sobota, 12 kwietnia 2014

Moment For Me Rozdział 37


Było mi cholernie zimno, staliśmy w jakiejś uliczce i czekaliśmy na Louisa. Miałem nadzieje, że się nie zjawi. Tak jak to było wcześniej. Jednak niestety przyszedł. Stanął pod bramą i zaczął nerwowo chodzić. Wyciągnął z kieszeni paczkę fajek. Odpalił jednego papierosa i zaciągał się. Widać było po nim, że jest nieźle wkurzony. Nie dziwiłem się jemu, ale nie musiał tam być. Nie musiał wcale tam przychodzić.
- Harry spójrz tam. – Odwróciłam się za siebie i zauważyłem dwóch napakowanych mężczyzn. Szli w stronę bruneta. – To chyba z nimi miał się spotkać.
- Myślisz, że są od Jaya? – Spytałem.
- No jasne, że tak.
- Dobrze, że jesteś. – Zaczęli rozmowę, a my z Vanessą mieliśmy niesamowite miejsca. Tak jakbyśmy wykupili miejscówki w pierwszym rzędzie w kinie. Wszystko było słychać znakomicie.
- Zrobiłem wszystko co chcieliście, gdzie Eleanor? - Syknął.
- Spokojnie Lou. - Jeden z mężczyzn zaczął się cieszyć, tak jakby miał z czego.
- Nie! – Brunet zaczął się unosić, a ja wiedziałem, że nic z tego dobrego nie wyniknie. – Wykonałem wszystkie polecenia, gdzie ona jest?!
Jeden z osiłków kopnął go w brzuch, a ten się skulił. Zaczęli na niego krzyczeć, a ja nie mogłem tak po prostu na to patrzeć. Brakowało dosłownie chwili, a by go zaczęli bić. Wybiegłem ze swojej „kryjówki” i rzuciłem się na jednego z nich. Nie obchodziło mnie nic innego niż przyjaciel. Musiałem i chciałem mu pomóc. Kilka razy dostałem, ale to było mało ważne. W końcu oboje leżeli na ziemi i to było ważne.
- Chodźcie! – Nessa odpaliła samochód i odjechaliśmy. Tak jakby nic się nie stało.
- Co to do cholery było?! Co wy tam robiliście?! – Louis zaczął się unosić. Nie dość, że mu pomogliśmy to ten jeszcze zrzuci na nas całą winę.
- To raczej my powinniśmy zapytać się o to ciebie.
- Nie pytałem ciebie o zdanie! – Krzyknął. – To wszystko przez ciebie, tak w ogóle to co ty jeszcze tu robisz? Nie masz własnego życia?!
- Co cię opętało? – Wdrążyłem się w rozmowę. – Zostaw ją w spokoju!
- To, że się bzykacie nie znacz, że może z nami mieszkać i wtrącać się w moje życie. – Nigdy nie widziałem go takiego, był okropny. – Zatrzymaj się!
- Uspokój się Lou! – Spojrzałem na niego, ale natychmiastowo odwrócił wzrok.
- Zatrzymaj się! – Krzyknął znowu. – Chce wysiąść!
Vanessa dłużej nie zwlekała, tylko zahamowała. Trzasnął drzwiami i zaczął iść w przeciwną stronę. W tamtym momencie miałem go gdzieś. Nie obchodziło mnie co z nim dalej będzie. Skoro był taki chamski musiał sobie odpocząć. Nie chciałem być jego workiem, na którym mógł się wyładować. Zresztą blondynka także na to nie zasługiwała. W drodze powrotnej nie odezwała się ani jednym słowem. Widocznie musiało ją to zranić. Nie dziwię się, Lou się nawet nie hamował. Kiedy weszliśmy do domu atmosfera była dziwna. Nie wiedziałem co mam robić i co powiedzieć. W końcu się odważyłem.
- Przepraszam cię za niego. – Zacząłem.
- Daj spokój. Ma trochę racji, cały czas siedzę wam na głowie. Czas bym poszukała sobie czegoś dla siebie.
- Możesz tu być ile chcesz, naprawdę.
- Wiem Harry, że tobie to nie przeszkadza. – Uśmiechnęła się. – Jednak lepiej będzie jak się stąd wyniosę. Jutro zadzwonię do mamy i z nią pogadam.
- Właściwie to gdzie ona jest? – Ugryzłem się w język, może nie miała ochoty o tym rozmawiać. Byłem zbyt wścibski. – Przepraszam.
- Za co? – Zaśmiała się. – Moja mama pracuje w Budapeszcie.
- Nie chciałaś jechać z nią? – Nie wiedziałem czy mogę ją o to pytać, ale w końcu to była moja przyjaciółka. Chciałem się o niej czegoś dowiedzieć.
- Nie, wolałam zostać tu. Myśli, że studiuję i mieszkam w akademiku. – Uśmiechnęła się.
- Dlaczego nie powiesz jej prawdy?
- Jakiej? Mamo mieszkam u przyjaciela i próbuję wsadzić za kratki mojego byłego pracodawcę? Który mnie bił i przetrzymywał moją kuzynkę? Nie dzięki Harry.
- Co ona tam robi? W tym Budapeszcie. – Ciągnąłem temat.
- Jest architektem, tak jak mama Charlie.
Rozmawialiśmy prawie całą noc. O jej rodzicach, o moim życiu. Nie sądziłem, że kiedykolwiek przed kimś się tak otworzę. Vasnessa widziała o Niallu, ale teraz wiedziała o nim jeszcze więcej. Dałem jej do zrozumienia jak bardzo go nienawidzę i chyba też wie, że jestem zazdrosny. Zazdrosny o Charlotte. Nie mogłem się przyznać sam przed sobą, ale ona mnie do tego zmusiła. Nie wiedziałem jak ona to robi, była dziwna. Bardzo dziwna, ale niesamowita na swój sposób.
***Z perspektywy Charlie***
Cały czas siedziałam w szkolnej ławce i słuchałam nudnego gawędzenia nauczycieli. Przez chwilę się nawet za tym stęskniłam, ale tylko na małą chwilę. Plus tego wszystkiego był taki, że mogłam porozmawiać z Liamem. Był nieco inny, zdenerwowany i mówił strasznie szybko. Tak jakby brał udział w jakimś konkursie, kto wypowie najwięcej słów na minutę. Danielle zaś była nieobecna, nie odbierała telefonów. Tylko wysłała krótkie sms-a. „Jestem chora”. Nie wierzyłam w to ale wiedziałam, że nie przyszła tylko z jednego powodu. Z powodu swojego chłopaka.
- Porozmawiasz z nią w końcu? - Spytałam zdezorientowana.
- Nie mamy o czym. – Napił się kawy i nawet na mnie nie spojrzał. Nie wiedziałam nawet co się między nimi stało. Chciałam się dowiedzieć, ale nie potrafiłam. Nie mogłam być aż tak wścibska. Musiałam czekać, aż któreś z nich samo się przede mną otworzy.
- Nie wiem co między wami zaszło, ale wiem że oboje się kochacie. Nie możecie tak tego przekreślić.
- Uczucie czasem wygasa Charlie.
- Co ty gadasz? Zawsze jest.
- Byłaś kiedyś zakochana? Byłaś kiedyś z osobą, która cię kochała i wzajemnie?
- Nie. – Odparłam krótko. To była prawda, nigdy nikogo nie kochałam. Nigdy nie byłam w prawdziwym związku. Krótkie zauroczenie, które trwało nie więcej niż dwa miesiące.
- No właśnie więc nie wiesz jak to jest, a teraz wybacz ale się śpieszę. – Zabrał swoje rzeczy i tyle go widziałam. Byłam zła, cholernie zła. Nie chciałam żeby się kłócili, ale co ja mogłam zrobić?
- Hej Charlie. – Usłyszałam kobiecy głos. – Mogę?
- Hej. – Uśmiechnęłam się z sarkazmem i gestem ręki zaprosiłam ją do stolika. Na sam widok robiło mi się nie dobrze, ale przecież nie mogłam powiedzieć nie. Wszyscy w kawiarni zaraz by się na mnie dziwnie patrzyli, a ja tego nie chciałam.
- Jak się czujesz? – Jej pytanie mnie zaskoczyło. Rose nigdy się o mnie nie „troszczyła”. Była dla mnie zbyt podejrzana.
- Już dobrze. – Odpowiedziałam z niechęcią.
- Naprawdę mi przykro…to co cię spotkało.
- Daruj sobie. – Przerwałam jej, a ta się zaśmiała. Miałam ochotę wstać i odejść, ale nie chciałam robić scenek.
- Chciałam ci tylko coś powiedzieć, to nie zajmie długo. – Zaczęła.
- Skoro już tu jesteś to mów. – Podała mi białą kopertę, było na niej napisane jej imię i nazwisko. Nie wiedziałam o co jej chodzi. I po co mi to pokazuje?
- Po co mi to dajesz? – Odłożyłam ją na stolik.
- Otwórz proszę. – Uśmiechnęła się, tak jakby zaraz miała wygrać na loterii. Wyciągnęłam ze środka zaproszenie, było czarne. Na środku widniał jeden wielki napis „Bankiet”. Rozłożyłam je i to co zobaczyłam nieco mnie zszokowało. Zaproszenie było od rodziców Nialla. OD JEGO RODZICÓW. Przyjęcie miało odbyć się w ta sobotę, ale co najśmieszniejsze nie w Londynie. Tylko w Miami. Zapakowałam je z powrotem i położyłam na stoliku. Próbowałam udać, że o wszystkim wiem. Jednak znając mnie wcale mi to nie wychodziło.
- Przykro mi, że nie będziesz mogła tam być. – Uśmiechnęła się.
- Skąd ta pewność? – Chciałam być od niej sprytniejsza.
- Widziałam listę gości kochanie. Nie ma na niej ciebie. Tylko ci najważniejsi dla Nialla i jego rodziców. 
- Mało mnie to obchodzi. – Burknęłam.
- Ohh…naprawdę? Ja widzę zupełnie co innego. – Uśmiechnęła się parszywie i wyszła. Miałam ochotę jej coś zrobić, strasznie mnie denerwowała. Byłam nieco zazdrosna, głównie dlatego, że nie zostałam tam zaproszona. Niall miał jechać z Rose, byłą dziewczyną. Brzmiało to lepiej niż jakby miał zabrać tam mnie. Bo niby kim ja dla niego byłam? Tylko i wyłącznie przyjaciółką. Spakowałam się i także opuściłam kawiarnię. Byłam umówiona z blondynem. Nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Normalnie i udawać, że nic nie wiem? 

- Czekam już dziesięć minut. – Poszedł do mnie i pocałował. Byłam mile zaskoczona. Nie wiedziałam co mam powiedzieć i jak z nim rozmawiać. To było normalne, że jechał tam właśnie z nią?
- Przepraszam. – Burknęłam. – Możemy już jechać?
- Jasne. – Wsiedliśmy do czarnego Range Rovera. Odruchowo włączyłam radio i zaczęłam gapić się w okno. To nie było zbyt mądre.
- Co się stało? – Zaczął zadawać pytania, a właśnie tego chciałam uniknąć.
- Nic takiego, po prostu jestem zmęczona. – Uśmiechnęłam się sztywno i znowu zamknęłam się w sobie. Nie miałam siły się złościć. Może to była kolejna intryga Rose, która miała na celu odcięcia mnie od blondyna. Nie wiedziałam co się za tym kryje, ale na pewno nie chciałam się z nim kłócić o jakiś głupi bankiecik w Miami. Godzinę później byłam już w domu, siedziałam z kubkiem herbaty w ręku i gapiłam się w ścianę. Blondyn siedział obok i przeglądał jakieś ulotki, które tylko zaśmiecały mi skrzynkę pocztową.
- Gdybym tego nie przeglądał wyrzuciłabyś to. – Podał mi białą kopertę, która była dwa razy większa niż ta którą pokazał mi Rose. Na wierzchu było moje imię i nazwisko. Koperta była ze szpitala. Mimowolnie ją otworzyłam i przeczytałam co jest w środku. Byłam zszokowana.
- Chcą powtórzyć badania. – Wydusiłam z siebie.
- Jak to? – Po minie Nialla było widać, że się przejął. – Napisali coś więcej?
- Nie. Mam się zgłosić i powtórzyć badania.
- To na pewno jakieś nie porozumienie.
- Tak. – Uśmiechnęłam się.
O nic nie pytałam, a on nic nie mówił. Spędziliśmy razem czas, a potem wyszedł. Nie miałam dobrego humoru, nie byłam też zła. Zaczęłam się szykować do pracy. Byłam zdziwiona kiedy Lucy wysłała mi widomość o mojej zmianie. Byłam pewna, że już jestem zwolniona. Jednak się myliłam, nikt mnie nie wyrzucił. Ktoś musiał być nieźle przekonywujący. Nie było mnie tam tyle czasu, a ciągle tam wracałam. Przed dziewiętnastą byłam już gotowa. Miałam na sobie czarne rurki i zwykłą bokserkę. Nie miałam ochoty się stroić, więc do mojego stroju dołożyłam trampki i ciemną skórzaną kurtkę. Wyglądałam normalnie i chyba o to chodziło. Czułam się wygodnie, a nie jak dziwka.
       ****
Nalewałam kolejnego drinka, tym razem dla przystojnego szatyna. Uśmiechnął się i nawet dał mi napiwek. Był bardzo miły, ale nie zwracałam na niego uwagi. Zbytnio mnie nie obchodził. Cały czas bujałam w chmurach. Miałam co innego na głowie.
- Nie wiedziałem, że cię tu spotkam. – Kiedy tylko usłyszałam ten głos miałam ochotę uciec jak najdalej stąd, ale musiałam jeszcze zostać ponad godzinę.
- Podać coś? – Próbowałam udawać, że to normalny klient. Tylko, że to był Harry. Trzeźwy i „nafaszerowany” miętową gumą do żucia.
- Wodę. – Uśmiechnął się.
Postawiłam mu ją pod nosem i zaczęłam wycierać szklanki. Które i tak były czyste, ale nie obchodziło mnie to. Musiałam czymś się zająć. Kiedy podniosłam wzrok loczek cały czas mi się przyglądał. Tęskniłam za rozmowami z nim, ale to nie było takie łatwe. Trochę już go znałam i wiedziałam, że znowu coś spieprzy.
- Co mogę zrobić, żebyś mi chociaż trochę wybaczyła? – Jego głos był ledwie słyszalny.
- Daj sobie spokój. – Burknęłam. – Zajmij się sobą i przestań za mną łazić.
- Nie chce stracić z tobą kontaktu przez taką głupotę.
Nic nie odpowiedziałam, tylko zajęłam się polerowaniem szklanek. Udawałam, że jego tam już nie ma. Wmawiałam sobie, że odszedł i da mi spokój. Jednak kiedy usłyszałam głosy starych mężczyzn wbiłam w nich wzrok. Stali nad loczkiem i się z nim kłócili.
- No to jak Harry po co tam poszedłeś? – Jeden z nich mocno zacisnął pięść.
- Naprawdę nie wiem o co chodzi. – Loczek zaczął się mieszać i szukał wzorkiem jakieś ucieczki. Nie wiedziałam o co chodzi, ale próbowałam się tym nie interesować.
- Zajmij się sobą! – Krzyknął i z całej siły uderzył go w brzuch.
- Zostaw go! – Pisnęłam, ale to nic nie dało. W jednej chwili jeden z nich zaczął mnie zatrzymywać, a drugi bił się z loczkiem. Serce mi się krajało jak go bił. Był silniejszy i chyba z trzy razy większy.
- Nauczysz się nie wtykać nosa w nie swoje sprawy. – Kopnął go jeszcze raz i odszedł. Drugi mężczyzna mnie puścił. Od razu podbiegłam do Harrego i zaczęłam nad nim lamentować. Niedawno nie chciałam go widzieć, a teraz byłam gotowa opatrzeć mu rany. Zabrałam go na zaplecze i wacikiem nasączonym wodą utlenioną przemywałam jedną z ran.
- Nie jęcz! – Syknęłam.
- Przepraszam. – Spuścił głowę. – Nie powinnaś na to patrzeć.
- Za co cię pobili? Co tym razem zrobiłeś? – Próbowałam się czegoś dowiedzieć.
- Im mniej wiesz tym lepiej. – Odparł.
- Cholera! Ile jeszcze to będziesz powtarzał? Nie jestem dzieckiem Harry.
- Nie chce żeby znowu coś ci się stało. Znowu przeze mnie.
- Za co cię pobili?! – Prawie krzyknęłam.
- Louis szuka Eleanor. Spotkał się z ludźmi, którzy prawdopodobnie ją przetrzymują. Zaczęli go bić więc ich powstrzymałem. Nic wielkiego.
- No tak. Harry uratuje wszystkich. – Usiadłam naprzeciwko niego i baczenie mu się przyglądałam. Wyglądał na zmęczonego. – Dlaczego ty taki jesteś?
- Geny? – Zaśmiał się. – Chciałbym się zmienić, ale nie potrafię.
- Na swój sposób jesteś uroczy.– Uśmiechnęłam się.
- Przepraszam, za wszystko cię przepraszam.
Gdyby nie ta cała bójka dalej byłabym na niego wściekła. Sprawy się zmieniły, Harry się zmienił. Dalej był tym miłym i uroczym chłopakiem. Chciałam się z nim przyjaźnić. Był moim przyjacielem, znowu. Tylko czy mogłam mu znowu zaufać? Tego się nieco obawiałam. Bałam się tego drugiego Harrego, złego i przestępczego. Tego samego, który mnie ranił. Czasami mogłam pomyśleć, że ma brata bliźniaka. Jeden to te kochający i miły Harry. Drugi zaś nienawidzi mnie i całego świata.

Kolejny w środę :)
Mogę liczyć na 30 komentarzy? ^^

35 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, wciąga na maksa. Uwielbiam też to, że regularnie dodajesz rozdziały. Życzę weny i czekam do środyyy <3

    W wolnej chwili zapraszam do mnie
    http://myfanfictionwithonedirection37.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG.. Cudowny. (Zawał) naprawde swietny. :) misia

    OdpowiedzUsuń
  3. Och super, świetny. Chcę, aby rozdziałów było jak najwięcej, bo zakochałam się w tym blogu. *,*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. Fajnie że Charlie pogodziła się z Harrym. Chciałabym, aby byli przyjaciółmi. A co z tymi badaniami? Co jak Charlie jest poważnie chora czy coś w tym stylu? . a tak ogulnie to świetny i koffam ;) <33. Kamila

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej *,,* Supcio... Awwwww dooo środyyyyyy

    OdpowiedzUsuń
  6. Ekstra!! Mrrrrr... Superr. Nie mam slow, czekam na nn :). Hania

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnyyy ♥ next

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze że Charlie nie jest juz zla na Harrego. Super. Czekamy na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny <3 i co? Powturzyć badania? Mam nadzieje, to nic powarznego albo, że to pomyłka :D Ale z grubsza to z niecierpliwością czekam na next <3
    Dosia :*

    OdpowiedzUsuń
  10. C-U-D-O-W-N-Y. Jestem pod wrażeniem. Brawo. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. jejku kocham tego bloga. Rose mnie wkurza ;_;

    OdpowiedzUsuń
  12. Super ;) <33 *,,,,,,,,,,,* *........................* hahha świetny //// pisała Harrusiowa <33

    OdpowiedzUsuń
  13. Oh god! Ile emocji!! Świetny, czekam na następny ^_^

    OdpowiedzUsuń
  14. jeszce 5 koment. superowy

    OdpowiedzUsuń
  15. słodki, ale nie przesłodzony

    OdpowiedzUsuń
  16. w ostatnim komentarzu powiem że uwielbiam tego bloga życzę weny i żebyś się wyrabiała z częściejszym dodawaniem

    OdpowiedzUsuń
  17. świetny rozdział :) nie mogę doczekać się środy ;) xx @Nika1Dlove

    OdpowiedzUsuń
  18. Boski *.* jestes super //Andzia

    OdpowiedzUsuń
  19. Kochammmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm Ta glupia Rose mnie wkurza. A co z badaniami? Jak charlotte cos jest?

    OdpowiedzUsuń
  20. Wspaniały!!!!!!!!!!!!!!!!!!! kiedy charlie dowie się że Harry i Niall są braćmi? Czekam na nexta ;;;;))))

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny :) bardzo mi się podoba ale chyba trochę za ciemny jak dla mnie :)
    pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz buduję mnie do dalszego pisania. :)