi. Nie sądziłam, że może ją to interesować. Jednak dzięki temu przypomniałam sobie o wiadomości od niego, na którą nie odpisałam.
- Tak jakby. – Wyciągnęłam telefon i zaczęłam myśleć co mu odpowiedzieć.
- Wiem, że już to mówiłam. Jednak powtórzę. Jest z niego niezły cham Charlie.
- Tak, tak. Przerabiałyśmy to już. – Chciałam już wyjść z tego kibla i iść się bawić. Nasza rozmowa zmierzała do kłótni. Jak zwykle.
- Nie chce aby cię zranił. – Jej ręka powędrowała na moje ramię. – Powiedzmy, że wiem od niektórych lepiej jak on się zachowuje.
- Niby skąd? – W jej oczach widziałam jak coś przede mną ukrywa. Nie lubiłam tego spojrzenia.
- Wiem…po prostu wiem. – Uśmiechnęła się, próbowała to zrobić. Jednak nie za bardzo jej to wychodziło. – Chodźmy! – Pisnęła i pociągnęła mnie za rękę.
Kolejny w niedziele, około 14
ojej, świetny :)<3
OdpowiedzUsuńBoski *-* czekam na next i życze wenty, tylko szkoda że następny dopiero w niedziele ;) ale wiem że jest na co czekać <3
UsuńDosia :*
Świetne jak zawsze. Czemu next dopiero w niedzielę?????? Ale trudno. Będę czekać <3
OdpowiedzUsuńZaczynam się bać o Charlie. Ta cała sprawa z Harrym może się źle skończyć.
OdpowiedzUsuńI jeszcze to, że ją śledzą... omg
http://uciekacnadno.blogspot.com/
Cudny :) Czekam na next!!! Szkoda że dopiero w niedziele ale warto czekać ;)
OdpowiedzUsuńWera
genialny :) ciekawość bierze góre, czym zajmuje sie Nessa albo mi to umknęło bo czytam kilka tego typu opowiadań i do tego imaginy ;)
OdpowiedzUsuńSuperaśny :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♥ cudoo
OdpowiedzUsuńDa radę wcześniej? Pliiiiisssss ♥♥♥ suuuuperasny *-*
OdpowiedzUsuńDa radę wcześniej? Pliiiiisssss ♥♥♥ suuuuperasny *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na next. Do niedzieli tak dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugo
OdpowiedzUsuńŚwietny ! Szkoda, że następny dopiero w niedziele ;c No ale trudno z niecierpliwością czekam na next'a i życzę weny ! ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3 ! Zresztą jak kazdy ktory piszesz ! Moze uda Ci sie wczesniej cos dodac ? :D
OdpowiedzUsuńBardzo ladnie prosimy <3
Czudo <3 Super rozdziałek !! Wejdziesz? http://damon-moim-uzaleznieniem.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuperaśny! czekam na nexta ;3
OdpowiedzUsuńA ja bym chciała teraz nexta. Kocham
OdpowiedzUsuń