Sobotni poranek. Słońce? Nie, wręcz przeciwnie. Na dworze było strasznie
zimno i do tego padał deszcz. Umówiłam się z Niallem i bardzo mnie to cieszyło.
Nawet nie wiedziałam czemu, przecież to miało być zwykłe spotkanie. Moja mama
znowu była w domu, ale była dość dziwna. Kiedy wstałam sprzątała w kuchni. Tak,
to było dość nie normalne bo zazwyczaj tego nie robi.
- Zrobiłam ci śniadanie. – Wskazała na stół.
- Dzięki. Coś się stało? – Zawsze kiedy tak się zachowywała coś się działo, albo miała coś ważnego do powiedzenia, albo zrobiła coś złego. O wyjeździe do Londynu poinformowała mnie kiedy upiekła kurczaka. Muszę przyznać, że był dość dobry jak na moją mamę.
- Nie, po prostu dużo o tym myślałam.
- O czym konkretnie? – Nie za bardzo wiedziałam o co jej chodzi.
- Wiem że to moja wina. Nie powinnam cię zostawiać na te dwa tygodnie. Wiem też że nie powinnaś się wychowywać bez ojca.
- Mamo…przerabiałyśmy to już. Ważne że mamy siebie nawzajem. – Podeszłam do rodzicieli i mocno ją przytuliłam. Wiedziałam, że chce dla mnie jak najlepiej. Jednak zbyt często obwiniała się za to co zaszło w przeszłości.
- Wiem kochanie. – Uśmiechnęła się i wróciła do dalszego sprzątania. Na stole stały dwie kanapki, z serkiem. Powoli zaczęłam je konsumować. Niestety nie dało się żyć samym powietrzem. Byłoby wtedy wszystkim łatwiej, ale przecież tak nie można. Tego dnia wszyscy zazwyczaj sprzątają swoje domy, albo imprezują. Na całe szczęście nie musiałam pracować. Nawet nie wiedziałam kiedy mam iść do pracy. Nikt mnie nie informował, ale to nie było zbyt dobre. W końcu nie wiedziałam co mam dalej robić. Czy w ogóle mam wracać do pracy. Zauważyłam że dość długo nic nie rysowałam, co było dość dziwne. Kiedy jeszcze nie mieszkałam w Londynie, siedziałam nad kartką papieru przynajmniej kilka godzin dziennie. Teraz ledwo raz na kilka dni.
- Charlie. – Kiedy wstałam od stołu, moja rodzicielka mnie zawołała. Wyczuwałam ten głosik, coś ode mnie chciała. – Posprzątaj w łazience.
Byłam pewna, że nie będę musiała nic robić. Jednak się myliłam. Wzięłam jakąś ściereczkę i poszłam do pomieszczenia, w którym zazwyczaj się kąpałam. Rozejrzałam się dookoła i nie wyglądało to zbyt dobrze. Pełno porozrzucanych ubrań i niepoukładanych kosmetyków. Zabrałam się za porządkowanie ciuchów. Nagle ze swetra wypadła jakaś karteczka. Była zgnieciona i brudna.
„Zrobisz co zechcesz…ale wiedz, że on ci nie odpuści. Zresztą nie tylko tobie. Nie pozwól, aby on ją zniszczył, ale nie wtrącaj się w to. Nie możesz, bo jak zwykle oberwiesz.”
Liścik był dość dziwny. Charakter pisma był mi nieznany, ale byłam pewna do kogo był zaadresowany. Vanessa. To był jej sweter. Ciekawiło mnie o kim jest mowa i kto jej to dał. Dlatego wyjechała? Przez taką kartkę? Może było tego więcej. Może nie wiedziałam o niej tak naprawdę nic. Wszystko pewnie miało związek z tą nocą, w którą została pobita. Musiałam się więcej dowiedzieć, a tą osobą był Louis. Tylko, że on na pewno nie był chętny na rozmowę. Szukałam czegoś jeszcze, jakieś wskazówki. Nawet w byłym pokoju Nessy, ale nic. Nie miałam wyjścia, sprzątałam dalej.
***
Nie mogłam się z nim spotkać, w mojej głowie cały czas był ten głupi liścik. Co oznaczał i od kogo był. To było to czego musiałam się dowiedzieć. Inaczej bym nie zasnęła. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Właśnie stałam w tej strasznej dzielnicy i byłam cała przemoczona od deszczu. Było ciemno, a na niebie nie było ani jednej gwiazdy. Przede mną było mieszkanie Harrego, albo Louisa. Nie wiedziałam do kogo należy, ani czy mam odwagę tam wejść. Zanim cokolwiek zrobiłam ktoś wybiegł ze środka. Lou. Był wkurzony i nawet nie spojrzał w moją stronę. Naciągnął kaptur na głowę i szedł przed siebie. Coś w głębi duszy kazało mi za nim iść. Więc tak też zrobiłam. Starałam się być niezauważalna, bo co jeśli zauważyłby że za nim idę? Może nic by nie zrobił, w końcu Harry to był ten impulsywny.
- Dawno cię tu nie widziałem. – Jakiś koleś przybił piątkę z Louisem i odszedł. On sam wszedł do jakiegoś budynku. Prawdopodobnie odbywała się tam impreza. „Idziesz?” . Po chwili wahania poszłam za nim, aż do środka. Czułam się nieswojo. Nie było tam tłumów ludzi. Każdy siedział przy swoim stoliku, albo przy barze. Wystrój był dość ciemny i niezbyt widziałam co się dzieje. Twarze były rozmazane i nigdzie nie widziałam Louisa. Postanowiłam, że usiądę na chwilę.
- Nie ładnie śledzić przyjaciół. – Odezwał się, a ja aż podskoczyłam.
- Ja…ja nie. – Próbowałam się jakoś wytłumaczyć.
- Czego ode mnie chcesz? – Jego głos był cichy, ale dość donośny.
- Niczego. – Nie wiedziałam co mam robić. Mówić prawdę czy milczeć.
- Nie znam ciebie zbyt dobrze, ale wiem że posiedzieć tu nie przyszłaś. Czego chcesz? – Powiedział prawie przez zęby. Nie odzywałam się.
- Dobra…mam sprawę. – Już chciałam zaczynać mówić, ale Louis mnie powstrzymał.
- W porządku. Spotkajmy się tam za dwadzieścia minut. – Podał mi karteczkę, a na niej był napisany jakiś adres. Wstałam i wyszłam z pomieszczenia. W myślach zaczęłam układać sobie ciąg rozmowy. Bałam się trochę, czy odpowie mi chociaż na jedno pytanie. Musiałam się dowiedzieć, co się dzieje z moją kuzynką. Mimo tego, że jej prawie nie znałam. Na początku nawet nie chciałam jej poznać, ale to był błąd. Możliwe że miała kłopoty i dalej je ma. Nic nie zrobiłam.
- Myślałem, że jesteś chora. – Nagle przeszły mnie dreszcze, a przede mną stał Niall. Tak, okłamałam go. Przecież nie mogłam napisać mu, że robię prywatne dochodzenie. I tak by nie zrozumiał.
- Yh…nie mogłam się z tobą zobaczyć. – Wymamrotałam.
- Było tak od razu powiedzieć, a nie wymyślać. – Jego mina nie była zbyt wesoła. Nie dziwiłam się w końcu to ni było miłe z mojej strony.
- Przepraszam. Po prostu miałam coś do załatwienia. – Zaczęłam się tłumaczyć, ale on odszedł. Machnął ręką i tyle go widziałam. Było mi strasznie głupio. Nie chciałam aby tak wyszło, ale jak zwykle wszystko popsułam. Czułam się dziwnie i miałam ochotę się wygadać, więc wysłałam smsa do Danielle.
„Mogę do ciebie wpaść?”
„Zawsze, zamawiam chińszczyznę.”
Pod podanym adresem mieścił się blok. Weszłam do środka i skierowałam się do mieszkania nr.3. Czułam się jak jakiś przestępca, albo gorzej. Coraz bardziej żałowałam, że w ogóle poszłam pod dom Louisa. Pod drzwiami czekałam dobre dziesięć minut, ale stawił się. Przyszedł sam z jakąś torbą.
- Wejdź. – Otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka.
- Nie zajmę ci dużo czasu. Chce tylko spytać o Vanesse.
- Mówiłem ci coś, nie mam zamiaru o niej rozmawiać Charlie.
- Wiem, ale znalazłam to. – Podałam mu karteczkę, a on zmarszczył brwi. Widocznie nic o tym nie wiedział. Przyglądał się jej kilka minut, a ja stałam i nie wiedziałam czy wyrwać go z transu.
- Zajmę się tym. – Jego głos był spokojny.
- Chce wiedzieć o co chodzi. – Cały czas stawiałam przy swoim, w końcu po to tu przyszłam.
- Ostatni raz ci to powiem. Nie wtrącaj się w to.
- Mam prawo wiedzieć, co się wokół mnie dzieje! – Krzyknęłam.
- Dobra, ale wiedz że pakujesz się w kłopoty.
- Jasne. Teraz powiedz.
- Nie, ja ci nic nie powiem. Jak chcesz sama się tym zajmij, ale pamiętaj że cię ostrzegałem. To nie jest dla ciebie, siedzi w tym dużo ludzi. Tylko, że ty jak na razie jesteś w to najmniej wplątana.
- Co? Jestem w coś wplątana? – Przetwarzałam każde jego słowo, a w środku aż się mi gotowało.
- Już za dużo powiedziałem…Jutro o dwudziestej w barze masz zmianę. Przyjdź ubrana na luzie.
- Powiedz mi co się dzieje. – Prawie błagałam, ale to i tak nie miało najmniejszego sensu. Louis nie dał się złamać. Prawie siłą wyprowadził mnie z mieszkania, a ja nie mogłam nic zrobić.
***
- Myślisz że ona znała Harrego? – Danielle widziała wszystko, więcej niż Naomi. Nie wiem czemu, ale to jej ufałam bezgranicznie. Chciała mi pomóc, a ja przyjęłam propozycję. W końcu była moją przyjaciółką.
- Chyba tak, skoro Louis i on to przyjaciele.
- Pogadaj z nim. Będzie najlepiej i może on ci coś powie.
- A jeśli nie? – Nie myślałam nawet o loczku. Jednak może to on coś wiedział.
- Poszukamy dalej. To jest dziwnie podejrzane, wszystko jakoś się ze sobą łączy.
- Tak, aż za bardzo. - Przez resztę wieczoru myślałam o dwóch sprawach. Sprawie z Vanessą i Niallem. Byłam zła na siebie, że na niego wpadłam. Obwiniałam się za to, ale już nic nie mogłam zrobić. Na kawałku porwanej kartki zaczęłam go rysować. Tak bez powodu. Jego niebieskie oczy były szare, blond włosy tego samego koloru. Niestety Danielle nie posiadała kredek, ale mi to nie przeszkadzało. Rysowałam dalej, każdy kontur jego twarzy. Był idealny.
***Z perspektywy Harrego***
Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Byłem w obcym mi miejscu i kręciło mi się w głowie. Nie zdarzało mi się to często, ale jednak. Pierwszą osobą, którą zobaczyłem po przebudzeniu się była Lucy. Płakała, a ja nie wiedziałem jak ją uspokoić. Mówiła, że wszystko będzie dobrze, ale nic poza tym. Jedyne co pamiętałem to zwykły sobotni wieczór. Wybrałem się potem na jakąś imprezę i na tym koniec. Byłem przekonany, że zaraz wrócę do domu i będzie jak dawniej. Jednak trochę się myliłem.
- Harry, co my teraz zrobimy? – Jej głos był straszny. Była zachrypnięta, a po dłuższym przyglądaniu się dziewczynie zauważyłem że ma rozciętą wargę.
- Powiedz. Co. Się. Stało. – Każde słowo wypowiadałem oddzielnie, tak aby zrozumiała.
- Nie możemy stąd wyjść, zamknęli nas. Powiedz, że będzie dobrze. Proszę powiedz to. – Po raz pierwszy zobaczyłem jak płacze. Zazwyczaj była silna, a teraz się złamała. Zamknąłem oczy i jeszcze raz próbowałem cokolwiek zrozumieć.
- Harry, zamknęli nas. Naszą dwójkę.
- Kto? – Dalej nic do mnie nie docierało.
- Jay, a kto inny? Pewnie zaraz tu przyjdzie, proszę zgódź się na ich propozycje. Chce stąd wyjść. Błagam. – Szlochała, a ja zrozumiałem co się dzieje. W końcu to do mnie dotarło. Nie miałem czasu do nich iść i cokolwiek zrobić. Dowiedzieli się o moim wyjeździe z Charlie, ale zaczęli torturować Lucy. Musiałem zgodzić się na ich warunki. Nie chciałem, ale musiałem. Aby chronić moich przyjaciół. Nie wiedziałem nawet ile czasu siedziałem bezczynnie. Jakiś koleś przyszedł i nas zabrał. Mnie i przestraszoną dziewczynę. Szliśmy ciemnym korytarzem, aż do podejrzanych drzwi. W środku siedział Jay i jego świta. Pomieszczenie było zadymione, co mi nieco przeszkadzało.
- Znowu się spotykamy. – Zaśmiał się. – Jak się spało?
- Masz coś dla mnie? – Od razu przeszedłem do rzeczy.
- Widzę że coś sobie przemyślałeś. Usiądź. – Wskazał na krzesło, które stało naprzeciwko niego. Zrobiłem jak kazał.
- Zatrudnisz się w firmie swojego ojca. – Na samą myśl o tym zrobiło mi się gorąco.
- Nie mam ojca.
- Oj Harry. Może nazwisko masz inne, ale genów nikt ci nie zmieni.
- Niby po co miałbym tam pracować? To nie ma sensu. – Mój wzrok był zawieszony, ale co jakiś czas spoglądałem na Lucy. Była zdziwiona, a jej mina mówiła że nic nie rozumie. Nie dziwiłem się, wszyscy doskonale wiedzą że nie mam rodziny.
- Wszystko ci wytłumaczę. Będziesz tam pracował dla mnie, a ja zostawię w spokoju Charlie i ta tutaj.
- Co z Eleanor? – Nie wiedziałem co zaczynam. Nie powinienem o nią pytać, ale tak bardzo mnie korciło. Chciałem jej pomóc, ona nie miała prawa się ukrywać jak przestępca. – Dajcie jej spokój, obiecaj że jeśli się pojawi nic jej nie zrobisz. Nie będziesz jej nękał.
- Zgoda. Tylko jeszcze dzisiaj idziesz do niego i prosisz o przyjęcie. Zrozumiano?
- Tak. – Przytaknąłem.
***Z perspektywy Charlie***
W niedzielny wieczór zamiast siedzieć na kanapie i oglądać jakiś badziewny teleturniej układałam alkohol na pułkach. Na całe szczęście w barze nie było aż tylu ludzi jak ostatnio. Na mojej zmianie nie było Lucy, tylko jacyś inni podejrzani pracownicy. Louis był na zapleczu i nie zamienił ze mną ani słowa. Martwiło mnie to, ale nic nie mogłam zrobić.
- Dwa piwa, proszę. – Dostałam dreszczy, kiedy to usłyszałam. To był głos Nialla, jak zwykle uprzejmy. Odwróciłam się i jak nigdy nic zaczęłam nalewać napoju do szklanki.
- Gniewasz się na mnie? – Spytałam spokojnie.
- Nie, tylko nie wiem dlaczego nie powiedziałaś prawdy. – Jego wzrok starał się unikać mojego.
- Musiałam coś załatwić, przepraszam.
- Okej. – Zabrał alkohol i odszedł w stronę stolika. – Jeśli chcesz, to jutro po szkole możemy się spotkać. – Jego uśmiech powrócił, na moją twarz również.
- Nie powinnaś się z nim widywać, każdy ci to powie. No może prócz jego świty. – W końcu się odezwał. Louis wyszedł z przedsionka i zaczął przenosić jakieś pudła.
- Wszyscy tak mówią, ale chyba ja wiem najlepiej co powinnam zrobić. Nie uważasz? – Byłam trochę podirytowana.
- Jeszcze się na nim poznasz. Wszystkich wykiwa, a ty ucierpisz.
- Cholera Lou przestań! – Na całe szczęście tylko kilka osób na nas spojrzało. Muzyka była głośniejsza.
- Mówię ci tylko, że on nie jest miły za darmo. Wykorzysta cię, a potem porzuci. – Był denerwujący, z minuty na minutę. Nie odezwałam się, tylko wróciłam do przestawiania butelek. Było to chyba rozsądniejsze, niż kłótnia z Louisem.
Miał być około 14, ale jakoś wyszło, że jest wcześniej :)
Kolejny standardowo w środę, prawdopodobnie wiczorekiem.
- Zrobiłam ci śniadanie. – Wskazała na stół.
- Dzięki. Coś się stało? – Zawsze kiedy tak się zachowywała coś się działo, albo miała coś ważnego do powiedzenia, albo zrobiła coś złego. O wyjeździe do Londynu poinformowała mnie kiedy upiekła kurczaka. Muszę przyznać, że był dość dobry jak na moją mamę.
- Nie, po prostu dużo o tym myślałam.
- O czym konkretnie? – Nie za bardzo wiedziałam o co jej chodzi.
- Wiem że to moja wina. Nie powinnam cię zostawiać na te dwa tygodnie. Wiem też że nie powinnaś się wychowywać bez ojca.
- Mamo…przerabiałyśmy to już. Ważne że mamy siebie nawzajem. – Podeszłam do rodzicieli i mocno ją przytuliłam. Wiedziałam, że chce dla mnie jak najlepiej. Jednak zbyt często obwiniała się za to co zaszło w przeszłości.
- Wiem kochanie. – Uśmiechnęła się i wróciła do dalszego sprzątania. Na stole stały dwie kanapki, z serkiem. Powoli zaczęłam je konsumować. Niestety nie dało się żyć samym powietrzem. Byłoby wtedy wszystkim łatwiej, ale przecież tak nie można. Tego dnia wszyscy zazwyczaj sprzątają swoje domy, albo imprezują. Na całe szczęście nie musiałam pracować. Nawet nie wiedziałam kiedy mam iść do pracy. Nikt mnie nie informował, ale to nie było zbyt dobre. W końcu nie wiedziałam co mam dalej robić. Czy w ogóle mam wracać do pracy. Zauważyłam że dość długo nic nie rysowałam, co było dość dziwne. Kiedy jeszcze nie mieszkałam w Londynie, siedziałam nad kartką papieru przynajmniej kilka godzin dziennie. Teraz ledwo raz na kilka dni.
- Charlie. – Kiedy wstałam od stołu, moja rodzicielka mnie zawołała. Wyczuwałam ten głosik, coś ode mnie chciała. – Posprzątaj w łazience.
Byłam pewna, że nie będę musiała nic robić. Jednak się myliłam. Wzięłam jakąś ściereczkę i poszłam do pomieszczenia, w którym zazwyczaj się kąpałam. Rozejrzałam się dookoła i nie wyglądało to zbyt dobrze. Pełno porozrzucanych ubrań i niepoukładanych kosmetyków. Zabrałam się za porządkowanie ciuchów. Nagle ze swetra wypadła jakaś karteczka. Była zgnieciona i brudna.
„Zrobisz co zechcesz…ale wiedz, że on ci nie odpuści. Zresztą nie tylko tobie. Nie pozwól, aby on ją zniszczył, ale nie wtrącaj się w to. Nie możesz, bo jak zwykle oberwiesz.”
Liścik był dość dziwny. Charakter pisma był mi nieznany, ale byłam pewna do kogo był zaadresowany. Vanessa. To był jej sweter. Ciekawiło mnie o kim jest mowa i kto jej to dał. Dlatego wyjechała? Przez taką kartkę? Może było tego więcej. Może nie wiedziałam o niej tak naprawdę nic. Wszystko pewnie miało związek z tą nocą, w którą została pobita. Musiałam się więcej dowiedzieć, a tą osobą był Louis. Tylko, że on na pewno nie był chętny na rozmowę. Szukałam czegoś jeszcze, jakieś wskazówki. Nawet w byłym pokoju Nessy, ale nic. Nie miałam wyjścia, sprzątałam dalej.
***
Nie mogłam się z nim spotkać, w mojej głowie cały czas był ten głupi liścik. Co oznaczał i od kogo był. To było to czego musiałam się dowiedzieć. Inaczej bym nie zasnęła. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Właśnie stałam w tej strasznej dzielnicy i byłam cała przemoczona od deszczu. Było ciemno, a na niebie nie było ani jednej gwiazdy. Przede mną było mieszkanie Harrego, albo Louisa. Nie wiedziałam do kogo należy, ani czy mam odwagę tam wejść. Zanim cokolwiek zrobiłam ktoś wybiegł ze środka. Lou. Był wkurzony i nawet nie spojrzał w moją stronę. Naciągnął kaptur na głowę i szedł przed siebie. Coś w głębi duszy kazało mi za nim iść. Więc tak też zrobiłam. Starałam się być niezauważalna, bo co jeśli zauważyłby że za nim idę? Może nic by nie zrobił, w końcu Harry to był ten impulsywny.
- Dawno cię tu nie widziałem. – Jakiś koleś przybił piątkę z Louisem i odszedł. On sam wszedł do jakiegoś budynku. Prawdopodobnie odbywała się tam impreza. „Idziesz?” . Po chwili wahania poszłam za nim, aż do środka. Czułam się nieswojo. Nie było tam tłumów ludzi. Każdy siedział przy swoim stoliku, albo przy barze. Wystrój był dość ciemny i niezbyt widziałam co się dzieje. Twarze były rozmazane i nigdzie nie widziałam Louisa. Postanowiłam, że usiądę na chwilę.
- Nie ładnie śledzić przyjaciół. – Odezwał się, a ja aż podskoczyłam.
- Ja…ja nie. – Próbowałam się jakoś wytłumaczyć.
- Czego ode mnie chcesz? – Jego głos był cichy, ale dość donośny.
- Niczego. – Nie wiedziałam co mam robić. Mówić prawdę czy milczeć.
- Nie znam ciebie zbyt dobrze, ale wiem że posiedzieć tu nie przyszłaś. Czego chcesz? – Powiedział prawie przez zęby. Nie odzywałam się.
- Dobra…mam sprawę. – Już chciałam zaczynać mówić, ale Louis mnie powstrzymał.
- W porządku. Spotkajmy się tam za dwadzieścia minut. – Podał mi karteczkę, a na niej był napisany jakiś adres. Wstałam i wyszłam z pomieszczenia. W myślach zaczęłam układać sobie ciąg rozmowy. Bałam się trochę, czy odpowie mi chociaż na jedno pytanie. Musiałam się dowiedzieć, co się dzieje z moją kuzynką. Mimo tego, że jej prawie nie znałam. Na początku nawet nie chciałam jej poznać, ale to był błąd. Możliwe że miała kłopoty i dalej je ma. Nic nie zrobiłam.
- Myślałem, że jesteś chora. – Nagle przeszły mnie dreszcze, a przede mną stał Niall. Tak, okłamałam go. Przecież nie mogłam napisać mu, że robię prywatne dochodzenie. I tak by nie zrozumiał.
- Yh…nie mogłam się z tobą zobaczyć. – Wymamrotałam.
- Było tak od razu powiedzieć, a nie wymyślać. – Jego mina nie była zbyt wesoła. Nie dziwiłam się w końcu to ni było miłe z mojej strony.
- Przepraszam. Po prostu miałam coś do załatwienia. – Zaczęłam się tłumaczyć, ale on odszedł. Machnął ręką i tyle go widziałam. Było mi strasznie głupio. Nie chciałam aby tak wyszło, ale jak zwykle wszystko popsułam. Czułam się dziwnie i miałam ochotę się wygadać, więc wysłałam smsa do Danielle.
„Mogę do ciebie wpaść?”
„Zawsze, zamawiam chińszczyznę.”
Pod podanym adresem mieścił się blok. Weszłam do środka i skierowałam się do mieszkania nr.3. Czułam się jak jakiś przestępca, albo gorzej. Coraz bardziej żałowałam, że w ogóle poszłam pod dom Louisa. Pod drzwiami czekałam dobre dziesięć minut, ale stawił się. Przyszedł sam z jakąś torbą.
- Wejdź. – Otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka.
- Nie zajmę ci dużo czasu. Chce tylko spytać o Vanesse.
- Mówiłem ci coś, nie mam zamiaru o niej rozmawiać Charlie.
- Wiem, ale znalazłam to. – Podałam mu karteczkę, a on zmarszczył brwi. Widocznie nic o tym nie wiedział. Przyglądał się jej kilka minut, a ja stałam i nie wiedziałam czy wyrwać go z transu.
- Zajmę się tym. – Jego głos był spokojny.
- Chce wiedzieć o co chodzi. – Cały czas stawiałam przy swoim, w końcu po to tu przyszłam.
- Ostatni raz ci to powiem. Nie wtrącaj się w to.
- Mam prawo wiedzieć, co się wokół mnie dzieje! – Krzyknęłam.
- Dobra, ale wiedz że pakujesz się w kłopoty.
- Jasne. Teraz powiedz.
- Nie, ja ci nic nie powiem. Jak chcesz sama się tym zajmij, ale pamiętaj że cię ostrzegałem. To nie jest dla ciebie, siedzi w tym dużo ludzi. Tylko, że ty jak na razie jesteś w to najmniej wplątana.
- Co? Jestem w coś wplątana? – Przetwarzałam każde jego słowo, a w środku aż się mi gotowało.
- Już za dużo powiedziałem…Jutro o dwudziestej w barze masz zmianę. Przyjdź ubrana na luzie.
- Powiedz mi co się dzieje. – Prawie błagałam, ale to i tak nie miało najmniejszego sensu. Louis nie dał się złamać. Prawie siłą wyprowadził mnie z mieszkania, a ja nie mogłam nic zrobić.
***
- Myślisz że ona znała Harrego? – Danielle widziała wszystko, więcej niż Naomi. Nie wiem czemu, ale to jej ufałam bezgranicznie. Chciała mi pomóc, a ja przyjęłam propozycję. W końcu była moją przyjaciółką.
- Chyba tak, skoro Louis i on to przyjaciele.
- Pogadaj z nim. Będzie najlepiej i może on ci coś powie.
- A jeśli nie? – Nie myślałam nawet o loczku. Jednak może to on coś wiedział.
- Poszukamy dalej. To jest dziwnie podejrzane, wszystko jakoś się ze sobą łączy.
- Tak, aż za bardzo. - Przez resztę wieczoru myślałam o dwóch sprawach. Sprawie z Vanessą i Niallem. Byłam zła na siebie, że na niego wpadłam. Obwiniałam się za to, ale już nic nie mogłam zrobić. Na kawałku porwanej kartki zaczęłam go rysować. Tak bez powodu. Jego niebieskie oczy były szare, blond włosy tego samego koloru. Niestety Danielle nie posiadała kredek, ale mi to nie przeszkadzało. Rysowałam dalej, każdy kontur jego twarzy. Był idealny.
***Z perspektywy Harrego***
Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Byłem w obcym mi miejscu i kręciło mi się w głowie. Nie zdarzało mi się to często, ale jednak. Pierwszą osobą, którą zobaczyłem po przebudzeniu się była Lucy. Płakała, a ja nie wiedziałem jak ją uspokoić. Mówiła, że wszystko będzie dobrze, ale nic poza tym. Jedyne co pamiętałem to zwykły sobotni wieczór. Wybrałem się potem na jakąś imprezę i na tym koniec. Byłem przekonany, że zaraz wrócę do domu i będzie jak dawniej. Jednak trochę się myliłem.
- Harry, co my teraz zrobimy? – Jej głos był straszny. Była zachrypnięta, a po dłuższym przyglądaniu się dziewczynie zauważyłem że ma rozciętą wargę.
- Powiedz. Co. Się. Stało. – Każde słowo wypowiadałem oddzielnie, tak aby zrozumiała.
- Nie możemy stąd wyjść, zamknęli nas. Powiedz, że będzie dobrze. Proszę powiedz to. – Po raz pierwszy zobaczyłem jak płacze. Zazwyczaj była silna, a teraz się złamała. Zamknąłem oczy i jeszcze raz próbowałem cokolwiek zrozumieć.
- Harry, zamknęli nas. Naszą dwójkę.
- Kto? – Dalej nic do mnie nie docierało.
- Jay, a kto inny? Pewnie zaraz tu przyjdzie, proszę zgódź się na ich propozycje. Chce stąd wyjść. Błagam. – Szlochała, a ja zrozumiałem co się dzieje. W końcu to do mnie dotarło. Nie miałem czasu do nich iść i cokolwiek zrobić. Dowiedzieli się o moim wyjeździe z Charlie, ale zaczęli torturować Lucy. Musiałem zgodzić się na ich warunki. Nie chciałem, ale musiałem. Aby chronić moich przyjaciół. Nie wiedziałem nawet ile czasu siedziałem bezczynnie. Jakiś koleś przyszedł i nas zabrał. Mnie i przestraszoną dziewczynę. Szliśmy ciemnym korytarzem, aż do podejrzanych drzwi. W środku siedział Jay i jego świta. Pomieszczenie było zadymione, co mi nieco przeszkadzało.
- Znowu się spotykamy. – Zaśmiał się. – Jak się spało?
- Masz coś dla mnie? – Od razu przeszedłem do rzeczy.
- Widzę że coś sobie przemyślałeś. Usiądź. – Wskazał na krzesło, które stało naprzeciwko niego. Zrobiłem jak kazał.
- Zatrudnisz się w firmie swojego ojca. – Na samą myśl o tym zrobiło mi się gorąco.
- Nie mam ojca.
- Oj Harry. Może nazwisko masz inne, ale genów nikt ci nie zmieni.
- Niby po co miałbym tam pracować? To nie ma sensu. – Mój wzrok był zawieszony, ale co jakiś czas spoglądałem na Lucy. Była zdziwiona, a jej mina mówiła że nic nie rozumie. Nie dziwiłem się, wszyscy doskonale wiedzą że nie mam rodziny.
- Wszystko ci wytłumaczę. Będziesz tam pracował dla mnie, a ja zostawię w spokoju Charlie i ta tutaj.
- Co z Eleanor? – Nie wiedziałem co zaczynam. Nie powinienem o nią pytać, ale tak bardzo mnie korciło. Chciałem jej pomóc, ona nie miała prawa się ukrywać jak przestępca. – Dajcie jej spokój, obiecaj że jeśli się pojawi nic jej nie zrobisz. Nie będziesz jej nękał.
- Zgoda. Tylko jeszcze dzisiaj idziesz do niego i prosisz o przyjęcie. Zrozumiano?
- Tak. – Przytaknąłem.
***Z perspektywy Charlie***
W niedzielny wieczór zamiast siedzieć na kanapie i oglądać jakiś badziewny teleturniej układałam alkohol na pułkach. Na całe szczęście w barze nie było aż tylu ludzi jak ostatnio. Na mojej zmianie nie było Lucy, tylko jacyś inni podejrzani pracownicy. Louis był na zapleczu i nie zamienił ze mną ani słowa. Martwiło mnie to, ale nic nie mogłam zrobić.
- Dwa piwa, proszę. – Dostałam dreszczy, kiedy to usłyszałam. To był głos Nialla, jak zwykle uprzejmy. Odwróciłam się i jak nigdy nic zaczęłam nalewać napoju do szklanki.
- Gniewasz się na mnie? – Spytałam spokojnie.
- Nie, tylko nie wiem dlaczego nie powiedziałaś prawdy. – Jego wzrok starał się unikać mojego.
- Musiałam coś załatwić, przepraszam.
- Okej. – Zabrał alkohol i odszedł w stronę stolika. – Jeśli chcesz, to jutro po szkole możemy się spotkać. – Jego uśmiech powrócił, na moją twarz również.
- Nie powinnaś się z nim widywać, każdy ci to powie. No może prócz jego świty. – W końcu się odezwał. Louis wyszedł z przedsionka i zaczął przenosić jakieś pudła.
- Wszyscy tak mówią, ale chyba ja wiem najlepiej co powinnam zrobić. Nie uważasz? – Byłam trochę podirytowana.
- Jeszcze się na nim poznasz. Wszystkich wykiwa, a ty ucierpisz.
- Cholera Lou przestań! – Na całe szczęście tylko kilka osób na nas spojrzało. Muzyka była głośniejsza.
- Mówię ci tylko, że on nie jest miły za darmo. Wykorzysta cię, a potem porzuci. – Był denerwujący, z minuty na minutę. Nie odezwałam się, tylko wróciłam do przestawiania butelek. Było to chyba rozsądniejsze, niż kłótnia z Louisem.
Miał być około 14, ale jakoś wyszło, że jest wcześniej :)
Kolejny standardowo w środę, prawdopodobnie wiczorekiem.
Jak zwykle świetny <3 Wystraszyłam się że pokłóci się z Niallem ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca <3 Czekam do środy Xx Życzę weny <3
OdpowiedzUsuńCu do wny <3 Świetny ... no dużo by wymieniać po prostu genialny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3 Xx
Jeju bardzo lubię twojego bloga i nw czemu jak wyobrażam sobie Charlie w kolejnych rozdziałach staje się taka twarda i nieprzewidywalna bardzo było by fajnie gdyby tak się stało gdyby wzięła sprawy w swoje ręce nie dawała się nikomu po prostu byłą odwazna, ale to tylko moja wizja, więc czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg powodzenia ! A i mogę się spytać czy jest możliwość dłuższych rozdziałów nie chodzi o to żeby były częściej tylko dłuższe i nie chodzi mi z długością rozdziałów taka jak np w Darku ale trochę dłuższe ;)
OdpowiedzUsuńCudo *---* <3
OdpowiedzUsuńTa historia to dobrze zapowiadający się kryminał kocham♡
OdpowiedzUsuńOmfg ! To jest świetn
OdpowiedzUsuńLOVE LOVE LOVE <3
OdpowiedzUsuńBoski
OdpowiedzUsuńNiall by Cie pocisło xd
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać więc napisze to: <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńS-u-p-e-r-! Nie mogę się doczekać nexta =)
OdpowiedzUsuńahhh świetny jak zawsze ;) nie moge sie już doczekać następnego! powodzenia w pisaniu i dużo weny ;) xx @Nika1Dlove
OdpowiedzUsuńPo prostu Cud, Miód i Orzeszki xD tego bloga nie da sie opisać. No więc z niecierpliwoscią czekam na next i życze wenty <3
OdpowiedzUsuńDosia :*
Jak to Liasowi Per - Fect! Mozesz linki udostepniac na stronce na Fb? Prosze! Czekam na NEXT!
OdpowiedzUsuńCudowny <3 Nie moge się doczekać nexta ;)
OdpowiedzUsuńWera
WSPANIAŁY ROZDZIAŁ!!! Czekam do środy i życzę weny
OdpowiedzUsuńŚwietny ^^
OdpowiedzUsuńP.S Zapraszam na rozdział 7 http://onestoryonedream.blogspot.com/
Wspaniały ,czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńBoski ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam gorąco do siebie www.niebieskookiecudo.blogspot.com
Liczę na SZCZERY komentarz (;
Switny jak zawsze <33 next !!!
OdpowiedzUsuńJezeli to nie problem to moglabys dodac rozdzial o godzinie 15;02 ?? / urodzilam sie o tej godzinie ;P no i jutro mam 14 lat z moim blizniakiem ;---; / <;
OdpowiedzUsuń