Na całe szczęście obudziłam się we własnym łóżku. Obok mnie
leżało jakieś ciało, jednak jego obecnością się nie przejmowałam. Było skulone
w malutki kłębuszek i cichutko pochrapywało. Leciutku je szturchnęłam, a ono
spadło.
- Co do cho…? – Burza włosów została roztrzepana, a z twarzy znikł niepokój. Naomi zaczęła się śmiać. Miałam nadzieje, że sama z siebie. Wdrapała się na łóżko i położyła obok mnie. Oczy miała lekko opuchnięte, a powieki dosłownie jej latały. – O której Nessa ma wyjść?
- Nie wiem…powiedziała tylko, że sama się zjawi w domu. Mam się nie fatygować.
- Może nie chce, abyś słuchała co ma jej do powiedzenia lekarz?
- Możliwe, ale w końcu musiałabym jechać taksówką. Prawo jazdy w końcu nie mam.
Prysznic, śniadanie. Wszystkie podstawowe czynności zostały wykonane. Naomi już nie było, a mi zostało czekać na Vanesse. Miałam nadzieje, że w końcu mi wyjaśni całe to zajście. Czekałam i czekałam, a jej nie było. Zdążyłam nawet zrobić zakupy, rozpakować je i jeszcze coś ugotować. Niestety czekałam na marne, Nessy nie było. Zegarek pokazywał już godzinę piętnastą. Była pora, aby zacząć się zbierać do pracy. Miałam dzisiaj pracować w jakimś domu, na bankiecie. Mój strój musiał być elegancki, fryzura idealnie ułożona, a makijaż lekki. Kiedy wysuszyłam włosy, usłyszałam jak na dole otwierają się drzwi. W drzwiach stała dziewczyna, na która tak czekałam. Na jej twarzy widniał uśmiech, a włosy błyszczały jakby przed chwilą wyszła od fryzjera.
- Hej. – Uśmiechnęła się. – Musimy porozmawiać.
- Jasne, coś się stało? – Usiadłyśmy na kanapie w salonie, a dookoła panowała cisza. Dziewczyna lekko wzdychała i zaczęła rozmowę.
- Mogę zostawić cię samą na te kilka dni? Muszę wyjechać.
- Tak…ale dokąd jedziesz? – Byłam trochę zdziwiona jej prośbą. Jednak to był jedyny sposób, dzięki któremu jej mama nie dowie się prawdy.
- Nieważne. Nie powiesz nic mojej mamie? Wiesz…o tym co się zdarzyło.
- Nie. – Wstałam z miejsca. – Dlaczego robisz z tego wszystkiego taką tajemnice?
- Po co ktoś ma wiedzieć? Po za tym to nie jest miłe.
- Można jego wpakować za kratki…nie może ciebie tak traktować.
- Nie wiesz o czym mówisz, a raczej o kim. Zresztą nie ważne, koniec tematu. – Zerwała się na równe nogi i zaczęła iść w stronę schodów. – Idę się pakować Charlie.
Na nogi nałożyłam szpilki i chodziłam z kąta w kąt. Miałam jeszcze dwadzieścia minut, aby wyjść z domu i zdążyć na czas. Nie śpieszyło mi się, bo na pewno tam bym robiła to samo. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeglądać strony internetowe. Natchnęłam się na bardzo ciekawą propozycje. Mianowicie ktoś szukał osoby, która wykonałaby jej portret. Byłam całkiem niezła w te klocki, więc od razu zadzwoniłam. Dodatkowe pieniądze na pewno by mi się przydały. Niestety oferta okazała się nie aktualna, ktoś był szybszy.
- Idziesz gdzieś? – Ten sam piskliwy głosik.
- Tak. – Odpowiedziałam szorstko.
- Mogę ciebie podwieźć. – Podeszła bliżej. – Wiesz tak ostatni raz.
Zgodziłam się, bo w końcu to mnie nic nie kosztowało. Podany adres wskazywał wielki dom, a raczej wille. Wielki mur, jakby w środku trzymali premiera. A może to do niego się wybierałam? Kto wie. Moje pożegnanie z kuzynką trwało jakieś pięć minut. Całkiem sporo. Na posesji wzdłuż stały trzy samochody. Weszłam do środka i byłam pod wrażeniem. Wielki korytarz był pokryty w bieli, a na ścianach wisiało kilka obrazów. Pewnie większość była warta więcej niż mój dom. Po prawej stronie była kuchnia, olbrzymie pomieszczenie.
- O jesteś. – Lucy była ubrana w czarną sukienkę. Zwykła obcisła bez ramiączek. Wyglądała w niej bardzo dobrze. Inaczej bo elegancko.
- Od czego mam zacząć? – Spojrzałam na blat pełen przekąsek.
- W sumie to na razie czekamy. Wszystko jest gotowe, naszym zadaniem jest tylko ich obsługiwać.
- Będziemy tylko we dwie?
- Oczywiście, że nie. – Lou się zaśmiał. – Jak zwykle muszę z wami pracować.
- Oh biedny Louis. – Lucy zaczęła zabierać talerze z jedzeniem. – Charlie bierz dwa i do roboty.
Roznoszenie przekąsek byłoby o wiele prostsze, gdyby nie pewien fakt. Między bogatymi i nadętymi ludźmi była Rose. Czerwona sukienka, szpilki tego samego koloru. Odsunęłam się na bok, tak aby mnie nie zauważyła. Nie chciałam, aby od razu podsuwała mi dziwne komentarze. Z kieliszkiem szampana przyszedł do niej Niall. Był uśmiechnięty od ucha do ucha. Podobno miał wyjechać. Jego ręka powędrowała na jej plecy, a we mnie się zagotowało. „Nic do niej nie czuje, nic dla mnie nie znaczy. Zwykła zołza, która potrzebuje trochę uwagi.” Jego słowa dudniły mi w głowie. Kłamał, w żywe oczy. W tamtym momencie miałam ochotę wyjść i nie wracać. Niestety, tak się nie da.
- Co jest? – Louis zabrał ode mnie przekąski.
- Wiedziałeś, że ona tu mieszka? – Wskazałam na Rose.
- Co?! – Prawie krzyknął, ale na szczęście nikt nie zwrócił na to uwagi.
- Ta odpowiedź mi wystarczy. – Uśmiechnęłam się.
Odstawiłam wszystko na bok i zamknęłam się w łazience. Nie miałam ochoty na nich patrzeć. Nagle poczułam się słabo, tak jakby coś ukuło mnie w brzuchu. Usiadłam na podłodze i zaczęłam oddychać. Zamknęłam oczy i liczyłam do dziesięciu. W przyszłości często miewałam takie „napady”, jednak szybko to się kończyło. Na całe szczęście. Kiedy skończyłam liczyć, dalej nie przestało mi się kręcić w głowie. Nie wiedziałam co się ze mną działo, to trwało zdecydowanie za długo. Ktoś pukał do drzwi, a ja musiałam się podnieść. Otworzyłam zamek w drzwiach, a przede mną stała nieznajoma mi kobieta.
- Kochanie, wszystko w porządku? – Wystarczyło jedno zdanie, abym poczuła że jest miła.
- Tak, dziękuje. – Uśmiechnęłam się i wyszłam z pomieszczenia. Tak na prawdę nic nie grało.
W kuchni było pusto, zupełna cisza. Złapałam za butelkę z wodą i wypiłam jednym tchem. Zimna ciecz rozlała się w żołądku, co sprawiło mi wielka ulgę. Brakowało mi jeszcze tylko jakiejś tabletki, która zaspokoiła by ten okropny ból głowy. Przeczekałam parę minut i musiałam wyjść z mojej kryjówki. Złapałam za tackę z kieliszkami czerwonego wina i wyszłam. Mimo tego wszystkiego, a raczej kogo. Niall i Rose. Bawili się jak dobre małżeństwo. Zresztą nie tylko oni, wszyscy tańczyli rozmawiali i się śmiali. Tylko, że widok „moich znajomych” bolał najbardziej. Zamyśliłam się, wyobraźnia mnie pochłonęła i nie wiadomo jak znalazłam się na środku pomieszczenia. Jakiś starszy pan niechcący mnie popchnął. Straciłam równowagę i poleciałam. Prosto na Rose…Czerwone wino wylądowało na jej sukience, a tacka z kieliszkami na podłodze. Na całe szczęście żaden się nie zbił. Tylko, że to był mój najmniejszy problem. Suka zaczęła krzyczeć i piszczeć. Jakby coś ją opętało, darła się na cały dom. Goście patrzyli z przerażeniem, raz na mnie raz na nią. Nie wiedziałam co mam robić, byłam bezradna.
- Ja…ja.- Zaczęłam się powoli do niej zbliżać. Jednak nie zdążyłam, Louis złapał mnie za ramiona i dosłownie stamtąd odciągnął. Rose nie przestała się drzeć. Ręce mi się telepały i cały czas spoglądałam w stronę rozwścieczonej dziewczyny.
- Zaje się tym. – Lucy wręczyła coś Louisowi. – Musisz jechać do domu Charlie, nie martw się tym.
- Nie chciałam… - Głos mi się łamał. Tylko dlaczego? Zasłużyła na to. Była pierwszą osobą na mojej czarnej liście i w końcu dostało jej się za swoje. Jednak dla mnie to nie miało żadnego sensu. Czułam się jakbym zrobiła coś złego. Może dlatego, że Niall ani trochę nie zareagował?
- Ej, nie ma co płakać. – Uśmiechnął się. – Zabieram Ciebie do domu.
- Nie możesz, najpierw wywalą mnie, a potem ciebie. Sama sobie poradzę.
- Daj spokój. Na pewno oboje zostaniemy, nie ma takiej możliwości abyś straciła pracę. – Zaśmiał się.
Mogłam na niego liczyć. Z dnia na dzień coraz bardziej przekonywałam się do Lou. Pocieszył mnie i zabrał do domu. Właściwie to tego chciałam od początku wieczoru. Bałam się tylko, co będzie jutro w szkole. Ona nigdy nie odpuszcza, a zwłaszcza mi.
***Z perspektywy Nialla***
To przyjęcie było jedną wielka katastrofą. Nie miałem pojęcia, że Charlie tu będzie. Było mi strasznie głupio i nie wiedziałem jak mam się zachować. Wobec niej i wobec tych wszystkich ludzi. Ledwo co wróciłem z Nowego Yorku, a już miałem zaproszenie od ojca Rose. Dziewczyna siedziała w swojej łazience i prawie nie zwariowała. Tyle szumu o jedną sukienkę, ale jak powiedziała nie jest zwykła.
- Kupie ci nową. Daj spokój. – Próbowałem ją jakoś załagodzić, w końcu to była Rose. Nie wiadomo co siedziało w tej pustej główce.
- Nie chce nowej Niall. Ta była idealna, unikat. – Wywróciła oczami i wyszła z pomieszczenia. Ubrana tylko w bieliznę. – Mam lepszy pomysł.
Usiadła na mnie okrakiem, jej perfumy prawie mnie dusiły. Jednak nigdy jej nawet o tym nie powiedziałem. Zaczęła się do mnie dobierać, jej usta wpiły się w moje. Pogłębiłem pocałunek, chociaż nie miałem na to ochoty. Czułem…właściwie to nic nie czułem. Nie robiła na mnie żadnego wrażenia, nawet półnaga i napalona. Jej ręce krążyły po moim całym ciele, a ja ją tylko całowałem. Nawet nie poczułem, aby moje serce choć trochę szybciej zabiło. Nie działa na mnie, w żaden sposób. Kiedy całowałem Charlie…to było nie do porównania. Wtedy wszystko się we mnie gotowało, dosłownie. Czułem jak puls mi przyśpiesza, a serce wyskoczy z klatki piersiowej. Z Rose miałem już kilka „przygód”, ale nigdy aż tak mnie nie odtrącała. Miałem nadzieje, że ktoś zaraz wpadanie i ją jakoś powstrzyma. Nie musiałem długo czekać, pukanie było szybsze niż moje myśli. Jej oczy zrobiły wielkie „O”. Zamknęła się w łazience jak burza, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Proszę. – Do pokoju zajrzała Lucy. – Mogę Ciebie na chwilę prosić?
- Tak. – Kiwnąłem głową. – Twój ojciec mnie woła. – Szepnąłem do drzwi, na co usłyszałem krótkie jęknięcie. Okłamałem ją, ale tylko po to aby nie rozpętał się huragan.
Kolejny w środę, jeśli będzie 30 komentarzy ;)
Proszę aby były długie ;D
- Co do cho…? – Burza włosów została roztrzepana, a z twarzy znikł niepokój. Naomi zaczęła się śmiać. Miałam nadzieje, że sama z siebie. Wdrapała się na łóżko i położyła obok mnie. Oczy miała lekko opuchnięte, a powieki dosłownie jej latały. – O której Nessa ma wyjść?
- Nie wiem…powiedziała tylko, że sama się zjawi w domu. Mam się nie fatygować.
- Może nie chce, abyś słuchała co ma jej do powiedzenia lekarz?
- Możliwe, ale w końcu musiałabym jechać taksówką. Prawo jazdy w końcu nie mam.
Prysznic, śniadanie. Wszystkie podstawowe czynności zostały wykonane. Naomi już nie było, a mi zostało czekać na Vanesse. Miałam nadzieje, że w końcu mi wyjaśni całe to zajście. Czekałam i czekałam, a jej nie było. Zdążyłam nawet zrobić zakupy, rozpakować je i jeszcze coś ugotować. Niestety czekałam na marne, Nessy nie było. Zegarek pokazywał już godzinę piętnastą. Była pora, aby zacząć się zbierać do pracy. Miałam dzisiaj pracować w jakimś domu, na bankiecie. Mój strój musiał być elegancki, fryzura idealnie ułożona, a makijaż lekki. Kiedy wysuszyłam włosy, usłyszałam jak na dole otwierają się drzwi. W drzwiach stała dziewczyna, na która tak czekałam. Na jej twarzy widniał uśmiech, a włosy błyszczały jakby przed chwilą wyszła od fryzjera.
- Hej. – Uśmiechnęła się. – Musimy porozmawiać.
- Jasne, coś się stało? – Usiadłyśmy na kanapie w salonie, a dookoła panowała cisza. Dziewczyna lekko wzdychała i zaczęła rozmowę.
- Mogę zostawić cię samą na te kilka dni? Muszę wyjechać.
- Tak…ale dokąd jedziesz? – Byłam trochę zdziwiona jej prośbą. Jednak to był jedyny sposób, dzięki któremu jej mama nie dowie się prawdy.
- Nieważne. Nie powiesz nic mojej mamie? Wiesz…o tym co się zdarzyło.
- Nie. – Wstałam z miejsca. – Dlaczego robisz z tego wszystkiego taką tajemnice?
- Po co ktoś ma wiedzieć? Po za tym to nie jest miłe.
- Można jego wpakować za kratki…nie może ciebie tak traktować.
- Nie wiesz o czym mówisz, a raczej o kim. Zresztą nie ważne, koniec tematu. – Zerwała się na równe nogi i zaczęła iść w stronę schodów. – Idę się pakować Charlie.
Na nogi nałożyłam szpilki i chodziłam z kąta w kąt. Miałam jeszcze dwadzieścia minut, aby wyjść z domu i zdążyć na czas. Nie śpieszyło mi się, bo na pewno tam bym robiła to samo. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeglądać strony internetowe. Natchnęłam się na bardzo ciekawą propozycje. Mianowicie ktoś szukał osoby, która wykonałaby jej portret. Byłam całkiem niezła w te klocki, więc od razu zadzwoniłam. Dodatkowe pieniądze na pewno by mi się przydały. Niestety oferta okazała się nie aktualna, ktoś był szybszy.
- Idziesz gdzieś? – Ten sam piskliwy głosik.
- Tak. – Odpowiedziałam szorstko.
- Mogę ciebie podwieźć. – Podeszła bliżej. – Wiesz tak ostatni raz.
Zgodziłam się, bo w końcu to mnie nic nie kosztowało. Podany adres wskazywał wielki dom, a raczej wille. Wielki mur, jakby w środku trzymali premiera. A może to do niego się wybierałam? Kto wie. Moje pożegnanie z kuzynką trwało jakieś pięć minut. Całkiem sporo. Na posesji wzdłuż stały trzy samochody. Weszłam do środka i byłam pod wrażeniem. Wielki korytarz był pokryty w bieli, a na ścianach wisiało kilka obrazów. Pewnie większość była warta więcej niż mój dom. Po prawej stronie była kuchnia, olbrzymie pomieszczenie.
- O jesteś. – Lucy była ubrana w czarną sukienkę. Zwykła obcisła bez ramiączek. Wyglądała w niej bardzo dobrze. Inaczej bo elegancko.
- Od czego mam zacząć? – Spojrzałam na blat pełen przekąsek.
- W sumie to na razie czekamy. Wszystko jest gotowe, naszym zadaniem jest tylko ich obsługiwać.
- Będziemy tylko we dwie?
- Oczywiście, że nie. – Lou się zaśmiał. – Jak zwykle muszę z wami pracować.
- Oh biedny Louis. – Lucy zaczęła zabierać talerze z jedzeniem. – Charlie bierz dwa i do roboty.
Roznoszenie przekąsek byłoby o wiele prostsze, gdyby nie pewien fakt. Między bogatymi i nadętymi ludźmi była Rose. Czerwona sukienka, szpilki tego samego koloru. Odsunęłam się na bok, tak aby mnie nie zauważyła. Nie chciałam, aby od razu podsuwała mi dziwne komentarze. Z kieliszkiem szampana przyszedł do niej Niall. Był uśmiechnięty od ucha do ucha. Podobno miał wyjechać. Jego ręka powędrowała na jej plecy, a we mnie się zagotowało. „Nic do niej nie czuje, nic dla mnie nie znaczy. Zwykła zołza, która potrzebuje trochę uwagi.” Jego słowa dudniły mi w głowie. Kłamał, w żywe oczy. W tamtym momencie miałam ochotę wyjść i nie wracać. Niestety, tak się nie da.
- Co jest? – Louis zabrał ode mnie przekąski.
- Wiedziałeś, że ona tu mieszka? – Wskazałam na Rose.
- Co?! – Prawie krzyknął, ale na szczęście nikt nie zwrócił na to uwagi.
- Ta odpowiedź mi wystarczy. – Uśmiechnęłam się.
Odstawiłam wszystko na bok i zamknęłam się w łazience. Nie miałam ochoty na nich patrzeć. Nagle poczułam się słabo, tak jakby coś ukuło mnie w brzuchu. Usiadłam na podłodze i zaczęłam oddychać. Zamknęłam oczy i liczyłam do dziesięciu. W przyszłości często miewałam takie „napady”, jednak szybko to się kończyło. Na całe szczęście. Kiedy skończyłam liczyć, dalej nie przestało mi się kręcić w głowie. Nie wiedziałam co się ze mną działo, to trwało zdecydowanie za długo. Ktoś pukał do drzwi, a ja musiałam się podnieść. Otworzyłam zamek w drzwiach, a przede mną stała nieznajoma mi kobieta.
- Kochanie, wszystko w porządku? – Wystarczyło jedno zdanie, abym poczuła że jest miła.
- Tak, dziękuje. – Uśmiechnęłam się i wyszłam z pomieszczenia. Tak na prawdę nic nie grało.
W kuchni było pusto, zupełna cisza. Złapałam za butelkę z wodą i wypiłam jednym tchem. Zimna ciecz rozlała się w żołądku, co sprawiło mi wielka ulgę. Brakowało mi jeszcze tylko jakiejś tabletki, która zaspokoiła by ten okropny ból głowy. Przeczekałam parę minut i musiałam wyjść z mojej kryjówki. Złapałam za tackę z kieliszkami czerwonego wina i wyszłam. Mimo tego wszystkiego, a raczej kogo. Niall i Rose. Bawili się jak dobre małżeństwo. Zresztą nie tylko oni, wszyscy tańczyli rozmawiali i się śmiali. Tylko, że widok „moich znajomych” bolał najbardziej. Zamyśliłam się, wyobraźnia mnie pochłonęła i nie wiadomo jak znalazłam się na środku pomieszczenia. Jakiś starszy pan niechcący mnie popchnął. Straciłam równowagę i poleciałam. Prosto na Rose…Czerwone wino wylądowało na jej sukience, a tacka z kieliszkami na podłodze. Na całe szczęście żaden się nie zbił. Tylko, że to był mój najmniejszy problem. Suka zaczęła krzyczeć i piszczeć. Jakby coś ją opętało, darła się na cały dom. Goście patrzyli z przerażeniem, raz na mnie raz na nią. Nie wiedziałam co mam robić, byłam bezradna.
- Ja…ja.- Zaczęłam się powoli do niej zbliżać. Jednak nie zdążyłam, Louis złapał mnie za ramiona i dosłownie stamtąd odciągnął. Rose nie przestała się drzeć. Ręce mi się telepały i cały czas spoglądałam w stronę rozwścieczonej dziewczyny.
- Zaje się tym. – Lucy wręczyła coś Louisowi. – Musisz jechać do domu Charlie, nie martw się tym.
- Nie chciałam… - Głos mi się łamał. Tylko dlaczego? Zasłużyła na to. Była pierwszą osobą na mojej czarnej liście i w końcu dostało jej się za swoje. Jednak dla mnie to nie miało żadnego sensu. Czułam się jakbym zrobiła coś złego. Może dlatego, że Niall ani trochę nie zareagował?
- Ej, nie ma co płakać. – Uśmiechnął się. – Zabieram Ciebie do domu.
- Nie możesz, najpierw wywalą mnie, a potem ciebie. Sama sobie poradzę.
- Daj spokój. Na pewno oboje zostaniemy, nie ma takiej możliwości abyś straciła pracę. – Zaśmiał się.
Mogłam na niego liczyć. Z dnia na dzień coraz bardziej przekonywałam się do Lou. Pocieszył mnie i zabrał do domu. Właściwie to tego chciałam od początku wieczoru. Bałam się tylko, co będzie jutro w szkole. Ona nigdy nie odpuszcza, a zwłaszcza mi.
***Z perspektywy Nialla***
To przyjęcie było jedną wielka katastrofą. Nie miałem pojęcia, że Charlie tu będzie. Było mi strasznie głupio i nie wiedziałem jak mam się zachować. Wobec niej i wobec tych wszystkich ludzi. Ledwo co wróciłem z Nowego Yorku, a już miałem zaproszenie od ojca Rose. Dziewczyna siedziała w swojej łazience i prawie nie zwariowała. Tyle szumu o jedną sukienkę, ale jak powiedziała nie jest zwykła.
- Kupie ci nową. Daj spokój. – Próbowałem ją jakoś załagodzić, w końcu to była Rose. Nie wiadomo co siedziało w tej pustej główce.
- Nie chce nowej Niall. Ta była idealna, unikat. – Wywróciła oczami i wyszła z pomieszczenia. Ubrana tylko w bieliznę. – Mam lepszy pomysł.
Usiadła na mnie okrakiem, jej perfumy prawie mnie dusiły. Jednak nigdy jej nawet o tym nie powiedziałem. Zaczęła się do mnie dobierać, jej usta wpiły się w moje. Pogłębiłem pocałunek, chociaż nie miałem na to ochoty. Czułem…właściwie to nic nie czułem. Nie robiła na mnie żadnego wrażenia, nawet półnaga i napalona. Jej ręce krążyły po moim całym ciele, a ja ją tylko całowałem. Nawet nie poczułem, aby moje serce choć trochę szybciej zabiło. Nie działa na mnie, w żaden sposób. Kiedy całowałem Charlie…to było nie do porównania. Wtedy wszystko się we mnie gotowało, dosłownie. Czułem jak puls mi przyśpiesza, a serce wyskoczy z klatki piersiowej. Z Rose miałem już kilka „przygód”, ale nigdy aż tak mnie nie odtrącała. Miałem nadzieje, że ktoś zaraz wpadanie i ją jakoś powstrzyma. Nie musiałem długo czekać, pukanie było szybsze niż moje myśli. Jej oczy zrobiły wielkie „O”. Zamknęła się w łazience jak burza, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Proszę. – Do pokoju zajrzała Lucy. – Mogę Ciebie na chwilę prosić?
- Tak. – Kiwnąłem głową. – Twój ojciec mnie woła. – Szepnąłem do drzwi, na co usłyszałem krótkie jęknięcie. Okłamałem ją, ale tylko po to aby nie rozpętał się huragan.
Kolejny w środę, jeśli będzie 30 komentarzy ;)
Proszę aby były długie ;D
To jest świetne <3 !! czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) :)! Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńTo jest świetne zresztą jak zawsze.
OdpowiedzUsuńPs. Nie wytrzymam do środy.
Jezu!! Cudo! Jestem ciekawa co dalej! *----*
OdpowiedzUsuń<333
OdpowiedzUsuńSuper rozdział♡ ale mogły by być trochę dłuższe :)
OdpowiedzUsuńNext :) Świetny rozdział szkoda że nie dłuższy :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze. Proszę żeby w następnych rozdziałach działo się coś krytycznego. A mo proszę o dłuższe rozdziały i szybciej . Masz wielki talent . Bardzo mi się podoba twój blog. :D
OdpowiedzUsuńŚwietny ! Szkoda, że ostatnio są takie krótki ;'c Mam nadzieje, że będą dłuższe ;) A wracając to ciekawy rozdział, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńNatalie ♥
Superaśny rozdział (tak jak cały blog). Czekam z niecierpliwością na kolejny!
OdpowiedzUsuńP.S twój blog uzależnia =D
Świetny !
OdpowiedzUsuń*__* . Genialne ! Nie wierze, że Niall w ogóle nie zareagował. Jejjeeja ;c myślałam, że coś powie czy coś, ale jak zwykle nic . dupeeek . Rozdział niesamowity uwielbiam to czytać. Do następnego. xx
OdpowiedzUsuńGenialny. Kocham Ten BLOG .
OdpowiedzUsuńHej, naprawdę świetny. Ciekawe co Niall później powie Charlie, jak jej się wytułmaczy i czy ona mu wybaczy?? I o co chodzi z tą Vanessą?! Czekam na next'a <3
OdpowiedzUsuńbyłam ciekawa kiedy Rose i Niall dowiedza się o pracy Charli no i się doczekałam . Biedna Charli tyle wstydu się najadła wspołczuje jej . A Niall ta dupa nic nie zrobiła . Uwielbiam Lou zachowal sie jak prawdziwy facet. Ideał po prostu. Mam nadzieje ze El i Charlli się zakumplują poznają i wgl . Intryguje mnie postac Nessy . Z kazdym momentem coraz bardziej . Lucy jest spoko . Szkoda ze Hazzy nie było. Jego uwielbiam najbardziej gdybym miała wybierac miedzy Niall'em a nim. No a ten rozdział oceniam bardzo pozytywnie jestem twoją wielką wiwlką fanka. Całuski czekam na next no i ludzie KOMENTUJCIE
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent . Bardzo mi się podoba twój blog. A jak nie będzie 30 komentarzy to kiedy będzie następny rozdział?
OdpowiedzUsuńjesteś ekstra xD świetnie piszesz i nie mg doczekać się kolejnego rozdziału ;3 życzę weny
OdpowiedzUsuńwiedziałam, że kiedyś Niall i Rose dowiedzą sie o pracy Charlie, tylko czekałam na to kiedy ;D ciekawe po co Lucy zawołała Nialla i co zrobi Rose gdy spotka Charlie w szkole.. a gdzie Harry? i w czym jest powiązana Nessa z Lou i gdzie wyjechała i w jakim celu? czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;) masz talent, pisz dalej! ;) czytałam niedawno kilka tego typu blogów, ale żaden nie jest tak świetny jak ten ;) xx
OdpowiedzUsuńCudny rozdział, jak każdy poprzedni <3 Ciekawi mnie jak Niall wytłumaczy sie Charlie i jak ona na to zareaguje ;) Mam nadzieję że mu wybaczy jego zachowanie ;3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać next'a :)
Wera
Ekstra czekam na next!!!! Jesteś niesamowita. Strasznie szkoda mi Charlie jestem ciekawa co będzie dalej!
OdpowiedzUsuńJak zawsze wspaniały. Z niecierpliwością będę czekać do środy. Masz naprawdę OLBRZYMI talent. Do każdego rozdziału odliczam dni. Życzę weny w pisaniu :)
OdpowiedzUsuńJejku cudowne *.* Mogłabym to czytać wiekami <3
OdpowiedzUsuńSwitne next <33
OdpowiedzUsuńkochana, super blog, świetne oczegowanie, czego więcej do szczęscia ,1d w polsce i mogę umierać, jesli dodasz nexta :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę wciągająca historia, magia. Czekkkaaammmm na next'a
OdpowiedzUsuńhttp://myfanfictionwithonedirection37.blogspot.com/
świetny rozdział<3
OdpowiedzUsuńczekam na next :)))
zostałaś nominowana do LBA- Liebster Blog Award
OdpowiedzUsuńwięcej u mnie: http://opowiadania-marry.blogspot.com/p/zostaam-nominowana-do-liebster-blog.html
<33
OdpowiedzUsuńSuper. Next next next
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńale troche boje sie o Charlie
mam nadzieje, że bedzie z Niallem ;)
czekam na next ;33
Świetny rozdział, super. Szkoda że nie ma Harrego i że Charlie denerwowała się tylko na niego a nie na Nialla podczas imprezy na plaży:) więcej Harrego :* Już się nie mogę doczekać środy żeby się dowiedzieć dlaczego Lucy zawołała Nialla i gdzie pojechała Nessa. Twój blog uzależnia :)))))
OdpowiedzUsuńo matko nigdy nie czytałam tak świetnego bloga ;) nie wiem czy dam radę wytrzymać do środy ;)
OdpowiedzUsuńO której nowy rozdział ??
OdpowiedzUsuńEj, no dzisiaj jest środa kiedy 20 rozdział ?????
OdpowiedzUsuńOmomomm <3 Ja czekam ! Najlepiej by było jakby Charlie była z Niallem *__* Tylko żeby nie była z Harrym :P Wgl to już będzie 20 rozdział :* Zaje biście <3
OdpowiedzUsuńAle Niall chce ją skrzywdzić.
UsuńBoski *-* ty to masz talent <3
OdpowiedzUsuńP.S. sorka że dopiero teraz komentuje, ale byłam na feriach i nie miałam dostępu do internetu, a tak wogule to kiedy następny?
Dosia :*
Kurde no ! Kiedy ty dodasz nowy rozdział ? Chcesz żebym umarła przez to czekanie ?! No dodaj już next'a, no pls..
OdpowiedzUsuńKiedy next?:*
OdpowiedzUsuń